Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gdy tracisz z oczu to co najważniejsze

-Jeden problem mniej-powiedział Jason, wracając do Jack'a i Madeleine.

-Co właściwie zrobiłeś?-spytał klown, obserwując swoje pudełko, które nadal pozostawało w rękach lalkarza.

-Schowałem swoją pozytywkę-odparł Jason, uśmiechając się tajemniczo do Jack'a.

-Gdzie?-zapytał klown. Ku swojemu zaskoczeniu, zachowanie lalkarza nawet go nie zdenerwowało.

-W sobie-odparł zabawkarz. Jack popatrzył na niego wzrokiem, który jasno mówił, że klown nic z tego nie rozumiał.

-Pozytywka Jasona jest jego sercem. Więc może schować ją we własnym ciele. Trudno to wytłumaczyć, ale tak samo trudno wytłumaczyć, że Jack z pudełka może być żywą postacią-wyjaśniła Madeleine.

-Przynajmniej teraz nie musimy martwić się chociaż o jedną rzecz. Szkoda, że ty tak nie potrafisz-powiedział zabawkarz.

-Szkoda-przyznał klown. Sam się zdziwił, że słowa Jasona znowu go nie zdenerwowały. Chwilowo zapanowała między nimi cisza, kiedy nagle zbliżyli się do nich Hoodie i Toby.

-Coś się dzieje?-zapytał zdziwiony Jason.

-Nie jesteśmy pewni... Dawno już wyszliśmy z miasta, niedługo dotrzemy na miejsce, ale nadal musimy mieć się na baczności-powiedział Toby.

-Powiedz nam coś, czego nie wiemy-odparł klown.

-Hoodie i ja mamy jakieś dziwne wrażenie, że coś tu nie gra...-kontynuował chłopak.

-Niby co takiego? Co znowu?-zapytał Jason. W tej samej chwili z ciemności wyłoniło się kilka ciemnych postaci, tak jakby w jednej sekundzie się tam zmaterializowali. Wszyscy byli tym zaskoczeni, ale niemal od razu przeszli do działania. Ciemne postacie, przypominające sylwetką ludzi, sługi Zalgo, rzuciły się w ich stronę. Toby i Hoodie natychmiast skoczyli do przodu, zasłaniając tym samym Jasona, Jack'a, a przede wszystkim Madeleine. Toby zamachnął się siekierą i wbił ją w głowę pierwszej z postaci.

-Skąd oni się tutaj wzięli?-spytał chłopak.

-Naprawdę chcesz teraz się nad tym zastanawiać?-zapytał Hoodie, uchylając się przed nożem, który w jego stronę posłała inna postać.

-Pilnujcie Madeleine!-zawołał bardziej dla zasady Toby, bo i tak wiedział, że Jason i Jack nie pozwolą, aby cokolwiek stało się dziewczynie. W tej samej chwili jedna z postaci (a było ich coraz więcej), zaszła chłopaka pd tyłu i skoczyła na niego z nożem. Toby zajęty był walką z kimś innym, kto próbował go za wszelką cenę przewrócić. Na szczęście tamta osoba nie miała żadnej broni. Toby odepchnął ją najmocniej jak mógł i odwrócił się, aby się obronić. Nic by to jednak nie dało i chłopak skończyłby z dodatkowym otworem w ciele, gdyby nie pomógł mu Candy. Kiedy Toby był zajęty walką z atakującym go sługusem Zalgo, błazen przeteleportował się obok i drugiego z nich zmiażdżył swoim młotem. Masky dołączył do nich tak szybko jak mógł. Jednak sługusów Zalgo przybywało, byli jak niekończąca się ulewa. Ich czwórka nie mogła sobie z nimi wszystkimi poradzić, więc część ze sług demona korzystało z okazji. Rzucali się w stronę Jasona i Jack'a, chcąc dostać się do Madeleine. Jej przyjaciele musieli więc robić wszystko, żeby ją ochronić.

Jason jedynie odwrócił się i wcisnął dziewczynie do rąk pudełko Jack'a. Madeleine była tak zszokowana, że nawet nie zwróciła uwagi na ten fakt. Stała niczym sparaliżowana i tylko przypatrywała się, jak wokół niej toczy się straszna walka. Ciemnych postaci było coraz więcej i można było odnieść wrażenie, że na miejsce jednej pokonanej zaraz zjawiają się dwie nowe. Jason, wściekły jak jeszcze nigdy, niemal z przyjemnością wbijał w nich swoje pazury. Żałował, że pozbył się swojej ręcznej piły, ale odkąd zaprzestał przerabiania ludzi na lalki nie była mu potrzebna... aż do teraz.

Jack z kolei nie miał już pazurów, ale nadal miał swoją moc, mógł wyczarowywać różne przedmioty i wydłużać swoje ręce. Madeleine... ona tylko dalej stała i przypatrywała się temu wszystkiemu z rosnącym niedowierzaniem. Coraz mocniej też zaciskała ręce na pudełku Jack'a, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nagle jednak poczuła, że ktoś chwyta ją w pasie. Chciała zacząć się wyrywać i krzyczeć, ale w tej samej chwili ta sama osoba zasłoniła jej usta dłonią. Niewiele myśląc, dziewczyna spróbowała ugryźć swojego napastnika, ten jednak zupełnie na to nie zareagował. Madeleine zaczęła się wyrywać, ale w tej samej chwili przed nią pojawiła się kolejna postać, po czym dziewczyna poczuła silne uderzenie w głowę. Niemal zwaliło ją to z nóg, ale Madeleine wiedziała, że nie może się poddać. Czuła, że ciągną ją gdzieś, starają się odciągnąć od Jasona i Jack'a, którzy, podobnie jak reszta zajęci walką, nawet nie wiedzieli, co się dzieje tuż obok nich.

Dziewczyna poczuła kolejne uderzenie, tym razem w brzuch. Zgięła się wpół, po czym została wręcz przewleczona kilka metrów, a potem ktoś założył jej na głowę jakiś ciemny materiał. Madeleine miotała się, ile mogła, ale w obecnej sytuacji nie miała za wielu szans. Sługi Zalgo z łatwością pochwycili ją i pociągnęli za sobą. Przebiegli kilkanaście metrów, ciągnąc za sobą biedną dziewczynę, która częściowo za nimi biegła, częściowo starała się jakoś wyrwać i częściowo była przez nich wleczona po ziemi. Dziewczyna zaczynała odczuwać już zmęczenie tym wszystkim, ale powtarzała sobie, że nie może się poddać. Nie może!

~*~

Jack odciągnął postać, która właśnie chciała rzucić się na Masky'ego, po czym rzucił ją kilka metrów dalej. Odwrócił się, aby zorientować się w sytuacji, po czym na chwilę zastygł, nie mogąc uwierzyć w to, co widział. A raczej czego nie widział.

-Jason! Nie ma Madeleine!-zawołał. Lalkarz wbił swoje w pazury w ciało jednego ze sług, chwycił go i rzucił nim o drugiego.

-Co? O czym ty mó...-zabawkarz odwrócił się i przerwał, kiedy zobaczył, że tam, gdzie zostawili Madeleine, jej nie było.- Gdzie ona jest?!-zawołał Jason.

-Nie mam pojęcia, przecież była tutaj cały czas!-odparł klown. W tej samej chwili jedna z postaci zaszła lalkarza od tyłu i wbiła mu w brzuch długi pręt. Lalkarz odwrócił się i od niechcenia wbił jej dwa szpony w oczy, czemu towarzyszył wprost nieludzki wrzask. Sługusów nadal było wielu i trochę zajęło im, zanim pozbyli się ich wszystkich, kiedy jednak ich liczba zmalała, Jason niemal rzucił się na Candy'ego.

-Co ty robisz?!-zawołał zaskoczony błazen.

-Co z Madeleine?!-odparł Jason, chwytając chłopaka za gardło, tak jakby chciał go jednocześnie udusić i przebić mu tchawicę swoimi pazurami.

-Nie mam pojęcia o czym mówisz-odparł Candy, po czym zmienił się w kolorowy dym i pojawił ponownie kawałek dalej.

-Co tu się znowu dzieje?-spytał Masky, podchodząc do nich.

-Madeleine zniknęła i to on na pewno za tym wszystkim stoi-odparł lalkarz, ponownie rzucając się w stronę błazna, który automatycznie odskoczył do tyłu.

-Ja nie mam z tym nic wspólnego!-zawołał Candy.

-Jak to "Madeleine zniknęła"?-spytał Masky, zastępując drogę zabawkarzowi.

-Zejdź mi z drogi-powiedział Jason.

-Daj spokój...

-Powiedziałem, że masz mi zejść z drogi! Nie ignoruj tego, co mówię! Bo jeśli przeszkodzisz mi w dorwaniu go, to sam źle skończysz!-przerwał mu lalkarz.

-To ty mi nie groź. Nie zapominaj, kto mnie wysłał-odparł Masky, pochmurniejąc.

-Sam Szatan mógłby cię wysłać, a i tak bym się teraz go nie wystraszył-powiedział Jason, po czym skierował swoją rękę zakończoną ostrymi pazurami w stronę chłopaka, który od razu odskoczył do tyłu.

-Jason, nie ma na to czasu. Trzeba znaleźć Madeleine!-zawołał Jack, stając przed lalkarzem. Słowa klowna nieco jakby uspokoiły zabawkarza.

-On nam powie, gdzie ona jest-odparł lalkarz, wskazując na Candy'ego. Jack odwrócił się w stronę błazna.

-Nie mam pojęcia, przysięgam!-zawołał błazen.- Co ja mam jeszcze zrobić, żebyście mi uwierzyli?!-dodał.

-Skoro nie pomagasz już Zalgo, to skąd masz swój młot? O ile dobrze pamiętam, zabraliśmy ci go-zauważył Jason.

-Potrafię go wyczarować w każdej chwili, nawet jeśli ktoś mi go zabierze i porzuci gdzieś w krzakach!-odparł błazen.

-Stop. Nie rozstrzygniemy teraz, kto ma, a kto nie ma racji. Widzę tylko jedno rozwiązanie. Candy Pop pójdzie wraz z Toby'm do miejsca, gdzie skontaktują się ze Slendermanem i wezwą pomoc, a my spróbujemy jakoś odnaleźć Madeleine-przerwał im Masky.

-Ale jak?! Ona może być wszędzie! Nie wiemy, gdzie oni ją zabrali!-zawołał Jason. W jego głosie słychać było czystą desperację.

-Jeśli mogę, to zasugerowałbym inne rozwiązanie-odezwał się Candy.

-Nie możesz!-zawołał Jason, spoglądając na niego swoimi zielonymi z wściekłości oczami.

-Złapmy jednego z tych sług, żywego-błazen niezrażenie kontynuował.- I dowiedzmy się, gdzie ją zabrali.

-Na pewno z chęcią nam to zdradzą-powiedział Jack.

-Są sługami Zalgo. Oni nie mają już własnej woli, ani odrobiny. Nawet jeśli byśmy ich torturowali, nic nie zdradzą. Nie da się ich w żaden sposób zmusić, bo to już właściwie nie są ludzie-powiedział Toby.

-Wiem to. I mam pewien pomysł. Jestem demonem Night Terrors, więc potrafię manipulować snami. Mógłbym tak zmanipulować jednego z nich, że dowiedziałbym się, gdzie zabrali Madeleine-powiedział Candy Pop.

-A jak chcesz sprawić, żeby ta osoba zasnęła? Zaśpiewasz kołysankę?-spytał nadal wściekły Jason.

-To już zostawiam Jack'owi. Niech wyczaruje jakiś specyfik, który uśpi jednego z nich-odparł błazen.

-To nie jest zły pomysł. Chyba, że ktoś ma jakiś lepszy sposób na sprawdzenie, dokąd zabrali Madeleine?-zapytał Masky, patrząc głównie na Jasona.

-Nie-odparł po chwili lalkarz, z czego wcale nie był zadowolony.-Ale lepiej, żeby ten twój pomysł zadziałał-dodał, zwracając się do błazna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro