Praca Dorywcza
Sophie cały dzień w szkole miała świetny humor, co nie uszło uwadze jej przyjaciół. Wypytywali ją oczywiście o powód jej radości, ona jednak zręcznie unikała odpowiedzi, mówiąc coś o dobrych ocenach, dobrym dniu, fajnym wieczorze z rodzicami, słowem itp. Nie chciała mówić, że cieszy się dlatego, iż znalazła świetny sklep z zabawkami, który zamierza już dziś ponownie odwiedzić. Jej przyjaciele byli wspaniali, ale wiedziała, że w takiej sytuacji, zapewne zaczęliby sobie z niej żartować.
W szkole, jak zwykle z resztą, niezbyt uważała na lekcjach, bardziej skupiona była na owym sklepie i wizycie w nim, niż na tym, co mówili nauczyciele, co poskutkowało paroma słownymi uwagami z ich strony. Ponadto miała dziś okienko w czasie zajęć, więc zdołała odrobić większość lekcji. Kłamstwem o tym, że rodzice kazali jej odebrać brata z przedszkola i się nim zająć, wymigała się od wracania z przyjaciółmi. Poszła tą samą drogą, co dnia poprzedniego, ale tym razem szła o wiele szybciej. Gdyby popatrzeć na to racjonalnie, to było co najmniej dziwne. Ale Sophie czuła, jakby jakaś niezwykła siła wręcz przyciągała ją z każdą chwilą coraz bardziej do tamtego miejsca. Do tamtego sklepu i jego właściciela. To było dziwne, ale jednocześnie tak ekscytujące i dawało Sophie tyle radości! Sophie w końcu stanęła przed drzwiami sklepu. Nacisnęła klamkę, która bez problemu ustąpiła, i weszła do środka. Jak poprzednio, dało się słyszeć cichy dźwięk dzwoneczka, na który ostatnio nawet nie zwróciła uwagi. Z zachwytem rozejrzała się po półkach, po czym skierowała się w stronę lady i dopiero wtedy zauważyła, że sklep był pusty, a przynajmniej taki się wydawał. Zatrzymała się przed ladą.
- Jest tu kto? Pa.., znaczy, Jason? - spytała niepewnie. Odwróciła się i jeszcze raz rozejrzała się uważnie po sklepie.
~*~
Przez noc Jason zdołał oddzielić skórę od reszty ciała, a także pozbyć się narządów, które tylko by przeszkadzały. Od dawna się tym nie zajmował, toteż był wszystkim niesamowicie podekscytowany i uszczęśliwiony. Nawet po całej nocy pełnej pracy z tego wszystkiego nie czuł zmęczenia. Nie przeszkadzało mu nawet to, że musiał wykonać dodatkową pracę, gdyż, jak się okazało, jego przyszła nowa lalka nie chciała łatwo poddać się naprawie i wywiązała się między nimi mała walka (wynik z góry był oczywisty), ale poskutkowało to tym, że twarz jego lalki ozdobiła blizna biegnąca przez pół czoła, oko i kawałek polika.
Na szczęście jednak Jason umiał to naprawić, tyle że wymagało to czasu. Teraz właśnie przystąpił do kolejnego zadania, czyli zmieszania skóry z woskiem, aby nadać jej trwałość, większą elastyczność i, przede wszystkim, wytrzymałość. Zapewne szybko by to zrobił i zająłby się dalszą pracą, gdyby nie to, że usłyszał dobrze znany dźwięk dzwonka przy drzwiach wejściowych. Zdziwił się, gdyż nie otwierał dziś sklepu, a gdy był on zamknięty, nikt oprócz Jasona nie mógł go otworzyć. Mimo to ktoś jednak tego dokonał. Lalkarz musiał czym prędzej to sprawdzić, ale w obecnej sytuacji nie mógł tego zrobić. Najpierw musiał pozbyć się krwi z rąk oraz zmienić ubrania. Zrobił to najszybciej jak mógł, po czym wyszedł ze swojej pracowni, kierując się w stronę drzwi prowadzących do sklepu. Otworzył je szybkim ruchem, po czym przeszedł przez nie, generując przy tym niewielki hałas, który jednak wystarczył, aby Sophie podskoczyła zaskoczona. Odwróciła się natychmiast w stronę zabawkarza.
- Sophie? - spytał zaskoczony lalkarz.
- Tak, tak, to ja. Widzisz, nie mogłam się powstrzymać i musiałam przyjść jeszcze raz, żeby popodziwiać te cuda, choć dwa z nich mam już w domu. Mam nadzieję, że w niczym ci nie przeszkodziłam? - spytała dziewczyna. Jason przez chwilę milczał i tylko przyglądał się jej uważnie, jakby chciał przebić ją wzrokiem na wylot i dowiedzieć się, jaką tajemnicę skrywa to ciało, tak podobne do jego najlepszej przyjaciółki. Przypomniał sobie również, że Madeleine była jedyną osobą, której umożliwił otwieranie jego sklepu, nawet kiedy był on zamknięty na klucz. Milczenie Jasona przedłużało się, aż w końcu zdał sobie sprawę, że musi coś powiedzieć.
- Nie, oczywiście, że nie. W końcu sam ponownie cię tutaj zapraszałem - odparł, uśmiechając przy tym lekko. W duchu zaś nadal zastanawiał się, co to wszystko znaczy i jak to w ogóle możliwe.
- Uff, całe szczęście! Już się zaczęłam martwić, że może jednak nie chciałeś, żebym tutaj znowu przyszła, i w ogóle - powiedziała Sophie.
- Dlaczego miałbym tego nie chcieć? Miło nam się rozmawiało, a rzadko mam okazję poznać kogoś, z kim tak dobrze bym się dogadywał.
- Naprawdę? Myślałam, że masz masę fanów, w końcu twoje dzieła są super! - odparła zdziwiona dziewczyna.
- Moje zabawki podobają się ludziom, ale zazwyczaj nikt nie potrafi dostrzec ich prawdziwej wartości. Poza tym, że podziwiają mnie jako ich twórcę nie znaczy wcale, że będę się z nimi umiał dogadać. Albo zaprzyjaźnić - powiedział Jason.
- Właściwie racja - odparła Sophie, podczas gdy zabawkarz wyszedł zza lady i podszedł do niej. Wczoraj miał na sobie szary płaszcz, ale dziś, jak zauważyła dziewczyna, ubrany był w białą koszulę, z rękawami podwiniętymi do ramion.
- A ty? Lubisz zabawki? - spytał. Pewnie gdyby ktokolwiek inny zadał jej to pytanie, zabrzmiałoby ono co najmniej głupio i dziwnie. Ale w jego ustach to było najzwyczajniejsze pytanie na świecie.
- Ja... Eee, dawno z nich wyrosłam - odparła dziewczyna. Choć sama była dość wysoka, Jason był wyższy od niej o głowę i aby na niego spojrzeć, musiała nieco podnieść głowę.
- A jednak spodobała ci się jedna z moich lalek i mój podarunek sprawił ci radość, jak mniemam? - zapytał.
- Tak, ale to dlatego, że one są takie śliczne! Chyba nikt by koło nich nie przeszedł obojętnie - odparła z uśmiechem Sophie. - Chciałabym kiedyś zobaczyć, jak je robisz, to musi być niesamowite - dodała, wzdychając przy tym cicho.
- Chciałabyś zobaczyć, jak je robię? - powtórzył po niej Jason, a coś w jego głosie sprawiło, że Sophie znów na chwilę na powrót nawiedziło to okropne, mroczne uczucie.
- Tak, ale pewnie to musi być czasochłonne, nie? - odparła cicho, niepewnie. W tej chwili czuła się trochę jak ptak w klatce, z której powinna jak najszybciej uciekać. Coś podpowiadało jej, że powinna opuścić sklep, uciec, ale przed czym? To uczucie było dziecinne i bezpodstawne, więc mimo że było tak mocne, Sophie postanowiła je zignorować.
- Zobaczysz. Na pewno to kiedyś zobaczysz - odparł Jason. Pytanie tylko, czy wystąpisz w roli obserwatora, czy w roli lalki - pomyślał. Sophie jednak, niczego nieświadoma, uśmiechnęła się radośnie.
- Naprawdę? Kiedy? - spytała.
- To wszystko zależy od ciebie.
- To znaczy?
- Musisz mnie przekonać, że jesteś tego godna - powiedział Jason, następnie uśmiechnął się przyjaźnie i skrzyżował ręce. Wyglądał, jakby rzucał Sophie wyzwanie, a ona zawsze podejmowała się wszelkich wyzwań. I niemal zawsze wygrywała. Dziwne uczucie tak jak nagle się pojawiło, tak nagle zniknęło, zastąpione radością, ekscytacją i ciekawością.
- Przekonam! - zawołała Sophie. - Tylko co mam zrobić? - spytała po chwili. Jason przez chwilę się zastanowił.
- Sam nie wiem... Mogłabyś zacząć pomagać mi w sklepie, przekonałbym się, jak sobie radzisz z zabawkami - powiedział po chwili. Sophie aż zaświeciły się oczy z ekscytacji.
- Pewnie! Mogę tutaj wpadać nawet codziennie po szkole! - zawołała uradowana.
- Świetnie. To zaczynamy od jutra - powiedział Jason.
- Oczywiście! Jak najszybciej! - Sophie w żaden sposób nie mogłaby wytłumaczyć swojej niepohamowanej radości. Co tak cieszyło ją w tym, że będzie pracować w sklepie z zabawkami tylko po to, aby pokazać, że jest godną zobaczenia tego, jak te zabawki powstają? A jednak, choć to wydawało się nieprawdopodobne, ją to z jakiegoś powodu cieszyło. Później Jason pozwolił jej jeszcze pochodzić po sklepie i poprzyglądać się zabawkom, a właściwie to razem po nim pochodzili. Przy każdej zabawce, zwłaszcza lalce, Sophie wyrażała swój zachwyt i podziw dla talentu Jasona, co jemu osobiście bardzo odpowiadało.
- One wszystkie są takie cudowne! - zawołała, przyglądając się rudowłosej lalce w prostej, białej sukience w kwiaty. - Wyglądają naprawdę jak żywe! - dodała Sophie.
- Kto wie - zaczął Jason. Stanął za dziewczyną i uśmiechnął się. - Może niczym w Toy Story zabawki są tak naprawdę żywe? A w ich zabawkowym świecie ta konkretna lalka ma na imię Angelica, jest początkującą aktorką, a pewnego dnia spotka na swej drodze utalentowanego, wyjątkowego artystę, który na zawsze odmieni jej życie na lepsze? Który ją naprawi? - dodał Jason. Sophie uśmiechnęła się ponownie, słuchając z rozmarzeniem jego słów. Po chwili jednak odwróciła się do zabawkarza.
- Ale wiesz, że w świecie Toy Story to nie do końca tak działa? - zapytała.
- Może świat Toy Story pokazuje nam tylko część prawdy? Kto powiedział, że lalki nie mogą być aktorkami? Wręcz przeciwnie, wykorzystuje się je jako rekwizyty, więc właściwie to są aktorkami, prawda? - odparł lalkarz.
- Hm... Właściwie to możesz mieć rację - powiedziała dziewczyna, po czym spojrzała z powrotem na lalkę. - Właściwie to dlaczego potrzebowałaby naprawy? - spytała, po czym odwróciła się znów do Jasona. Lalkarz wzruszył ramionami.
- Była zepsuta.
- Ale dlaczego?
- Zabawki psują się z różnych powodów i potem potrzebują naprawy, jak niektórzy ludzie - odparł Jason. Zabrzmiało to nieco dziwnie, ale Sophie nie zwróciła na to zbytniej uwagi. Spojrzała znów na lalkę.
- W takim razie ta zabawka miałaby szczęście, że spotkałaby tego mężczyznę, który by ją naprawił - stwierdziła dziewczyna.
- O tak, miałaby wielkie szczęście - potwierdził Jason. Sophie znów odwróciła się w jego stronę.
- A on? On też byłby zabawką? - spytała.
- On nie mógłby być zabawką. Musiałby być twórcą, bo tylko twórca może naprawiać - odparł lalkarz.
- Ale w Toy Story zabawki mogły...
- Ustaliliśmy już, że Toy Story nie jest wiarygodnym źródłem informacji - powiedział. W tonie jego głosu słychać było lekką złość, zaś Sophie miała przez chwilę wrażenie, że oczy Jasona zmieniły barwę na zieloną. Wystarczyło jednak, że mrugnęła, a on znów wyglądał normalnie. - Wybacz, trochę się zdenerwowałem. Przepraszam - powiedział.
- Nic się nie stało. A tak właściwie, to która godzina? - spytała Sophie, po czym wyciągnęła z kieszeni telefon i sprawdziła na nim godzinę.
- Chyba coś koło 16 - powiedział w tym czasie Jason. Nie mylił się, a to znaczyło, że powinna być w domu godzinę temu, o czym świadczyły również cztery nieodebrane połączenia od mamy i dwa od taty. Nie słyszała ich, bo miała wyciszony telefon.
- O matko - jęknęła cicho Sophie.
- Coś się stało? - spytał zabawkarz.
- Godzinę temu powinnam być w domu. Rodzice to mnie zabiją. Muszę już lecieć! - stwierdziła dziewczyna. Jasonowi oczywiście ani trochę nie spodobało się to, że miałaby go już opuścić. Gotów był przez chwilę zatrzymać ją choćby siłą, choćby musiał schwycić ją i zaciągnąć na zaplecze, aby tam, ostatecznie, zrobić z niej lalkę, ale jakimś cudem zdołał powstrzymać swoją złość, jak się okazało, na krótko jednak. Sophie pożegnała się z nim, po czym ruszyła w stronę drzwi.
- Czyli widzimy się jutro? - spytał jeszcze.
- Mam nadzieję, o ile rodzice nie zabiją mnie i mi pozwolą. To cześć! - zawołała Sophie, po czym wyszła ze sklepu. Miała szczęście. Miała ogromne szczęście. Jej ostatnie słowa tak zdenerwowały Jasona, że pewnie nie zdołałby się już powstrzymać. Nie mógł zrozumieć, jak jej rodzice mieliby zabronić Sophie do niego wrócić? On by tego nie zniósł, dostatecznie mocno cierpiał już z powodu ich rozłąki. Ta dziewczyna... Ona była wyjątkowa. Przy niej naprawdę czuł się jak przy swojej Madeleine, choć pod wieloma względami obie się od siebie różniły. Ale jeszcze więcej je łączyło i Jason nie mógł sobie pozwolić na stratę Sophie. Jeżeli sama do mnie nie wróci, znajdę ją, choćby nie wiem co i zmuszę, aby ze mną została. Na zawsze, tak jak powinna to zrobić najlepsza przyjaciółka - pomyślał Jason, wracając do swojej zdecydowanie niedoskonałej przyjaciółki, którą zostawił na stole w pracowni.
~*~
Sophie nie szła. Sophie biegła co tchu do domu, jednocześnie dzwoniąc do mamy. Gdy ta odebrała, szybko wytłumaczyła jej, że odprowadzała koleżankę i obie okropnie się zagadały, przez co straciła rachubę czasu, a telefon miała wyłączony. Nie obyło się oczywiście bez porządnego ochrzanu ze strony matki, a jeszcze porządniejszy ochrzan otrzymała w domu. Sophie przeczuwała, że w takiej sytuacji nie miała nawet co wspominać o Jasonie, możliwej pracy w sklepie i całej tej sytuacji, dlatego już na początku skłamała, choć to kłamstwo było grubymi nićmi szyte. Rodzice niezbyt chcieli jej uwierzyć, ale w końcu jakoś ich przekonała, że naprawdę tylko się zagadała z przyjaciółką.
Gdy zażądali odpowiedzi, z którą, Sophie bez namysłu powiedziała, że z Darią, która była jej najbliższą koleżanką i jej mogła najbardziej ufać. Jej mama od razu oczywiście zadzwoniła do Darii (miała jej numer, gdyż to była najlepsza przyjaciółka Sophie, a wraz z jej rodzicami znały się od dawna). Całe szczęście Daria wykazała się solidarnością, do tego w mig wszystko ogarnęła i potwierdziła kłamstwo. Sophie odetchnęła z ulgą, szybko zjadła i poszła do swojego pokoju, uczyć się i odrabiać resztę lekcji.
Niestety, tym razem nie mogła przerwać nawet na chwilę, świadoma tego, że wkurzeni rodzice mogli w każdej chwili do niej zajrzeć i ją skontrolować. Sophie pozostały już tylko dwa zmartwienia, a mianowicie: jak załatwi sprawę z pracą w sklepie i co powie jutro w szkole Darii? Ona na pewno będzie chciała wiedzieć, co takiego robiła Sophie, że musiała tłumaczyć się rodzicom kłamstwem, a coraz większa niedorzeczność całej tej sytuacji sprawiała, że dziewczyna miała coraz mniejszą ochotę kogokolwiek w nią wtajemniczać. Gdy dzień dobiegł końca, Sophie poświęciła kilka ostatnich minut, aby, tak jak dzień wcześniej, popodziwiać wspaniały prezent od Jasona.
Przyglądając się lalce, dziewczyna wpadła na pewien pomysł. Postanowiła sprawdzić opinię o sklepie Jasona w świeci oraz zobaczyć, jak wygląda jego strona internetowa i strona na facebook'u. Ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu, nie znalazła jednak żadnej wzmianki o jego sklepie. Mocno ją to zaskoczyło, nie poddała się jednak i szukała dalej. Tak ją to wciągnęło, że nie poszła nawet spać wtedy, kiedy zwykle zasypiała, tylko szukała dalej. W końcu coś znalazła, ale niewiele. Dotarła do jakiegoś starego artykułu sprzed piętnastu lat. Zwróciła na niego uwagę głównie dlatego, że na głównym zdjęciu pokazany był szereg budynków, a wśród nich sklep niemal identyczny jak sklep Jasona.
MAKABRYCZNE ODKRYCIE W CREVE W HRABSTWIE CHESHIRE
Wczoraj wieczorem mieszkaniec miasta dokonał odkrycia, którego nie chciałby dokonać nikt z nas. Wychodząc na spacer ze swoim psem, nie spodziewał się, co zwierzak odkopie w lesie niedaleko miasteczka. A cóż takiego odkryli pies i jego właściciel? Kobiecie szczątki, zakopane tam najprawdopodobniej całkiem niedawno, to jednak nie wszystko. Stan zwłok był okropny, z części ciała skóra została wprost zdarta, ciało było pozbawione niektórych narządów, widoczne też były na skórze oraz na widocznych kościach rąk i nóg ślady cięcia ostrym narzędziem, a wiele ran było poszarpanych. Sprawca potraktował swoją ofiarę w sposób nadzwyczaj brutalny i bestialski, a jego tożsamość pozostaje na razie nieznana. Policja wszczęła oczywiście śledztwo, ale jak na razie nie podała żadnych oficjalnych informacji, także co do tożsamości ofiary. Pewne jest jedynie, że to kobieta. Nam udało się ustalić jednak jej tożsamość. Ofiara to niejaka Rebecca Spencer, uczennica szkoły średniej. Tydzień temu wyszła z domu, nie mówiąc rodzinie, dokąd się udaje, i ślad po niej zaginął. Jej bliscy zgłosili na policji jej zaginięcie, ale zapewne nie spodziewali się takiego zakończenia całej tej sprawy. Na fotografii widnieje dom ofiary wraz z przyległymi budynkami, miejsce zbrodni jest tymczasowo niemożliwe do sfotografowania z powodu prowadzonych tam przez policję działań. Czy w naszym miasteczku grasuje morderca? Czy to pojedyncza ofiara szaleńca, czy też początek jego krwawych i brutalnych działań? Policja zapewnia, że mieszkańcy Creve nie mają się czego obawiać i że policjanci dołożą wszelkich starań, aby jak najszybciej ująć sprawcę i zadbać o nasze bezpieczeństwo. Jednakże nie byli oni w stanie zadbać o bezpieczeństwo Rebecci, więc czy my wszyscy jesteśmy bezpieczni? Na bieżąco będziemy państwu dostarczać nowych informacji. Na stronie trzeciej znajduje się wywiad z John'em Michaelis'em, który dokonał tego przerażajacego odkrycia.
Sophie w tym momencie przestała czytać. Miała już dość i nie zamierzała sprawdzać, co znajduje się na stronie trzeciej. Popatrzyła jedynie jeszcze raz na zdjęcie, na którym (była niemal pewna) widnieje sklep Jasona. Jednak jeszcze bardziej pewna była tego, że jej się wydaje. W końcu jakim cudem Jason przeniósłby swój sklep na drugi koniec kraju, tu, gdzie był teraz? Choć... To było piętnaście lat temu, a on mógł nie chcieć dłużej pracować w miejscu, w którym ktoś zrobił coś takiego. Też bym jak najszybciej stamtąd uciekła - pomyślała Sophie. Następnie wróciła wzrokiem do nazwiska dziewczyny i stwierdzenia "uczennica szkoły średniej". Boże, ona równie dobrze mogła mieć tyle lat co ja, w końcu nie podali jej wieku. Chyba, że na tej stronie trzeciej, albo w jakimś późniejszym artykule... Ale nie, nie chcę tego sprawdzać. Lepiej pójdę spać, zamiast czytać po nocach takie okropieństwa - pomyślała dziewczyna, po czym odłożyła telefon na szafkę nocną, zgasiła światło i opatuliła się szczelnie kołdrą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro