ROZDZIAŁ ÓSMY
A/N: Naprawdę, nie wiem, jak to się napisało. W ostatnim czasie zrobiłam sobie długą przerwę i pisałam tylko dla siebie, ale jeśli następne rozdziały też będę pisała z taką łatwością, na pewno niedługo się pojawią.
Z dedykacją dla PrincessLunaOfficial. Naprawdę cieszę się, że to opowiadanie ci się podoba.
Ed nie lubił wolnych dni, dlatego brał jak najwięcej zmian i z chęcią wyręczał swoich przyjaciół, gdy ci chcieli wziąć dzień wolnego. Bycie samemu w domu albo bycie w nim, kiedy David był tak zapracowany, że ani razu na niego nie spojrzał, sprawiało, że czuł się opuszczony. Chciał być potrzebny. On żył dla innych, na pewno nie dla siebie. Zawsze słyszał od innych, że ludzie, którzy nie żyją tylko dla siebie, są godni podziwu, ale jeśli w ogóle dla siebie nie żyjesz, to czy nie rozsypiesz się, kiedy ci inni odejdą?
— Pożyczyłem ubrania Davida — oświadczył Rylan, wycierając mokre włosy ręcznikiem. — Co robisz? — stanął za nim i z uśmiechem na ustach zapytał: — Tak myślałem, że kiedyś wyrośniesz ze swetrów. W tej granatowej koszuli ładnie byś wyglądał — wskazał palcem na ekran laptopa.
— To nie dla mnie — zapewnił szybko Edmund odrobinę urażony. — Ostatnio pokłóciłem się z Davidem. Chcę dać mu prezent.
Ryl pokiwał głową i oblizał swoje wargi. Niepewnie się uśmiechając, zapytał:
— Po co mi to mówisz?
Edmund odwrócił głowę i zmarszczył brwi. Na szczęście jego przyjaciel nie był zdegustowany, a jedynie zaciekawiony. Czuł się z tym źle.
— Czy nie denerwowało cię to, że nigdy ci o niczym nie mówię?
Nie wiedział, dlaczego Rylan go opuścił, dlatego może jedynie ponownie się do niego dostosować, tym razem samego siebie stawiając się w niekomfortowej sytuacji.
— Tak, ale to... — Rylan uniósł swoje ręce i dosiadł się do stołu, obok Eda. — Zgaduję, że się zmieniłeś. To jasne, że nie możesz być taki sam jak w liceum. Teraz masz nawet dziecko.
Edmund zmarszczył brwi. Miał wrażenie, że wyczuł w głosie przyjaciela zazdrość. Czy miał do niej prawo? To oni go porzucili, nie on ich. Miał prawo sobie ułożyć życzenie, nawet mieć własne dziecko.
— Jest Scarlett — w końcu wyznał, zapisując w zakładce stronę i zamykając ją.
Za parę minut Gabriel powinien wrócić przywieziony przez Juliena. Miał nadzieję, że ta dwójka nie kłóciła się w trakcie drogi. Wolałby, żeby się zaprzyjaźnili. Julien byłby dla niego świetnym bratem, dobrze uczył się w szkole, jest towarzyski i zaraża energią. Oszczędziliby mu zmartwieniem.
— Jest Scarlett... — powtórzył po nim bezmyślnie beta. — Co?
— Musiała wyjechać i nie miała z kim go zostawić.
Edmund przygryzł wargę. Powinien był powiedzieć, że po prostu chciała zostawić go z "Davidem", postawił resztę jej przyjaciół w złym świetle, w tym Haydena.
— Czyli z nią nadal utrzymujesz kontakt?
Omega poczuł, że Ryl skupił się na złej części, znowu pokazując zazdrość. Trochę go to rozbawiło, ale nie dał po sobie poznać. Zamknął laptopa.
— Nie bardzo. To siostra Davida nie moja.
— No tak. Są jak rodzina.
Na chwilę pomiędzy nimi zapanowała cisza. Edmund delikatnie gładził zewnętrzną stronę laptopa, zastanawiając się, czy powinien poszukać jakieś zupki błyskawicznej. Lepiej, żeby Gabriel zjadł znowu niezdrowo niż żeby nie zjadł w ogóle.
— Zapytaj... — z jego myśli wyrwał go szept.
— Dlaczego tutaj jesteś? — zapytał, próbując sobie przypomnieć, czy Scarlett zabroniła im dawać ostrego jedzenie Gabrielowi.
Rylan uśmiechnął się i zaczął opowiadać, nie przejmując się już Edem.
— Wyjechał na 3 lata. Ogarniasz ty to? Rozumiem miesiąc, dwa, może nawet pół roku, ale 3 lata? I jeszcze powiedział mi, że może się przedłużyć.
— Ach tak.
Edmund bał się odrobiny reakcji Davida, kiedy dowie się, że nie potrafi zająć się dobrze dzieckiem. Już byli skłóceni. Może lepiej byłoby wyjść na miasto na obiad. Nie miał jednak za dużo pieniędzy. Wypłatę dostanie dopiero za 4 dni, a wciąż musi kupić Davidowi ubrania. Im szybciej przyjdą, tym lepiej, więc nie może z ich zamówieniem poczekać.
— Oczywiście, to ja go rzuciłem. Nie pozwolę się ciągnąć na drugi koniec świata dla jego pracy. Powiedziałem, że może sobie znaleźć dziwkę, inną żonę, cokolwiek, ja i tak się stąd nie ruszę. W skrócie mamy 3-letnia przerwę, a jeśli się przedłuży, to ostrzegłem go, że może nie mieć już po co wracać.
— I tyle? Tak po prostu pozwoliłeś mu odejść?
To nie tak, że Gabriel powie cokolwiek Davidowi, a jak David zapyta, Ed skłamie, że to Rylan zjadł. Jego narzeczony na pewno nie będzie więcej dopytywać, a od razu pomyśli, że beta zjadł wszystkie trzy. Taki już był Snidman.
— Jeśli nie mogę go zatrzymać, pozwalam mu odejść, logiczne, nie?
Edmund pokręcił głową, postanawiając więcej się tym nie zamartwiać. Jednocześnie zastanawiało go, czy Rylanowi wydawało się, że grał w jakimś melodramacie. On szczerze ich nienawidził.
— Dlaczego nie pojechałeś z nim? Naprawdę to dla ciebie w porządku, żeby cię zdradzał?
Jeden mu się podobał, "Flower of Evil", ale to tylko wyjątek.
— Oczywiście, że nie. Mam nadzieję, że tego nie zrobi, ale nie będę go winić. Tak długo, jak do mnie wróci.
Edmund wyłączył stronę internetową. To było niemiłe. To, że nie skupiał się na Rylanie.
— Czemu z nim nie pojechałeś?
— On pojechał tam w interesy. Do swojej obrzydliwie bogatej rodziny. Myślisz, że jego dziadkowie by mnie zaakceptowali? Wystarczy, że jego rodzice mieli problem. To przez nich tu jestem. Wyrzucili mnie z naszego domu, zakładając już z góry, że do mnie nie wróci. Mogę sobie być Snidmanem, ale dla nich jestem tylko leniwą betą.
Nie wybyli w błędzie. Rylan był bardzo leniwą i rozpuszczoną osobą już w liceum, teraz mogło mu się pogorszyć. Jednocześnie Ed był pod wrażeniem tego, że jego przyjaciel nie poskarżył się swoim rodzicom.
— A co z tobą, Ed?
— Ze mną?
— Pracujesz czy coś?
— A tak. Ja pracuję, a David studiuje. Wynajmujemy razem to miejsce.
— Hmm...
Rylan bez pracowania mógłby kupić ich mieszkanie. Ktoś inny niż Edmund mógłby być zazdrosny.
— A gdzie pracujesz? Nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Chciał skłamać, że jednak udało mu się dostać pracę ochroniarza, ale z Gabrielem pod tych dachem, Rylan za szybko odkryłby prawdę.
— W klubie dla omeg.
— Och. Fajnie. Musisz mnie tam zabrać.
— Dotrzymujemy towarzystwa słowami — uświadomił go.
Ed prowadził w końcu bardzo cnotliwe życie, które niszczyło od wewnątrz jego związek.
— Spoko. Dla mnie nawet lepiej.
Edmund pokręcił głową. Nie rozumiał, dlaczego Rylan uśmiechnął się szczęśliwie, ale nie miał siły już pytać.
*****
— Nie przeszkadza ci to? — zapytał Davida, obserwując, jak ten rozpina swoją koszulę.
Przebierał się w ubrania domowe. To znaczy w znoszone spodnie i koszulkę z Gwieździstą Nocą van Gogha.
— Czemu miałoby mi przeszkadzać? Rylan jest twoim przyjacielem.
Ed kiwnął głową. Zawsze podobało mu się w Davidzie to, że ufał mu i nie robił się zazdrosny. Tym razem jednak odrobinę go zdenerwowało. Miał wrażenie, że ten po prostu przestał o niego dbać i wszystkie negatywne uczucia schował głęboko w sobie. W ten sposób się nie pogodzą.
— W ogóle nie czujesz zagrożenia?
— Ufam ci.
— Jemu też uważasz?
— Ty mu ufasz — David skończył na niego oczami przepełnionymi oczami, poczuł ukłucie w sercu, zranił go. — To mi wystarczy. Ed, w ogóle cię nie rozumiem. Nie lubisz, kiedy jestem zbyt zaborczy, więc dlaczego tego ode mnie wymagasz? Chcesz nas skłócić jeszcze mocniej?
— Nie chcę.
David podszedł do niego i przyciągnął do siebie. Ed kochał jego zapach, czasami źle się z tym czuł, bo on większość swojego życia brał blokery. Nawet, teraz kiedy się w końcu połączyli, nie mógł przestać.
A David także lubił wdychać jego zapach, zasypiać przy nim.
— Nie wiem, dlaczego się tak zachowuję. Mam mętlik w głowie — wyznał cicho, zaciskając palce na ubraniach narzeczonego. — Może to przez to, że mamy teraz tyle na głowie.
Nie zachowywał się jak on. Jak ten on, którego pokochał David. Był w rozsypce. Może powinien pójść do swojego klubu jako klient.
— Będzie dobrze — alfa pogłaskał jego głowę. — Dopóki jesteśmy razem, poradzimy sobie ze wszystkim, a będziemy razem już zawsze.
— Nigdy nie mów zawsze — upomniał go.
— Jesteś dla mnie najważniejszy. Myślisz, że gdyby nie ty, byłbym w miejscu, w którym jestem? Pewnie utknąłbym do końca życia w Sawulf albo liczył, że Scarlett zrobi wszystko za mnie.
Edmund nie odważył się powiedzieć, że on mógłby już nie żyć, gdyby nie było przy nim Davida. Po tym, jak porzucili go przyjaciele, on był jedynym powodem, dla którego nadal żył. Oczywiście poza oglądaniem twarzy Eunwoo.
— Nawet jeśli nie zgadzamy się ze sobą, nie zostawię cię. Nasza miłość może przezwyciężyć wszystko.
Kolejne ukłucie w sercu. Czemu on tego nie powiedział? Powinien także zapewnić Davida jak ważnym dla niego był, oddychał nim i ich wspólnymi chwilami.
— Ja...
— Przeuroczo — Edmund spojrzał w stronę drzwi, z których dochodził głos Rylanda — a teraz możecie mi podać hasło do WiFi?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro