Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[IS] where there is a will, there is a way


Itachi Uchiha / Sakura Haruno


Siedziałam, a moja ręka bezwiednie okręcała się wokoło z kunaiem.

Czekałam, aż w końcu się pojawi.

Było zimno. Księżyc wszedł na nocne niebo już bardzo dawno temu. Jego blask oraz rozpalone przede mną ognisko, były jedynymi źródłami światła.

Wiedziałam, że nie powinno mnie tam być. A jednak pragnienie zobaczenia go było zbyt wielkie.

Ciemny, mroczny las otulał mnie zewsząd, a jednak nie bałam się. Wiedziałam, że jestem w stanie poradzić sobie ze wszystkim i to właśnie dzięki niemu. To on nauczył mnie wszystkiego, był moją latarnią, moim drogowskazem. Moim wzorem. Moim życiem.

Nie obchodziło mnie to, że nasza relacja była zakazana. Przy każdym naszym spotkaniu, z każdym dotykiem, wiedziałam, że mogę zostać za to zabita. Skazana na największe męczeństwo.

A jednak nie potrafiłam uciec. Zostawić go.

Cichy szelest spowodował, że napięłam się. Wiatr połaskotał moje policzki.

Jego zimna dłoń objęła mnie za kark, a ja nie mogłam powstrzymać się od westchnienia przyjemności. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, przytulając się całym ciałem do jego, gdy usiadł za mną. Przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i zamknął szczelnie w swoich ramionach. 

W końcu poczułam się bezpiecznie.

Wiedziałam, że jestem dla niego ważna. Mówiły to jego wspaniałe oczy, w które patrzyłam z uwielbieniem. Jego usta, długie, namiętne pocałunki.

Jego wargi były ciepłe, tak miękkie i przyjemne. Tylko moje.

Siadając na nim przodem, bez skrępowania rozpięłam jego czarny płaszcz. Pogładziłam dłonią jego policzek, gdy drugą pieściłam odsłonięte obojczyki. Szarpnęłam delikatnie za naszyjnik na jego szyi, gdy przygryzł mi dolną wargę.

Jego pocałunki były niespieszne, głębokie. Sycił się mną. Jego dłonie na moich biodrach zaciskały się w słodkim uścisku. Czując jego gorącą skórę pod sobą wariowałam. Moje serce biło z każdym uderzeniem co raz mocniej. Każdy kolejny oddech brałam z większym trudem.

Kochałam go. Byłam w stanie poświęcić dla niego wszystko.

Zamruczał niebezpiecznie, gdy wplotłam ręce w jego włosy. Wiedziałam, że to uwielbiał. A on wiedział, że kochałam jego ręce na moim ciele.

Położył mnie na sobie i delikatnie muskał odsłonięte partie mojej talii, bioder. Jego dłoń paliła na mojej piersi.

Był wspaniały, idealny.

Nasze ciała były jak dwa fragmenty układanki, pasowały do siebie w każdym szczególe. Jego pewne ruchy, nasze splecione ze sobą dłonie. Każdy jęk, najdrobniejsze westchnięcie. To wszystko było nasze, tylko nasze. Nikt nigdy nie miał mieć prawa odebrać nam tych chwil.

Gdy było po wszystkim, leżałam na jego gołej piersi. Patrzyłam, jak języki ognia tańczą na jego idealnej, ostrej twarzy. Gładził swoją ręką moje odsłonięte biodro, jakby uczył się go po raz kolejny. Patrzył w rozgwieżdżone niebo nad naszymi głowami. Jego piękne, czarne oczy wyrażały tak wiele uczuć.

Wiedziałam, że tylko przy mnie nie krył się z nimi.

Za każdym razem ściskało mnie serce, widząc głębie tej udręki. Pragnęłam go uszczęśliwić, chciałam by zapomniał choć na kilka chwil o tym, co musiał czynić, czego był zmuszony dokonać.

Widząc jego pełen miłości wzrok wiedziałam, że jestem jego jedynym ukojeniem.

Podciągnęłam się na łokciach i zawisłam nad nim, patrząc prosto w jego piękne oblicze. Jego rysy złagodniały i z największą czułością pogładził mnie po moim zaróżowionym policzku.

Wiedziałam, że te ręce przynosiły śmierć, cierpienie tak wielu obcym mi i jemu ludziom.

Akceptowałam i kochałam go takim, jakim był.

Bo był mój. A ja byłam jego.

Wiedzieliśmy, że nie mamy dużo czasu. Ja miałam obowiązki wobec wioski, on – Akatsuki. Jednak to jego twarz pragnęłam oglądać każdego dnia, wstawać każdego ranka wtulona w niego tak, jak dzisiaj. Marzyłam, by któregoś dnia móc oglądać, jak nasze dzieci bawią się z nim.

Jednak nie było nam to dane.

Pociągnął mnie w dół i wtulił swoją twarz w moje włosy. Wciągnął głęboko powietrze. Wiedziałam, że napawał się moim zapachem, pragnął zapamiętać go na kolejne, długie miesiące rozłąki. Nie wiedzieliśmy, gdy znów będzie nam dane się zobaczyć. Dotknąć. Porozmawiać.

Kochałam te chwile, gdy wielbił mnie ponad wszystko.

Gdy muskał moją szyję swoim dotykiem, składał ostatni, tęskny już pocałunek na moich wargach czułam, że się rozpadam. Na tysiące drobnych elementów, które tylko on mógł ponownie poskładać. Dłońmi obejmowałam jego twarz chcąc zapamiętać na zawsze, jak wspaniały był. Niewysokie czoło, zarysowana wyraźnie szczęka, pełne, spuchnięte wargi od naszych pocałunków. Najwspanialsza była jednak głębia jego ciemnych oczu.

Ostatni słodki dotyk, ostatnie delikatne muśnięcie, a po nim pozostały jedynie ślady na mojej rozgrzanej skórze.

Zniknął wraz z powiewem wiatru.





S: Nie żyję.

Autentycznie. Nie mogę się pozbierać. Po wspaniałej partówce od Blue nie potrafiłam się ogarnąć. Wiedziałam jaka jest. A jednak czytając ją raz po raz, urodziło się coś takiego.
I'm done.

Mam nadzieje, że nie tylko mnie to ściska za serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro