Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Gdy Will się odwrócił, na jego twarzy było widać szok i strach. Nie spodziewał się jej.

A Ania była jedynie w stanie patrzyć na niego i czekać na wyjaśnienia.

Chłopak rzucił krzywe spojrzenie bratu i podszedł do dziewczyny.
– Porozmawiajmy proszę, na osobności – poprosił.

Ania skinęła głową i ruszyła za Willem. Szli w kierunku sporego parku za budynkami szkoły. Chłopak usiadł na jednej z ławek, a dziewczyna na drugim końcu ławki.
– Co to wszystko miało znaczyć? – zapytała, patrząc na niego uważnie. Chciała, w razie czego, wyłapać wszelkie oznaki kłamstw.

– Chciałem ci na spokojnie wszystko wyjaśnić. Nie chciałem po prostu by Indi się w to mieszał – powiedział chłopak – To wszystko nie jest takie proste.

– To zacznij od początku – zaproponowała.

– Założyłem klub Aniu. Własny klub samochodowy. Indi dowiedział się od ludzi których chciałem zaprosić – wyznał smutnym i cichym głosem. Jakby ze wstydem.

Dziewczyna poczuła jakby coś wbiło się w jej klatkę piersiową. Coś bolesnego i zdradzieckiego.
– Co? Przecież mi mówiłeś, że to nie dla ciebie. Nie chciałeś do nas dołączyć, a teraz zakładasz własny klub?

– Poczekaj. Wszystko ci wyjaśnię – przerwał jej Will.

Ania nic nie powiedziała, zaplotła ręce pod piersiami i pokazała, żeby mówił.

– Po pierwsze to nie był mój pomysł, tylko kumpla. Namawiał mnie. Sam chciał założyć klub, a sam nie dałby rady. Chciał wystartować w najbliższych imprezach klubowych. Zresztą zdałem sobie sprawę, że jeśli to ja założę, to ja będę decydował jak i co.

Cała ta wypowiedź była dla Ani tak naciągana, że ciężko było jej tego słuchać. Czuła się oszukana.
Westchnęła ciężko, przerywając monolog Willa.

– Nie wierzysz mi? – zapytał chłopak z smutkiem.

– Wybacz, ale to brzmi jakbyś na siłę wymyślał jakieś wyjaśnienia. Powiedz mi po prostu szczerze, czemu wolałeś znajdować wymówki, zamiast szczerze powiedzieć, że wolisz sam założyć klub niż być u nas? Przecież bym zrozumiała.

Will zaśmiał się smutno.
– Nie. Nie zrozumiałabyś. Obraziłabyś się.

Kącik ust Ani, lekko się podniósł.
– W porządku. Być może. Jednak nie poczułabym się zdradzona. Tak jak teraz. – Mówiąc to wstała. Założyła swoją torbę na ramię i ruszyła w stronę szkoły. Zrobiła jednak dwa kroki, zatrzymała się, obejrzała do tyłu i powiedziała:
– Zaczynałam ci ufać i lubić. Wiem, że ci wybaczę, ale nie wiem czy od tak, będę potrafiła znów w pełni ci zaufać. Tym bardziej, że wygląda to jakbyś chciał z nami konkurować.

Idąc w stronę szkoły, słyszała głos Willa:
– Ale to nie tak.

***

Przez cały dzień był przybita i nie chciała z nikim rozmawiać. Widziała zmartwione spojrzenia Amelii i Indiego. Jednak dopiero wieczorem, gdy odwiedziły ją przyjaciółki, wyrzuciła z siebie wszystko.

Amelia znała już sytuację, ale dla Ines to była nowość. Gdy Ania wszystko opowiedziała, brunetka zdziwiona zaniemówiła.
– Czyli założył własny klub, mimo że zapierał się, że to nie jego bajka? – zapytała, upewniając się czy dobrze rozumie.

Amelia i Ania spojrzały na siebie a potem przytaknęły.

– Mimo wszystko, nie rozumiem twojego poczucia zdrady i rozpaczy – powiedziała po chwili namysłu – Will to po prostu idiota i zdradliwy d…

– Rozumiemy – przerwała jej Amelia.

Ania zrobiła zamyśloną minę.
– W sumie ciężko powiedzieć. Może dlatego, że w końcu zaczęłam mu ufać, myślałam, że chce zostać moim przyjacielem. Dobrze mi się z nim rozmawiało i przestałam przy nim być czujna. A gdy dowiedziałam się co zrobił, to miałam myśl, jakby specjalnie uśpił moją czujność, żeby wypełnić jakiś swój plan. Wiem, że trochę przesadzam, ale tak właśnie się poczułam. Jakby mnie wykorzystał.

– Ja wiem, że nadchodząca Bitwa Klubów, nie jest małą imprezą, a nagrody będą konkretne – wtrąciła się Amelia – Ale chyba aż takiego skomplikowanego planu by nie wymyślił.

– A kto wie, co to powstało w jego głowie.

– Myślę, że nie jest tak źle i kiedyś mu wybaczysz – stwierdziła z pewnością Ines.

Ania zaśmiała się smutno.
– W gwoli wyjaśnienia, to nie jest tak, że będę płakać, rozpaczać i zamknę się w pokoju – stwierdziła, wstając i podchodząc do okna – Nie kochałam go i nie byliśmy razem. A nawet gdyby tak było to nie należę do osób które rozpaczają. Ja po prostu się na nim mocno zawiodłam. I to w momencie jak zdobył moje zaufanie. Stąd moje zachowanie i smutek. – Gdy po chwili się odwróciła jej spojrzenie było twarde. Po smutnej dziewczynie nie było śladu. – Jednak nie zamierzam dać mu satysfakcji. Pokaże, że to ja jestem górą. Stworzymy taki klub, że jego będzie mógł się schować.

Amelia i Ines wyszczerzyły się szeroko.
– I taką Anię chciałam zobaczyć – zawołała dumna Ines.

– Czeka nas sporo pracy. Ile zostało nam czasu? – zapytała Ania.

– Półtora miesiąca – stwierdziła czarnowłosa.

Nie było to dużo czasu, ale wystarczająco.
– I wciąż brakuje nam kilku osób – dopytał po namyśle.

– Tak. Według regulaminu musi być minimalna liczba piętnastu członków – wyjaśniła Amelia –  Brakuje nam zaledwie dwóch, więc nie traktowałabym tego jako problem. Na pewno ktoś się znajdzie.

Miała rację. Dwie osoby to nie dużo. Mimo to chciała mieć pewność, że nie będzie kłopotów.

– W porządku – stwierdziła spokojnie – Na razie co wy na to by zabrać Indiego i rozejrzeć się po okolicznych torach. Przy okazji możemy trochę się pościgać.

Ines jak na zawołanie wyszczerzyła się szeroko. Amelia za to westchnęła.
– Indi gdzieś pojechał – wyjaśniła – Po ostatnich zajęciach ktoś do niego zadzwonił. Mieliśmy mieć dziś randkę, ale nie będzie go cały wieczór.

Ani wzruszyła ramionami.
– W porządku, to pojedziemy same.

– W porządku. Ja jadę swoim – zawołała od razu Ines i łapiąc kurtkę w biegu, ruszyła do drzwi.

Ania i Amelia zaśmiały się i poszły jej śladem.

Niedługo później wjechały na najbliższy tor. MG i Mustang zaparkowały obok biura. Dziewczyny doszły do wniosku, że nim same wyjadą na tor, chcą poobserwować innych.

Usiadły na trybunach i zaostrzyły się na widok przed nimi. Siedziały dwa piętra nad asfaltem, więc widziały sporą część toru. Choć dwa zakręty wciąż było niewidoczne. Górki, doliny, ostre i łagodne zakręty. Ania znała go bardzo dobrze bo to na nim trenowała. Nie należał do najłatwiejszych. Niektóre miejsca były wyjątkowo zdradliwe. Czasem wystarczył mały błąd i robiło się piruet.

– Sama uwielbiam samochody, ale nie wyobrażam sobie jeździć w kółko po torze przez kilka godzin – stwierdziła Amelia.

– Uwierz mi to nic w porównaniu z niektórymi wyścigami – powiedziała z pewną melancholią Ines – Weźmy na przykład trwające dwadzieścia cztery godziny wyścigi Le Mans*. Na początku było tylko dwóch kierowców. Ci to spędzili masę czasu za kierownicą.

– Ale wyścig to co innego – zaprotestowała Amelia – To jestem w stanie zrozumieć. Adrenalina i rywalizacja wiele zmieniają. Ale trenowanie? Siedzisz sam za kierownicą, jedynie z głosem trenera w słuchawkach. I jeździsz sam po torze, dążąc do niedoścignionej perfekcji.

– Czasami tak jest – przyznała po namyśle Ania – Jednak jeśli zauważasz jak twój czas się poprawia, jak z każdym treningiem lub okrążeniem lepiej czujesz samochód i wiesz więcej o tym jak pokonywać trudne zakręty, czujesz satysfakcję. Cieszysz się.

– Kochasz to prawda?

No to pytanie, uśmiechnęła się szeroko i pokiwała twierdząco głową. Po chwili ciszy, wstała i powiedziała:
– Nie wiem jak wy, ale ja się nasiedziałam, idę porozmawiać z innymi i podpytać, czy ktoś chce się do nas dołączyć.

– I się skończyło – westchnęła Amelia, wstając.

Gdy zeszły na dół, okazało się, że sporo obecnych znają. Było też kilka osób z ich klubu. Dziewczyny czuły się jak u siebie. Ania i Ines miały nawet okazję, wjechać na tor i zmierzyć się z kilkoma innymi kierowcami.

Tak zyskały następną osobę do klubu.

Wracały naprawdę zadowolone. Wszystko było dobrze do momentu, jak podjechały pod dom i ruszyły w kierunku drzwi. To wtedy zadzwonił telefon Ines.

Zatrzymała się i wpatrywała w ekran telefonu niczym zaczarowana.

– Co się stało?– zapytała od razu Ania, podchodząc do dziewczyny. Nie widząc jednak żadnej reakcji, zajrzała do jej telefonu.

Widząc zdjęcie jakiegoś gościa w garniaku, zaczęła się powoli domyślać o co chodzi. Złapała ją delikatnie za dłoń, wyjęła telefon i zaprowadziła przyjaciółkę do domu. Amelia deptała im po piętach równie zmartwiona i zdezorientowana.

– Co się dzieje?

– Chyba przeżyła szok, dajmy jej chwilę – odpowiedziała Ania, prowadząc obie do kuchni.

Posadziła Ines przy stole i skierowała się do szafki. Wcześniej rozejrzała się trochę po domu, sprawdzając czy ktoś jest. Następnie wyjęła szklankę, napełniła ją wodą i postawiła przed wciąż milczącą przyjaciółką. Potrząsnęła jej ręka, próbując zwrócić na siebie uwagę.

Ta zamrugała, westchnęła i schowała głowę w dłoniach, po czym wydała z siebie dziwny jęk.
– Czemu zawsze musi iść pod górę – zawołał sfrustrowana.

– Jeśli możesz i chcesz to odpowiedz nam wszystko, na pewno coś uda się wymyślić – zaproponowała Amelia.

– To nie jest takie proste – odpowiedziała, wstając gwałtownie. Przeczesała dłonią nerwowo włosy i zaczęła krążyć po pomieszczeniu. – Zaczynam wątpić w to, że podzieliłam się tym wszystkim z wami.

– Czemu?

– Nie boisz się, że wpakuje was w coś co nas przerasta? – zapytała Ines – Że mogę narazić wasze zdrowie lub życie? Że ktoś z waszych bliskich zginie?

Amelia zbladła. Najwyraźniej nie myślała nad tym. Jednak dla Ani to nie było zaskoczenie. Chodziło o supersamochód. Wiedziała, że nie chodzi tu o zwykłych kieszonkowców.

– Owszem, czasem się o to boję – przyznała szczerze Ania – Jednak to strach sprawia, że nie postępujemy pochopnie i planujemy swoje działania. Pozwala nam podchodzić do sprawy rozsądnie. Dlatego usiądź proszę i na spokojnie wszystko omówmy.

Ines najwyraźniej była mocno zaskoczona jej opanowaniem i łagodnym tonem, bo bez słowa sprzeciwu usiadła i wbiła wzrok w przyjaciółki. Chwyciła szklankę i wzięła duży łyk. Ania za to zerknęła na wciąż bladą Amelię, potem z powrotem na Ines i zaproponowała:
– Opowiedz nam wpierw co się dowiedziałaś, a potem pomyślimy co dalej. Jeśli będzie naprawdę poważnie, może warto zastanowić się nad przekazaniem sprawy dla odpowiednich służb?

Ines od razu pomachała przecząco głową.
– Nie. To tylko pogorszy sytuację. Słuchajcie – zaczęła mówić, po czym westcheła i dopiero po chwili ciągnęła dalej – Kilka lat temu, gdy rodzice dopiero tworzyli swoje dzieło, przyjechał do nas pewnien mężczyzna. Czarny garnitur, czarne wielkie auto i chyba z sześciu wielkich facetów wokół niego. Od razu widać było, że nie należy do tych miłych. Jednak nie było by w tym nic niezwykłego, gdyby nie słowa moich rodziców. Gdy mężczyzna zniknął, podeszli do mnie i z poważnymi minami ostrzegli mnie, że jeśli kiedykolwiek zobaczę tego mężczyznę, mam mu nie ufać pod żadnym pozorem i najlepiej uciekać jak najdalej. Dlatego, pamiętam to do dziś. I pamiętam tego faceta.

– Rozumiem, że to jego zdjęcie dostałaś?– zapytała Ania.

– Tak. Jakiś czas temu, zobaczyłam go w sąsiednim mieście. Skontaktowałam się z znajomym i zaufanym policjantem i poprosiłam by sprawdził kim on jest. Dziś dostałam wiadomość – mówiąc to, wyciągnęła telefon z otwartym zdjęciem i położyła go na stole. – Spodziewałam się, że nie jest zwyczajny i, że to grubsza sprawa, ale nie sądziłam, że aż tak. Według znajomego, ścigają go od lat. Według nieoficjalnych źródeł jest prawą ręką mafii działającej w całym kraju. Taka szara eminencja. Wyżej jest tylko jego szef.

Amelia wciągnęła głośno powietrze i zrobiła się jeszcze bardziej blada. A Ania zagwizdała cicho. To była naprawdę poważna sprawa.

– I podejrzewasz, że to oni za to odpowiadają?– zapytała, po chwili ciszy.

– To najbardziej prawdopodobne. Inaczej moi rodzice nie znikneliby tak gwałtownie i na tak długo – odpowiedziała pewnie.

– Nie jest dobrze! – zawołała Amelia, wstając. Była zdenerwowana i zestresowana. Ania w pełni ją rozumiała. To była naprawdę ciężka wiadomość.

– Jest naprawdę źle, nie damy rady! Jesteśmy tylko nastolatkami, w mordę jeża. Nie walczymy z mafią! – wolała, krążąc w kółko po kuchni.

Ania w tym momencie naprawdę się cieszyła, że sprawdziła wcześniej czy jest ktoś w domu. Na szczęście były same. Na razie.

Wstała, złapała przyjaciółkę za ramiona, zatrzymując ją w miejscu.
– Rozumiem. Owszem nie jest dobrze. Jednak na razie, jesteśmy bezpieczne. Wątpię by o nas wiedzieli. Więc usiądź, odetchnij a ja zaraz przyniosę ci wodę.

Amelia usiadła ciężko i zawołała za Anią:
– Nie wodę. Colę albo kawę.

Ania zaśmiała się cicho. Czekał ich naprawdę ciężki wieczór.

_______________________
*Le Mans – Dwudziestoczterogodzinny wyścig samochodowy w Le Mans, w którym zadaniem zawodników jest przejechanie jak największej liczby okrążeń w ciągu dokładnie jednej doby. W zawodach startują drużyny trzyosobowe. Wyścig od 1923 odbywa się na torze Circuit de la Sarthe. Ma długość 13 629 m i jest wpleciony w ulice wokół miasta, w którym odbywa się wyścig.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro