To na pewno zatrute!
-Jason?!-zawołała Madeleine zaraz po wejściu do domu.-Jack?!-dodała po chwili wahania. Po upływie następnej chwili po schodach zbiegł Jason i stanął tuż przed nią.
-Madeleine! Jak się cieszę, że już wróciłaś!-zawołał.
-Ja też! Nie uwierzysz, jak bardzo może wykończyć kilkugodzinna opieka nad takim maluchem. Cały czas chciał coś robić, istny wulkan energii. A jeśli chodzi o twoją zabawkę, bardzo mu się spodobała. Ten samochodzik ma pewnie niewyczerpywalną energię, co?-wszystko to dziewczyna powiedziała, jednocześnie się rozbierając.
-Cieszę się, że mu się spodobała-odparł czerwonowłosy.
-A mówiłam ci już, że ten chłopiec też ma na imię Jason? A tak w ogóle, gdzie jest Jack?-spytała Madeleine, po czym skierowała się do kuchni, bo była koszmarnie głodna i myślała tylko o zjedzeniu czegokolwiek.
-Nie, nie mówiłaś. A Jack...chyba bierze teraz prysznic-odparł Jason.
-A jak spędziliście ze sobą tych kilka godzin? Nie pozabijaliście się, więc to już sukces. Chociaż nie wiadomo, nie widziałam jeszcze Jack'a. Kto wie, czy nie zamordowałeś go i nie zakopałeś jego ciała w ogródku-powiedziała Madeleine, po czym zaśmiała się. Był to nieco nerwowy śmiech, ale szczery. Dziewczyna zazwyczaj mimo wszystko wolała nie wspominać o morderczej przeszłości swojego przyjaciela, ale byli już ze sobą tak blisko, że nawet to nie był dla nich temat tabu. Jason uśmiechnął się.
-Pomóc ci?-zapytał.
-Zrobię sobie sama kanapkę, nie jestem jakaś ułomna. A teraz mów, jak się dogadywaliście? Robiliście coś ciekawego?-zapytała Madeleine, podchodząc do lodówki, z której zaczęła wyjmować różne składniki.
-Tia, całkiem nieźle i przyjemnie spędziliśmy sobie razem czas. Głównie rozmawialiśmy-odparł lalkarz.
-Przez kilka godzin?-zdziwiła się dziewczyna.
-Jack miał dużo do opowiedzenia, zresztą ja też-wyjaśnił Jason. Chwilę później Madeleine zrobiła sobie kilka kanapek i zaczęła je jeść, a jej przyjaciel postanowił pójść po pozytywkę, którą dziś stworzył i chciał jej pokazać.
-Myślałam, że cały czas rozmawiałeś z Jack'iem? Więc kiedy ją zrobiłeś?-zapytała zdziwiona Madeleine.
-Eee...Bo rozmawialiśmy, tylko potem Jack poszedł pod prysznic, a ja postanowiłem zrobić tę pozytywkę-wyjaśnił Jason.
-To ile on jest pod tym prysznicem, że ty zdążyłeś zrobić pozytywkę, a on nadal nie wyszedł?-zdziwienie dziewczyny wzrosło.
-Podejrzewam, że ostatni raz miał styczność z wodą w celu umycia się jakieś sto lat temu, więc nie dziwię się, że tyle tam siedzi. Sprawdzę przy okazji, czy się przypadkiem nie utopił pod tym prysznicem-powiedział Jason. Madeleine prychnęła, rozbawiona wizją tego, jak ktoś mógłby rzeczywiście utopić się pod prysznicem, podczas gdy jej przyjaciel opuścił kuchnię.
~*~
Kiedy Jason dotarł na górę, akurat usłyszał, że woda w łazience przestała lecieć. Chwilę później drzwi otworzyły się i z jej wnętrza wyszedł, na szczęście już cały czysty, Laughing Jack.
-Jak wyczyściłeś ubranie?-zapytał podejrzliwie Jason.
-Magia!-zawołał Jack, unosząc ręce i robiąc piruet przez pół przedpokoju.
-Skończ ten cyrk. I lepiej nie mów mi, że jesteś klownem, więc musisz stale robić wokół siebie cyrk. Jakby co, cały dzień przegadaliśmy, po czym ty poszedłeś pod bardzo długi prysznic, a ja w tym czasie zrobiłem pozytywkę. No i nie wyszedłeś spod prysznica aż do teraz, jasne?-spytał Jason.
-O czym rozmawialiśmy? I dlaczego niby miałbym brać tak długi prysznic?-spytał klown.
-Nie wiem, o czym rozmawialiśmy. Może o swoich przygodach, które przeżyliśmy od naszego ostatniego spotkania-odparł lalkarz.
-Czyli ja mówiłem o morderstwach?-spytał Jack, robiąc niewinną minę, jakby wcale nie zdawał sobie sprawy z tego, że coraz bardziej wkurza Jasona.
-Lepiej by było, gdybyś mówił o czymś innym. Na wypadek gdyby Madeleine chciała posłuchać, o czym gadaliśmy-odparł czerwonowlosy. Klown już otwierał usta, żeby znowu coś powiedzieć, ale lalkarz mu to uniemożliwił.-Koniec. Wiesz, co masz robić i jak się zachowywać. Nawet nie myśl o poruszaniu tematu morderstw, zwłaszcza tego dzisiejszego. Mam tylko szczerą nadzieję, że nie da się rozpoznać, że to ty tego kogoś zabiłeś, jak już znajdą ciało?-zapytał Jason.
-Wyluzuj, nie znajdą-odparł Jack.
-A co zrobiłeś?-klown już otwierał usta, żeby odpowiedź, ale lalkarz ponownie mu to uniemożliwił.-I kogo zabiłeś?-zapytał.
-Nie mam pojęcia. Jakąś dziewczynę-odparł Jack, wzruszając ramionami.
-Jesteś pewien, że jej nie znajdą?-spytał ponownie Jason, ale w tym samym momencie usłyszeli z dołu głos Madeleine.
-A wy jesteście głodni?!-Jason wyczuł, że dziewczyna najpewniej stoi przy schodach i zaraz może zechcieć po nich wejść.
-Pamiętaj: ani słowa o zabijaniu. I mam nadzieję, że tym razem mogę ci wierzyć. Ale obiecaj mi, że dopóki tu będziesz, nikogo więcej nie zabijesz-powiedział Jason. Lalkarz modlił się w duchu, żeby Jack nie zechciał teraz znowu pogrywać w te swoje głupie gierki i zadawać niepotrzebne pytania.
-Ok, ok, niech ci będzie-odparł klown, po czym machnął lekceważąco ręką. Jason posłał mu spojrzenie, które mówiło "nie chcę być w twojej skórze, jeśli znowu złamiesz obietnicę".
~*~
-Cieszę się, że miło spędziliście razem czas-powiedziała niepewnie Madeleine.
-O tak, ja spędziłem czas bardzo miło-odparł Jack. Jason lekko drgnął, ale dziewczyna na szczęście tego nie zauważyła.
-Może teraz obejrzymy razem jakiś film? Pójdę sprawdzić, czy mam coś do przekąszenia-zaproponowała Madeleine, po czym wyszła z salonu, w którym obecnie wszyscy przebywali.
-Pamiętaj o naszej umowie-powiedział Jason, jak tylko dziewczyna zniknęła.
-Pamiętam. I jak do tej pory się z niej wywiązuję-odparł klown, po czym uśmiechnął się złośliwie. Lalkarz miał straszną ochotę zetrzeć mu z twarzy ten uśmieszek, na przykład waląc go w głowę krzesłem, ale niestety nie mógł tego zrobić.
-Chyba nici z przekąsek. Nie mam ani popcornu, ani chipsów, ani żadnych słodyczy-powiedziała Madeleine, pojawiając się z powrotem w pokoju.
-Ja mogę coś stworzyć!-zaoferował się Jack, po czym rozłożył ręce, a po chwili z szerokich rękawów jego bluzki wysypało się mnóstwo cukierków, lizaków i czekolad.
-Świetnie!-zawołała dziewczyna.
-Nie!-krzyknął w tym samym czasie Jason, po czym chwycił rękę Madeleine, nim ta zdążyła cokolwiek podnieść.-To na pewno zatrute-dodał lalkarz, patrząc na nią z powagą.
-Nie tym razem-odparł z uśmiechem Jack. Madeleine spojrzała na Jasona, potem popatrzyła na jego dłoń, nadal zaciskającą się wokół jej nadgarstka, a na koniec na klowna.
-Ja ci wierzę-powiedziała dziewczyna.
-Naprawdę?-zapytali w tym samym czasie Jason i Jack, obaj mocno zdziwieni.
-Tak. Dlaczego miałbyś kłamać? Nic byś z tego nie miał-powiedziała Madeleine, po czym drugą ręką sięgnęła po jednego z cukierków. Pierwsza nadal tkwiła w żelaznym uścisku Jasona.
-Nie możesz mu wierzyć!-zawołał lalkarz.
-Dlaczego nie? Tobie uwierzyłam, że nigdy mnie nie skrzywdzisz. I nigdy tego nie żałowałam-powiedziała dziewczyna, czym wprawiła w osłupienie wszystkich, łącznie z samą sobą. Nie spodziewała się, że powie coś takiego. Klown przysłuchiwał się ich rozmowie z rosnącą ciekawością i zastanawiał się nad pewną sprawą, podczas gdy Jason myślał, jak mógłby przekonać Madeleine, żeby mu uwierzyła. To, co powiedziała, było prawdą. Ale on i Jack byli, są i będą zupełnie inni.
-On i ja to zupełnie co innego. Ja nigdy nie przestałem szukać kogoś, kto mnie zrozumie. Ale on po Isaac'u nie zaprzyjaźnił się już z nikim więcej-powiedział w końcu lalkarz. Klown, na wzmiankę o swoim dawnym przyjacielu, poczuł, że cały się spina. Najchętniej rzuciłby się teraz na Jasona i kazał mu nie wspominać więcej o jego dawnym przyjacielu, ale zwyciężyła w nim ciekawość. Chciał wiedzieć, co jeszcze powie ta cała Madeleine.
-A ja myślę, że wcale się tak bardzo nie różnicie-odparła z uśmiechem dziewczyna, po czym przeniosła wzrok z lalkarza na klowna, a po chwili z powrotem na lalkarza. Wyszarpnęła rękę z uścisku Jasona i szybkim ruchem odpakowała cukierka. Jason patrzył na nią tak, jakby ona właśnie zawiązywała sobie sznur u szyi z zamiarem powieszenie się, a on chciał ją powstrzymać przed tym samym spojrzeniem.
-Czekaj-powiedział Jack, nim dziewczyna zdążyła zjeść cukierka. Ona i Jason spojrzeli na niego zdziwieni.-Ty powiedziałaś to wszystko na serio?-spytał klown.
-Jak najbardziej-odparła Madeleine.-A czy teraz mogę w końcu zjeść tego cukierka? Zaraz mi się roztopi-dodała z uśmiechem.
-Lepiej weź tego. Tamten był zatruty-powiedział Jack. Jednocześnie zabrał jej cukierka, którego chciała zjeść i wyciągnął w jej stronę swoją dłoń, zakończoną ostrymi pazurami, na której po chwili pojawił się słodycz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro