Rozdział 25
Z góry przepraszam za opóźnienie, ale nałożyło się kilka spraw, brak weny i do tego recenzja do wykonania.
***
Isaac początkowo nie wiedział, o co jej chodzi i patrzył na nią jak na wariatkę. Spytał jeszcze raz czy nic się jej nie stało i nie chciał uwierzyć, że nic jej nie jest. Uwierzył, dopiero gdy wyjaśniła, że widziała już zdjęcie jego wujka i cioci.
Opowiedziała też, że zna Ines.
Wtedy role się odwróciły i Isaac wyglądał, jakby miał napad.
W czasie jak chłopak trawił nowe wiadomości, Ania zastanawiała się, czy dzwonić do przyjaciółki się zapowiedzieć, czy zrobić jej niespodziankę.
Postawiła na drugą opcję. Wiedziała, że Isaac jej nie oszukiwał. Widziała jego emocje. Tego nie dało się podrobić. Chyba że był genialnym aktorem.
Dlatego niedługo później jechali w stronę tymczasowego mieszkania Ines. Dziewczyna mieszkała w mieście. Wynajmowała mieszkanie nad sklepem z częściami samochodowymi. Wiedziała, że takie sąsiedztwo było dla niej dodatkowym plusem.
Zapukali do drzwi i czekali. Ania z sercem na ręku, czekając na jej reakcje i czy nie straci przyjaciółki. Pierwszej w swoim krótkim życiu.
Słysząc dźwięk przekręcanego klucza, myślała, że przeżyje zawał.
Ines spojrzała zdziwiona na Anię, a potem na Isaaca.
– Cześć Aniu – powiedziała powoli, wciąż kątem oka obserwując chłopaka – Kim jest twój towarzysz i dlaczego przyprowadziłaś go tutaj?
Nie wiedziała, jak to wszystko dobrze i zrozumiale wyjaśnić. Podrapała się nerwowo po karku i powiedziała:
– Wszystko ci wyjaśnię, ale może wejdźmy do środka i porozmawiajmy na spokojnie.
Ines zmarszczyła brwi. Widziała, że się waha. Mimo to otworzyła szerzej drzwi. Ruszyła przodem po schodach i zaprowadziła ich do swojego salonu, a sama ruszyła do kuchni.
– Chcecie coś do picia? – zapytała, wyglądając znad wyspy.
– Wystarczy woda – odpowiedziała Ania, a Isaac jedynie przytaknął. Widać było, że był jeszcze bardziej zdenerwowany od niej. Siedział sztywno i co chwilę spoglądał na Ines, jakby nie mógł uwierzyć, w to co widzi.
Dziewczyna przyniosła szklanki i postawiła przed nimi na stole. Usiadła naprzeciwko nich i spojrzała na nich oczekująco.
– To mówcie, z czym przyszliście.
Ania przygryza wargę. Próbowała zebrać myśli, by jak najlepiej przedstawić całą sytuację. Jednak Isaac ją ubiegł. Zdjął medalion, otworzył go i podał Ines.
Dziewczyna zdziwiona wzięła go delikatnie. Dopiero gdy spojrzała na zdjęcia zamarła. Jedyną oznaką jej emocji było lekkie drżenie dłoni.
– Co jest grane? – zapytała tak cicho, że ledwo co ją było słychać.
Ania wiedziała, że to nie ona powinna w tej chwili to wyjaśniać. Spojrzała więc na Isaaca.
Chłopak odchrząknął i zaczął mówić:
– Jestem Isaac Lauda. Nie wiem, czy mnie pamiętasz, a tym bardziej moich rodziców.
Ines podniosła gwałtownie głowę i wbiła spojrzenie w Isaaca.
– To ty? – W na jej twarzy widać było szok.
Dopiero po chwili pojawiła się iskra, jakby go rzeczywiście rozpoznała. – W życiu bym cię nie poznała. Tyle lat minęło i tak się zmieniłeś.
Isaac uśmiechnął się melancholijnie.
– Dużo czasu minęło. Sam cię nie poznałem – przyznał ze śmiechem.
– Jak mogłam nie poznać – beształa się Ines. – Przecież cię widziałam. Na wyścigach. Wtedy jednak nie dosłyszałam nazwiska. Nie połączyłam faktów.
Isaac zaśmiał się znów cicho i uspokoił ją:
– Sam nie wiedziałem. – Tu zerknął na Anię. – Zresztą, gdyby nie ona, to bym dalej nie wiedział.
Czując na sobie spojrzenia dwóch osób, Ania poczuła ciepło na policzkach.
– To dzięki zdjęciom. Pamiętałam to pokazane przez Ines – wyjaśniła od razu i postanowiła zmienić temat – Isaac wspomniałeś, że twój wujek i ciotka wciąż ci pomagają, zastanawiam się, czy masz z nimi kontakt.
Zmiana zadziałała, bo dziewczyna od razu się wyprostowała i teraz wwiercała wzrok w chłopaka.
– A co ty nie masz?– zapytał zdziwiony Isaac
– Nie. Od półtora roku – przyznała smutno – Więc mów wszystko, co wiesz.
Chłopak potarł kark.
– Odezwali się do mnie jakieś dwa miesiące temu. Nie wyjaśnili nic, jedynie poprosili, żeby pomóc im znaleźć jakąś kwaterę z dużym garażem. Prosząc przy tym, bym nikomu nic nie wspominał. – Na chwilę zamilkł z dziwną miną – To dlatego przez ponad rok, nie odpowiadali na moje wiadomości. Myślałem, że zmienili numer.
– Nie. Coś się stało, musieli uciekać. Sama nie wiedziałam, co dokładnie się dzieje.
– To bardzo źle – szepnął chłopak z grobową miną – Domyśliłem się, że coś się dzieje, ale nie wiedziałem, że jest tak źle, że cię zostawili. Gdybym wiedział, to bym zaprosił cię do siebie.
Ines uśmiechnęła się krzywo.
– Spokojnie. Przygotowali mnie na taką ewentualność, ale dzięki. Lepiej powiedz, jak można się z nimi skontaktować. Chcę ich zobaczyć i dowiedzieć się co się dzieje.
– Jest sposób – odpowiedział od razu, jednak w jego głosie było słychać wahanie – Dam im znać, że cię spotkałem i spytam się, kiedy i jak możemy się z nimi spotkać, w porządku? Wybacz, że tak dziwnie, ale kazali mi zachować wszelkie środki ostrożności. Żeby nikt nie wpadł na ich ślad.
– Wiem. Niczego innego się nie spodziewałam. – Mimo że jej twarz była, spokojna to Ania słyszała tę gorycz. I w pełni ją rozumiała. Można było śmiało powiedzieć, że rodzice się od niej odcięli i nie mogła się z nimi normalnie spotkać. Nie wiedziała, czy tworzenie supersamochodu, było tego warte.
– Grunt, że w końcu wiemy, gdzie są i że są cali – stwierdziła Ania, chcąc choć trochę pocieszyć przyjaciółkę.
Ines uśmiechnęła się delikatnie i patrząc na Anię, powiedziała:
– To racja i to dzięki tobie. Udało ci się. – Z ostatnim słowem wstała i przytuliła Anię.
– To był przypadek. Tylko zdjęcie w medalionie – szepnęła, niezgrabnie oddając uścisk.
– Ale ci się udało.
Rozmowa trwała jakiś czas. Ines i Isaac wymienili się numerami, ale mimo to nie chcieli się rozstać. Mieli sobie wiele do powiedzenia. W końcu odzyskali w pewnym sensie rodzinę. Obojgu było tego brak. Ania to po nich widziała. Oboje byli bardziej radośni i jakby odżyli. Mieli z kim pogadać.
Dlatego niedługo później zostawiła ich sama i się pożegnała.
Wyszła z budynku i rozejrzała się dookoła. Powoli się ściemniało. Nie chciała jeszcze wracać do domu, dlatego skierowała się do parku. Był niedaleko i był w środku miasta. Wiele ludzi się po nim kręciło. Włożyła dłonie w kieszenie skórzanej kurtki i ruszyła przed siebie. Nie miała konkretnego celu. Po prostu chciała się przejść i pomyśleć.
Ostatnio wiele działo się w jej życiu. I to w stosunkowo krótkim czasie. Musiała przyznać, że wiele zmieniło się na dobre. Miała dobry kontakt z ojcem. Zaczęła choć trochę rozumieć, że sam też nie miał łatwo. Miała też przyjaciółki i to prawdziwe, a nie zakłamane jak w Londynie. Mogła im zaufać i one ufały jej. Miały wspólną pasję.
Mogła się też w pełni poświęcić pasji i nikt tego nie negował. Nauczyła się też więcej o samochodach i mogła legalnie ścigać się i czerpać z tego prawdziwą przyjemność.
Jednak wplątała się też w sytuację, której do końca nie rozumiała. Była w to zamieszana mafia i groziło im realne niebezpieczeństwo. Nie robiła tego jednak, dla własnego widzimisię. Robiła to dla przyjaciółki i jej rodziców. Nie wiedziała, czy robi dobrze i czy nie odbije się to czkawką. Jednak nie zamierzała się wycofać. Nie, gdy w końcu coś się jej udało.
Odetchnęła głęboko i zatrzymała się przed nie dużym stawem. Zapatrzyła się w pływające kaczki i lilie wodne. Czując zimny wiatr, postawiła kołnierzyk i zapięła kurtkę.
Wtedy usłyszała za sobą głos.
– Zastanawiałem się, czy to ty, ale twoje włosy są jedyne w swoim rodzaju – zaśmiał się Will, stając tuż obok niej.
– No tak, busz rudych włosów ciężko przegapić – przyznała kwaśno – Co ty tu robisz? Nie masz jakichś wyścigów, ale nie tuningujesz swojego autka?
Will zaśmiał się głośno.
– Mógłby spytać się o to samo – odparł, patrząc na nią ciekawie – A tak na serio. Wszystko w porządku?
– Tu cię zaskoczę. Tak, o dziwo wszystkie w porządku. I miałam naprawdę udany dzień. – Ku swojemu zdziwieniu mówiła w pełni szczerze.
– To skąd, ta smutna mina?
– Chciałam pomyśleć i jakoś tak zeszło na trudne tematy.
– Jak chcesz, to chętnie cię wysłucham. Możesz nawet się wypłakać na moim ramieniu – powiedział, teatralnie oferując swoją rękę.
Nie mogła się powstrzymać i zaśmiała się głośno.
– Dzięki, ale nie jest tak źle.
– A już liczyłem, że będę mógł cię pocieszyć. – Próbował udawać poważnego, ale wesołe spojrzenie i uśmiech błąkający się po jego twarzy, mówiły wszystko. Musiała przyznać, że umiał ją rozbawić. W swój wyjątkowy sposób.
– Niestety. Nie dam ci tej satysfakcji. A teraz ja zapytam, bo mi nie odpowiedziałeś. Co tu robisz?
Chłopak nieco się zawstydził.
– Cóż, musiałem coś kupić i wychodząc, zauważyłem twoje auto. I trafiłem tu.
Szukał jej. Mógł machnąć ręką i nie zwracać uwagi na stojące MG. Jednak on zaczął się rozglądać i jej szukać. Jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.
– Cieszę się, że mnie znalazłeś – przyznała, patrząc mu w oczy.
Chłopak wyszczerzył się radośnie.
– Już dawno nie słyszałem od ciebie nic miłego. Już się zastanawiałem czy kiedykolwiek coś usłyszę i w końcu się doczekałem.
Mimowolnie wywróciła oczami.
– To nie był nawet komplement.
– Jednak trochę się podciągało – odparł, po czym zerknął na zegarek, a potem znów na nią – Znam fajną knajpkę w okolicy. Co powiesz na coś ciepłego do jedzenia?
Wtedy dopiero zdała sobie sprawę, że ostatni raz jadła coś jeszcze w szkole.
– Wiesz co? Chętnie.
Will uśmiechnął się i ruszył w odpowiednim kierunku.
– Mam nadzieję, że to nie Hamburger – powiedziała Ania, idąc obok. Prawie stykali się ramionami.
– Nie. Nie zabrałbym się przecięć na fast fooda – stwierdził chłopak. – Może i nie wyglądam, ale mam w sobie coś z gentlemana. Zresztą miejscowi ludzie są dość staromodni. Gdybyś chciała znaleźć pospolite śmieciowe jedzenie, musiałabyś się naprawdę postarać. Za to mamy kilka naprawdę miłych miejsc z dobrym jedzeniem.
To była dobra wiadomość. Bo chociaż lubiła czasem zjeść jakiś fast food, to nie dało się tym najeść. A po całym dniu i wszystkich nerwach, była naprawdę głodna.
Chwilę później zobaczyła znany już sobie szyld. Uśmiechnęła się szeroko.
– Widzę, że to miejsce jest naprawdę popularne – zaśmiała się, wchodząc za Willem do środka.
– Oczywiście, zresztą, jeśli ma się takie jedzenie to ciężko, żeby było inaczej – odpowiedział chłopak i puścił oczko do kelnerki. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i do razu do nich podeszła. Wyglądała na czterdzieści parę lat. Blond włosy miała schludnie związane.
– Witaj Will. Co dziś zamawiasz?– zapytała uprzejmie.
– To, co zawsze. I to samo dla przyjaciółki. A co u pani słychać i co u męża? – zapytał chłopak z ciekawością.
– Wszystko dobrze. Ostatnio narzeka na bóle w krzyżu, ale jak nie chce mnie słuchać, że powinien się oszczędzać, to niestety – odparła i wzruszyła ramionami.
– To proszę mu przekazać, że jak chętnie mu pomogę – odpowiedział od razu Will.
– I tak już dużo nam pomogłeś – odparła ze śmiechem kobieta i spojrzała na Anię – A kim jest twoja piękna towarzyszka?
– To moja przyjaciółka Ania – powiedział, uprzedzając dziewczynę.
Kobieta jedynie uśmiechnęła się szeroko i mrugnęła porozumiewawczo do Willa.
– To zawsze się tak zaczyna, a teraz wybaczcie, ale idę przekazać zamówienie dla kucharza.
Ania była zarówno mile zaskoczona, jak i nie wiedziała co o tym myśleć. Rzuciła więc pytające spojrzenie do Willa.
Chłopak zaśmiał się cicho.
– To moja sąsiadka. Zna mnie od małego. Często im pomagaliśmy, gdy trzeba było. Zresztą my im też wiele zawdzięczamy. Gdy zabrakło mamy, Diana wzięła nas niejako pod skrzydła. – Mówiąc to, spojrzał z uśmiechem na krzątającą się za barem kobietę. – Sami nie mogli mieć dzieci, więc wspierali nas.
– Dobrze, że spotkaliście takich ludzi. Nie każdy ma takie szczęście – przyznała z nostalgią.
– A jak to było u ciebie? Bo szczerze mówiąc, prawie nic o tobie nie wiem – powiedział chłopak, wracając do niej spojrzeniem. W jego oczach widać było autentyczną ciekawość.
Takiego pytanie się nie spodziewała. I nie wiedziała, czy chce dzielić się swoją historią. Choć musiała przyznać, że była mu to winna. Już miała mówić, gdy pojawiła się kobieta i postawiła przed nimi napoje.
– Za kilka minut będzie jedzenie, a tymczasem już wam nie przeszkadzam – powiedziała, uśmiechając się do nich szeroko.
To był jeden z tych zaraźliwych uśmiechów, na które nie dało się inaczej zareagować, niż odpowiedzieć tym samym.
Gdy Diana odeszła, Will spojrzał na nią wyczekująco.
– Gdy będziesz tak na mnie patrzył, to nic nie powiem – skarciła go Ania.
Chłopak uniósł dłonie w obronnym geście.
– Nie naciskam.
– Urodziłam się i wychowałam w Londynie – zaczęła opowiadać, bawiąc się przy tym swoją szklanką z sokiem – Dzieciństwo miałam dobre. Rodzice mnie kochali a ja ich. Choć wszyscy mówili, że byłam córką tatusia. Wszystko się zmieniło, gdy miałam dziesięć lat. Mój ojciec zniknął, zostawiając jedynie list z wyjaśnieniami i przeprosinami. Od tamtego momentu do mojej przeprowadzki, nie rozmawiałam z nim. Nie odzywał się.
– Kiepsko.
Mimowolnie prychnęła.
– Niby żył, ale dla mnie przez bardzo długi czas był martwy.
– A rozmawiałaś z nim o tym, dlaczego tak postąpił?– zapytał Will. Dopiero wtedy odważyła się podnieść wzrok.
– Próbowałam – przyznała kwaśno.
– To może warto spróbować w inny sposób. Zresztą wydaje mi się, że teraz macie lepszy kontakt. – W innym wypadku, stwierdziłaby, żeby się nie wtykał w nie swoje sprawy. Jednak w jego oczach widziała, że się martwił, że chciał jej pomóc.
Nie powiedziała więc nic. Jedynie cicho skinęła głową. Od dalszej rozmowy, wybawiło ją jedzenie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro