Rozdział 23
Gdy tylko przyjechała do szkoły, od razu zaczęła się rozglądać za Indim. Nie mogła się do niego dodzwonić rano, a była ciekawa, co w końcu ustalił.
Obejrzała się dookoła po korytarzu, sprawdzała na parkingu, ale nie widziała Mitsubishi.
Zrezygnowana westchnęła i poszła na lekcje. Najgorsze było to, że nie widziała nawet Amelii.
Dopiero po trzeciej lekcji zobaczyła wjeżdżające przez bramę Mitsubishi.
Wybiegła na plac i ruszyła w kierunku auta. W połowie drogi spotkała przyjaciół.
– Hej. Wszystko w porządku? Czemu się spóźniliście?
Amelia spojrzała na Indiego, a potem na nią.
– Mieliśmy mały kłopot, ale już wszystko w porządku.
– To dobrze, ale nieźle mnie zaciekawiłaś, możesz powiedzieć, czy to prywatna sprawa?– dopytała.
Amelia znów spojrzała na chłopaka.
– Wyjaśnię, ale idźmy już do szkoły – zaproponowała, a po drodze zaczęła wyjaśniać – Will dowiedział się, a raczej zobaczył cię i Isaaca w restauracji. Nieźle się wkurzył. Powiedział, że idzie się z tobą zobaczyć od razu. To będziemy mogli od razu wyjaśnić sprawę z Samem i Trentem.
Ania była tak zaskoczona, że nie była w stanie wydobyć z siebie słowa. Zastanawiała się, o co tak Will się zezłościł. Czemu?
Amelia za to ciągnęła dalej:
– No więc musieliśmy zostać, wyjaśnić mu, jak bardzo ten pomysł jest zły i przekonać, że lepiej zrobić to na spokojnie wieczorem.
– Co? – Tylko tyle była w stanie z siebie wydobyć.
Amelia spojrzała na nią z pewną wyrozumiałością i współczuciem. Jak starsza siostra na naiwną, młodszą siostrzyczkę. Położyła dłoń na barku Ani i powiedziała:
– Will ewidentnie był zazdrosny. Wszystko było dobrze do momentu, jak zobaczył cię w restauracji z kimś innym. Sądzę, że oprócz klubowego sporu, powinniście wyjaśnić sobie jeszcze kilka spraw.
Rudowłosa nie wiedziała co na to odpowiedzieć. W pewnym sensie brała to pod uwagę, ale Amelia mimo wszystko ją zaskoczyła. Teraz w jej oczach biła panika.
– Ale… Ale ja nie mogę. – Tylko tyle dała radę wyszeptać.
Indi i Amelia spojrzeli na siebie nieco rozbawieni.
– Możesz i dasz radę – odparła z pewnością przyjaciółka – Jeśli będziesz chciała, to pogadamy na spokojnie po lekcjach. Teraz jednak musimy iść.
Ania powlokła się za nimi na piętro. Szła na automacie. A w jej głowie, toczyła się za to prawdziwa wojna myśli. To, co wiedziała, domyślała się i usłyszała, mieszało się i rozmywało, tworząc dziwną plątaninę, która walczyła z jej rozsądkiem. Była nieźle zdezorientowana.
Miała nadzieję, że Amelia dotrzyma słowa i będą mogły chwilę porozmawiać. W końcu od dawna wiadomo, że przegadanie sprawy, pomaga ułożyć plątaninę myśli. Czy to przez rozmowę, samo wygadanie się, czy też dzięki radzie mądrzejszego przyjaciela, albo przyjaciółki.
Dlatego, gdy tylko lekcje się skończyły, Ania od razu pociągnęła dziewczynę do parku koło szkoły. Usiadły na ławce i nim czarnowłosa zdążyła cokolwiek powiedzieć, Ania już zadawała pytanie:
– Skąd masz pewność, że jest zazdrosny?
– Tak naprawdę obu braci Jones znam jeszcze z podstawówki. Wiele widziałam i pamiętam obu z każdą z ich dziewczyn – stwierdziła z melancholią – Po Willu widać, kiedy jest zakochany. Przynajmniej ja już to rozpoznaję. Musisz mi jednak uwierzyć na słowo.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewała, jednak wierzyła w każde słowo. Widziała to w jej oczach. Szczerość.
– I co ja według ciebie mam zrobić? Oszukał mnie.
Pytanie było raczej z tych retorycznych, ale mimo to Amelia odpowiedziała.
– Porozmawiaj z nim. Nie musisz mu wybaczać, ale wysłuchaj go. Wyjaśnijcie sobie wszystko. Na to każdy zasługuje.
Ania prychnęła. Mimo to nie odrzuciła jej rady.
– Kiedy mamy się z nim spotkać? – zapytała.
– Dziś wieczorem.
Dziewczyna westchnęła.
– W porządku. Wyślijcie mi miejsce i konkretną godzinę – powiedziała i chciała odejść, ale zatrzymały ją słowa Amelii.
– Potraktuj to jako okazję, by powiedzieć mu, jak się przez niego poczułaś. Niech zrozumie swój błąd. Rozmowa działa w obie strony. Nie musisz jedynie słuchać.
Ania zaśmiała się cicho i spojrzała na przyjaciółkę. W jej oczach widać było buntownicze ogniki.
– Tego akurat nie musisz mi uświadamiać. Możesz mi wierzyć, że dowie się, co zrobił źle.
***
Kilka godzin później, stała przed lustrem i wpatrywała się w swoje odbicie. Odświeżona i z nową energią zastanawiała się, co tak właściwie ją czeka. Przed nią było tyle niewiadomych, że nie wiedziała jak właściwie się na to nastawić. Wyobrażała sobie, jak zareaguje Will, jak potoczy się rozmowa, czy się pokłócą. Jeśli tak to, jak mocno. Nigdy nie lubiła kłótni. Czasem pod wpływem emocji potrafiła się rozpłakać. A nie chciała tego robić przed Willem. Potraktowałaby to jako osobistą porażkę.
Westchnęła i przetarła wilgotnymi dłońmi twarz. Czas leciał, a ona musiała się przygotować. Podnosiła wzrok i z zaciętością spojrzała ponownie w lustro.
– Dam radę – szepnęła.
Wyszła z łazienki, ubrała się w przygotowane ubrania i założyła swoje ulubione trampki. Patrząc na swoją nieodłączną czarną kurtkę, zawahała się. Pierwszy raz w życiu. Przypomniał się jej moment, gdy zobaczyła podobną na Willu. Po minucie zacisnęła szczękę i sięgnęła po skórę. Nie zamierzała zmieniać swoich przyzwyczajeń przez jednego głupka.
Na dole, pożegnała się z ojcem, całusem w policzek i ruszyła do MG. Czekała ją stresująca droga. Przez nerwy i strach, czuła jak jej mięśnie wciąż są napięte. Żołądek skręcał się tak, że nic nie dałaby radę przełknąć.
Z jednej strony miała nadzieję, że coś jej przeszkodzi, a z drugiej chciała to już mieć za sobą.
Gdy jakiś czas później wjechała do miasteczka i zbliżyła się do ustalonego miejsca spotkania, czuła jak denerwuję się coraz bardziej. Jednak gdy zobaczyła Subaru, myślała, że zawróci na ręcznym i odjedzie w siną dal.
Jednak z zaciśniętą z nerwów szczęką, zaparkowała obok Mitsubishi Indiego i wysiadła.
Powiedziała sztywne „cześć” i stanęła obok.
– Czekamy jeszcze na Sama i Trenta – wyjaśnił Indi.
Ania za to skupiła się na okolicy. Nie miała zamiaru patrzeć na Willa. Byli w centrum miasta, na parkingu tuż obok parku miejskiego. Z jednej strony drzewa, krzewy, ścieżki otoczone kwiatami i urocze ławeczki co kilka metrów. A po drugiej stronie tłoczna ulica, bary, restauracje i sklepy. Uśmiechnęła się na tę ironię.
Gdy zobaczyła BMW E36 M5, jej brew drgnęła. Nieunikniona rozmowa, coraz bardziej się zbliżyła. Jednak dopiero gdy chwilę później pojawiła się Audi V8, poczuła prawdziwy stres.
Byli zarówno Sam, jak i Trent. Obie strony konfliktu. Mogli zaczynać. Przenieśli się dalej na oddalone o kilka metrów dwie ławki. Pomiędzy nimi był solidny stół. Ania z uśmiechem pomyślała, że przynajmniej nikt nie rzuci się na siebie, dzięki takiej zaporze. A spojrzenia dwóch chłopaków, mogły jednoznacznie wskazywać, że rękoczyny wciąż im groziły.
– Mam nadzieję, że zarówno ty Sam, jak i ty Trent, przemyśleliście kilka rzeczy i postaracie się dogadać – zaczął Indi.
Niestety Ani ciężko było skupić się na jego słowach, bo wciąż czuła na sobie spojrzenie Willa. Poprawiła się więc i wbiła spojrzenie w mówiącego chłopaka.
– Obaj powinniście zdawać sobie sprawę, z tego, jak ten konflikt jest problematyczny i jakie może nieść za sobą konsekwencje. – Widząc jednak, że obaj, zamiast go słuchać, posyłają sobie groźne spojrzenie, odchrząknął i głośniej spytał – Bo chcecie wziąć udział w Bitwie Klubów?
Sam i Trent od razu na niego spojrzeli. Ania mimowolnie się uśmiechnęła. Zdawała sobie sprawę, co tak niezwykłego jest w tej imprezie. Pojedyncza jednostka, nienależąca do żadnego klubu nie miała nawet możliwość zapisania się na żadną z konkurencji. A nagrody były bardzo kuszące. Zdarzały się nawet sytuację, że niektórzy kierowcy, wyjątkowo uzdolnieni lub mający niezwykłe auto, zdobywali sponsora lub zatrudnienie w znanych firmach. Dlatego, stracenie możliwości wystąpienia w takim wydarzeniu, mogło zaboleć.
Dlatego, gdy obserwowała krzywe miny Sama i Trenta miała ochotę się zaśmiać. Wyglądali jak skarcone dzieci.
– Liczę więc na waszą współpracę, inaczej możecie być pewni, że wylecicie z klubów szybciej, niż zdążycie mrugnąć – powiedział Indi, patrząc to na jednego, to na drugiego.
– Macie dwie możliwości. – Słysząc głos Willa, Ania mimowolnie się spięła. Było to tak dziwne i obce uczucie, że nie wiedziała jak sobie z tym poradzić. – Albo się dogadacie i sprawa rozejdzie się po kościach, albo znajdziecie legalne i pokojowe rozwiązanie.
– Legalne i pokojowe? – zapytał autentyczne zdziwiony Trent.
– Tak, są takie rozwiązania – wymsknęło się Ani.
Wszyscy oprócz Trenta prychnęli, ledwo powstrzymywanym śmiechem. Ku swojemu zdziwieniu zobaczyła, również na twarzy Willa uśmiech. Trent za to skrzywił się i rzucił jej pogardliwe spojrzenie.
– Coś jak legalny wyścig?– zapytał Sam.
– Tak. Na przykład podczas następnych wyścigów na ¼ mili albo zorganizujemy to sami – wyjaśnił Indi.
Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie wrogo.
– To najlepsza opcja. Nad pewnymi sprawami nie mogę przejść do porządku dziennego – stwierdził Trent, patrząc krzywo na Sama.
– No to mamy plan – orzekł Indi, po czym zwrócił się bezpośrednio do obu chłopaków – A jeśli chcecie sami zorganizować wyścig, to wy idziecie do policji i do ratusza. Macie to zgłosić i załatwić wszelkie formalności. My najwyżej wam pomożemy, ale to jest wasz interes, by to załatwić. Sami się w to wpakowaliście.
I choć obaj wyglądali na załamanych, to skinęli zgodnie głowami. Sprawa oficjalnie została załagodzona.
Teraz została ta trudniejsza część. Zerknęła na Willa i napotykając jego wzrok, mimowolnie się spięła.
Indi i Amelia, poprosili Sama i Trenta na bok, wspominając coś o pewnych szczegółach, a Ania została sama. Twarzą w twarz z Willem.
– Aniu – zaczął chłopak niepewnie, ale dziwnie miękko. Jakby to nie było zwykłe imię.
Nie patrzyła na niego. Nie mogła. Skupiła się za to na swoich palcach.
– O co chodzi Will?
– Chciałem cię przeprosić. Wyjaśnić wszystko. Bo to nie jest tak, jak myślisz. – W jego głosie słychać było błaganie, smutek i coś jeszcze. Jednak nie wiedziała jak to nazwać. Nie mogła się jednak powstrzymać i prychnęła.
– Skąd wiesz, co myślę? – spytała.
– Wiedzę jak reagujesz. Wciąż jesteś zła. Uważasz mnie za kłamcę i pewnie oszusta.
Dopiero wtedy odważyła się podnieść wzrok i spojrzeć mu w twarz. W jego oczach widziała wiele emocji. Jednak teraz nie miały dla niej znaczenia. Przypomniała sobie słowa Isaaca. Wszystko, co jej opowiedział.
– Owszem, ale nie tylko o twoje kłamstwo jestem zła – powiedziała, nim dobrze przemyślała słowa.
– To o co jeszcze?– zapytał zdezorientowany.
Ania jedynie pomachała przecząco głową. Zrozumiała, że nie potrzebnie to powiedziała.
– Co usłyszałaś? Co naopowiadał ci Isaac? – Tym razem słyszała, że się zdenerwował. Nie wiedział, co się dzieje.
Jej spojrzenie stało się twardsze.
– Opowiedział historię waszej znajomości i tego, jak się zakończyła.
Will stężał, oczy otworzył szeroko, a twarz wyglądała jak maska. Bez emocji.
– Serio ci to opowiedział? Jak uważał, że ukradłem mu części?– zapytał wypranym z emocji głosem.
– Tak. I to jak się przyznałeś. Nie mogłam uwierzyć, że jesteś złodziejem.
Will skrzywił się paskudnie na jej słowa.
– Ale w końcu uwierzyłaś? Obcemu? Nowo poznanemu, przystojnemu blondaskowi?– Wręcz wysyczał.
– A czemu miałabym mu nie wierzyć? Powiedz, miał rację? – zapytała, ale w jej głosie nie było ciekawości. Była jedynie złość.
– Nie. Jednak jak mogłaś myśleć, że jestem taki? Nigdy, nic nikomu nie ukradłem. Nigdy! – Ostanie słowo, wręcz wykrzyczał. Na koniec wstał gwałtownie i zaczął chodzić koło ławki.
Ania była w stanie tylko śledzić jego nabuzowaną sylwetkę wzrokiem.
– Jak mogłaś, aż tak źle o mnie myśleć? – zawołał.
– A co miałam myśleć? Kilka dni wcześniej mnie okłamałeś, miałeś gdzieś mnie i moje uczucia – powiedziała, również wstając.
Will zatrzymał się i spojrzał na nią. Wyglądał, jakby nieco się uspokoił, ale podejrzewała, że było to tylko pozorne wrażenie. Cieszyła się, że pomiędzy nimi jest stół.
– Uwierz mi, nie miałem. Jednak są rzeczy, o których nie wiesz. I które muszę załatwić sam. Nie wszystko jest czarno białe. I nie wszystko kręci się wokół ciebie – odparł, patrząc jej prosto w oczy. Ze szczerością i siłą, jaką u niego nigdy nie widziała.
– Co się wtedy stało? Czemu przyznałeś się, że ukradłeś części, a teraz mówisz, że nic takiego nie zrobiłeś? – zapytała już spokojnie. Uspokoiły ją jego oczy. Bo w końcu widziała w nich szczerość.
Will przymknął oczy, przeczesał palcami włosy i westchnął cierpiętniczo.
– Ma to zostać między nami. Jasne? – Gdy Ania pokiwała twierdząco głową. – Nie mogę opowiedzieć ci wszystkiego. Jednak zrobiłem to, bo musiałem kogoś chronić. To było wtedy jedyne wyjście. Takie, w którym nikt nie ucierpiał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro