Czy przyjaciel może zastąpić innego przyjaciela?
Madeleine wydała się Jack'owi naiwną, ale na swój sposób miłą osobą. Przynajmniej dopóki z radosnym uśmiechem nie włączyła drugiej części "Titanica", zupełnie ignorując błagania obydwu towarzyszących jej osób. Właściwie klown mógł po prostu sobie pójść, ale ze zdziwieniem odkrył, że nie licząc nudnego filmu, całkiem przyjemnie spędzało mu się czas z Madeleine. Trochę mniej przyjemnie z Jasonem, ale mogło być gorzej. Tak więc zdecydował się podjąć ten heroiczny wysiłek i wytrzymać do końca drugiej części. Jak przewidział lalkarz, Madeleine na sam koniec rozpłakała się na dobre, podczas gdy Jack w duchu cieszył się, że denerwujący go bohater (jego imiennik) w końcu zginął, a na koniec umarła też Rose. Czyli ostatecznie większość osób, łącznie z głównymi postaciami, umarła sobie, a on mógł w końcu odetchnąć od tej romantycznej dramy.
-To już koniec?-zapytał z nadzieją Jack, kiedy pojawiły się napisy końcowe.
-Tak-odpowiedział mu Jason, bo Madeleine była w stanie tylko płakać i zajadać się "na pocieszenie" jego słodyczami. Jack sięgnął po wyczarowanego przez siebie lizaka.
-Na pewno się nie skusisz?-zapytał z uśmiechem, odwracając się do lalkarza.
-Nie-odparł Jason. Jack wzruszył ramionami, dając tym samym do zrozumienia, że niechęć Jasona niewiele go obchodzi. Uspokojenie się zajęło Madeleine jakieś dziesięć minut. Lalkarz już po chwili zaczął ją pocieszać, co skutkowało zmniejszeniem się strumienia spływających po jej policzkach łez, ale przestała płakać dopiero, kiedy pocieszać zaczął ją też Jack! Jak się domyślała, zapewne z zaskoczenia, bo nie spodziewała się w ogóle czegoś takiego ze strony klowna. Może "pocieszanie" to trochę za wielkie określenie, ale ostatecznie Jack powiedział jej kilka miłych słów, co naprawdę mocno ją zaskoczyło. W konsekwencji przestała płakać, a Jason spojrzał na klowna tak, jakby najchętniej wypruł mi wszystkie wnętrzności...gdyby ten je miał. Lalkarza zdenerwowała sama myśl, że Jack zdołał lepiej niż on pomóc Madeleine się opanować. Nie chciał jednak okazywać swojego niezadowolenia i zazdrości w obecności przyjaciółki. Zamiast tego przez kolejne półgodziny, które spędzili na wspólnej rozmowie, robił dobrą minę do złej gry, a potem razem z Jack'iem pomógł Madeleine posprzątać papierki po cukierkach. Była już późna godzina, więc po tym wszystkim dziewczyna udała się do swojej sypialni, wcześniej żegnając się z klownem i lalkarzem. Kiedy tylko Jason upewnił się, że Madeleine ich nie słyszy, zwrócił się do Jack'a:
-Jutro masz stąd odejść-powiedział.
-Co? Dlaczego? O co ci chodzi?-zdziwił się klown.
-O to, że nie dotrzymałeś obietnicy, bo kogoś zabiłeś. Prawie to samo zrobiłeś z Madeleine. Jeśli myślisz, że zniosę twoją obecność w tym domu, to źle myślisz. To jest moja najlepsza przyjaciółka i zrobię wszystko, żeby była bezpieczna i nie cierpiała-powiedział Jason. Jack zamyślił się na chwilę.
-Ale tak się składa, że mi się tutaj z chwili na chwilę coraz bardziej podoba-odparł w końcu, po czym uśmiechnął się do Jasona. Był to ten emanujący pewnością siebie, a właściwie arogancją, lekko sarkastyczny, mający w sobie coś mrocznego uśmieszek, którego lalkarz szczerze nienawidził i który pojawiał się u klowna najczęściej.
-Madeleine jest wyjątkowa. Każdy by chciał z nią mieszkać i być jej przyjacielem-odparł czerwonowłosy.
-Może i masz rację...też byłbym na twoim miejscu zazdrosny o taką wspaniałą przyjaciółkę-Jason nie był pewien, czy Jack mówił na serio, czy użył sarkazmu.
-Nie jestem zazdrosny. Chcę tylko, abyś się stąd wyniósł. To nie powinien być dla ciebie problem. Idź sobie do jakiegoś innego miasta, wioski, metropolii, zaciągnij się do cyrku, podejmij pracę jako przedszkolanka, nie wiem, zrób, co chcesz!
-Chcę tu zostać-odparł klown. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, co tylko bardziej denerwowało Jasona.
-Jak stąd znikniesz, będziesz mógł sobie dalej torturować i zabijać ludzi-lalkarz zmienił nieco taktykę. Liczył, że uda mu się sprawić, aby klown zatęsknił za życiem prawdziwego, niezobowiązanego żadnymi obietnicami, mordercy.
-Jakoś wytrzymam bez zabijania. I nie możesz mi kazać stąd odejść. Tylko Madeleine może to zrobić. Jeśli się mnie pozbędziesz siłą, będziesz musiał jakoś jej to wytłumaczyć, a jeśli powiesz jej o tym, że kogoś zabiłem, to twoja biedna przyjaciółka może się załamać, że przyjęła pod swój dach psychopatę, który ponownie pozbawił kogoś życia...może nawet uzna się za współwinną śmierci tego nieszczęśnika, w końcu ludzka psychika jest naprawdę skomplikowana...-Jack mówił to wszystko niespotykanie lekkim tonem. Jason otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie nie wydał z siebie ani słowa. Od razu zrozumiał, że Jack ma rację. On nie może go tak po prostu wyrzucić z domu Madeleine, bo jak wytłumaczyłby jej to? A jeśli powie jej o tym morderstwie, to ona faktycznie się załamie. Jason zmrużył oczy.
-Słuchaj, niech ci się nie wydaje, że jesteś taki mądry. Znajdę sposób, żeby się ciebie pozbyć, to po pierwsze. Po drugie, tej nocy też masz się trzymać od nas z daleka, zwłaszcza od Madeleine. A po trzecie, powtarzam ci, że lepiej, żebyś nawet nie myślał o kolejnych morderstwach. Przynajmniej dopóki tutaj jesteś-powiedział Jason. Przez chwilę on i Jack mierzyli się wzrokiem.
-Ok-odparł w końcu z uśmiechem klown. Lalkarz jeszcze przez moment patrzył na niego podejrzliwie, po czym wszedł na górę i udał się prosto do pokoju Madeleine. Dziewczyna właśnie się przebierała. Miała na sobie spodnie od piżamy i szukała bluzki. Na widok swojego przyjaciela krzyknęła, zasłoniła się kołdrą i kazała mu znikać z jej sypialni, dopóki sama nie pozwoli mu wejść. Jason musiał więc wrócić na korytarz i trochę tam poczekać. W międzyczasie starał się sprawdzić, czym zajmuje się Jack. Po jakichś dziesięciu minutach klown wszedł jednak na górę i wyglądało na to, że zamierzał udać się do swojego pokoju. Na widok Jasona przystanął jednak.
-A ty co tutaj robisz?-zapytał klown.
-Mieszkam-odparł lalkarz. Jack prychnął, dając w ten sposób upust swojemu niezadowoleniu wynikającemu z odpowiedzi Jasona.
-Tak jak ja-odparł po chwili zastanowienia klown.
-Już niedługo-powiedział lalkarz, nie kryjąc swojej wrogości. Nim Jack zdołał cokolwiek dodać, drzwi sypialni Madeleine otworzyły się i stanęła w nich w pełni już przebrana dziewczyna.
-Następnym razem pukaj. A, i czy dzisiaj też razem śpimy?-zapytała. Dopiero po chwili zauważyła klowna, który spojrzał na nich zaskoczony.
-Śpicie...razem?-spytał z uśmiechem.
-Tak, na wypadek gdyby...zresztą, nieważne. Tak, śpię z tobą. Dobranoc-powiedział Jason. Ostatnie słowo było oczywiście skierowane do Jack'a. Madeleine uśmiechnęła się do klowna.
-Czasem miewam koszmary i lepiej mi wtedy, jeśli ktoś śpi obok mnie-wyjaśniła dziewczyna. Nie chciała, żeby Jack zaczął podejrzewać, że to z jego powodu. Jason pewnie nie dałby się przekonać do spania u siebie, bo nadal nie ufał klownowi i...no cóż, jakaś część Madeleine także była spokojniejsza, kiedy w pobliżu był lalkarz. Choć akurat z tego dziewczyna nie była zbytnio zadowolona i starała się nie dać tego po sobie poznać. Wierzyła, że aby ktoś ci zaufał, najpierw samemu musisz pokazać, że temu komuś ufasz. W przypadku Jasona to zadziałało.
-Aahaa-odparł niepewnie Jack.
-No to dobranoc-odparła Madeleine.
-Dobranoc-powiedział klown, po czym uśmiechnął się radośnie, ale jak zwykle trochę przerażająco. Wyglądał, jakby jednocześnie cieszył się z obecności dziewczyny i planował, jak ją zabić.
~*~
Jak poprzedniej nocy, Jason zamierzał spać z Madeleine. Jednak mimo że ostatnio nic się nie działo, tym razem nie chciał zasypiać.
-Bądźmy szczerzy. Odniosłam wrażenie, że zachowujesz się w stosunku do Jack'a dość wrogo-powiedziała dziewczyna, związując sobie przed snem włosy.
-Ja?-spytał Jason niewinnym tonem.
-Nie, ja-odparła sarkastycznie Madeleine.-Oczywiście, że chodzi mi o ciebie. I nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię-dodała.
-Zastanówmy się chwilę: dajesz jakąś nieprzemyślaną propozycje temu mordercy, przez co on z dnia na dzień zwala nam się na głowę. Zaznaczmy fakt, że w ogóle nie konsultowałaś tego ze mną, a argument, że niby dawno się nie widzieliśmy i mielibyśmy spędzić razem trochę czasu jest śmieszny. Wiesz, jak bardzo go nie cierpię. Dlatego cały czas zastanawiam się, kiedy sobie stąd pójdzie, czy cię nie skrzywdzi albo kiedy postanowi w końcu kogoś zamordować. Może nawet już to zrobił-ostatnie zdanie Jason wypowiedział, nim zdołał się pohamować.
-Ty coś wiesz?-spytała Madeleine, zwracając się w stronę swojego przyjaciela.
-Nie, dlaczego, ja tylko tak o tym wspomniałem-odparł nerwowym tonem, ale po chwili opanował się.-Ale i tak pewne, że tak się stanie. Prędzej czy później. Więc pytam ponownie. Po co?-dodał lekko poddenerwowanym tonem. Madeleine wyczuła, że Jason jest bliski zdenerwowania się na dobre, tak, jak tylko on potrafi i zrozumiała, że musi uważać na to, co teraz powie.
-Chciałam go jakoś zatrzymać, żeby...no żeby nikogo nie zabił. Pomyślałam, że może uda mi się go od tego odwieść, tak ja udało mi się z tobą-wyjaśniła. Jason wziął nagłe wdech, po czym zmrużył oczy i spojrzał na swoją przyjaciółkę.-Nie chcę, żeby ginęli niewinni ludzie-dodała.
-Nie każdy jest niewinny-powiedział lalkarz.
-Jason, mieliśmy być szczerzy, więc będę szczera. Wiem, że się o mnie martwisz. Ale wydaje mi się też, że jesteś trochę zazdrosny. Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy i po tym, ile razem spędziliśmy czasu, ty myślisz, że mogłabym tak po prostu wymienić cię na jakiegoś innego przyjaciela? Powiedz mi, czy jesteś w stanie wybrać najładniejszą ze swoich lalek?-spytała Madeleine. Jasona zaskoczyła ta nagła zmiana tematu.
-A co to ma do rze...
-Powiedz mi, czy jesteś w stanie. Która lalka jest najładniejsza?-spytała.
-Każda jest inna i każda jest piękna w inny sposób-odparł lalkarz po chwili namysłu.
-Tak samo każdą bliską osobę się kocha, ale inaczej. Dlatego rodzic nie zastąpi ci brata, siostra chłopaka, a jeden przyjaciel drugiego. Poza tym, ty jesteś dla mnie najnajnajnajnajnajnajnajważniejszy! Dodałabym więcej "naj", ale wtedy nie poszlibyśmy spać aż do świtu-powiedziała Madeleine, po czym usiadła na łóżku obok Jasona i przytuliła się do niego. Chłopak zastanowił się, jak to właściwie jest możliwe, że ta dziewczyna potrafi bezbłędnie odgadnąć, co chodzi mu po głowie, jest taka mądra i jednocześnie dobra oraz zawsze zachowuje spokój, choćby nie wiadomo, co się działo. Po prostu nie potrafił się na nią długo gniewać, tym bardziej, że jej słowa były lekiem na jego zbolałą duszę. Jason nie był pewien, czy Madeleine zdawała sobie sprawę, jak wiele one dla niego znaczyły. Odwzajemnił przytulasa, co skończyło się tym, że przewrócili się na łóżku i ona wylądowała na nim.
-Kocham cię, Madeleine-powiedział z uśmiechem.
-W końcu kogo innego masz kochać, jak nie mnie?-odparła dziewczyna, także się uśmiechając.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro