Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16


Gdy lekcja się skończyła, a obie dziewczyny wychodziły z klasy z piątkami w dzienniku, wciąż rozmawiały o Bitwie Klubów.

– Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz? Dwie nastolatki zakładają klub samochodowy? – zapytała Ania. Ten pomysł, choć kuszący, wciąż wydawał się jej szalony.

– Niekoniecznie musimy my. Możemy na przykład być tylko współzałożycielkami – powiedziała dziewczyna, patrząc na kogoś przy szafkach.

Ania powiodła wzrokiem w tamtym kierunku.
– Indi? – zapytała zdziwiona.

– Oczywiście. Zna wielu ludzi i wielu ludzi zna jego. Jest też starszy od nas, więc inaczej będą na niego patrzeć.

Ania musiała przyznać, że było w tym trochę racji. Zerknęła na chłopaka. Rozmawiał właśnie z Willem. Byli do siebie podobni. Aż ciężko było uwierzyć, jak różne mieli od siebie charaktery.

– Niech ci będzie. Spróbujmy – zgodziła się.
Miała jednak dziwne przeczucie, że to dopiero początek czegoś szalonego.

Amelia wyszczerzyła się szczęśliwa i od razu ruszyła w stronę chłopaków. Ania krok za krokiem, powoli, poszła jej śladem.

Widziała jak czarnowłosa, wpada w ramiona Indiego. Poczuła też na sobie wzrok Willa.
– Część Aniu. I jak, wybrałaś już miejsce, gdzie pójdziemy? – zapytał chłopak, uśmiechając się psotnie.

Dziewczyna westchnęła i spojrzała na parę, niemo prosząc o pomoc.
– Jak chcecie, to znamy kilka fajnych miejsc – zaproponowała uprzejmie Amelia. Jednak w jej oczach było coś, co kazało Ani uważać.

– Żadnych romantycznych miejsc – zastrzegła od razu.

Przyjaciółka wywróciła oczami.
– Jak chcesz. W okolicy jest wesołe miasteczko. Możecie też zajrzeć do fajnej knajpki w stylu motocyklowym. Znam też miłą pizzerię, gdzie podstawą stołów są silniki V8. Jak wolisz, to jest jeszcze kilka fajnych miejsc.

Ania musiała przyznać, że brzmiało to całkiem nieźle.
– Dzięki. Coś z tego na pewno się nada – stwierdziła z uśmiechem.

– W porządku. To wpadnę po ciebie o osiemnastej – stwierdził Will, mrugnął do niej porozumiewawczo i odszedł.

– Czemu zawsze na odchodne, puszcza mi oczko? – zapytała retorycznie. – A żeby mu tak zostało.

– Indi – usłyszała za sobą głos przyjaciółki.

– Słucham kochanie – odezwał się chłopaka, odprowadzając wzrokiem odchodzącego brata. Uśmiechał się przy tym wyrozumiale.

– Bo z Anią mamy do ciebie sprawę – zaczęła, proszącym głosem, ponownie zwracając na siebie uwagę.

Słysząc jej ton, na twarz Ani mimowolnie wypłynął uśmiech. Zapowiadało się bardzo ciekawie.
Indi spojrzał na nią zdziwiony.
– Jaką sprawę?

Amelia wyszczerzyła się szczęśliwa i przedstawiała mu pomysł.

Początkowo miną chłopaka nie zwiastowała powodzenia. Podniesiona brew, wątpliwości wypisane na twarzy. Jednak z każdym argumentem Indi zaczynał rozumieć ich tok myślenia.
– Aż tak wam zależy na bitwie klubów?

W odpowiedzi obie dziewczyny skinęły twierdząco głowami.
– Jeśli to dla was tak ważne, to jasne, że wam pomogę – odpowiedział, a Amelia pisnęła ze szczęścia i przytuliła się mocno do chłopaka. Ania jedynie uśmiechnęła się szeroko i przybiła z obojgiem piątkę.

– Więc co planujecie?– zapytał Indi.

– Trzeba chyba poszukać kogoś, kto będzie chciał być w naszym klubie – stwierdziła Ania.

– To wy szukajcie, a ja zajmę się sprawami formalnymi – zawołała szczęśliwa Amelia i od razu wyciągnęła telefon, szukając w nim czegoś zawzięcie.

Pozostała dwójka patrzyła, jedynie na nią ze zdziwieniem.
– Chyba od dawna chciała założyć taki klub, prawda? – zapytała Ania, Indiego.

– Od jakiegoś czasu o tym wspominała, ale nie wiedziałem, że aż tak – odparł.

– Weźmy się za to jutro. Dziś już mam wystarczająco na głowie – poprosiła, wzdychając ciężko. Choć nie chciała iść z Willem na miasto, to zawsze dotrzymywała słowa.

Indi wyszczerzył się tajemniczo.
– Nie ma sprawy. Pomyśle do kogo można by było się odezwać i od jutra zaczniemy działać. A ty baw się dziś dobrze.

Na jego słowa, posłała mu krzywe spojrzenie. Pożegnała się z obojgiem i ruszyła pod klasę, w której miała następną lekcję.

Tą akurat lekcję miała bez Amelii, więc wolna od szeptów w pełni skupiła się na temacie. Na następnych byli trochę gorzej. Przyjaciółka była mocno nakręcona, więc co chwila zaczepiała, dzieląc się następnymi szczegółami.

Nie była to łatwa sytuacja. Ania z chęcią by sam wzięła się za to z pasją, jednak nie chciała robić tego kosztem nauki. W ten sposób jedynie podpadłaby ojcu. A wtedy byłby to koniec jej wyścigów.

Napisała więc w zeszycie
„Pogadamy po lekcjach” i przesunęła do przyjaciółki.

Do końca lekcji miała spokój.
Gdy wyszły już z klasy i ruszyły na salę gimnastyczną, Amelia stwierdziła:
– Mogę po lekcjach do ciebie zajechać i pomóc ci się przygotować na randkę z Willem.

Ania z wrażenia aż stanęła w miejscu.
– Przygotować? Na randkę?– spytała zdziwiona.

– No tak.

– Nie zamierzam się przygotowywać na to spotkanie – wyjaśniła, akcentując ostatnie słowa – I ten dobór słów nie jest przypadkowy. Spotkanie. Nie randka. Nie zamierzam randkować z Willem. Ledwo co się z nim dogadałam.

Amelia zaśmiała się cicho.
– To, czemu mam wrażenie, że Will traktuje to poważniej.

Ania wzruszyła ramionami i wznowiła marsz na salę.
– Nie wiem – odparła nonszalancko – Może ma urojenia albo … – zacięła się, szukając słowa.

– Albo co? Bo równie dobrze to ty możesz wypierać ten szczegół – stwierdziła z łobuzerskim uśmiechem dziewczyna.

Ania miała ochotę zawarczeć. A gdy tuż obok nich pojawiała się jedna z ich koleżanek z klasy, prawie to zrobiła.

– Czy mówiłyście właśnie o randce z Willem?– zapytała wysokim głosem, poprawiając błyszczące brązowe loki.

– Nie Andrea. A tak w ogóle nie podsłuchuj – powiedziała twardym głosem Ania, omijając ją.

Amelia miała wtrącić coś od siebie, ale rudowłosa złapała ją za ramię i pociągnęła za sobą.
– Nic jej nie mów – uprzedziła ją, przewidując ruch przyjaciółki.

– Ale czemu? Niech zje ją zazdrość. Przynajmniej przestanie nas denerwować.

Ania wiedziała o obsesji Andrei. Od kiedy się przeniosła, co chwila widziała, jak brunetka klei się do Willa i ciągle o nim gada. I byłoby to jeszcze znośne, gdyby nie jej denerwujący głos i dziwne przekonanie, że wie wszystko.

– Gdy dowiedziała się, że gdziekolwiek z nim idę, nie miałabym spokoju przez następne kilka tygodni – stwierdziła Ania, nadając szybsze tempo. Rosnący gniew był świetną siłą napędową.

– Przesadzasz. A wracając do tematu, to i tak do ciebie przyjadę. Przy okazji obgadamy jedną rzecz, à propos klubu – stwierdziła Amelia i zabrała rękę.

Ania westchnęła.
– W porządku, ale nawet nie myśl o tym, że mnie umalujesz lub uczeszesz – zastrzegła.

***

Stojąc w swoim pokoju i obserwując podekscytowaną przyjaciółkę w swojej szafie, nie wiedziała czego się spodziewać.

Obserwowała ją więc cicho i z każdą sekundą, coraz wyżej podnosiła brwi. Aż w końcu nie wytrzymała:
– Czego ty szukasz?

Amelia wyprostowała się i spojrzała na nią zdziwiona.
– Masz w ogóle jakieś fajne sukienki?

– Co? – zapytała Ania, robiąc dziwną minę.

Czarnowłosa westchnęła i ponownie pochyliła się do szafy. Grzebała tam chwilę, po czym wyciągnęła dopasowane dżinsy i koszulkę. Dopiero po chwili Ania zorientowała się, co to była za bluzka. Miała ją raz, na jedynej imprezie, na której była. Aż zdziwiła się, że nie została w Anglii. Czarna, asymetryczna, zakrywająca jedną rękę a odkrywającą drugą. Dodatkowo miała opaskę na szyi.

Nie mogła się powstrzymać i spojrzała krzywo na ten wybór.
– Nie. – Tylko tyle była w stanie powiedzieć.

– Czemu? Zwykłe dżinsy i bluzka bez dekoltu.

Ania miała ochotę prychnąć. Zirytowana spojrzała na zegarek. Za chwilę się spóźni. A musiała jeszcze doliczyć czas na dojazd.

Westchnęła i ruszyła do łazienki. Wykąpała się, rozpuściła i delikatnie ułożyła włosy, po czym założyła wybrane przez Amelię ubrania.
Choć skrzywiła się, widząc jak bluzka i spodnie ją opinają, musiała przyznać, że nieźle na niej leżały. Z zadowoleniem jednak przypomniała sobie o swojej ukochanej skórzanej kurtce.
Uśmiechnęła się zwycięsko do swojego odbicia w lustrze.

Wyszła z łazienki, złapała kurtkę z łóżka i pożegnała się z Amelią.
– Serio? Skórzana kurtka i trampki?– usłyszała za sobą głos przyjaciółki.

– Oczywiście. To nieodłączny element – zawołała i ruszyła na dół. Wtedy usłyszała dźwięk dzwonka.

Zdziwiona zeszła ze schodów i otworzyła drzwi. Jeszcze bardziej zdziwiona spojrzała na stojącego Willa.
– Co tu robisz? – zapytała od razu.

Will uśmiechnął się lekko.
– Mówiłem, że po ciebie przyjadę.

Ania mimowolnie westchnęła. Z dziwnym uczuciem, zarejestrowała też, że nieźle wyglądał. Ciemne dżinsy, biała koszulka i czarna, skórzana kurtka.

Zamrugała kilka razy i zjechała spojrzeniem na siebie. Zmrużyła gniewnie oczy.

Słowa Amelii dolały jedynie oliwy do ognia.
– O macie podobne kurtki.

– Prawda? Całe szczęście, że zapamiętałem, że Ania zawsze ją nosi – odparł, zadowolony z siebie chłopak.

Ania odwróciła się do stojącej za nią dziewczyny i spytała:
– Dziękuję, że mi pomogłaś. A może powinnaś już wracać do domu?

Amelia wyszczerzyła się na jej słowa.
– Możliwe, ale przecież musiałam się przywitać z Willem – stwierdziła i wyminęła oboje.

Ania spojrzała na uśmiechniętego Willa. Miała ochotę wywrócić oczami albo westchnąć cierpiętniczo. Jednak wyprostowała się i pozornie spokojnym głosem, spytała:
– Wesołe miasteczko, czy pizzeria?

– Wesołe miasteczko, a potem pizzeria – odpowiedział, jeszcze bardziej się szczerząc.

– Nie. Jedno z nich. Skoro nie możesz się zdecydować, to jedźmy do wesołego miasteczka
– stwierdziła, ruszając w kierunku Subaru.

Słyszała za sobą kroki chłopaka, dlatego bez wahania od razu wsiadła do środka. Chwilę później dołączył do niej Will. Usiadł ciężko, włożył kluczyk do stacyjki i się zawahał.

– Wiem, że do tej pory mieliśmy napięte stosunki, ale może zacznijmy od początku. – Słysząc jego poważny ton i widząc jego niepewny wzrok, poczuła dziwne uczucie w sercu.

Nie chciała spędzić całego wieczoru na kłótniach lub przepychankach. Dlatego wyciągnęła do niego dłoń i powiedziała:
– Jestem Ania. A ty?

Chłopak zaśmiał się cicho i uścisnął jej dłoń.
– Will.

– Miło cię poznać. Mam również nadzieję, że przyjemnie spędzony ten czas – powiedziała, z zaskoczeniem zdając sobie sprawę, że mówiła szczerze.

– Też mam taką nadzieję – dodał, nachylił się do niej lekko. – Pięknie wyglądasz.

Ania jedynie zamrugała zdziwiona oczami. Chłopak uśmiechnął się uroczo i odpalił auto. Wtedy zdała sobie sprawę, że Amelia znów miała rację.

Will uważał to za randkę.

Miała ochotę strzelić sobie otwartą dłonią w czoło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro