Rozdział 21
Z opóźnieniem, ale jest.
______________
Po rozmowie z Isaaciem, Ania od razu zadzwoniła do Indiego. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, była obok niego Amelia, więc miała ułatwione zadanie. Przekazała obojgu propozycje chłopaka.
Indi nie był pozytywnie nastawiony do tego pomysłu. Jednak po argumentach dziewczyn zgodził się to przemyśleć i wysłuchać Isaaca.
Tymczasem zorganizowali pierwszy zlot swojego klubu. Chcieli, żeby wszyscy się poznali i nieco zintegrowali. Zresztą musieli wymyślić nazwę.
Znaleźli więc miejsce, powiadomili ludzi i odpowiednio się zaopatrzyli. Bo przecież na głodniaka nie będą tam siedzieć. Trochę chipsów, napoje i jakieś przekąski. Nic wyszukanego.
Ania była mocno podekscytowana. Czuła jak ściska ją w żołądku i jak serce szybciej jej bije. Chciała, by wszystko dobrze wyszło. Miała też z tyłu głowy słowa Willa o Clark i Warrenie. Bała się czy się nie pokłócą.
I choć Amelia wciąż ją uspokajała i tłumaczyła, że nerwy w niczym jej nie pomogą. To nic nie dawało.
Kilka kilometrów przed miejscem docelowym, doszła do wniosku, że od początku miała idealistyczne podejście do tej sprawy. Wyobrażała to sobie jako taką idealną grupę, gdzie wszyscy będą się wspierać. A niestety wyobrażenia rzadko spełniają się w realnym świecie.
Odetchnęła więc i spróbowała przemówić sobie do rozsądku i wjechała na plac.
Opuszczone lotnisko było wręcz idealnym miejscem. Nieco zaniedbane, a asfalt trochę popękany, ale było prosto i mieli dużo miejsca. Obok było kilka zaniedbanych magazynów. Pokrywające je graffiti nie było zbyt piękne, ale zauważyła kilka ciekawych malunków.
Zaparkowała tyłem przed jednym z nich. Po chwili obok niej zaparkowała Amelia i Indi. Byli na miejscu jako pierwsi.
Gdy tylko wysiedli i zaczęli wyciągać niektóre rzeczy, wjechała Ines i Gilbert. Ania zawsze zachwycała się mustangiem przyjaciółki. A teraz dodatkowo wymyty i nawoskowany, niesamowicie błyszczał w promieniach słońca. Oczywiście Buick Gilberta również był odpowiednio przygotowany. Choć Ania nie mogła sobie przypomnieć czy kiedykolwiek widziała to auto brudne. Jakby kurz, się go nie imał, albo chłopak czyścił go codziennie.
Przywitali się ciepło i zaczęli rozmawiać o zlocie. Wszyscy byli podekscytowani. Jedynie Indi był niewzruszony i przyjmował wszystko na chłodno. Jakby to go w ogóle nie ruszało.
Pod pewnymi względami podziwiała go za to. Sama była dość emocjonalna.
Po chwili zaczęli się zjeżdżać pozostali. Było kilku drifterów, pasjonatów tuningu, pojawiło się kilku właścicieli typowo klasycznych aut i pojazdów typowo amerykańskich. Hot rod to w końcu nie byle jaki styl. Towarzystwo, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, było mocno mieszane. Jednak można było zauważyć pewną niepokojącą rzecz. Ludzie trzymali się swoich grup.
I tyle, o ile tuningowcy chętnie rozmawiali z drifterami i wzajemnie, to ci od klasycznych aut, krzywo patrzyli na resztę.
Trzeba było ich trochę zachęcić. Było to ciężkie zadanie. Nie musiała nawet ich pytać, by rozumieć. Mieli całkiem inne podejście do wielu spraw. Podejrzewała, że nie tylko tych samochodowych.
Jednak wszystkich, bez względu na ulubiony styl lub typ, łączyło jedno. Uwielbiali motoryzację. Cztery kółka to, była ich pasja.
Uśmiechnęła się szeroko, dała sygnał Indiemu i Amelii i zaczęli. Wpierw krótkie przedstawienie, kilka słów organizacyjnych i kilka zdań na zachętę.
Widziała, że część osób rozejrzała się ciekawie. Najwyraźniej nie byli tak zamknięci na innych, jak mogłoby się wydawać.
Postanowiła przejść się i poznać lepiej kilka osób. Od razu rozpoznała niebieskiego Forda Capri. Przybiła piątkę z młodym chłopakiem. Warren miał może dziewiętnaście lat. Skandynawska uroda i wysoki wzrost były dosyć niezwykłe, więc łatwo go było zapamiętać. Wykorzystując okazję, pomyślała, że bezpośrednio u źródła, sprawdzi prawdziwość słów Willa.
– Warren miał, słuchaj, muszę się ciebie o coś podpytać, bo nie daje mi to spokoju – zaczęła wprost.
Chłopak zrobił zdziwioną minę.
– W porządku, mów, o co chodzi.
– Dowiedziałam się tego od kogoś, ale nie chcę bez dowodów wierzyć innym. Wolę dowiedzieć się prawdy. – Widząc jego zaniepokojony wzrok, wyjaśniła. – Ktoś mi powiedział, że ty i Clark jesteście skłóceni i wzięcie was do jednego klubu może spowodować problemy.
Warren zamrugał zaskoczony, a potem zaśmiał się głośno.
– No nie powiem, czasem się kłócimy, ale wciąż jesteśmy przyjaciółmi. – Te słowa nieco zbiły ja z tropu. – Clark jest osobą, która uwielbia dziwny tuning, ale jest też niezwykłym elektrykiem samochodowym. Ja za to przywracam samochody do oryginalnego wyglądu. To normalne, że czasem się pokłócimy. Mamy po prostu inne zapatrzenie na pewne sprawy.
Ani ulżyło.
– Czyli nie muszę się bać, że obrazicie się na siebie?
Warren znów się zaśmiał.
– Nawet jeśli mocno się pokłócimy, to za chwilę będziemy się razem śmiać. Tak już mamy.
Poczuła, jakby ciężar spadł jej z pleców. Jedno zmartwienie mniej. Ania pożegnała się z chłopakiem i ruszyła dalej.
Porozmawiała z kilkoma osobami, po podziwiała niesamowite auta i wróciła do Amelii. Mieli następny punkt spotkania. Wybór nazwy klubu. Tym razem głos zabrał Indi. Wyjaśnił sprawę i zaproponował, żeby każdy się zastanowił i za dziesięć minut zbiorą propozycje na spisanych karteczkach. A potem wybiorą najlepszą.
Ania miała już propozycje. Wpadła na nią, gdy przyglądała się samochodom. Zaskakująca większość z nich miała lakier koloru niebieskiego. Czasem jaśniejszy, czasem ciemniejszy, niekiedy połączenie niebieskiego z innym odcieniem. No bo na przykład, lazurowy to też pochodna niebieskiego.
Dlatego na swojej karteczce napisała:
„Blue Cars”.
Uśmiechnięta złożyła papier i wrzuciła do pudełka.
Dziesięć minut później propozycje zostały zebrane, a Ania pomagała sprawdzać głosy. Niektóre wymyślone nazwy były całkiem fajnie. Tuning Club Cars albo Classic Club Cara. Jednak na koniec wybrali dwie najlepsze opcje. Blue Cars i Drivers Club.
Wtedy zaczęło się głosowanie.
Jaka była radość Ani, gdy zobaczyła, że to jej propozycja wygrała. Nie mogła się doczekać, aż zaprojektują logo i zamówią naklejki na samochód. W końcu każdy chciałby mieć logo swojego klubu na szybie.
Zaczynało się już powoli ściemniać, gdy Indi przedstawił jej pewnego chłopaka. Okazał się spóźnionym, nowym nabytkiem klubu. Wysoki, chudy o burzy brązowych, kręconych włosów. Przedstawił się jako Robert. I o ile na pierwszy rzut oka wydawał się sympatyczny, to Anię zaniepokoiło jego spojrzenie. Jakby wszystko obserwował i szukał odpowiedniej okazji. Skojarzyło się to jej z pewnym złodziejem, którego poznała w Anglii. Wiecznie rozbiegane spojrzenie, czujne i badawcze.
Mimo wszystko starała się być kulturalna i nie oceniać ludzi po wyglądzie.
Dlatego, gdy zaproponował, że pokaże im swój samochód, mimowolnie się ucieszyła. Niedaleko nich stał Oldsmobile 442, prawdopodobnie drugiej generacji. Ania tak naprawdę wciąż się uczyła o amerykańskich muscle car. Część, mimo że różna miała wbrew pozorom, dość podobny wygląd. Na szczęście, ten temat tak ją wciągnął, że dość szybko wciągnęła się w świat silników V8.
– Rocznik 1970, czyli tuż po restylizacji – pochwalił się Robert – Większa, dwuczęściowa atrapa chłodnicy i kilka dodatkowych zmian w wyglądzie – opowiadał, pokazując maskę – V8, 7.5 l pojemności, 375 koni mechanicznych.
– Rzeczywiście jest piękny – przyznała szczerze. Auto było w świetnym stanie. Zadbane i błyszczące. Brak śladów rdzy lub jakiś wgniotek. Po prostu cudo. – Gdzie ty w ogóle takiego znalazłeś?
Chłopak się zmieszał. Podrapał się po karku i stwierdził:
– Zna się kilka osób o szerokich znajomościach. Okazało się, że stał u pewnego gościa nieużywany. Odkupiłem i wyremontowałem.
Nie miała powodów, by mu nie wierzyć. Sama przecież znalazła swoje MG na złomowisku.
– Czasem rzeczywiście można trafić przypadkiem na okazję – stwierdziła ze śmiechem.
Robert tylko przytaknął z uśmiechem. Chwilę później zostawiła dwóch chłopaków samych i ruszyła na poszukiwanie przyjaciółek.
Znalazła je stojące koło Mustanga. Przyłączyła się do nich i dołączyła do rozmowy o nowych samochodach. Lubiła to, że swobodnie i rozsądnie mogła porozmawiać o tym, co tak ją pasjonowało. W końcu znalazła ludzi, którzy tak samo, jak ona mieli świra na punkcie niezwykłych aut.
Chwilę później dołączyli się kilka innych osób, a temat przeskoczył na niedawne wydarzenia w okolicy.
– Słyszeliście, że kilku mechanikom ukradli nowe części? – zapytał jeden z chłopaków.
– Ale to ktoś się włamał i zabrał ot, tak części? Ma to sens? – zapytała się zdziwiona Ines.
– Niektórzy zajmowali się szeroko pojętym tuningiem – wyjaśnił chłopak – Podrasowywanie silników, ulepszenie zawieszenia i montaż nitro. Sklepy z takimi częściami są nieźle monitorowane i chronione. Mechanicy nie aż tak. Są łatwym łupem.
– Straszne, żeby tak ludzi okradać.
– A to nie tak, że te części potem można rozpoznać. Nie mówię oczywiście o podzespołach, ale te bardziej widoczne – zaczęła zaciekawiona Ania. Temat aż za bardzo przypominał jej o wiadomościach o Willu.
– Nie da się udowodnić, że akurat tę część ukradł. Nawet jeśli się tego domyśla. Zresztą to już nie pierwsza taka sprawa w tej okolicy. Aż dziw, że policja nikogo jeszcze nie złapała.
Resztę zdania Ania słyszała jak przez mgłę. Jej wzrok skupił się na Indim i jego żywej rozmowie z Robertem.
Coś dziwnego działo się w tych stronach.
Postanowiła zadzwonić następnego dnia do Isaaca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro