Rozdział 4
Witajcie kochani!
Jak nie miałam internetu, dostałam ogromnej weny i napisałam sporo rozdziałów do przodu, dlatego trochę was rozpieszczę i zaczynając od dziś, przez następne dwa dni codziennie wstawię rozdział ^
Miłego czytania i koniecznie zostawcie opinię w komentarzu!
***
Następny tydzień minął spokojnie. Każdego ranka jadłyśmy, przygotowane przez panią Richardson, śniadanie. Ja całe dnie spędzałam w domu, od początku oglądałam wszystkie sezony American Horror Story, gadałam na rozmowie wideo z Sophie i ogółem 'żyłam w internecie'. Mama załatwiała ostatnie formalności, dotyczące domu i planowała jego remont. Osobiście nie popierałam tego pomysłu, lubiłam budynek taki jakim był. Staroświecki wygląd i staroświeckie umeblowanie tylko dodawały klimatu. Uważałam, że lepiej nic w nim nie zmieniać, żeby nie zniszczyć jego oryginalności. Wyróżniał się z całego miasteczka. Wszystkie domy były takie same, ale tylko ten jeden był tak stary, co było dziwne, bo skąd w miasteczku, mającym niecałe dwieście lat, wzięła by się taka zabytkowa budowla?
Mike tak jak obiecał mojej mamie przyszedł w sobotę i zajął się winoroślą dzięki czemu mogłyśmy w spokoju delektować się jedzeniem. We wtorek przyciął krzewy, rosnące pod płotem i uniemożliwiające osobie z zewnątrz zobaczenia terenu posiadłości. Za każdym razem mu towarzyszyłam, okazało się, że mamy mnóstwo wspólnych tematów i w wielu sprawach się zgadzamy! Podczas gdy on pracował, ja opowiadałam mu o imprezowej rzeczywistości w Rooden, rozmawialiśmy też o muzyce (tak jak przewidziałam był prawie takim samym fanem Green Daya, jak ja), filmach i wielu innych sprawach. Był pierwszą osobą jaką bliżej poznałam w miasteczku (nielicząc Ellen) i już miałam z nim super kontakt! Nie było mi dane poznać nikogo więcej, ponieważ tak jak wcześniej wspomniałam: głównie siedziałam w domu.
W czwartek Mike przyszedł po raz kolejny. Tak samo jak w poprzednie dni, przyniósł ze sobą torbę ogrodniczą ze sprzętem. Miał na sobie podarte jeansy i pogniecioną koszulkę z Nirvaną za co polubiłam go jeszcze bardziej! Brązowe włosy co chwila odgarniał z czoła, gdyż przeszkadzały mu w pracy.
- To co tam mówiłaś? - zapytał, równocześnie siłując się z gałęzią starej sosny, którą próbował doprowadzić do porządku.
- Mówiłam, że moja mama już planuje remont posiadłości.. chciałam odciągnąć ją od tego pomysłu, ale jest nieugięta! A ten dom wygląda przecież kapitalnie i z zewnątrz, i wewnątrz... Naprawdę nie wiem o co jej chodzi.. Ten dom przecież jest domem z duszą i historią! To aż czuć!
- Wiesz, tak teoretycznie dopiero planuje.. może nie ma sensu panikować? Jeszcze może zmienić zdanie, po prostu się nie poddawaj i walcz do końca! Najwyżej zorganizujemy strajk głodowy i nie będzie miała wyboru! - Słysząc to, roześmiałam się.
- Świetny pomysł, to na pewno ją przekona!
- Bez dwóch zdań! - W tym momencie gałąź w końcu ustąpiła.
- Swoją drogą zastanawiałem się, czy może chciałabyś się stąd wyrwać? - zapytał, patrząc na mnie pełnym nadziei wzrokiem. Wywróciłam oczami, jasne, że bym chciała! Ale nie znałam tu nikogo oprócz niego, a nie chciałam, żeby moja mama miała więcej powodów do robienia sensacji. I tak nadmiernie ekscytowała się za każdym razem gdy rozmawiałam z Mike'em.. to nie tak, że go nie lubiłam! Broń Boże! Po prostu... Nie lubiłam go w TEN sposób. On mnie zresztą też. Miał dziewczynę i doskonale o tym wiedziałam, bo wielokrotnie mi opowiadał. Także jak liczyliście na coś więcej między nami, to muszę was rozczarować...
- No weź, nie daj się prosić! Razem z Erice i moim przyjacielem chcemy zrobić sobie w ten weekend noc strachu! No wiesz.. zbliża się pełnia, rozpalimy ognisko, poopowiadamy straszne historie.. będzie zajebiście!
- Brzmi serio świetnie, ale.. wiesz, to twoja dziewczyna i twój przyjaciel! Ja ich w ogóle nie znam, ciebie znam niecały tydzień i nie chcę wam przeszkadzać. Macie swoją paczkę, a ja nie chcę wam krzyżować planów. - odparłam po chwili namysłu.
- Meeeeeel! Czy ty musisz tak się doszukiwać? Przyjdź na tą noc i tyle, a nie barykadujesz się w tym domu jak w fortecy! - jak widać Mike się uparł. I chociaż go polubiłam, to po prostu wstydziłam się iść na imprezę, na której będę znała tylko jego. Poza tym pewnie zajmie się swoją dziewczyną, a co ja wtedy miałabym robić? Odmawiając, chciałam po prostu uniknąć niezręcznej sytuacji, a nie uniknąć spotkań z ludźmi.
- Ale ty jesteś uparta! - stwierdził brunet i zajął się kolejną gałęzią. Po jego minie wywnioskowałam, że był trochę obrażony, a przecież nie chciałam go urazić! Lubiłam poznawać nowych ludzi, ale.. nie w grupie! W Rooden miałam tylko Sophie, nie byłam popularna w przeciwieństwie do niej. Ona każdego dnia imprezowała, szalała za każdym przystojnym chłopakiem i do tego była cheerleaderką, a ja? Nikt nie mówił 'Melanie Roseman'.. mówili 'przyjaciółka Sophie'. Nigdy mi to nie przeszkadzało, bo nie lubiłam być w centrum uwagi. Gdybym poszła na noc strachu z pewnością bym w nim była... Możecie uznać mnie za aspołeczną, szarą myszkę, ale to zupełnie nie tak! Samej ciężko mi powiedzieć jak..
- Przepraszam Mike, zrozum, że nie mam ochoty i tyle.. - mruknęłam, a chłopak wzruszył lekceważąco ramionami, udając, że zajmuje się pracą. Westchnęłam cicho.
- Wejdę do domu, obiecałam pani Richardson, że pomogę jej z obiadem.. - skłamałam i skierowałam się w kierunku budynku. Zawsze tak robiłam.. gdy atmosfera robiła się gęstsza natychmiast się wycofywałam.
***
Na obiad Ellen podała kaczkę. Zjadłam ze smakiem, ale łatwo dało się zauważyć, że chociaż ciałem byłam w jadalni, to duchem gdzieś zupełnie indziej. Myślałam o propozycji Mike'a.. był moim jedynym znajomym tutaj, a jeżeli miałam mieć ich więcej, to może faktycznie powinnam się zgodzić na noc strachu? Przecież nie będzie tam tłumu ludzi, a tylko najbliżsi przyjaciele chłopaka...
- O czym tak rozmyślasz Melanie? - spytała mama, jedząc swoją porcję.
- Ymm.. o niczym ważnym, Mike już poszedł? - chciałam szybko zmienić temat.
- Tak, ale wcześniej wspomniał coś o tym, że chcecie sobie urządzić ognisko - zaczęła i wtedy już wiedziałam, że skoro powiedział mojej mamie, to nie miałam wyboru..
- Jeżeli o mnie chodzi, nie ma problemu! Mike to miły chłopak i na pewno nie jest taki jaki był Drake.. - Na dźwięk imienia mojego byłego aż podskoczyłam. Drake... Poznałam go w Rooden, był jednym z wielu znajomych, których Sophie poznała na imprezach. Tak się złożyło, że on mnie pocałował, bo liczył, że jestem łatwa, a ja się w nim zauroczyłam. Pech chciał, że nieźle się na tym przejechałam. Drake był typem imprezowicza, który zabawi się dwa tygodnie z jedną dziewczyną, a kolejne dwa z drugą. Z tego co mówiła Sophie, byłam jedyną, której nie udało mu się przelecieć, a uwierzcie, że próbował! Po Drake'u nie miałam już chłopaka, może dlatego, że bałam się powtórki?
- Mamo nie wyobrażaj sobie za wiele.. Mike ma dziewczynę, ją też zaprosił i jeszcze jakiegoś przyjaciela.
- Ma dziewczynę? - zainteresowała się.
- Tak, są razem szczęśliwi, więc błagam, przestań już..
- To dlatego nie chcesz iść? Będziesz zazdrosna? - dopytywała, a ja zaczynałam się denerwować.
- Nie, nie dlatego! Po prostu nie mam ochoty! Tak ciężko to zrozumieć? - Mama nic już nie powiedziała, wiedziała, że nie warto. Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwała Ellen.
- Może ktoś chce dokładkę?
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro