Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To na pewno zatrute!

-Jason?!-zawołała Madeleine zaraz po wejściu do domu.-Jack?!-dodała po chwili wahania. Po upływie następnej chwili po schodach zbiegł Jason i stanął tuż przed nią.

-Madeleine! Jak się cieszę, że już wróciłaś!-zawołał.

-Ja też! Nie uwierzysz, jak bardzo może wykończyć kilkugodzinna opieka nad takim maluchem. Cały czas chciał coś robić, istny wulkan energii. A jeśli chodzi o twoją zabawkę, bardzo mu się spodobała. Ten samochodzik ma pewnie niewyczerpywalną energię, co?-wszystko to dziewczyna powiedziała, jednocześnie się rozbierając.

-Cieszę się, że mu się spodobała-odparł czerwonowłosy.

-A mówiłam ci już, że ten chłopiec też ma na imię Jason? A tak w ogóle, gdzie jest Jack?-spytała Madeleine, po czym skierowała się do kuchni, bo była koszmarnie głodna i myślała tylko o zjedzeniu czegokolwiek.

-Nie, nie mówiłaś. A Jack...chyba bierze teraz prysznic-odparł Jason.

-A jak spędziliście ze sobą tych kilka godzin? Nie pozabijaliście się, więc to już sukces. Chociaż nie wiadomo, nie widziałam jeszcze Jack'a. Kto wie, czy nie zamordowałeś go i nie zakopałeś jego ciała w ogródku-powiedziała Madeleine, po czym zaśmiała się. Był to nieco nerwowy śmiech, ale szczery. Dziewczyna zazwyczaj mimo wszystko wolała nie wspominać o morderczej przeszłości swojego przyjaciela, ale byli już ze sobą tak blisko, że nawet to nie był dla nich temat tabu. Jason uśmiechnął się.

-Pomóc ci?-zapytał.

-Zrobię sobie sama kanapkę, nie jestem jakaś ułomna. A teraz mów, jak się dogadywaliście? Robiliście coś ciekawego?-zapytała Madeleine, podchodząc do lodówki, z której zaczęła wyjmować różne składniki.

-Tia, całkiem nieźle i przyjemnie spędziliśmy sobie razem czas. Głównie rozmawialiśmy-odparł lalkarz.

-Przez kilka godzin?-zdziwiła się dziewczyna.

-Jack miał dużo do opowiedzenia, zresztą ja też-wyjaśnił Jason. Chwilę później Madeleine zrobiła sobie kilka kanapek i zaczęła je jeść, a jej przyjaciel postanowił pójść po pozytywkę, którą dziś stworzył i chciał jej pokazać.

-Myślałam, że cały czas rozmawiałeś z Jack'iem? Więc kiedy ją zrobiłeś?-zapytała zdziwiona Madeleine.

-Eee...Bo rozmawialiśmy, tylko potem Jack poszedł pod prysznic, a ja postanowiłem zrobić tę pozytywkę-wyjaśnił Jason.

-To ile on jest pod tym prysznicem, że ty zdążyłeś zrobić pozytywkę, a on nadal nie wyszedł?-zdziwienie dziewczyny wzrosło.

-Podejrzewam, że ostatni raz miał styczność z wodą w celu umycia się jakieś sto lat temu, więc nie dziwię się, że tyle tam siedzi. Sprawdzę przy okazji, czy się przypadkiem nie utopił pod tym prysznicem-powiedział Jason. Madeleine prychnęła, rozbawiona wizją tego, jak ktoś mógłby rzeczywiście utopić się pod prysznicem, podczas gdy jej przyjaciel opuścił kuchnię.

~*~

Kiedy Jason dotarł na górę, akurat usłyszał, że woda w łazience przestała lecieć. Chwilę później drzwi otworzyły się i z jej wnętrza wyszedł, na szczęście już cały czysty, Laughing Jack.

-Jak wyczyściłeś ubranie?-zapytał podejrzliwie Jason.

-Magia!-zawołał Jack, unosząc ręce i robiąc piruet przez pół przedpokoju.

-Skończ ten cyrk. I lepiej nie mów mi, że jesteś klownem, więc musisz stale robić wokół siebie cyrk. Jakby co, cały dzień przegadaliśmy, po czym ty poszedłeś pod bardzo długi prysznic, a ja w tym czasie zrobiłem pozytywkę. No i nie wyszedłeś spod prysznica aż do teraz, jasne?-spytał Jason.

-O czym rozmawialiśmy? I dlaczego niby miałbym brać tak długi prysznic?-spytał klown.

-Nie wiem, o czym rozmawialiśmy. Może o swoich przygodach, które przeżyliśmy od naszego ostatniego spotkania-odparł lalkarz.

-Czyli ja mówiłem o morderstwach?-spytał Jack, robiąc niewinną minę, jakby wcale nie zdawał sobie sprawy z tego, że coraz bardziej wkurza Jasona.

-Lepiej by było, gdybyś mówił o czymś innym. Na wypadek gdyby Madeleine chciała posłuchać, o czym gadaliśmy-odparł czerwonowlosy. Klown już otwierał usta, żeby znowu coś powiedzieć, ale lalkarz mu to uniemożliwił.-Koniec. Wiesz, co masz robić i jak się zachowywać. Nawet nie myśl o poruszaniu tematu morderstw, zwłaszcza tego dzisiejszego. Mam tylko szczerą nadzieję, że nie da się rozpoznać, że to ty tego kogoś zabiłeś, jak już znajdą ciało?-zapytał Jason.

-Wyluzuj, nie znajdą-odparł Jack.

-A co zrobiłeś?-klown już otwierał usta, żeby odpowiedź, ale lalkarz ponownie mu to uniemożliwił.-I kogo zabiłeś?-zapytał.

-Nie mam pojęcia. Jakąś dziewczynę-odparł Jack, wzruszając ramionami.

-Jesteś pewien, że jej nie znajdą?-spytał ponownie Jason, ale w tym samym momencie usłyszeli z dołu głos Madeleine.

-A wy jesteście głodni?!-Jason wyczuł, że dziewczyna najpewniej stoi przy schodach i zaraz może zechcieć po nich wejść.

-Pamiętaj: ani słowa o zabijaniu. I mam nadzieję, że tym razem mogę ci wierzyć. Ale obiecaj mi, że dopóki tu będziesz, nikogo więcej nie zabijesz-powiedział Jason. Lalkarz modlił się w duchu, żeby Jack nie zechciał teraz znowu pogrywać w te swoje głupie gierki i zadawać niepotrzebne pytania.

-Ok, ok, niech ci będzie-odparł klown, po czym machnął lekceważąco ręką. Jason posłał mu spojrzenie, które mówiło "nie chcę być w twojej skórze, jeśli znowu złamiesz obietnicę".

~*~

-Cieszę się, że miło spędziliście razem czas-powiedziała niepewnie Madeleine.

-O tak, ja spędziłem czas bardzo miło-odparł Jack. Jason lekko drgnął, ale dziewczyna na szczęście tego nie zauważyła.

-Może teraz obejrzymy razem jakiś film? Pójdę sprawdzić, czy mam coś do przekąszenia-zaproponowała Madeleine, po czym wyszła z salonu, w którym obecnie wszyscy przebywali.

-Pamiętaj o naszej umowie-powiedział Jason, jak tylko dziewczyna zniknęła.

-Pamiętam. I jak do tej pory się z niej wywiązuję-odparł klown, po czym uśmiechnął się złośliwie. Lalkarz miał straszną ochotę zetrzeć mu z twarzy ten uśmieszek, na przykład waląc go w głowę krzesłem, ale niestety nie mógł tego zrobić.

-Chyba nici z przekąsek. Nie mam ani popcornu, ani chipsów, ani żadnych słodyczy-powiedziała Madeleine, pojawiając się z powrotem w pokoju.

-Ja mogę coś stworzyć!-zaoferował się Jack, po czym rozłożył ręce, a po chwili z szerokich rękawów jego bluzki wysypało się mnóstwo cukierków, lizaków i czekolad.

-Świetnie!-zawołała dziewczyna.

-Nie!-krzyknął w tym samym czasie Jason, po czym chwycił rękę Madeleine, nim ta zdążyła cokolwiek podnieść.-To na pewno zatrute-dodał lalkarz, patrząc na nią z powagą.

-Nie tym razem-odparł z uśmiechem Jack. Madeleine spojrzała na Jasona, potem popatrzyła na jego dłoń, nadal zaciskającą się wokół jej nadgarstka, a na koniec na klowna.

-Ja ci wierzę-powiedziała dziewczyna.

-Naprawdę?-zapytali w tym samym czasie Jason i Jack, obaj mocno zdziwieni.

-Tak. Dlaczego miałbyś kłamać? Nic byś z tego nie miał-powiedziała Madeleine, po czym drugą ręką sięgnęła po jednego z cukierków. Pierwsza nadal tkwiła w żelaznym uścisku Jasona.

-Nie możesz mu wierzyć!-zawołał lalkarz.

-Dlaczego nie? Tobie uwierzyłam, że nigdy mnie nie skrzywdzisz. I nigdy tego nie żałowałam-powiedziała dziewczyna, czym wprawiła w osłupienie wszystkich, łącznie z samą sobą. Nie spodziewała się, że powie coś takiego. Klown przysłuchiwał się ich rozmowie z rosnącą ciekawością i zastanawiał się nad pewną sprawą, podczas gdy Jason myślał, jak mógłby przekonać Madeleine, żeby mu uwierzyła. To, co powiedziała, było prawdą. Ale on i Jack byli, są i będą zupełnie inni.

-On i ja to zupełnie co innego. Ja nigdy nie przestałem szukać kogoś, kto mnie zrozumie. Ale on po Isaac'u nie zaprzyjaźnił się już z nikim więcej-powiedział w końcu lalkarz. Klown, na wzmiankę o swoim dawnym przyjacielu, poczuł, że cały się spina. Najchętniej rzuciłby się teraz na Jasona i kazał mu nie wspominać więcej o jego dawnym przyjacielu, ale zwyciężyła w nim ciekawość. Chciał wiedzieć, co jeszcze powie ta cała Madeleine.

-A ja myślę, że wcale się tak bardzo nie różnicie-odparła z uśmiechem dziewczyna, po czym przeniosła wzrok z lalkarza na klowna, a po chwili z powrotem na lalkarza. Wyszarpnęła rękę z uścisku Jasona i szybkim ruchem odpakowała cukierka. Jason patrzył na nią tak, jakby ona właśnie zawiązywała sobie sznur u szyi z zamiarem powieszenie się, a on chciał ją powstrzymać przed tym samym spojrzeniem.

-Czekaj-powiedział Jack, nim dziewczyna zdążyła zjeść cukierka. Ona i Jason spojrzeli na niego zdziwieni.-Ty powiedziałaś to wszystko na serio?-spytał klown.

-Jak najbardziej-odparła Madeleine.-A czy teraz mogę w końcu zjeść tego cukierka? Zaraz mi się roztopi-dodała z uśmiechem.

-Lepiej weź tego. Tamten był zatruty-powiedział Jack. Jednocześnie zabrał jej cukierka, którego chciała zjeść i wyciągnął w jej stronę swoją dłoń, zakończoną ostrymi pazurami, na której po chwili pojawił się słodycz.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro