Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Jedząc czuła na sobie spojrzenie Willa. I choć nieco się tym stresowała, to wiedziała, że nie robił tego specjalnie. Wtedy odezwała się w niej ta przekorna strona i zaczęła robić mu to samo.

Skończyło się na tym, że chłopak się nieco zarumienił, ale na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Przełknął kęs i odezwał się:
– Wiem, że nie należysz do tych grzecznych. Jednak zastanawia mnie, czy byłaś taka od dzieciństwa, czy zmieniłaś się z biegiem czasu.

Znów ją zaskoczył.
– Ciężko powiedzieć. Przez jakiś okres czasu obracałam się w średnim towarzystwie. Tam jeśli się nie dostosowałeś to byłeś słabym ogniwem.

Will zrobił zamyśloną minę. Wziął łyk soku, nie odrywając przy tym od niej spojrzenia.
– Czego najbardziej żałujesz w swoim życiu?

Tym razem nie wytrzymała i zaśmiała się głośno.
– Skąd bierzesz takie pytania? A gdzie te z gatunku o ulubiony kolor lub ulubioną markę samochodu?

– Tych dowiem się z czasem sam. Jednak są pytania, na które nie zdobędę odpowiedzi jeśli nie spytam – odpowiedział z tą swoją pewnością siebie.

I ty musiała mu przyznać, miał rację. Nie zamierzała, jednak od tak, powiedzieć mu czegoś tak osobistego.
– Czemu tylko ja mam coś mówić. Lepiej powiedz też coś o sobie.

– W porządku. Zagrajmy w pięć pytań – odparł chłopak, odłożył widelec i czekał.

– Czemu nie chcesz się pogodzić z Isaaciem? – Widziała jak się skrzywił na to pytanie.

– No i zaczynasz od drażliwych tematów – skwitował kwaśno, ale mówił dalej – Samo to, że po wielu latach przyjaźni podejrzewał mnie o kradzież i kłamstwo zabolało naprawdę mocno. Pokazał, że mi nie ufa i ocenia mnie naprawdę nisko. Po co mam tłumaczyć się przed kimś kto uważa mnie za złodzieja. Nie widzę w tym sensu. Znalazłem lepszych przyjaciół, więc ta znajomość już nic dla mnie nie znaczy.

W tym co mówił było trochę sensu.
– Więc czemu wytłumaczyłeś się przede mną?– To pytanie samo cisnęło się jej na usta.

– Tak się nie bawimy – odparł od razu – Teraz moja kolej. Jednak najpierw zamówimy coś słodkiego. Co powiesz na ciasto dnia?

Tak chwilę później jadła jedno z najlepszych ciast w swoim życiu. Widząc jej szczęśliwą minę, Will wyszczerzył się radośnie.
– Mówiłem, że mają genialne ciasto malinowe.

Miał rację. Gdy raczyła się następnym kęsem, Will odłożył łyżeczkę na pusty już talerzyk i zapytał:
– No więc czego najbardziej żałujesz w życiu?

Skwitowała to wywróceniem oczu. Mimo to zaczęła się zastanawiać nad odpowiedzią. Przełknęła więc spokojnie i dopiero odpowiedziała:
– Żałuję tego, że w Londynie nie zmieniłam towarzystwa. Gdybym zrobiła to wcześniej mogłabym uniknąć wielu niewłaściwych decyzji.

Podnosząc oczy, napotkała zaskoczone spojrzenie Willa. Po chwili jednak pokiwał zgodnie głową. Nic jednak nie powiedział.

– Więc teraz odpowiedź na moje pytanie – stwierdziła od razu, zmieniając temat.

– Wytłumaczyłem się przed tobą, bo nie jesteś Isaaciem – odpowiedział po chwili namysłu. –  Nie znałaś mnie tak długo i przez spory okres czasu, nawzajem sobie dogryzaliśmy. Nie mieliśmy dobrego startu. Zresztą tobie łatwiej wybaczyć, niż jemu. No i nie szłaś w zaparte, że to na pewno ja. Podchodziłaś do tego całkiem inaczej.

Nie spodziewała się po nim, aż tak rozwiniętej wypowiedzi. Obstawiała raczej, że bąknie coś pod nosem i porzuci temat. Dlatego słysząc go uśmiechnęła się szeroko.
– Cieszę się, że jesteś wobec mnie tak wyrozumiały.

Will odpowiedział podobną miną i rzucił z swoją pewnością siebie:
– Musisz zapamiętać i mieć to w przyszłości na uwadze, żebyś nie obrażała się na mnie z byle powodu.

To było tak w jego stylu.
– W porządku. Niech ci będzie – odpowiedziała i spojrzała na zegarek. Było naprawdę późno. Zaczęła się powoli podnosić. – Wybacz, ale muszę wracać. Rozmowę dokończymy następnym razem.

– Już się zbierasz? Przecież nie ma jeszcze dziewiątej.

– Niestety mój ojciec inaczej zapytuje się na moje powrotu. Zresztą miałam zakręcony dzień i jestem zmęczona – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Też nie chciała iść, ale oczy zaczynały się jej zamykać.

Will pokiwał ze zrozumieniem głową.
– Racja. Pewnie dziś miałaś sporo roboty. Odezwij się jak dojedziesz. Poczekaj tylko zapłacę i cię odprowadzę – rzucił szybko i ruszył do kelnerki.

Nigdy nie widziała go z tej strony. Tak normalnego, bez swojej zbytniej pewności siebie. Widząc jak żegna się z Dianą, mimowolnie uśmiechnęła się lekko. Miała okazję poznać Willa od początku. I podobała się jej ta strona chłopaka.

Idąc po chwili w stronę samochodów, co chwila czuła na sobie spojrzenie Willa. W końcu nie wytrzymała, stanęła i spytała:
– O co chodzi? O co chcesz spytać?

Will podrapał się po karku i niepewnie odezwał się:
– Za niedługo będzie bal w naszej szkole. Nie wiem, czy zwróciłaś na to uwagę. Znając ciebie pewnie masz to gdzieś i wolałabyś iść na wyścigi. Jednak się zapytam, czy chciałabyś spędzić ten wieczór ze mną? Możemy iść na bal albo iść gdzie indziej.

Pierwszy raz od dawna nie wiedział co powiedzieć. Ewidentnie ją zatkało. Nie zwróciła uwagi, że ma być u nich jakikolwiek bal. Nic nie zauważyła. Dlatego teraz jedynie stała i patrzyła się w niego. Musiała co prawda podnieść trochę głowę by patrzeć mu w oczy, ale widząc jego niepewność, nadzieję i lekkie rozbawienie jej reakcja, wiedziała już co odpowiedzieć.
– W porządku. Jednak jeszcze uzgodnimy gdzie pójdziemy, w porządku?

Will wyszczerzył się szeroko, szczęśliwy.
– Jasne. – Mówiąc to, cmoknął ją szybko w policzek i równie szybko się wycofał, machając jej na pożegnanie. – Pamiętaj, zadzwoń jak dojedziesz.

Nie mogła się nie zaśmiać.

***

Kilka następnych dni spędziła dość spokojnie. Co prawda ciągle pisała, albo z Isaaciem, Ines albo Willem. Okazało się też, że wspomniany przez chłopaka bal, był za miesiąc.

Jednak nie przejmowała się tym jak większość. Miała na głowie o wiele poważniejsze sprawy. Wyścig pomiędzy dwoma skłóconymi członkami klubów i wciąż trwająca sprawa rodziców Ines.

I tak o ile drugi problem mogła tymczasowo zostawić Isaacowi, tak w wyścigu musiała pomóc.

Chłopaki załatwili sprawę w urzędzie i dostali pozwolenie. Impreza nie miała być duża, ale dwa kluby miały się pojawić. Kilka przygotowań musieli załatwić.

Na szczęście mieli w swojej ekipie kogoś takiego jak Amelia. Znała się na takich sprawach. Od razu wpadła w wir przygotowań i zapoznała ich z obowiązkowymi punktami. Obecność karetki pogotowia, straży i policji, dodatkowo jakieś food trucki i oświetlenie. Wpadli również na pomysł, by również inni mogli spróbować swoich sił w wyścigach.

Nie było w końcu organizować całej imprezy dla jednego wyścigu.

Tak, przybyło im nieco pracy. A mieli jedynie dwa tygodnie. Jednak każde z nich było podekscytowane.

Podzielili się obowiązkami i każde zajęło się własną pracą. Ania cieszyła się jedynie z tego, że do organizacji było więcej osób niż dwie. Bo oprócz dziewczyn, zostali zmobilizowani Indi, Will i dwóch chłopaków, od których wszystko się zaczęło.

Wyszło też na to, że cała grupa musiała spędzać z sobą wiecie czasu. Miała więc okazję lepiej poznać Sama i Trenta. Nie okazało się tak źli, jak początkowo się wydawało. Gdy emocje nieco opadły, a chłopaki zostali zmuszeni do współpracy, zaczęli się powoli dogadywać.

Zauważyła również, że Indi ma skłonność do znikania w najmniej odpowiednich okolicznościach. Wychodził ze spotkań, musząc odebrać telefon, wracał po chwili, by po piętnastu minutach znów wyjść, tłumacząc, że musi coś załatwić.

Amelia twierdziła, że czasem mu się to zdarza i że po kilku dniach wszystko się uspokoi. Podobno miał jakąś pracę tymczasową i czasem go wzywali.

Na szczęście wszystko szło w dobrym kierunku. Udało się załatwić co trzeba i kilka dni przed imprezą jedynie zostało im czekanie i dogranie ostatnich szczegółów.

Wtedy dopiero Ania odetchnęła z ulgą. I choć wciąż czuła stres to widziała, że wszystko jest ogarnięte.

Postanowiła więc nieco odciągnąć myśli od wyścigów i ruszyła do Isaaca pomóc mu z elektrycznym autem.

Już od jakiegoś czasu próbował ją namówić, by dołączyła się do projektu.

I w końcu uległa.

Gdy przyjechała na miejsce, na podwórku stało Audi 100 Avant. Piękne, zadbane białe kombi o nieco kanciastych kształtach. Musiała jednak przyznać, że wyglądało naprawdę fajnie. Miało swój urok.

Zaparkowała obok i z ciekawością przyjrzała się Audi. W Londynie częściej miała do czynienia z tą marką. W tych rejonach nie było tak popularne.

– Cieszę się, że w końcu przyjechałaś.

Słysząc za sobą głos Isaaca, odwróciła się i uśmiechnęła krzywo.
– A jakbym mogła się nie zgodzić, skoro kusiłeś możliwością przejażdżki.

Isaac wyszczerzył się radośnie.
– Chodź, kogoś ci przedstawię – mówiąc to ruszył w głąb garażu.

Ania ruszyła za nim. Nie spodziewała się jednak, że aż tak poszli z pracą do przodu. Samochód zaczął nabierać kształtów. Chłopak prowadził ją jednak dalej. Z tyłu stał chłopak. Chociaż bardziej pasowałoby określenie, w połowie schowany.

– Aniu poznaj Petera. Peter poznaj Anię. – Na jego słowa, chłopak wyprostował się i ciekawie spojrzał na dziewczynę.

Był dosyć niski. Może minimalnie wyższy od Ani. Miał gęste, czarne włosy i równie ciemną, zadbaną kozią bródkę. Uśmiechnął się do niej u wyciągnął dłoń na przywitanie.

– Peter jest mechanikiem i elektrykiem. Choć świetnie zna się na autach, to jego specjalnością są silniki elektryczne. To głównie on zajmuje się projektem – wyjaśnił Isaac, po czym przeniósł wzrok na rudowłosą – Ania za to jest genialnym kierowcą i świetnym mechanikiem.

Osobiście uważała, że nieco wyolbrzymia. Jednak nie skomentowała tego. W końcu powiedział jej komplement.

– Jak mogę pomóc?– spytała, zerkając to na Isaaca, to na Petera.

– Już ci wszystko tłumaczę – odezwał się Peter, przejmując pałeczkę.

Opowiedział jej nad czym aktualnie pracują i co planują zrobić w najbliższym czasie. Wyjaśnił też, w czym potrzebują pomocy. Na koniec zapytał co by zaproponowała i co ewentualnie zmieniła. Ania słysząc tego wszystkiego i mogąc podzielić się swoimi spostrzeżeniami, była naprawdę podekscytowana. Zaprawdę rzadko spotykała się w taką postawą. Kobieta w świecie samochodów nie była traktowana na równi. Jednak tym razem było inaczej. Traktowali ją jak mechanika, kogoś kto zna się na swojej robocie, a nie śliczną panienkę do ozdoby.

I czuła się z tym naprawdę świetnie. Dlatego z tym większą przyjemnością wzięła się do pracy.

Pożegnał się z nimi dopiero gdy zrobiło się już ciemno. Obiecała również pojawić się następne kilka dni po szkole. Postanowiła zrobić sobie wolne jedynie na czas zaplanowanej imprezy.

Gdy wróciła do domu, od razu ruszyła do kuchni, licząc na to, że znajdzie tam ojca. Widząc go z szklanką w ręku, od razu usiadła obok i opowiedziała wszystko. A raczej wszystko co mogła. Była tak szczęśliwa i podekscytowana, że musiała się tym z nim podzielić.

A widząc na twarzy ciekawość i radość, poczuła ciepło w środku. Po raz kolejny nie mogła się powstrzymać i porównywała to z jej życiem w Anglii. Tam nie mogła liczyć na zainteresowanie jej pasją.

Jednak słysząc na koniec pytanie ojca, mimowolnie prychnęła śmiechem.
– Ale nie będzie to miało wpływu na twoje oceny w szkole? Trochę dużo wzięłaś na siebie.

Miał rację, ale nie zamierzała z tego rezygnować.
– Spokojnie. Nie będę im pomagać codziennie. Po prostu wszystko dobrze zaplanuje.

Mężczyzna uśmiechnął się ciepło.
– W porządku. W razie czego pamiętaj, że rezygnacja z pewnych rzeczy, nie jest przegraną. Po prostu niektóre sprawy muszą zejść na dalszy plan, lub nieco poczekać na swoją kolej.

Nie mogła się powstrzymać i przytuliła się do niego.
– Dzięki tato.

Gdy się odsunęła, przypomniała sobie słowa Willa. Odetchnęła głęboko i spytała:
– Mogę zadać ci ważne pytanie?

Widząc w jego oczach niepokój, sama nieco się zestresowała.
– Jasne. Pytaj o co chcesz.

– Już dawno chciałam się o to spytać. Czemu uciekłeś i przez tyle lat nie odzywałeś się do nas?

Mężczyzna zamrugał, westchnął i po chwili namysłu, położył jej delikatnie dłoń na barku.
– Odpowiedź nie będzie łatwa. Więc może weźmy ze sobą coś do picia i przeniesmy się do salonu. Porozmawiamy na spokojnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro