VI. ,,Dawna historia...".
Wstałeś rano na pzeciwko Marinette. Dziewczyna głęboko spała. Jej granatowe włosy były roztrzepane na wszystkie strony. Odgarnąłeś je jej i patrzyłeś na nią ciepło.
Po około godzinie Mari się obudziła. Ziewnęła i przeciągnęła się. Spojrzała na ciebie.
-Hej- miała lekką ranną chrypkę.
-Cześć dziubasku- uśmiechnąłeś się.
Zachichotała.
-Dobra,wstawaj i ubieraj się. Ja też się przebiorę i pójdę dla nas po śniadanie- puściłeś jej oczko,wybrałeś ubrania i poszedłeś po ubrania. Przebrałeś się,wziąłeś szybko zrobioną jeszcze drugą wersję śniadania dla Mari i pobiegłeś do swojego pokoju.
Postawiłeś na jedzenie na biórku. Poszukałeś wzrokiem Mari,ale jej nie było. Dopiero po chwili weszła do pokoju już ogarnięta (czyli ubrana,itp.,dop.aut). Miała na sobie granatowe dżinsy i czarną bluzkę z rękawem 4/4 z nadrukiem. Włosy miała spięte w kok.
-Wyglądasz pięknie- rzekłeś.
-A dziękuję- dała ci buziaka w policzek.
Po zjedzonym śniadaniu postanowiliście się przejść. Ubraliście bluzy i ruszyliście w stronę parku. Szłeś z Marinette w przyjemnej ciszy obok siebie. Widziałeś jak inni nastolatkowie ciągle patrzą się na Marinette. Powoli cię to wkurzało.
-Chyba zaraz im coś zrobię jak się nie przestaną na ciebie gapić- szepnąłeś jej na ucho,na co dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-Och mój rycerzu czyż nie mogą patrzeć?- zapytała spokojnie.
Spojrzeliście na siebie. Zacisnąłeś usta w kreskę.
-Nie.nie.mogą.- powiedziałeś- Działają mi na moje biedne nerwy...
-Eh- westchnęła- Przyspieszmy- zaproponowała na co pokiwałeś twierdząco głową.
Byliście w twoim miejscu. Położyliście się na trawie. Leżałeś na plecach a Marinette leżała na twoim brzuchu plecami. Obejmowałeś ją w pasie,ona zaś trzymała cie za ręce.
-(imię)?
-Tak Mari?
-Z-zostaniesz...
Miałeś już w tej chwili milion odpowiedzi w głowie. Byłeś bardzo ciekaw.
-Z-zostaniesz moim...chłopakiem?- powiedziała niepewnie i cicho.
-E...a...Tak!- w końcu wypowiedziałeś to słowo,które nie mogło ci przejść przez gardło.
Dziewczyna zapiszczała. Odwróciła się w drugą stronę,będąc nad tobą i była szczęśliwa. Jej oczy błyszczą radością,ciekawością i ciepłem.
-Chciałam cie się jeszcze zapytać,czy...
-Oczywiście! Zostanę twoim mężem tak idealnym jak Adrien,heheh- zaśmiałeś się. (XD,co tu się wyprawia?!-dop.aut.).
-Nie o to mi chodziło!- roześmiała się- Chciałam się spytać czy miałeś kiedyś już dziewczynę?
Wpatrywałeś się w jej morskie tęczówki z fioletowymi refleksjami. Uśmiech nie zchodził ci z twarzy.
-Jesteś moją drugą.
Zaskoczyło to Mari.
-A co się stało,że już nie jesteś ze tamtą?- była zaciekawiona i wpatrywała się w ciebie oczekując odpowiedzi.
-No bo...ona mnie zdradziła z innym chłopakiem. Pamiętam nawet jak powiedziała mi prosto w twarz,że ,,Przychodziłam do ciebie tylko po to,żeby jakoś zmniejszyć swoją nudę i żeby się dowiedzieć jak to jest mieć drugą połówkę. A i bym zapomniała,to co między nami było to nic nie znaczyło. Potraktuj to po koleżeńsku albo zapomnij. A teraz sorry,ale spóźnię się na autobus. O,Dominik na mnie czeka. To narazie (imię)". To wszystko...- głos ci się załamywał na samo wspomnienie...
-Przepraszam,nie powinnam pytać. Tak strasznie mi przykro. Nie chciałam!- przytuliła cie.
Usiedliście. Nadal cie przytulała. To było dla ciebie bardzo bolesne przeżycie. Obdarzyłeś pewną dziewczynę szczerym,gorącym uczuciem a ona wyznaje ci,że byłeś TYLKO dla niej pocieszeniem i zabawką. To jest tak,jakby Ci wsadziła nóż w plecy,a raczej serce. Twoje serce cierpiało przez rok. Dopiero potem się powoli goiło.
-Jak sobie przez ten czas radziłeś?- zapytała Mari.
Westchnąłeś.
-Na początku...było mi ciężko i...BARDZO mnie to bolało...potem...zacząłem jej unikać,mniej rozmawiać. Po czasie zapomniałem o niej,dzięki czemu moje serce się zrasta- uśmiechnąłeś się do niej lekko.
-To smutne. Bardzo smutne.
Pocałowała cie. Oddałeś pocałunek.
-Mmmm...A co to było?- zapytałeś z uśmieszkiem.
-A to tak na poprawę humoru heheheh- zaśmiała się i puściła oczko.- Chyba powinniśmy już wracać,nie sądzisz?
-Hym...okej. Wracamy.
Dziewczyna pomogła ci wstać. Nagle wpadł ci do głowy pewien pomysł. Odwróciłeś się do niej. Skrzyżowałeś ręce na klatce i stanąłeś na przeciwko. Mari była zdziwiona.
-E... (imię)? Dlaczego nie idziemy?
-Chcesz na barana?- uśmiechnąłeś się.
-Jasne!
Już po chwili miałeś Marinette na barana (ale nie na ramionach,bo by go przewróciła czy coś xD,dop.aut). Przez całą drogę się śmialiście. Marinette za to ciągle powtarzała,że wyglądacie głupio i ludzie się patrzą,ale ty się tym zbytnio nie przejmowałeś.
Gdy doszliście do domu od razu coś zjedliście i poszliście oglądać film.
I jak rozdział? ^^
Jak myślicie,co będzie w następnych rozdziałach?
Ja jestem ciekawa xD.
Do następnego Mordki! :D
Bayo! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro