Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

-Dziękuję za pomoc! To był naprawdę trudny wybór, ale ty mi go ułatwiłeś. Mój siostrzeniec na pewno będzie zadowolony-powiedziała dziewczyna, chwytając za klamkę od niebieskich drzwi.

-Drobiazg, Cleo. Cała przyjemność po mojej stronie, w końcu od tego jestem. Od doradzania klientom-odparł mężczyzna, uśmiechając się lekko. Dziewczyna zaśmiała się.

-Tworzysz tak piękne rzeczy i jesteś jednocześnie taki skromny! Gdybym ja potrafiła stworzyć coś tak pięknego, chwaliłabym się tym co krok. Niestety, taki już mam nieciekawy charakterek-odparła Cleo. Tym razem to mężczyzna się lekko uśmiechnął.

-Uwierz mi, ja też mam nieciekawy charakterek-odparł.

-Ty? Ty jesteś najmilszym facetem, jakiego spotkałam w przeciągu ostatnich dziesięciu lat. Ale cóż, co się dziwić, skoro mieszkam w dzielnicy, gdzie w większości mieszkań prowadzi się albo domy publiczne, albo handluje narkotykami-powiedziała Cleo, w jednej chwili poważniejąc.

-Jest aż tak źle?-spytał z troską mężczyzna.

-Żebyś wiedział-odparła dziewczyna, po czym westchnęła.

-Jeśli chcesz, możesz przyjść do mnie też jutro. Porozmawiamy, spędzimy miło czas, może nawet będę mógł ci jakoś pomóc?-zasugerował. Twarz Cleo natychmiast rozjaśnił szczery uśmiech.

-Naprawdę? Jesteś bardzo miły, chociaż wątpię, żebyś mógł mi jakoś pomóc... Ale jeśli mogę, to przyjdę choć na chwilę, bo naprawdę świetnie mi się z tobą rozmawiało-powiedziała Cleo.

-Mi również, Cleo. Nie mogę się doczekać, aż znowu się spotkamy-odparł mężczyzna.

-A pokażesz mi, jak robisz swoje lalki?-spytała dziewczyna, z błyskiem zainteresowania w oku.

-Może... Kiedyś... Ale kto wie?-odparł, po czym uśmiechnął się lekko. Cleo odwzajemniła uśmiech, po czym pożegnała się i wyszła ze sklepu. Jason podszedł d drzwi i przekręcił tabliczkę z OTWARTE na ZAMKNIĘTE, po czym dodatkowo zamknął drzwi na klucz. Następnie zgasił wszystkie światła na górze i udał się do piwnicy, w której znajdowała się jego pracownia. Tak dawno z niej nie korzystałem-pomyślał, podchodząc do stolika, na którym ułożone były różne narzędzia. Madeleine kazała pozbyć mu się kiedyś wszelkich pił, młotków, nożów i wszystkiego, czego używał przy tworzeniu swoich wyjątkowych lalek, więc teraz musiał wszystkie te rzeczy zdobyć na nowo. Zajęło mu to kilka dni, ale w końcu się udało. Przy tym mógł przez ten czas rozkręcić swoją "działalność" w nowym miejscu, do którego przeniósł teraz swój sklep. No i dzięki temu też nieco odetchnął, odstresował się, uspokoił i na spokojnie wszystko sobie zaplanował. Madeleine była idealna. Od zawsze i na zawsze taka pozostanie. Nie musiał więc w żaden sposób jej ulepszać. Musiał jedynie sprawić, aby, jako jego przyjaciółka, mogła z nim zostać już na zawsze. Co prawda Madeleine nigdy już nie będzie przy nim tak jak kiedyś, ale na to już niestety nie mógł nic poradzić. Chwycił swoją piłę ręczną i odwrócił się do stołu, na którym leżało ciało jego przyjaciółki.

~*~

Wtedy, kiedy to się stało, Jack nie wiedział, co powinien czuć ani jak się zachować. Był szczerze zrozpaczony, może nawet trochę zły, sam nie wiedział na co albo na kogo. Nie mógł jednak złościć się na Madeleine, bo ona poświęciła się dla niego. Był załamany tym, że stracił kolejnego przyjaciela i to takiego, którego zdobył po ponad dwustu latach samotności i oddawania się rozrywce pod postacią zabijania. Po początkowym zdezorientowaniu przyszła złość na Jasona, który za wszytko go obwiniał i śmiał twierdzić, że Jack'owi nie zależało na Madeleine, że gdyby był jej przyjacielem, nie dopuściłby do tego... Jack pokochał tą dziewczynę całym sercem, tak jak Isaac'a, był gotów zrobić dla niej wszystko, gdyby tylko mógł, zamieniłby się z nią miejscami i dałby się zabić! Gdyby tylko mógł cofnąć czas, lepiej zareagować!

Zresztą, w tej właśnie kwestii sam także był zły na Jasona, bo to przecież on pozwolił, żeby Madeleine mu się wyrwała! Całe szczęście (chociaż czy w ich przypadku można było mówić o jakimkolwiek szczęściu) niewiele później zjawił się Slenderman. Pan Wspaniałomyślny Wybawca z Zajebistym Wyczuciem Czasowym załatwił Zalgo tak, że być może nawet go zabił. Sam stwierdził zaś, że mógł to zrobić tylko dlatego, że to Madeleine tak osłabiła demona. Jak? Tego nikt nie wiedział. Uratowała jego, demonicznego klowna, cały cholerny świat, ale sama zginęła!

W całym tym zamieszaniu, które miało miejsce, Jason po prostu zniknął gdzieś razem z ciałem Madeleine. A co pozostało Jack'owi? Odszedł w swoją stronę, bo wiedział, że teraz nie powinien nawet pokazywać się lalkarzowi na oczy. Nienawidzili się może nawet bardziej niż wcześniej, bo teraz obwiniali się nawzajem o jej śmierć. Jack zabrał swoje pudełko. Przebitą ściankę udało mu się zakleić, choć wiele to nie pomogło. Klown nigdy nie musiał mierzyć się z taką sytuacją i sam nie do końca wiedział, jak powinien postąpić. Liczył jednak na to, że z czasem pudełko samo się odtworzy, skoro ostatecznie nie zostało zniszczone w całości. Jack jednak nie mógł czekać, potrzebował niemal natychmiast pomocy, więc kiedy tylko "naprawił" jakoś swoje pudełko, sam z powrotem się w nim zamknął.

Musiał się zregenerować, chociaż sam właściwie nie wiedział po co. Jaki sens miała jego dalsza egzystencja? Żaden. Jednak nie mógł też pozwolić sobie zginąć, bo wtedy Madeleine poświęciłaby się na marne. Jack na zmianę czuł złość, rozpacz lub... nic. Najgorsze było właśnie to uczucie pustki. Znał je dobrze, bo to samo odczucie towarzyszyło mu, kiedy porzucił go Isaac. Jack mimowolnie podniósł swoją rękę i się jej przyjrzał. Jego kolory znowu w widoczny sposób zbladły. Już niedługo może nawet z powrotem stanę się czarno-biały-pomyślał.

W tej samej chwili przypomniał sobie, jak bawiło go kiedyś cierpienie ludzi. Zapragnął znowu poczuć tę szczerą radość, jednak jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że zabijanie ludzi jest przecież złe. Co się ze mną dzieje? Dlaczego jestem taki rozdarty? Chcę wrócić do mordowania i jednocześnie nie chcę...-zastanawiał się Jack. Co chwila też myślał nie tylko o Madeleine, ale i o Isaac'u. I nagle go olśniło. Czy to możliwe...? Mój charakter miał zależeć od charakteru mojego przyjaciela. Kiedyś był nim Isaac, który zabijał ludzi, a teraz na chwilę stała się nim Madeleine, która nigdy czegoś takiego by nie zrobiła. Zatem czy to możliwe, że po prostu charaktery ich obojga mają teraz na mnie wpływ? Tak, jakby toczyła się we mnie wojna między samym Isaac'iem i Madeleine. Ciekawe w takim razie, kto wygra-pomyślał Jack, dalej przyglądając się swoim wyblakłym kolorom. W tej samej chwili coś przykuło jego uwagę.

-Mamo, a co to jest?-spytała jakaś dziewczynka, stając nad pudełkiem klowna. Po chwili pojawiła się też jakaś kobieta, zapewne jej matka.

-To... To mi wygląda na starą zabawkę-odparła.

-Zabawkę?-dziewczynka popatrzyła na pudełko z ciekawością.-Mogę ją więc wziąć?-dodała, spoglądając na swoją mamę.

-O nie, Emily, nie ma mowy! To jest jakiś śmieć!-odparła jej mama.

-Ale mówiłaś, że to zabawka, a nie śmieć-powiedziała dziewczynka.

-Ale zobacz, jaka zniszczona. Idź lepiej kup sobie jakiegoś batonika, a ja poczekam na ciebie w tym parku obok sklepu, dobrze?-odparła matka dziewczynki, po czym wyjęła ze swojej torebki portfel i dała dziewczynce pieniądze.

-No... no dobrze, niech będzie-odparła dziewczynka. Ona i jej matka po chwili zniknęły. Jack właściwie nie poczuł nic, bo nie zależało mu szczególnie ani na uwolnieniu się z pudełka, ani na zostaniu w nim. Jednakże po kilku minutach dziecko wróciło. I podniosło pudełko klowna.

-Mama nie musi wiedzieć, że cię wzięłam-powiedziała dziewczynka, po czym uśmiechnęła się lekko. Następnie ruszyła gdzieś, niosąc cały czas pudełko Jack'a. Klown z kolei, mimowolnie, wyobraził sobie, jakby to było, gdyby wypruł jej wnętrzności i sprawił, że na jej słodkiej twarzyczce zagościłby wyraz straszliwego bólu.

~*~

To nie było łatwe zadanie. Jason spędził przy Madeleine całą noc i jeszcze cały następny dzień, przez co nie miał szansy spotkać się z niejaką Cleo. Wątpił jednak, aby dziewczyna miała mu to za złe. Udało mu się ją tak oczarować, że może nawet sama już zgodziłaby się na zostanie jego lalką, jednak lepiej było z tym jeszcze poczekać. Co do Madeleine, to zabawkarz chciał po prostu zrobić z niej najlepszą ze swoich lalek. Przy wielu z nich spędzał nieraz kilka dni, jednak ludzie mieli to do siebie, że ich ciała zaczynały się szybko psuć, zwłaszcza w jego warsztacie. A on miał ich naprawiać, więc musiał zawsze działać jak najszybciej.

W dodatku w przypadku Madeleine już i tak zwlekał wiele czasu, zanim wszystko, co było mu potrzebne, skompletował. Toteż musiał jednocześnie bardzo się spieszyć, ale i starać się oraz być uważnym jak nigdy dotąd. Nie było to łatwe zadanie ze względu na to, że dziewczyna miała pęknięty w trzech miejscach kręgosłup. Do tego połamane żebra przebiły jej i tak stłuczone płuca, a serce było pęknięte, nie mówiąc już o innych naczyniach.

Jason musiał więc pozbyć się wszystkich uszkodzonych kości i narządów. Część z nich przetopił i w ten sposób stworzył materiał, którym mógł wypchać od środka swoją lalkę. Następnie musiał jeszcze odpowiednio wszystko poskładać i ponaciągać skórę. W końcu jednak lalka była gotowa. Jason zaniósł ją na górę, do swojego pokoju. Była tam jedyną lalką, bo wszystkich pozostałych lalkarz pozbył się jakiś czas po tym, jak zaprzyjaźnił się z Madeleine. Kiedy wiedział już, jak dziewczyna mogłaby na nie zareagować i kiedy stała mu się naprawdę bliska, dla niej zniszczył je wszystkie, wszystkie swoje dotychczasowe dzieła, aby nie natknęła się nigdy na żadne z nich i nie przeraziła. Przynajmniej teraz będę miał uciechę z odtwarzanie mojej kolekcji. A ty będziesz jej początkiem-pomyślał Jason, gładząc delikatnie włosy swojej nowej lalki.

Spędził trochę czasu w swoim pokoju, robiąc niewielkie porządki. Wcześniej zabrał z domu Madeleine całą jej kolekcję zabawek i teraz musiał to wszystko jakoś poukładać. Kiedy skończył, wrócił do swojego warsztatu pracy. Miał do zrobienia jeszcze jedną rzecz. Nie był w stanie ani przetopić, ani tym bardziej pozbyć się serca swojej przyjaciółki, więc... włożył to, co z niego zostało, do słoju z formaliną i ustawił go w kącie pomieszczenia. Potem skierował się w stronę schodów. Należała mu się jeszcze chwila zasłużonego odpoczynku, zanim na dobre wróci do swojego fachu. Kiedy był już na szczycie schodów, odwrócił się i jeszcze raz omiótł wzrokiem swój stary warsztat pracy.

Od tak dawna nieużywany stół był teraz znowu pokryty krwią, tak samo jak nowe narzędzia. Wiem, że nie pochwaliłabyś tego, że znowu to robię. Ale ciebie już nie ma... Wybrałaś Jack'a i śmierć zamiast mnie, a kiedy zniknęłaś, to wszystko straciło sens-pomyślał Jason, po czym wrócił na górę, aby przespać się trochę przed nowym dniem pracy. W jego pokoju powitał go widok nowej lalki. Jason uśmiechnął się mimowolnie. Ale nawet jeśli nic już nie ma sensu i nie mam po co ani dla kogo się starać, to przynajmniej teraz już mam pewność, że więcej mnie nie opuścisz-pomyślał jeszcze, po czym ostatni raz przyjrzał się z uwagą swojej najdoskonalszej lalce. Dopiero po kilku minutach z trudem oderwał się, aby trochę odpocząć. W końcu ktoś, na kim ciąży odpowiedzialność za naprawę ludzi, musi być wypoczęty, aby dobrze podołać swojemu zadaniu.

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro