ROZDZIAŁ PIERWSZY
Edmund Gilday ostrożnie zbliżył się do chłopca, siedzącego na jego sofie. Gabriel — bo tak brzmiało jego imię — przywodził na myśl uroczego diabełka, który gdzieś po drodze zagubił swoją złośliwość. Posiadał intensywnie czarne włosy, które wpadały mu w jego zielono-niebieskie oczy. Ed pierwszy raz widział taki odcień tęczówek. Doskonale pasowały do upadłego anioła.
Gilday w swoim umyśle próbował odszukać filmy, w których podobne sytuacje miały miejsce. Nic nie odnalazł. W końcu kto by wpadł na pomysł nakręcenia produkcji o chłopaku, któremu były szkolny prześladowca — Scarlett Manners — zostawia do opieki małego dzieciaka, grożąc, że jeśli choć jeden włos z głowy mu spadnie — jemu spadnie głowa. Na dodatek nieznośnie przeczucie Eda mówiło, że ten dzieciak nie należał do osób zwyczajnych.
— Nazywam się Edmund Gilday. Jakie jest twoje imię?
Poczuł, że zjebał po całości, gdy twarz Gabriela nawet nie drgnęła. Chłopiec patrzył na niego zimno, jakby był natrętną muchą, co sprawiło, że Edmund wyobraził sobie Scarlett mówiącą: "Pamiętaj, że jeśli spadnie mu z głowy włos, to cię zabiję.". Nie zamierzał zapomnieć tych słów, jednakże bycie miłym nie należało do jego mocnych stron pomimo prowadzenie "Ruchu Wyzwolonych Omeg".
— Gabriel Allyn — oznajmił szorstko chłopczyk, układając swoje ręce na kolanach.
Gildayowi nie umknął ten fakt. W jednej chwili poczuł się jeszcze mniejszy mimo, że ukończył 20 lat, a chłopiec nie wyglądał na nawet 10-letniego. Powoli zbliżył się do Gabby'ego, mając wrażenie, że zrobienie tych paru kroków zajmuje mu paręnaście minut. Kiedy znalazł się przed nim, tylko chwilę spoglądał na młodszego z góry, po czym klęknął, wzbudzając konsternację w chłopcu. Położył policzek na kolanie Gabriela, jednocześnie głaszcząc ręką jego nogę. Ilekroć zranił swojego narzeczonego — Davida Coldwella — robił w ten sposób.
— Mam mówić na ciebie Gabby czy Gabriel? A może jakoś inaczej? — zapytał szeptem, przymykając oczy w momencie, gdy małe palce wplotły się w jego włosy.
Edmund od zawsze lubił, kiedy ktoś dotykał jego włosów — relaksowało go to. Wieczory, kiedy on miał dość życia po swojej pracy, a David po swoich studiach, spędzali, oglądając razem ulubione komediowe seriale. Narzeczony zajmował miejsce na kanapie, zaś Ed przed nią, pozwalając alfie na bawieniu się jego włosami. Nie potrzebowali wielu czułości, ta jedna im wystarczyła, żeby ich wszystkie troski odleciały.
Gabriel wzruszył ramionami. Edmund nie widział tego, ale potrafił się domyślić.
— Jesteś głodny czy może wolisz się już rozpakować?
— Jestem głodny — odpowiedział natychmiast młodszy.
— Nie umiem gotować — ostrzegł Gilday.
Nigdy nie był specjalnie dobry w pracach domowych, także w gotowaniu. Myślał, że nauczy się tego po zamieszkaniu z Davidem, ale z powodu ich napiętych grafików, nie było potrzeby przygotowywaniu obiadu — Ed i tak nie miał na to czasu, pracując całe dnie. Śniadanie alfa przygotowywał sobie sam i jadł na uczelni, zaś Gilday wraz ze swoimi kolegami z pracy już w klubie. Kolacji nie jedli w ogóle, chyba, że narzeczony wracał wcześniej i przygotowywał coś na szybko.
Edmund nie miał okazji, żeby nauczyć się sztuki gotowania.
— Chcę to jabłko — stwierdził Gabriel, wskazując palcem na miskę z owocami, stojącą na stoliku kawowym.
Ed uniósł głowę i spojrzał we wskazywane miejsce. Pamiętał, że przyniósł je Julien Greenwood, kolega z jego pracy. Twierdził, że kupił je na promocji, ale nie był w stanie zjeść ich wszystkich, więc podzielił się nimi z Edmundem, żeby się nie zepsuły. W ogóle nie słuchał Gildaya, gdy ten mówił, że ani on, ani David nie jedzą owoców.
Edmund powoli zbliżył się na kolanach do stolika i wziął pierwsze z brzega jabłko. Spojrzał z boku na Gabriela, który z rękoma ułożonymi na swoich kolanach i wyprostowanymi ramionami, spoglądał na niego surowo. Podniósł się szybko z ziemi i strzepnął, możliwe że nie istniejący, brud ze swoich czarnych rurek.
— Proszę — mruknął, podając Gabby'emu owoc.
Wolał wpatrywać się w szare skarpetki chłopca niż w jego lodowate spojrzenie, dlatego wzrok miał wbity w ziemie.
Gabriel nie podziękował. Ugryzł kawałek jabłka i skrzywił się delikatnie.
— Kwaśne — skomentował.
Edmund nie wiedział, w jaki sposób na to odpowiedzieć. Nie miał wpływu na smak owoców przynoszonych mu przez kolegów z pracy.
— Tak.
Przyglądał się ostrożnie jedzącemu chłopcu, zastanawiając sobie, kim był dla Scarlett. Nie chciał wierzyć swojemu przeczuciu. Jeśli to dziecko należałoby do tej alfy i okazałby się omegą, ona mogłaby go skrzywdzić. Edmund nie podejrzewał Manners o pedofilię, sadyzm czy dziwne zboczenia. Jednak tak zimne oczy u dziecka nie były normalne. Przypominały mu jego własne.
— Teraz pójdziemy do twojego pokoju?
Gabriel przytaknął, wstając powoli i z dziwną gracją. Odłożył ogryzek na stoliczek i wzrokiem przekazał, żeby Ed go poprowadził. Starszy pokiwał głową.
Scarlett przyszła tutaj dzień wcześniej i przyniosła dwie torby z ubraniami oraz potrzebnymi przedmiotami, wszystko rozpakowała, dlatego Gabby przychodził tak naprawdę na gotowe.
— To tutaj — mruknął Edmund, otwierając drzwi obok drzwi do swojej sypialni. — Czuj się jak w domu.
Chłopiec cicho prychnął. Gilday zignorował to, ale zapamiętał. Relacje tego dzieciaka z rodzicami mogły nie należeć do najlepszych. Możliwe, że zniszczyła je Manners, możliwe, że uratowała go od dalszego niszczenia dzieciństwa. Ed nie wiedział, którą opcję obstawić.
— Masz go na wyłączność. Obiecuję ci nie przeszkadzać.
Weszli do środka. Gabriel usiadł na łóżku, zakrytym pościelą z Iron Manem. Edmund lubił Starka i będąc młodszym, i teraz, więc rano szybko ubrał kołdrę w nową pościel, zamówioną parę dni temu. Chciał, żeby Gabby czuł się tutaj jak w domu.
Stanął przy ścianie. Oparł się o nią. Skrzyżował ręce na piersi, mając nadzieję, że wygląda w połowie tak dorosło jak powinien.
— Davida nie ma prawie całe dnie, dlatego to ja będę cię zawoził do szkoły i z niej odbierał. Popołudnia będziesz niestety musiał spędzać ze mną w pracy, ale już zapewniłem ci miłe miejsce, gdzie będziesz mógł odrabiać lekcję, a nawet się przespać. Może być trudno, ale wierzę, że sobie poradzimy.
Edmund uśmiechnął się delikatnie. Rzadko się uśmiechał. Gabriel nie docenił tego gestu i szorstko zapytał:
— Gdzie pracujesz?
Gilday nie wstydził się powiedzenia, gdzie pracuje, ale mimo to zawahał się.
— Jestem omegą do towarzystwa.
Praca ta nie wymagała od niego seksu — na co mogłaby wskazywać nazwa — a jedynie wsparcie emocjonalne dla klientów. Edmund nie słyszał nigdy o takim zawodzie, ale bardzo mu się spodobał. Jego praca polegała w większości na siedzeniu przy swoim kliencie, pozwalaniu mu na przytulanie się do siebie i wypłakiwanie w swoje ubranie oraz słuchanie jego narzekań na swoje życie. Słuchanie było jedną z mocnych stron Edmunda, dlatego nim się obejrzał zyskał #3 miejsce w rankingu popularności i zyskał przydomek "Porcelanowej lalki".
— Długo?
Edmund spodziewał się innego pytania, ale odpowiedział bez zająknięcia.
— Pół roku.
Niedługo po skończeniu szkoły, Ed przeprowadził się do Davida. Z uwagi na to, że alfa studiował, wziął na swoje barki obowiązek zarabiania pieniędzy. Znalezienie pracy okazało się trudniejsze niż z początku zakładał. Z powodu jego odstraszającego wyglądu, pracodawcy dziękowali mu już na początku. A kiedy udało mu się odnaleźć pracę, gdzie jego aparycja nie stanowiła problemu, to bycie omegą wadziło. Omegi nie nadawały się do stania na bramkach w klubach.
Gilday gotów był zacząć roznosić ulotki, gdy jak z nieba spadł mu Julien, szukający zastępstwa dla swojego kolegi w specyficznym klubie. Przyjął pracę mimo niezadowolonych pomruków Davida.
— W jaki sposób towarzyszysz ludziom jako omega?
— Mówię im miłe słowa — przyznał Edmund.
Reakcja Gabriela — spojrzenie przepełnione kpiną skierowane w stronę Eda — nie należała do pozytywnych.
— Okłamujesz ludzi, żeby ich uszczęśliwić?
Gilady pokręcił głową. Innym powodem jego popularności było to, że nigdy nie okłamywał swoich klientów. Słuchając ich, potrafił wyłapać w nich wszystko co dobre, żeby potem im o tym przypomnieć.
— Wyjdź.
Spojrzał na Gabby'ego, którego mowa ciała mówiła to samo co usta. Bez sprzeciwu opuścił pokój.
Kiedy zamknął za sobą drzwi, zamarł w miejscu, uświadamiając sobie, jak duży ciężar wziął na swoje ramiona. Nigdy nie zajmował się dzieckiem, do niedawna był nim. Nie miał także za wiele czasu na Gabriela, a dla dzieci trzeba było mieć jak najwięcej czasu. Ponadto nie znał chłopca — wziął pod dach kogoś nieznajomego. Nie znał jego wieku, rodziców, stanu zdrowia, miejsca zamieszkania. Wiedział tylko, że Gabby musi chodzić do szkoły, nawet jeśli jej nie lubi i brać specjalne blokery. Edmund nie wiedział nawet, czym był te specjalne blokery, ponieważ nie było potrzeby, żeby z nich korzystał.
Ponadto w następnym tygodniu w szkole uczniowie mieli poznać swoją drugą płeć, dlatego Ed miał wesprzeć Gabriela niezależnie od wyniku zgodnie ze słowami Scarlett.
Powoli ruszył do kuchni, z kieszeni spodni wyjął telefon. Dostał jedną wiadomość od Juliena, który martwił się o wzięcie przez niego pierwszego dnia wolnego w pracy od jej rozpoczęcia. Gilday odpisał mu, że wszystko w porządku. Mimo, że wspominał przyjacielowi i szefowi o Gabrielu, i o tym, że będzie musiał brać go ze sobą do pracy, zapomniał wspomnieć, że dopiero dzisiaj widział go pierwszy raz na oczy.
Edmund postanowił zaparzyć sobie herbatę, a później obejrzeć jakiś serial w telewizji. Skoro miał dzień wolny, powinien odpocząć.
////////////////
Ed uśmiechnął się do swojego narzeczonego, który wyszedł z łazienki jedynie w bokserkach i ręczniku zawieszonym na szyi. Nagie ciało Davida, nawet jeśli robiło w przeszłości na nim jakiekolwiek wrażenie, już dawno przestało.
— Co z Gabbym? — zapytał alfa, zajmując miejsce obok Edmunda na kanapie i obejmując go ramieniem.
— Myślę, że dobrze.
Podczas kolacji Ed nie zamienił z Gabrielem żadnego słowa. Potem chłopiec wziął prysznic i poszedł spać do swojego pokoju. Gilday sądził, że z jego charakterem, to mogło być jego normalne zachowanie.
— Przepraszam, że zdecydowałem bez ciebie — powiedział Coldwell, zmieniając swoją pozycją.
Leżał teraz na kanapie z głową opartą na kolanach swojej omegi. Obydwoje wpatrywali się sobie w oczy.
— Nie. Jest spoko — stwierdził Ed, przeczesując szare włosy narzeczonego. — Znałeś już wcześniej Gabriela?
David nazwał Gabriela "Gabbym", dlatego prawdopodobnie wcześniej już go spotkał.
— Jak byłem u Scarlett, to go spotkałem. Mieszka z nią — przyznał alfa. — Jest cichym dzieckiem. Nie powinien sprawiać problemów.
Edmund powoli przytaknął. Nie powinni mieć żadnych problemów z opieką nad tak zamkniętym w sobie dzieckiem. Mogliby zostawić go samego w sobie i oddać Scarlett jak tylko wróci. W ten sposób jednak nie zajęliby się nim dobrze i nie stali się jego zastępczymi opiekunami, to byłoby nie w porządku.
— Wiesz, czemu Scarlett nam go dała? I gdzie pojechała?
Gilday pogłaskał policzek swojego alfy, który rumienił się delikatnie. Zahaczył palcem o jego popękane, czerwone usta. Chciał je pocałować, ale nie sądził, że jego zachcianka powinna przeszkadzać im w ważnej rozmowie.
— Jej ojciec, który mieszka w Europie, miał poważny wypadek. Scarlett choć udaje, że to nieprawda, kocha go, więc chciała jak najszybciej do niego lecieć, ale nie mogła zabrać Gabby'iego — Edmund słyszał o trudnej sytuacji rodzinnej Manners. — Pewnie nie ma nikogo innego niż my — stwierdził David smutno.
Ed zgadzał się z narzeczonym, że mogła nie mieć nikogo poza nimi. Thomas Leydon mimo, że byli dla siebie jak rodzeństwo, nie był odpowiednią osobą do zaopiekowania się dzieckiem. Posiadał okropny charakter, a jego metody podporządkowywania sobie innych były zwyczajnie okrutne, nawet dziecku nie okazałby wyrozumiałości. Hayden Freeman i Layne Wheaton nie mieli czasu na regularne spotkania z przyjaciółmi, możliwe, że Scarlett nie spotkała się z nimi już od miesięcy, dlatego proszenie ich o zajęcie się Gabrielem nie wchodziło w grę. Co do Drake'a Nolana, Edmund nie miał pojęcia, gdzie się podziewał, ale nie zdziwiłby się, gdyby mieszkał na ulicy.
David był miarę odpowiedzialną osobą, w dodatku mieszkał w Rowild, niedaleko szkoły Gabby'ego — każda zdrowo myśląca osoba wybrałaby jego.
— Czyli może nie być jej długo...
Coldwell położył dłoń na szyi Eda i przyciągnął go do siebie. Ich nosy stykały się ze sobą. Gilday pomyślał, że złote oczy Davida znowu się śmieją.
— Będziemy mogli pobawić się w tatusiów.
Alfa zachichotał. Edmund kochał ten dźwięk. Zbliżył się mocniej do swojego narzeczonego i złączył ich usta, myśląc, że będą jednymi z gorszych tatusiów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro