Rozdział 24
Słowa Willa były niczym burza. Nagłe, poruszające w każdy nerw, nieco straszne, ale mimo wszystko ożywcze. Bo oznaczały, że nie był złodziejem. Nawet co było jeszcze większym zaskoczeniem, był gotów się dla kogoś tak poświęcić. Narazić siebie, swoją opinię, by kogoś ratować.
Był dobrym człowiekiem, a to było dla niej naprawdę ważne.
Pożegnała się z chłopakiem w pokojowej i miłej atmosferze, obiecując, że jeszcze porozmawiają. Gdy oboje nieco ochłoną i przetrawią pewne wiadomości.
Całą drogę powrotną jej głowie toczyła się wojna. Nie spodziewała się takich informacji i przebiegu rozmowy. Mimo że tworzyła różne scenariusze, żaden się nie sprawdził. Nie wiedziała, czy się z tego cieszyć, czy smucić.
Z jednego się jednak cieszyła. Koniec końców, wszystko skończyło się dobrze. Dwie skłócone strony się pogodziły. Chłopaki doszli do pewnych wniosków i nie będą działać na własną rękę. Will i ona też w pewnym sensie się pogodzili. A przynajmniej dogadali. A to już było dużo.
Słysząc piosenkę „Complicated” Avril Lavigne, mimowolnie się zaśmiała. Pomyślała, że Will też w pewien sposób udawał kogoś innego. Dopiero teraz wiedziała, że w jego wnętrzu kryje się o wiele więcej. Pierwszy raz, od kiedy go poznała, chciała poznać jego prawdziwą skrywaną stronę. Tą, która stawia dobro innych, ponad siebie.
Na tę myśl uśmiechnęła się szeroko. Wiedziała, co powie, gdy następny raz go spotka.
Parkując na podwórku, usłyszała telefon. Zgasiła silnik i sięgnęła po telefon. Widząc na ekranie imię innego, równie skomplikowanego chłopaka, westchnęła.
Przeciągnęła palcem po ekranie i odebrała telefon.
– Cześć Aniu – usłyszała głos Isaaca.
– Cześć, coś się stało?
– Nie. Po prostu chciałem z tobą porozmawiać. Spytać się jak minął ci dzień – odpowiedział chłopak, jednak w jego głosie słyszała wahanie.
Doszła jednak do wniosku, że był to pożyteczny zbieg okoliczności. Chciała z nim coś wyjaśnić.
Spojrzała na zegarek. Było już późno, tego dnia więc nie mogła się z nim spotkać.
– Dobrze się składa, bo ja też chciałam z tobą porozmawiać. Co powiesz na to, by spotkać się jutro?– zaproponowała.
– Bardzo chętnie – odparł od razu – Może wpadniesz do mnie jutro po lekcjach?
– W sumie, czemu nie. Wyślij mi, gdzie mieszkasz.
***
Następnego dnia od rana zastanawiała się, jak poruszyć temat Willa w rozmowie z Isaaciem. Było to na tyle kłopotliwe, że nie mogła powiedzieć mu, wszystkiego co wie, a chciała wyjaśnić, że Will nie jest taki zły.
Dodatkowo pamiętała poranną rozmowę z ojcem. Martwił się, że jedzie do domu chłopaka. I choć znał go całkiem nieźle, to odezwał się w nim instynkt ojcowski. Nagle nawet do tej pory zaufany przedstawiciel płci męskiej, stał się podejrzany. Wykorzystała wtedy moment i poradziła się w sprawie swojego problemu. Oczywiście również nie mogła powiedzieć wszystkiego, ale ojciec okazał się nad wyraz wyrozumiały.
Usłyszała wtedy słowa: „Powiedz wprost, że szczegółów będzie musiał dowiedzieć się u źródła. Szczerość jest lepsza niż najlepiej dobrane słowa”.
Musiała przyznać, że jej ojciec miał czasem naprawdę dobre rady.
Mimo wszystko się stresowała. I to nie tylko o spotkanie z Isaaciem.
Podczas przerwy na lunch, podeszła do Willa. Usiadła obok niego przy stoliku i wbiła w niego spojrzenie.
Chłopak zerknął na nią zdziwiony i uśmiechnął się szeroko.
– Przyznam, że nie takiej reakcji się spodziewałem, ale miłe urozmaicenie ostatnich tygodni. Coś się stało?
– Muszę cię o coś spytać – zaczęła niepewnie.
Will uniósł pytająco brew i odwrócił się tak, by siedzieć z nią twarzą w twarz.
– W porządku. To pytaj.
– Spotykam się dziś z Isaaciem. – Na te słowa chłopak automatycznie się skrzywił – I chce mu powiedzieć, że to o co cię podejrzewa, jest nieprawdą, oczywiście nie podam mu żadnych szczegółów, pamiętam obietnicę. Jednak wiem, że kiedyś się przyjaźniliście i sądzę, że chciałby wiedzieć, że to nie jest tak jak myśli.
Widziała minę bruneta i niestety nie świadczyła o niczym dobrym
– Zastanawiam się, czy masz tak dobre serce, czy jesteś naiwna – powiedział, patrząc jej uważnie w oczy. Jakby chciał poznać wszystkie jej myśli – Czemu mi to w ogóle mówisz? Wiesz, że go nie lubię, zresztą z wzajemnością.
Ania uśmiechnęła się krzywo i podrapała się po karku.
– Powiedzmy, że nie chce przez swoje czyny, znów się z tobą pokłócić. Więc wolę cię uprzedzić.
– Doceniam. Naprawdę – odparł – Jednak to nic nie zmienia. Gdybym chciał się z nim pogodzić albo przejmowałabym się tym, co myśli ten laluś, to dawno bym mu powiedział, jaka jest prawda. Niestety mam jego opinie głęboko gdzieś. Więc nie wiem, co chciałaś osiągnąć, ale mojego „błogosławieństwa” nie dostaniesz.
Jego ton i miną bezsprzecznie mówiły, że nie ma co z nim dyskutować. Tym bardziej że po swojej wypowiedzi, wziął się z powrotem za przerwany posiłek.
– Nie chce działać za twoimi plecami – dodała jeszcze.
– To tego nie rób – odparł od razu, ponownie odkładając widelec. Zaczynał się denerwować. – Bądźmy ze sobą szczerzy. Jak pomyślę, że masz się spotkać z blondaskiem, czuję jakbym, miał wyjść z siebie i skrzeli kogoś w twarz. Dlatego ciesz się, że jestem opanowany po twoich słowach. Po drugie. Nie musisz mu się spowiadać. Niech żyje w tej swojej bańce, w której zawsze jest najmądrzejszy.
Ania mimowolnie się skrzywiła.
– Zazdrośnik – stwierdziła kwaśno.
Will jednak zaśmiał się cicho.
– Być może. Jednak jemu niczego nie zazdroszczę. Lepiej od niego znam życie i jego realia i wiem, że on też popełnił kilka błędów.
Ania westchnęła i oparła się o stolik.
– Niech ci będzie. Nie poruszę twojego tematu. Jednak sądzę, że prędzej czy później będziecie musieli to między sobą wyjaśnić.
Will wrócił do lunchu, jednak tuż przed gruzem, dodał:
– Nawet jeśli, to mam nadzieję, że będę wtedy już stary i pomarszczony. I nie będę słyszał połowy jego słów.
Nie mogła się powstrzymać i prychnęła śmiechem.
– Aż się zastanawiam, co musiało cię przekonać, żebyś porozmawiał ze mną.
– A to bardzo proste – stwierdził – Jesteś milsza i o wiele ładniejsza od niego. Zresztą w tej sytuacji, to ja popełniłem większy błąd. Co jak co, ale jeszcze wiem, kiedy to ja jestem winny.
– Nigdy nie sądziłam, że usłyszę od ciebie takie słowa – przyznała ze śmiechem. Tak pogrążyli się w dalszej rozmowie, że przegadali całą przerwę.
Było to dla nich nowe, ale ciekawe doświadczenie. Ani dało też pomysł, jak powinna przeprowadzić rozmowę z Isaaciem. Poczuła wtedy ulgę. Nie bala się już tak i nie przejmowała.
Dlatego, gdy tylko skończyły się lekcje, pożegnała się z przyjaciółmi i wskoczyła do auta. Włączyła GPS w telefonie i wprowadziła adres, który dostała.
Niecałe pół godziny później, wjeżdżają przed całkiem spory dom. Dwupiętrowy z altaną i ogródkiem. Zastanawiała się, kim są rodzice Isaaca. Bo nie mogła uwierzyć, że jeden młody mężczyzna potrafi tak zadbać o budynek i teren wokół niego.
Gdy wysiadała, Isaac pojawił się w drzwiach. W dżinsach, czarnej koszuli i trampkach.
– Witaj Aniu. Cieszę się, że przyjechałaś. Już się bałem, że robiłaś sobie ze mnie żarty.
Nie mogła się na to nie zaśmiać.
– Nie jestem aż tak wredna – odparła, podchodząc do niego. Chłopak tylko szeroko się uśmiechnął.
– Wejdź, proszę – powiedział, przepuszczając ją w drzwiach – Podejrzewam, że chciałaś się spotkać z innego powodu, niż wspólne spędzenie czasu.
– Masz mnie – odpowiedziała, siadając na wskazanym przez niego fotelu. Zapadła się nieco w miękkich poduszkach, więc poprawiła się i spojrzała uważnie w twarz Isaaca. Siedział na wprost niej.
– Nie wiem, czy mam się bać, czy może cieszyć, więc przejdź może od razu do rzeczy – zaproponował z lekkim, nieco nerwowym uśmiechem.
– W porządku. To, co powiem, nie zmieni naszych relacji, także nie musisz się bać – stwierdziła, próbując go nieco uspokoić. Bez skutku niestety. Jego mina była wciąż taka sama. – Po prostu kilka dni temu, dowiedziałam się czegoś, co diametralnie zmieniło moje podejście do Willa. Dowiedziałam się, że to, co ty mówiłeś, nie było prawdą. – Widząc jego szok i chęć wtrącenia się, wyjaśniła – Wiem, że to nie twoja wina i ty też zostałeś wprowadzony w błąd. Dlatego nie mam ci nic za złe. Mówię ci to, bo nie chce byś, poczuł się zdradzony i oszukany, gdy zobaczysz mnie gdzieś w towarzystwie Willa.
Isaac patrzył tylko na nią, coraz bardziej zaskoczony.
– Zaskakujesz mnie Aniu. Chciałbym wiedzieć więcej. Wyjaśnij, proszę.
– Niestety nie podam ci żadnych szczegółów. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, musisz spytać Willa.
– Rozumiem – przyznał po chwili, po czym zgarbił się nieco – Czemu w ogóle mi to mówisz, przecież mogłabyś śmiało to wszystko przemilczeć i niczym się nie przejmować.
– Może i jestem pyskata i czasem wredna, ale nauczyłam się, że wobec niektórych warto być fer. Na przykład wobec ciebie i Willa. Nie chce potem następnych niejasności i kłótni. Tego mam już po dziurki w nosie – stwierdziła, zaplatając ręce pod piersiami i patrząc wprost na Isaaca.
Chłopak zaśmiał się głośno.
– W pełni cię rozumiem i szanuję cię za to. Dlatego na rozluźnienie atmosfery i zmianę tematu, zapraszam cię do mojego garażu – mówiąc to, wstał i podał rękę Ani – Od jakiegoś czasu razem z kolegą pracuje nad pewnym projektem.
– Przyznam, zaciekawiłeś mnie – powiedziała dziewczyna, krocząc w ślad za Isaaciem.
Chłopak otworzył dwuskrzydłowe, solidne drzwi, a ich oczom ukazał się w połowie rozebrana Mazda. Gołe nadwozie z przednią szybą i starymi kołami, nie prezentowało się dobrze.
– Wiem, nie wygląda obiecująco. Jednak chodź, zobacz serce naszego autka. – W tym celu pociągnął dziewczynę za rękę, na tył pojazdu.
Włączył światło i wskazał na otwarty bagażnik. A raczej to, co kiedyś było bagażnikiem.
W środku zamiast tradycyjnego silnika, była masa kabli, przewodów i cała setka albo i dwie, akumulatorów. Domyśliła się, co kombinowali.
– Budujecie elektryka?– zapytała zdziwiona.
– Tak, ale nie byle jakiego – stwierdził i zaczął wyjaśniać – 192 nitowo-polimerowe akumulatory dostarczają prąd do sterownika Zilla, a następnie do silnika prądu stałego. Prąd przechodzi przez zwojnicę i wytwarza pole magnetyczne. Magnesy się obracają, wirnik połączony z wałkiem rozrządu
przekazuje moc od razu na koła, bez sprzęgła i skrzyni biegów. *
– Czekaj – przerwała mu, bo nic z tego nie rozumiała – Powiedz, co to oznacza w praktyce.
– Oznacza to 90% energii na koła. W przypadku silnika spalinowego auta tracą na start 75% mocy. Moje autko osiąga więc 500 koni mechanicznych i rozpędza się w jakieś dwie sekundy do setki. – W każdym słowie było widać, jak jest z tego dumny. I musiała przyznać, to były niesamowite osiągi.
– Pięknie. A sprawdzaliście go już?
– Nie. Na razie udało się nam zbudować silnik i zaczęliśmy budować napęd – przyznał z lekkim smutkiem – Ale jesteśmy coraz bliżej. O tyle dobrze, że mieliśmy wsparcie w planowaniu. Bo silnik do łatwych nie należy.
– Jestem w stanie uwierzyć – przyznała szczerze – Samo to, co mówiłeś, było nieźle zakręcone. Dlatego tym bardziej wad podziwiam, że wzięliście się za coś tak ambitnego i skomplikowanego.
– Dzięki – odpowiedział dumny jak paw.
Ania jedynie uśmiechnęła się na to szeroko. Po czym zajrzała do środka. Oprócz szeregu kabli, siedzenia kierowcy i częściowo rozebranej deski rozdzielczej, nie było tam nic. Ostrożnie usiadła na fotelu i rozejrzała się ciekawie.
– Czeka was jeszcze dużo roboty – stwierdziła.
– To prawda, ale to naprawdę satysfakcjonująca praca.
Była w stanie się tym zgodzić, nim jednak cokolwiek odpowiedziała, coś błyszczącego przykuło jej wzrok. Schyliła się i podniosła z podłogi medalik.
– Znalazłam coś – powiedziała, pokazując naszyjnik Isaacowi.
– Szukałem go od tygodnia! – zawołał uradowany chłopak – Całe szczęście, że go znalazłaś. Nawet nie wiesz, jaki jest dla mnie ważny.
Ania zaskoczona podniosła brew.
– Należy do twojej mamy?– zapytała ciekawa. Medalion był delikatnie zdobiony i nie wyglądał jak męska biżuteria.
Chłopak spojrzał na nią z pewną melancholią. Uśmiechnął się lekko i powiedział:
– Można tak powiedzieć. – Po czym otworzył wisiorek i pokazał go Ani. W środku były dwa zdjęcia. Z jednej strony było małżeństwo z dzieckiem, a z drugiej inna para z kilkumiesięcznym dzieckiem. Isaac wskazał na pierwsze z nich. – To są moi rodzice i ja. Ten medalion pierwotnie, rzeczywiście należał do mojej mamy. Zginęli w wypadku wiele lat temu. A to. – Wskazał na drugie zdjęcie. – To moja ciotka i wujek z córeczką. Przyjęli mnie po śmierci rodziców. Byli niczym prawdziwi rodzice. Po jakimś czasie przyjęła mnie babcia. Jednak wujostwo wciąż się mną opiekuje.
– Przykro mi z powodu rodziców – powiedziała, przyglądając się zdjęciom.
Ciocia i wujek Isaaca wydawali się jej dziwnie znajomi. Jakby już wcześniej ich widziała. Jednak dopiero po chwili, skojarzyła skąd. Poznała po włosach.
Gdy zrozumiała kim jest to małżeństwo, poczuła się jakby dostała obuchem w głowę. Aż przysiadła z wrażenia. Isaac od razu koło niej kucnął, pytając, co się stało. Jednak nie była w stanie nic odpowiedzieć. Dopiero po kilku sekundach spojrzała na chłopaka i spytała:
– Masz na nazwisko Lauda, prawda?
Zdezorientowany chłopak przytaknął.
– A twój ojciec miał brata i to on razem z żoną się tobą opiekowali? – Znów przytaknięcie.
– Jak miała na imię córka twojego wujka?– zadała następne pytanie.
– Ines.
Ania złapała się za głowę.
– Musisz kogoś koniecznie poznać – powiedziała równie zszokowana i zdezorientowana co on.
_________________________
*Historia i opis zainspirowane prawdziwym autem.
PlasmaBoy Racing White Zombie, zbudowane przez John Waylanda. Niepozorny mały Datsun z 1972 roku. Zamontowano w nim baterie o wartości ponad 100 tysięcy dolarów amerykańskich, zaprojektowane z myślą o helikopterach amerykańskiej marynarki wojennej. Dzięki temu Białe Zombi na tor wyścigowy wyjeżdża tylko z najszybszymi autami. Jego przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa tylko 1,8 sekundy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro