Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Hejka naklejka!
Ogółem jestem na wyjeździe i nie mam internetu, a napisałam rozdziały do przodu, więc teraz korzystając z okazji, bo jestem w restauracji i mam chwilowo łączność, dodaję 😂
Mam nadzieję, że się wam spodoba! Zostawcie opinię w komentarzu! Miłego czytania!
~ olszi

***

Wieczór był chłodny, słońce prawie zniknęło za linią horyzontu, ptaki ćwierkały co raz mniej i przyroda powoli szykowala się na nadchodzącą noc. Delikatny aczkolwiek chłodny wiatr kołysał wszystko do snu. Szłam leśną ścieżką, rozglądając się. Las wcale nie wyglądał groźnie, wręcz przeciwnie. Wyglądał spokojnie i bezpiecznie. Nic nie wskazywało na to, żeby czaiło się tu coś złego.
Ścieżka kończyła się w miejscu, w którym znajdowały się kamienne ruiny, które porastał mech. Dawne miejsce biblioteki przypominało uroczą łąkę, a nie miejsce tragedii.
Przeszłam przez prawie całkowicie zniszczoną ramę, która kiedyś najpewniej była drzwiami. Chociaż miejsce wysprzątano, to i tak z łatwością mogłam wyobrazić sobie jak kilkanaście lat temu wyglądał budynek.
Nagle zrobiło mi się strasznie gorąco, musiałam oprzeć się o ścianę co nie skończyło się dobrze. Oparzona odskoczyłam, krzycząc głośno.

Wszędzie był ogień.

Słyszałam czyjeś krzyki, potężne regały z książkami upadały jeden po drugim, zwiększając ogień. Odwróciłam się w poszukiwaniu drogi ucieczki, ale wyjście przesłoniła mi ściana ognia. Zaczęłam nawoływać pomocy, wtem rozległ się huk i tuż obok mnie upadła sporej wielkości drewniana belka. Odskoczyłam, zauważając, że drewniana konstrukcja, podtrzymująca piętro zaraz nie wytrzyma i zgniecie mnie. Musiałam szybko znaleźć drogę ucieczki. Na drugim końcu pomieszczenia, za palącymi się meblami, było okno. Musiałam się do niego dostać, zbić je i wyjść. Dymu było co raz więcej, więc starałam się jak najmniej oddychać. Nagle coś gwałtownie pociągnęło mnie do tyłu, zaczepiłam koszulką o gwóźdź, materiał szybko zajął się ogniem. Zapomniałam o dymie i zaczęłam krzyczeć, z całej siły pociągnęłam bluzkę i palący kawałek został na gwoździu. Jak najszybciej zaczęłam kierować się do okna. Czułam, że mam co raz mniej czasu. Nie miałam niczego czym mogłabym zbić szybę, więc cofnęłam się i tak mocno jak tylko umiałam, uderzyłam w nią barkiem. Szkło rozprysło się na wszystkie strony, raniąc mnie w skórę. Widziałam straż pożarną, przerażonych ludzi, a gdzieś pomiędzy drzewami, dostrzegłam jego. W czarnym garniturze z czerwonym krawatem. Wtedy zakrztusiłam się dymem i straciłam przytomność.

***

Tak jak w ostatnie noce obudziłam się cała spocona i przerażona. Gdy zrozumiałam, że to był "tylko" kolejny koszmar, odetchnęłam z ulgą i uspokoiłam oddech. Od pierwszego koszmaru minęły trzy dni, a mi każdej nocy śnił się kolejny, jeszcze gorszy od poprzedniego. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po telefon. Zegarek wskazywał czwartą jedenaście, zauważyłam też, że mam nieodczytane wiadomości od Mike'a.

OD: MIKE OGRODNIK
Mel wiem, ze przesadziłem i przepraszam

OD: MIKE OGRODNIK
po prostu to wszystko mnie przeroslo i dopiero teraz zaczynam rozumiec, ze nie powinnas byc z tym sama

OD: MIKE OGRODNIK
masz pelne prawo byc na mnie zla, ale nie mozesz gniewac się wiecznie

OD: MIKE OGRODNIK
co powiesz na jakis wspolny wypad?

OD: MIKE OGRODNIK
prosze, odpisz Świeczko

Poczułam jak wzbiera we mnie złość. Najpierw wyzywa mojego zaginionego wujka od świrów, a później przeprasza mnie przez smsy? Ja nie zapomnę o tym co zrobił po kilku czułych wiadomościach! Zresztą wpakowanie go w to wszystko było beznadziejnym pomysłem, im mniej wie tym lepiej!

DO: MIKE OGRODNIK
przestan mi robić spam, bo zablokuje twoj numer

Odłożyłam telefon i postanowiłam zejść na dół po szklankę wody, żeby orzeźwić umysł. Starałam się nie narobić hałasu, żeby nie obudzić mamy i pani Richardson, ale było to prawie niemożliwe, bo deski uporczywie skrzypiały. Okno w kuchni było uchylone, mogłam przez nie zobaczyć mały dziedziniec posiadłości pogrążony w porannej mgle. Schyliłam się do szafki i wyciągnęłam szklankę. Postawiłam ją na blacie i nalałam sobie wody, spojrzałam ponownie za okno. Krzyknęłam, prawie upuszczając naczynie i rozlewając jego zawartość. Przerażona prawie upadłam na ziemię. Jednak za szybą nic już nie było. Serce waliło mi jak oszalałe. Dłonie trzęsły się delikatnie, a w oczach miałam łzy. Starałam się uspokoić i mówiłam do siebie cicho:

- Przewidziało mi się, przewidziało mi się, przewidziało mi się... To tylko złudzenie, tam go nie było... Wydawało ci się Mel, nie panikuj... zaczynasz wariować...

"Wszyscy w miasteczku o tym wiedzieli! Ciągle gadał coś o duchach, demonach i Bóg wie o czym jeszcze! Zaginął, bo popadł w obłęd! Był szaleńcem! Nie chcę, żebyś skończyła tak jak on.. "

Słone łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Zsunęłam się po ścianie w dół i schowałam twarz w dłoniach. Czy ja naprawdę zaczynałam szaleć?

***


Melanie? Mel? Kochanie, już piętnasta. - Niechętnie otworzyłam oczy. Okna były zasłonięte białymi zasłonami przez co w pomieszczeniu panował półmrok. Mama pochylała się nade mną z zatroskaną miną.

- Znowu przesadziłaś z serialem? A może gorzej się czujesz?- Tak, zdecydowanie tak, nawiedza mnie w snach potencjalny morderca wujka, a co u ciebie mamo? Chciałam przez chwilę tak odpowiedzieć, ale zrezygnowałam, wzdychając. Miała prawo się martwic. Zaraz po śniadaniu zamknęłam się w pokoju i zasnęłam. Musiałam odespać noc, bo po koszmarze już nie zasnęłam.

- Nie.. to nie to mamo,po prostu... ostatnio często mam złe sny i słabo przez to sypiam.

- Ahh, rozumiem, to pewnie przez nowe otoczenie, na pewno niedługo ustaną, ale jeśli chcesz mogę kupić ci jakieś tabletki nasenne, bo i tak mam kilka rzeczy do kupienia na rynku. - Była taka kochana, aż głupio było mi ją okłamywać. Ostatnio robiłam to notorycznie... A może nie kłamałam? Mówiłam jej to co mogłam. Mogła wiedzieć, że mam koszmary, ale nie musiała przecież znać ich treści i przyczyny.

- Ubierz się dziecko, Ellen robi obiad na szesnastą. Powinnaś się stąd wyrwać. Dlaczego już nie spotykasz się z Mike'em i jego przyjaciółmi? Może wybierz się gdzieś z nimi? - Chyba nikt nie lubi takich pytań. Rozumiem dobre zamiary, ale zawsze denerwowałam się kiedy ktoś mieszał się w moje życie towarzyskie.

- Nie o to chodzi... Po prostu.. ugh, mamo, musisz mnie o to pytać?

- Nie muszę, widzimy się na obiedzie - westchnęła i wyszła z pokoju, wcześniej odsłaniając okna. Leżałam jeszcze chwilę w łóżku, rozważając to co powiedziała. Może faktycznie powinnam gdzieś wyjść z Erice? Polubiłam ją na ognisku, poza tym wydawała się być osobą, która lubi dużo mówić, a ja ostatnio nie miałam na to ochoty, więc spotkanie z nią byłoby mi na rękę. Szkoda tylko, że nie miałam jej numeru, a nie zamierzałam prosić o niego Mike'a. Wolałam raczej pójść do kawiarni i mieć nadzieję, że akurat ją tam zastanę.

***

Kilka minut przez szesnastą zeszłam na dół, ubrana w czarną sukienkę, wyglądającą jak za duży t-shirt, z napisem "Normal People Scare Me". American Horror Story było moim drugim największym uzależnieniem zaraz po Green Day. Swoje czarne włosy spięłam w luźnego koczka, a na nogach miałam jak zwykle: czarne trampki.

- Uuu, czyżbyś posłuchała mojej rady i zamierzasz gdzieś wyjść? - mama uniosła brwi na mój widok. Przewróciłam oczami.

- Pójdę spotkać się z dziewczyną Mike'a, Erice.

- To oni dalej są razem? Myślałam, że się rozstali? - usłyszałam z kuchni. Weszłam do niej i moim oczom ukazała się pani Richardson, nakładająca na talerze makaron w sosie pomidorowym.

- Tak.. dlaczego mieliby się rozstać?

- Ja tam nie wiem, byłam wczoraj na herbacie u pani Weasley i mówiła, że jak Mike był ostatnio u niej przyciąć róże, to był strasznie markotny co jest do niego zupełnie niepodobne! - Słysząc to, domyśliłam się o co chodzi. Czyżby nasza kłótnia tak bardzo go przejęła? Nieprawdopodobne...

- Nic o tym nie wiem - odparłam chyba zbyt szybko, bo starsza pani posłała mi podejrzliwe spojrzenie. Chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie, wzięłam dwa talerze spaghetti i zaniosłam je do jadalni.


Jadłyśmy w ciszy, którą przerywało tylko stukanie klawiatury. Mama pracowała nad jakimiś dokumentami. Wtedy do kuchni wszedł Mike, jego włosy jak zawsze: były w totalnym nieładzie. Koszulkę i spodnie miał ubrudzone ziemią, o butach już nie mówiąc. Wbiłam wzrok w talerz, próbując go ignorować.

- Zrobione - oznajmił, a mama podziękowała mu.

- Bardzo ci dziękuję, co my byśmy bez ciebie zrobiły! Poczekaj tutaj, pójdę po pieniądze na górę. A może jesteś głodny? Na pewno się zmęczyłeś, zostało nam jeszcze trochę makaronu, skusisz się? - Słysząc to nieco mocniej wbiłam widelec w posiłek. Mike zauważył to i odparł:

- Nie jestem pewny czy to dobry pomysł, umówiłem się z dziewczyną i...

- Nieładnie tak kłamać Michaelu, Melanie ma się z nią spotkać po obiedzie, więc lepiej idź umyj ręce zanim naskarżę na ciebie twojemu ojcu - zagroziła mu pani Richardson i uśmiechając się, zniknęła w kuchni.

- Słyszałeś Ellen mój drogi, chyba nie masz wyboru - zauważyła moja rodzicielka, wstając od stołu.
- Chodź ze mną, zapłacę ci i przy okazji pokażę gdzie jest łazienka. - Mike chcąc nie chcąc, zgodził się i podążył za nią.

Byłam zła i swoją złość wyładowałam na biednym makaronie, który niczym nikomu nie zawinił. Gdy mama i brunet wrócili, a gosposia postawiła przed chłopakiem jedzenie, ja modliłam się, żeby jak najszybciej zjeść i uwolnić się od gęstej atmosfery, która zapadła w jadalni. I mogę się założyć, że nie tylko ja to odczuwałam, Mike także. Cisza była niezręczna i to akurat udczuwali już wszyscy. Mama chcąc ją przerwać, zwróciła się do mnie:

- Skoro masz zamiar iść się spotkać, to może wstąpisz przy okazji do apteki? Po te proszki nasenne? - Natychmiast się spięłam. Zauważyłam jak ogrodnik uważnie lustruje mnie wzrokiem. Miałam wrażenie, że w gardle urosła mi ogromna gula, z trudem przełknęłam kęs makaronu i pokiwałam głową.

- Jakie proszki nasenne? - zainteresowała się pani Richardson. Normalnie jej ciekawość mi nie przeszkadzała, bo sama z natury byłam ciekawska, ale wtedy miałam ochotę się na nią rzucić. Czułam jak na moje policzki wbiega rumieniec i miałam ogromną nadzieję, że Mike tego nie zauważy. Miałam wrażenie, że leżę w trumnie i brakuje chwili, a wieko się zatrzaśnie.

- Melanie ostatnio słabo sypia, dręczą ją koszmary - odpowiedziała mama, a Ellen spojrzała na mnie ze współczuciem. W tamtym momencie wieko się zatrzasnęło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro