Rozdział 12
Hejka naklejka!
Ogółem jestem na wyjeździe i nie mam internetu, a napisałam rozdziały do przodu, więc teraz korzystając z okazji, bo jestem w restauracji i mam chwilowo łączność, dodaję 😂
Mam nadzieję, że się wam spodoba! Zostawcie opinię w komentarzu! Miłego czytania!
~ olszi
***
Wieczór był chłodny, słońce prawie zniknęło za linią horyzontu, ptaki ćwierkały co raz mniej i przyroda powoli szykowala się na nadchodzącą noc. Delikatny aczkolwiek chłodny wiatr kołysał wszystko do snu. Szłam leśną ścieżką, rozglądając się. Las wcale nie wyglądał groźnie, wręcz przeciwnie. Wyglądał spokojnie i bezpiecznie. Nic nie wskazywało na to, żeby czaiło się tu coś złego.
Ścieżka kończyła się w miejscu, w którym znajdowały się kamienne ruiny, które porastał mech. Dawne miejsce biblioteki przypominało uroczą łąkę, a nie miejsce tragedii.
Przeszłam przez prawie całkowicie zniszczoną ramę, która kiedyś najpewniej była drzwiami. Chociaż miejsce wysprzątano, to i tak z łatwością mogłam wyobrazić sobie jak kilkanaście lat temu wyglądał budynek.
Nagle zrobiło mi się strasznie gorąco, musiałam oprzeć się o ścianę co nie skończyło się dobrze. Oparzona odskoczyłam, krzycząc głośno.
Wszędzie był ogień.
Słyszałam czyjeś krzyki, potężne regały z książkami upadały jeden po drugim, zwiększając ogień. Odwróciłam się w poszukiwaniu drogi ucieczki, ale wyjście przesłoniła mi ściana ognia. Zaczęłam nawoływać pomocy, wtem rozległ się huk i tuż obok mnie upadła sporej wielkości drewniana belka. Odskoczyłam, zauważając, że drewniana konstrukcja, podtrzymująca piętro zaraz nie wytrzyma i zgniecie mnie. Musiałam szybko znaleźć drogę ucieczki. Na drugim końcu pomieszczenia, za palącymi się meblami, było okno. Musiałam się do niego dostać, zbić je i wyjść. Dymu było co raz więcej, więc starałam się jak najmniej oddychać. Nagle coś gwałtownie pociągnęło mnie do tyłu, zaczepiłam koszulką o gwóźdź, materiał szybko zajął się ogniem. Zapomniałam o dymie i zaczęłam krzyczeć, z całej siły pociągnęłam bluzkę i palący kawałek został na gwoździu. Jak najszybciej zaczęłam kierować się do okna. Czułam, że mam co raz mniej czasu. Nie miałam niczego czym mogłabym zbić szybę, więc cofnęłam się i tak mocno jak tylko umiałam, uderzyłam w nią barkiem. Szkło rozprysło się na wszystkie strony, raniąc mnie w skórę. Widziałam straż pożarną, przerażonych ludzi, a gdzieś pomiędzy drzewami, dostrzegłam jego. W czarnym garniturze z czerwonym krawatem. Wtedy zakrztusiłam się dymem i straciłam przytomność.
***
Tak jak w ostatnie noce obudziłam się cała spocona i przerażona. Gdy zrozumiałam, że to był "tylko" kolejny koszmar, odetchnęłam z ulgą i uspokoiłam oddech. Od pierwszego koszmaru minęły trzy dni, a mi każdej nocy śnił się kolejny, jeszcze gorszy od poprzedniego. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po telefon. Zegarek wskazywał czwartą jedenaście, zauważyłam też, że mam nieodczytane wiadomości od Mike'a.
OD: MIKE OGRODNIK
Mel wiem, ze przesadziłem i przepraszam
OD: MIKE OGRODNIK
po prostu to wszystko mnie przeroslo i dopiero teraz zaczynam rozumiec, ze nie powinnas byc z tym sama
OD: MIKE OGRODNIK
masz pelne prawo byc na mnie zla, ale nie mozesz gniewac się wiecznie
OD: MIKE OGRODNIK
co powiesz na jakis wspolny wypad?
OD: MIKE OGRODNIK
prosze, odpisz Świeczko
Poczułam jak wzbiera we mnie złość. Najpierw wyzywa mojego zaginionego wujka od świrów, a później przeprasza mnie przez smsy? Ja nie zapomnę o tym co zrobił po kilku czułych wiadomościach! Zresztą wpakowanie go w to wszystko było beznadziejnym pomysłem, im mniej wie tym lepiej!
DO: MIKE OGRODNIK
przestan mi robić spam, bo zablokuje twoj numer
Odłożyłam telefon i postanowiłam zejść na dół po szklankę wody, żeby orzeźwić umysł. Starałam się nie narobić hałasu, żeby nie obudzić mamy i pani Richardson, ale było to prawie niemożliwe, bo deski uporczywie skrzypiały. Okno w kuchni było uchylone, mogłam przez nie zobaczyć mały dziedziniec posiadłości pogrążony w porannej mgle. Schyliłam się do szafki i wyciągnęłam szklankę. Postawiłam ją na blacie i nalałam sobie wody, spojrzałam ponownie za okno. Krzyknęłam, prawie upuszczając naczynie i rozlewając jego zawartość. Przerażona prawie upadłam na ziemię. Jednak za szybą nic już nie było. Serce waliło mi jak oszalałe. Dłonie trzęsły się delikatnie, a w oczach miałam łzy. Starałam się uspokoić i mówiłam do siebie cicho:
- Przewidziało mi się, przewidziało mi się, przewidziało mi się... To tylko złudzenie, tam go nie było... Wydawało ci się Mel, nie panikuj... zaczynasz wariować...
"Wszyscy w miasteczku o tym wiedzieli! Ciągle gadał coś o duchach, demonach i Bóg wie o czym jeszcze! Zaginął, bo popadł w obłęd! Był szaleńcem! Nie chcę, żebyś skończyła tak jak on.. "
Słone łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Zsunęłam się po ścianie w dół i schowałam twarz w dłoniach. Czy ja naprawdę zaczynałam szaleć?
***
Melanie? Mel? Kochanie, już piętnasta. - Niechętnie otworzyłam oczy. Okna były zasłonięte białymi zasłonami przez co w pomieszczeniu panował półmrok. Mama pochylała się nade mną z zatroskaną miną.
- Znowu przesadziłaś z serialem? A może gorzej się czujesz?- Tak, zdecydowanie tak, nawiedza mnie w snach potencjalny morderca wujka, a co u ciebie mamo? Chciałam przez chwilę tak odpowiedzieć, ale zrezygnowałam, wzdychając. Miała prawo się martwic. Zaraz po śniadaniu zamknęłam się w pokoju i zasnęłam. Musiałam odespać noc, bo po koszmarze już nie zasnęłam.
- Nie.. to nie to mamo,po prostu... ostatnio często mam złe sny i słabo przez to sypiam.
- Ahh, rozumiem, to pewnie przez nowe otoczenie, na pewno niedługo ustaną, ale jeśli chcesz mogę kupić ci jakieś tabletki nasenne, bo i tak mam kilka rzeczy do kupienia na rynku. - Była taka kochana, aż głupio było mi ją okłamywać. Ostatnio robiłam to notorycznie... A może nie kłamałam? Mówiłam jej to co mogłam. Mogła wiedzieć, że mam koszmary, ale nie musiała przecież znać ich treści i przyczyny.
- Ubierz się dziecko, Ellen robi obiad na szesnastą. Powinnaś się stąd wyrwać. Dlaczego już nie spotykasz się z Mike'em i jego przyjaciółmi? Może wybierz się gdzieś z nimi? - Chyba nikt nie lubi takich pytań. Rozumiem dobre zamiary, ale zawsze denerwowałam się kiedy ktoś mieszał się w moje życie towarzyskie.
- Nie o to chodzi... Po prostu.. ugh, mamo, musisz mnie o to pytać?
- Nie muszę, widzimy się na obiedzie - westchnęła i wyszła z pokoju, wcześniej odsłaniając okna. Leżałam jeszcze chwilę w łóżku, rozważając to co powiedziała. Może faktycznie powinnam gdzieś wyjść z Erice? Polubiłam ją na ognisku, poza tym wydawała się być osobą, która lubi dużo mówić, a ja ostatnio nie miałam na to ochoty, więc spotkanie z nią byłoby mi na rękę. Szkoda tylko, że nie miałam jej numeru, a nie zamierzałam prosić o niego Mike'a. Wolałam raczej pójść do kawiarni i mieć nadzieję, że akurat ją tam zastanę.
***
Kilka minut przez szesnastą zeszłam na dół, ubrana w czarną sukienkę, wyglądającą jak za duży t-shirt, z napisem "Normal People Scare Me". American Horror Story było moim drugim największym uzależnieniem zaraz po Green Day. Swoje czarne włosy spięłam w luźnego koczka, a na nogach miałam jak zwykle: czarne trampki.
- Uuu, czyżbyś posłuchała mojej rady i zamierzasz gdzieś wyjść? - mama uniosła brwi na mój widok. Przewróciłam oczami.
- Pójdę spotkać się z dziewczyną Mike'a, Erice.
- To oni dalej są razem? Myślałam, że się rozstali? - usłyszałam z kuchni. Weszłam do niej i moim oczom ukazała się pani Richardson, nakładająca na talerze makaron w sosie pomidorowym.
- Tak.. dlaczego mieliby się rozstać?
- Ja tam nie wiem, byłam wczoraj na herbacie u pani Weasley i mówiła, że jak Mike był ostatnio u niej przyciąć róże, to był strasznie markotny co jest do niego zupełnie niepodobne! - Słysząc to, domyśliłam się o co chodzi. Czyżby nasza kłótnia tak bardzo go przejęła? Nieprawdopodobne...
- Nic o tym nie wiem - odparłam chyba zbyt szybko, bo starsza pani posłała mi podejrzliwe spojrzenie. Chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie, wzięłam dwa talerze spaghetti i zaniosłam je do jadalni.
Jadłyśmy w ciszy, którą przerywało tylko stukanie klawiatury. Mama pracowała nad jakimiś dokumentami. Wtedy do kuchni wszedł Mike, jego włosy jak zawsze: były w totalnym nieładzie. Koszulkę i spodnie miał ubrudzone ziemią, o butach już nie mówiąc. Wbiłam wzrok w talerz, próbując go ignorować.
- Zrobione - oznajmił, a mama podziękowała mu.
- Bardzo ci dziękuję, co my byśmy bez ciebie zrobiły! Poczekaj tutaj, pójdę po pieniądze na górę. A może jesteś głodny? Na pewno się zmęczyłeś, zostało nam jeszcze trochę makaronu, skusisz się? - Słysząc to nieco mocniej wbiłam widelec w posiłek. Mike zauważył to i odparł:
- Nie jestem pewny czy to dobry pomysł, umówiłem się z dziewczyną i...
- Nieładnie tak kłamać Michaelu, Melanie ma się z nią spotkać po obiedzie, więc lepiej idź umyj ręce zanim naskarżę na ciebie twojemu ojcu - zagroziła mu pani Richardson i uśmiechając się, zniknęła w kuchni.
- Słyszałeś Ellen mój drogi, chyba nie masz wyboru - zauważyła moja rodzicielka, wstając od stołu.
- Chodź ze mną, zapłacę ci i przy okazji pokażę gdzie jest łazienka. - Mike chcąc nie chcąc, zgodził się i podążył za nią.
Byłam zła i swoją złość wyładowałam na biednym makaronie, który niczym nikomu nie zawinił. Gdy mama i brunet wrócili, a gosposia postawiła przed chłopakiem jedzenie, ja modliłam się, żeby jak najszybciej zjeść i uwolnić się od gęstej atmosfery, która zapadła w jadalni. I mogę się założyć, że nie tylko ja to odczuwałam, Mike także. Cisza była niezręczna i to akurat udczuwali już wszyscy. Mama chcąc ją przerwać, zwróciła się do mnie:
- Skoro masz zamiar iść się spotkać, to może wstąpisz przy okazji do apteki? Po te proszki nasenne? - Natychmiast się spięłam. Zauważyłam jak ogrodnik uważnie lustruje mnie wzrokiem. Miałam wrażenie, że w gardle urosła mi ogromna gula, z trudem przełknęłam kęs makaronu i pokiwałam głową.
- Jakie proszki nasenne? - zainteresowała się pani Richardson. Normalnie jej ciekawość mi nie przeszkadzała, bo sama z natury byłam ciekawska, ale wtedy miałam ochotę się na nią rzucić. Czułam jak na moje policzki wbiega rumieniec i miałam ogromną nadzieję, że Mike tego nie zauważy. Miałam wrażenie, że leżę w trumnie i brakuje chwili, a wieko się zatrzaśnie.
- Melanie ostatnio słabo sypia, dręczą ją koszmary - odpowiedziała mama, a Ellen spojrzała na mnie ze współczuciem. W tamtym momencie wieko się zatrzasnęło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro