Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Biada wam.

Pov John

Aby upewnić się, czy to aby na pewno pamiętnik mamy sprawdziłem wcześniejsze wpisy, które nic konkretnego nie mówiły. Każda notka opisywała przebieg dnia, czyli " O godzinie ósmej zrobiłam zakupy dla rodziny, po sześciu godzinach zrobiłam obiad dla męża i córki, część pieczeni schowałam w piekarniku dla syna, który pewnie zmęczony pracą będzie głodny. Po wspólnym posiłku umyłam brudne naczynia, następnie w swojej pracowni namalowałam obraz kobiety z miską owoców. Wieczorem uszykowałam kolacje, po której posprzątałam i udałam się spać." Każda czynność powtarzała się co stronę, więc czemu tamten wpis wyglądał właśnie tak?

- Skończyła mi się owocowa herbata, więc zrobiłam gorzką. Nie przeszkadza ci to? - zapytała kobieta, siadając obok mnie i podając mi żółty kubek z czarnym uśmiechem.

-Nie przeszkadza, dziękuje bardzo. -objąłem szczelnie naczynie i przyłożyłem je do warg. Zaciągnąłem się gorzkim zapachem, po czym upiłem trochę, przy okazji parząc dolną wargę oraz język. Było trzeba dmuchać.

-Dajesz sobie jakoś rade z brakiem Eleanory? -zapytała czule, kobieta jest bliską przyjaciółką mamy i było widać, że zaginiecie jej przyjaciółki, wstrząsnęło nią.

-Jest ciężko, ale jakoś daje radę... Już nie wiem co robić, byłem na policji, powiedzieli mi, że mam czekać, wstawiłem w internecie posty o jej zaginięciu, ale nikt nic nie wiem, nikt jej nie widział... Przecież to nie możliwe. -odłożyłem kubek i potarłem dłońmi twarz. Maria objęła mnie ramieniem, przez co opierałem głowę o jej piersi. Zarumieniłem się nieco.

-Na pewno twoja mama wróci cała i zdrowa. Nie smuć się.- pogłaskała mnie po głowie, jakby myślała, że za chwile wybuchnę płaczem.

- Miejmy taką nadzieję.- gdy wypiłem herbatę, pożegnałem się, po czym z buta wróciłem do domu. Zdjąłem buty i schowałem je w szafce, kurtkę zawiesiłem na wieszaku, po czym poszedłem do kuchni. Automatycznie otwarłem piekarnik, ponieważ tam zawsze czekał na mnie ciepły posiłek, jednak tym razem nic tam nie było. Przyzwyczaiłem się do tego, że jedzenie na mnie czeka, teraz gdy o tym pomyśle ja i Martha ani razu nie zrobiliśmy obiadu dla rodziców, zawsze mama siedziała w kuchni i to robiła, nawet gdy chcieliśmy to zrobić, nie pozwalała nam, bo bała się, że spalimy kuchnie i przy okazji cały dom.

-Daj mi spokój! Od zniknięcia mamy jesteś jakiś inny.-usłyszałem głos siostry z salonu.

- Spokój?! Nic nie robisz w tym domu! Nawet nie jest pozamiatane, a tamten kusz? Wygląda jak na jakimś śmietnisku!

- Jak ci przeszkadza, to wytrzyj.

-Nie takim tonem młoda damo. Tak samo byłaś cały dzień w domu, zamiast zrobić obiad, to wolałaś grzać swoje cztery litery na sofie!

-przeciwieństwie do ciebie szukałam mamy! -dłużej nie mogłem wysłuchiwać ich kłótni. Ojciec stał przed Marthą, trzymając ją za nadgarstek, musiałem zareagować.

-Przestańcie się kłócić.-podszedłem bliżej i uwolniłem jej dłoń z uścisku.

- Ja się nie kłócę, tylko mówię prawdę! Od czasu, gdy mama zniknęła, tata nic z tym nie zrobił, jakby to przez niego mama...!- nie dokończyła na widok uniesionej dłoni ojca, która była wyprostowana wprost w jej twarz. Odsunąłem ją, przyjmując cios z otwartej ręki. Piekło jak cholera, ale nie dawałem po sobie tego poznać.

-J...john.

-Nic mi nie jest, zamów pizze i idź do siebie, okey?-kiwnęła głową i odeszła.- spojrzałem na rodzica, który usiadł na skórzanej sofie, łapiąc kieliszek z czerwonym winem.

-Nawet teraz musisz pić? Powinieneś wziąć się w garść, dla twojej żony.

-Nie praw mi morałów.

-Jeszcze nawet nie zacząłem... -burknąłem, nigdy jakoś specjalnie się nie dogadywaliśmy, wygląda na to, że teraz nic się nie zmieni.

- Byłem na policji z tym, na facebooku i na innych portalach społecznościowych napisałem o zaginięciu mamy, powinieneś jeszcze rozgłosić to w swojej firmie.

-Po cholerę mam gadać w firmie o takich pierdołach? Oni mają pracować, a nie myśleć gdzie ta tempa baba siedzi.

-Nie mów tak, to twoja żona!- westchnął i dolał sobie trunku.

- Koniec tej farsy, jak pójdziesz do sklepu kup jedzenie, no i fajki, skończyły mi się.-nie mogłem dłużej patrzeć na jego twarz, nigdy nie mówił tak na matkę. Albo jednak mówił... to by wyjaśniało jej przygnębienie. Gdy wyszedłem z salonu przy schodach stała Martha z woreczkiem lodu.

-Dziękuje...

-Niby za co?

-Za to, że mnie zasłoniłeś, musiało boleć.

-Prawie nie poczułem. -przyłożyła mi do twarzy woreczek i kazała trzymać.

-Idź do mojego pokoju, wrócę, gdy ten koleś od pizzy wreście przyjedzie.

-Tylko go nie podrywaj.

-Okey. -uśmiechnęła się łagodnie, wyminąłem ją na schodach, po czym ruszyłem do jej pokoju. Po wejściu od razu uderzył mnie słodki zapach czekolady, który rano wypsikała całe pomieszczenie, usiadłem na łóżku, patrząc na fototapetę miasta. Wiele razy zastanawiałem, się jak może jej nie przytłaczać widok miasta w pokoju i na dworze, zamiast wybrać widok na przykład morza, to ona nie wybrała miasto. Dziwny z niej człowiek. Gdy wróciła, usiedliśmy na panelach, po otwarciu kartonika praktycznie rzuciliśmy się na kawałki jedzenia, jak na jakieś zwierze, efekcie czego stykneliśmy się głowami jak przysłowiowe kozły. Odgarneła kosmyki z czoła i pogłaskała je. Po posiłku nie chciało mi się iść do swojego pokoju, który znajdował się naprzeciwko pokoju Marthy, więc wyciągnąłem spod jej łóżka materac, zdjąłem spodnie i położyłem się wygodnie. Dziewczyna klasnęła w dłonie, gasząc światło, po kilku minutach już spałem jak niemowlę.

Obudził mnie czyiś bardzo głośny płacz, otworzyłem oczy i rozejrzałem się, las. Wszędzie las. Płacz stawał się coraz głośniejszy, więc pobiegłem w jego stronę. Gdy się zatrzymałem, ujrzałem kobietę siedzącą na obolałym drzewie. Bladymi dłońmi miała zakrytą twarz, a jej srebrne włosy opadały aż na ziemie.

- Co się stało? Skaleczyłaś się?

-Biada wam... Oj biada...

-Hm? -powtarzała jedno i to samo. Podszedłem bliżej i delikatnie odsunąłem jej dłonie, które zasłaniały moją...twarz?!

Hejka!

Dawno nie było rozdziału i tak nie chciało mi się i tak nie miałam zapału, a że dzisiaj poprosiłam was na moim profilu o napisanie tytułu książki, do której mam napisać rozdział, to napisałam go tutaj ( podziękujcie lisandraxs za podanie tytułu). Eh co ten okres robi z ludźmi, jakby nie on w ogóle nie miałabym chęci na pisanie xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro