Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Amelia i Indi świetnie się nią zajęli. Dziewczyna była w tej samej klasie, więc od razu przedstawiła jej kilka osób. Niektóre również miały podobną pasję.

Pod koniec dnia była więc miło zaskoczona. Nie spodziewała się tak sympatycznego przyjęcia. Umówili się też, że jak tylko doprowadzi MG do użytku, spotkają się na małe spotkanie.

Pożegnała się z nowymi znajomymi i ruszyła w kierunku przystanku. Wyciągnęła telefon, włożyła słuchawki i włączyła muzykę. Miała już puścić Lifehouse, gdy przed nią pojawiło się znajome Subaru. Skrzywiła się i szepnęła pod nosem niezbyt miłe słowa. Miała już odejść, ale wtedy zobaczyła nadjeżdżający autobus. Wyszczerzyła się z satysfakcją i zamierzała już ominąć auto i skierować się jak reszta do środka busa, lecz nagle przed nią wyrósł chłopak.
– Możemy pogadać? – zapytał, tarasując jej przejście.

Spojrzała na niego krzywo i chciała wyminąć, ale jej nie pozwolił.
– Przesuń się, bo spóźnię się na autobus –  zawołała, coraz bardziej zirytowana.

– To cię odwiozę – odparł pewnie.

Miała już go wyśmiać, ale wtedy drzwi się
zatrzasnęły, a jej jedyny transport odjechał. Zrozumiała, że ten chłopak jest wyjątkowym utrapieniem. A widząc dodatkowo jego uśmiech pełen satysfakcji, miała ochotę poprawić jego znikający siniec na nosie. Tak, żeby dodać mu więcej kolorków.
– Czego chcesz, Jones? – zapytała oschle, zakładając ramiona pod piersiami.

– Porozmawiać. Mogę w tym czasie cię odwieźć, albo porozmawiamy w parku – zaproponował wyjątkowo grzecznie.

Podniosła brew zdziwiona, ale skinęła głową.
– Wolę nie być zamknięta z tobą w metalowej puszce. Może być więc park – odpowiedziała.

Skierowali się więc do ogrodu przed szkołą i zajęli jedną z ławek. Jedno na jednym krańcu, drugie na drugim.
– O co więc chodzi? – zapytała od razu Ania, wysyłając w międzyczasie wiadomość do ojca. Wolała żeby on po nią przyjechał.

– Chciałem przeprosić za moje wcześniejsze słowa. Po prostu nigdy nie spotkałem dziewczyny, która dałaby radę mnie pokonać – przyznał szczerze.

A Ania prawie upuściła telefon z wrażenia. Nie spodziewała się po nim takiej szczerości. Tym bardziej, że w pewnym sensie nawet ją skomplementował.
– W porządku… Wybaczam – powiedziała lekko się zacinając. Po chwili jednak nasunęło się jej pytanie. – Ale co się stało, że mnie przepraszasz?

Chłopak wzruszył ramionami.
– Ktoś mi coś uświadomił.

Była to odpowiedź tajemnicza, ale najwyraźniej na tamten moment musiała jej wystarczyć.
– W porządku, ja też zareagowałam trochę pochopnie. Nie powinnam uderzać tak mocno – powiedziała po namyśle dziewczyna.

Nie zamierzała przepraszać za to, że go uderzyła. Zasłużył sobie. Jednak mogła nie uderzać w nos.

Will jedynie zaśmiał się głośno i szczerze.
– W porządku – odpowiedział po chwili,
uspokajając się trochę.

Telefon Ani zawibrował. Jej ojciec miał być za chwilę.
Spojrzała na chłopaka. Wyglądało na to, że nie są już wrogami. Mimo to nie zamierzała go traktować jak przyjaciela. Nie dał jej ku temu powodów. Do tej pory za każdym razem, kiedy rozmawiali, zawsze rzucał jej dziwny tekst. Zastanawiała się, czy tym razem będzie podobnie.
– Powiem ci coś, Jones – zaczęła, siadając bokiem i patrząc mu w oczy. – Cieszę się, że sobie coś wyjaśniliśmy, ale nie będziemy przyjaciółmi. Po prostu się już nie kłóćmy i nie dokuczajmy sobie, dobrze?

Will zrobił zdziwioną minę. Chyba się tego nie spodziewał. Po chwili w jego oczach zabłysły dziwne ogniki. Uśmiechnął się łobuzersko i skinął głową.
– W porządku. Jak chcesz. Ja nie będę dokuczać tobie, a ty nie będziesz mnie bić – zażartował nieco.

Ania prychnęła śmiechem. Cieszyła się przynajmniej z tego, że był rok wyżej niż ona. Przynajmniej nie byli w jednej klasie. Może i nie byli pokłóceni, ale zdawała sobie sprawę, że oboje mieli dość wybuchowy charakter. Czuła, że to nie był jeszcze koniec ich przepychanek.

***

Każdego dnia po szkole Ania przebierała się i szła do MG. Tam siedziała do wieczora, po czym wracała do domu i odrabiała lekcje.

Kosztowało ją to masę wysiłku i czasu. Ale po kilku dniach widać było efekty. Zdążyły również dotrzeć zamówione części. Mogli więc zacząć go składać. Zaczęli od silnika, potem zajęli się sprawdzeniem elektryki i pozostałych układów. Wymienili płyny i co poniektóre ważniejsze części. Na przykład skrzynia biegów została dobrana z innego auta. Bezpieczniej było ją wymienić niż naprawiać. Dodatkowo musieli też sprawdzić klatkę bezpieczeństwa. Metalowe wzmocnienia we wnętrzu auta nie mogły być zardzewiałe.

Sukcesywnie i po kolei robili mu generalny remont. Ania naprawdę cieszyła się, że nie została z tym sama. Zrozumiała, że nie dałaby sobie rady lub zeszłoby jej z tym kilka miesięcy.

Po kilku tygodniach nastał w końcu dzień pierwszego odpalenia autka. Wsiadła podekscytowana za kierownicę i włożyła kluczyk do stacyjki. Czuła lekkie drżenie dłoni i mocne bicie serca.

Czekała na ten moment od samego początku. Odetchnęła głęboko i przekręciła kluczyk. Rozrusznik kilka razy zakręcił, a po chwili po garażu rozniósł się głośny i basowy mruk. MG chodziło równo i bez problemów.

Ania wyszczerzyła się i wyskoczyła z auta, skacząc z radości.

To był ten dzień.

Uścisnęła ojca, a po chwili wahania uścisnęła też Indiego. Również wiele jej pomógł.

Spojrzała pytająco na ojca. Chciała się z nim przejechać. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
– W porządku. Ale będę siedział obok. Zresztą mamy do odwiedzenia pewne miejsce.

Nie wiedziała co miał na myśli, ale nie zwracała na to uwagi. Chciała się w końcu przejechać. Wskoczyła z powrotem za kółko i pomachała na pożegnanie Indiemu. Od strony pasażera jej ojciec właśnie wciskał się do środka. Autko było małe, a metalowa rura, będąca elementem klatki bezpieczeństwa, wcale nie ułatwiała wsiadania.

Po chwili Ania wrzuciła wsteczny bieg i z zachwytem wsłuchiwała się w dźwięk silnika. Najpierw ruszyła powoli, chcąc wyczuć auto i sprawdzić czy wszystko dobrze chodzi. Nacisnęła hamulec upewniając się czy działa. Wolała nie ryzykować.

Gdy była już pewna, że wszystko pracuje tak jak powinno, wcisnęła gaz do dechy.

Wcisnęło ją w fotel, a autko straciło na chwilę przyczepność. Od razu się poprawiła i zwolniła.
– Czyli mały, ale wariat – skwitowała i znów przyspieszyła, ale tym razem już ostrożniej. – Gdzie jedziemy? – zapytała ojca ciekawa.

– Jedź dalej. Pokieruję cię – stwierdził tylko.

Podróż nie trwała długo i już chwilę potem oczom Ani ukazała się znacznych rozmiarów budowla. Początkowo skupiona na drodze, nie rozpoznała charakterystycznych budynków.

Gdy podjechali do budki ochroniarza, jej ojciec nie musiał się nawet przedstawiać, nie było też żadnych problemów z wpuszczeniem ich.

Mocno ją to zdziwiło, ale nic nie powiedziała. Wjechała dalej. Dopiero wtedy domyśliła się, gdzie mogą być. Miała ochotę wcisnąć mocniej gaz i wjechać od razu na tor. Opanowała się jednak. Zaparkowała na najbliższym parkingu i zgasiła MG.

– I co sądzisz? Podoba ci się? – zapytał ojciec.

Ania wysiadła z auta i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Rozglądała się dookoła, chłonąc zapachy i dźwięki. Spaliny, ryk silników i palone gumy. Od razu przytuliła ojca. Nie potrzebne były żadne słowa.

– Wiedziałem, że się ucieszysz. I co, chcesz się przejechać po torze? – spytał mężczyzna, uśmiechając się szeroko.

Chciała od razu wykrzyknąć, że tak, że to jej marzenie. Ale się powstrzymała.
– Nie będzie to problem? – zapytała ostrożnie.

– Nie. Znają mnie tu. Mam pozwolenie. Gdy tor się zwolni, będziesz się mogła przejechać. Oczywiście w kasku – wyjaśnił, zaznaczając z satysfakcją, jak ważne są środki bezpieczeństwa. Ania miała ochotę wywrócić oczami. – Dziś wyjaśnię ci co i jak, i przejedziemy się razem. Potem jeśli chcesz, zaczniemy konkretne szkolenie – zaproponował, z zadowoleniem zauważając prawdziwą radość na twarzy córki.

– Oczywiście – zawołała i ponownie uściskała ojca.

Tak więc zabrał ją do biura, wpisał i dał kask. Wyjaśnił najpotrzebniejsze rzeczy i wsiedli do samochodu.

Czuła, jak adrenalina znowu wzrasta. Nie przeszkadzało jej nawet, że w środku było tylko najpotrzebniejsze wyposażenie. MG był wręcz goły. Podobnie od zewnątrz. Wyglądał kompletnie nieestetycznie. Jednak do tej pory skupiali się jedynie na najpotrzebniejszych rzeczach. Za wygląd zamierzała się zabrać, gdy już go odpalą.

Podjechali bliżej wjazdu na tor i czekali aż zjedzie ostatnie auto.

Widząc jednak zbliżającego się Forda Mustanga z lat 60, opadła jej szczęka. Zdawała sobie sprawę, że nie był to zwykły Mustang. Już wtedy postawiła sobie za cel, że dowie się o nim więcej.

Teraz jednak miała inny priorytet. Jazda testowa po torze. Wysłuchała wskazówek i wystartowała z piskiem opon. Pruła po torze tak jak jeszcze nigdy. Wciąż nie wyczuła go do końca, więc nie jechała tak szybko jak chciała, mimo to gdy zjechała do garażów, była szczęśliwa.

A widząc stojącego Mustanga, ucieszyła się jeszcze bardziej.

Czuła, że to był wyjątkowo szczęśliwy dzień.

Zaparkowała obok klasyka i przeprosiła ojca. Od razu ruszyła do stojącego nieopodal kierowcy. Sprawdzał właśnie ciśnienie w oponach.
– Hej – przywitała się, stając tuż za nim.

Postać się wyprostowała i obejrzała. Ania nieco zaskoczona wpatrywała się w niewiele starszą od niej dziewczynę z ciasno związanymi, ciemnymi i krótkimi włosami.
– Hej. Coś chciałaś? – zapytała się, wkładając dłonie do kieszeni kombinezonu.

Rudowłosa wyszczerzyła się i odparła:
– Masz niesamowite auto. To Cobra Jet, prawda?

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i skinęła głową.
– Moge obejrzeć? – spytała od razu Ania. – Nigdy jeszcze na żywo go nie widziałam.

Od razu jak go zobaczyła, to podejrzewała, że była to ulepszona wersja Mustanga. Samym swoim wyglądem zachwycał, pokazywał moc, dzikość i prędkość. Wersja Mach I Cobra Jet, różniła się wyglądem od swoich poprzedników. Wlot powietrza na środku maski, chromowane listwy i kształtny spoiler. Lakier przypominał bardziej lazurowy niż zwykły niebieski, dodatkowo przez środek maski biegł szeroki czarny pas. To było jedno z najbardziej kultowych i najmocniejszych aut swoich czasów. Miało też najciekawsze kształty.

Mustang całym sobą pokazywał, jak bardzo jest wyjątkowy. Przypomniała sobie pewną wypowiedź dziennikarza, że nawet jak stoi w miejscu budzi różne emocje, czasem nawet skrajne, z jednym na czele - pożądaniem, dzikim i niepohamowanym.

– Chcesz zobaczyć też silnik? – zapytała z uśmiechem dziewczyna.

Ania była w stanie jedynie skinąć głową. Dziewczyna wyciągnęła zabezpieczenia z zapinek i otworzyła maskę. Widząc siedmiolitrowe V8, rudowłosa ponownie się wyszczerzyła. To była prawdziwa bestia. Według producentów generował 335 koni mechanicznych, jednak w rzeczywistości osiągał ponad 400. To nie był cichy, wygodny samochód. Były dziki, głośny i zwracający na siebie uwagę.
– Mam ochotę zapytać, skąd masz takie auto? Ale nie musisz odpowiadać – stwierdziła Ania z zachwytem w oczach.

– Jestem Ines – przedstawiła się dziewczyna i podała jej dłoń.

– Ania. – Ujmując jej rękę, czuła, że to początek pięknej przyjaźni.

– Widziałam, że twoje autko też nie należy do zwyczajnych – zauważyła Ines, patrząc na MG.

Nie mogła nie przyznać jej racji. Choć zaskoczyło ją to, że nie zwróciła uwagi na jego niezbyt dobry wygląd. Dostrzegła jego potencjał. Oba auta, mimo różnic w klasie, były bez nowych ulepszeń, a mimo to oba miały kolosalną moc. Bez turbin, bez chipów, ani kompresorów, czysta siła płynąca z silnika.

– Chętnie ci o nim opowiem – zaczęła, a ich rozmowa ciągnęła się jeszcze jakiś czas.

Dopiero gdy się ściemniło i obie dziewczyny musiały wracać, wymieniły się numerami telefonów i obiecały się jeszcze spotkać.

***

Od tamtego dnia, w jej życiu wciąż coś się działo. MG i jego remont wewnątrz. Ines i plotki motoryzacyjne, treningi wyścigów i Indi z Amelią. Żaden z wieczorów nie był nudny.

Zapoznała nawet ze sobą Amelię i Ines. Obie od razu się polubiły. Choć nie mogły rozmawiać o różnicy aut japońskich i amerykańskich. Zawsze się wtedy kłóciły.

Okazało się nawet, że wszystkie trzy są w tym samym wieku. Ines jednak miała domowe nauczanie.

Ania tak się wciągnęła w samochody i treningi, że prawie zapomniała o szkole. Prawie, bo obie dziewczyny i jej ojciec skutecznie przypominali jej, że nauka jest równie ważna.

I choć wymagało to sporo wysiłku, udawało się jej to ze sobą pogodzić. MG miało nowe wnętrze, z pięknymi rajdowymi siedzeniami, wyścigową kierownicą i nowymi szybami. Czekało jedynie na nowy lakier.

Wszystko szło idealnie.

Do czasu.

Jak co trzeci dzień, Ania była na treningu. Kombinezon, kask i połączenie z ojcem. Wszystko przygotowane i sprawdzone. MG chodziło bez zarzutu. Jechała czujnie i uważnie, cały czas słuchając wskazówek przez słuchawki.

Jechała wyciskając z siebie i auta wszystko, co można. Była nawet blisko rekordu toru. Wtedy jednak zaczęły się problemy.

Początkowo zaczęła czuć małe wibracje. Zrzucała je na tor i resztki opon leżące na asfalcie. Jednak im dalej jechała, tym się zwiększały. Niestety zanim zdążyła zareagować lub wyhamować, śruby od koła poluźniły się jeszcze bardziej. Nie wytrzymały przeciążenia. Niektóre zerwały się lub wypadły kompletnie odkręcone. Koło odpadło tocząc się na pobocze. Samochód pozbawiony jednego z kół, zacząć ryć w asfalcie wzbudzając iskry.

Ania straciła kontrolę tuż przed zakrętem. Ostatnim ruchem odbiła kierownicę. Z prędkością 150 km/h odbiła się bokiem od barierki i sunęła dalej przez kilka metrów.

Zatrzymała się dopiero, gdy tylna piasta pozbawiona koła wbiła się głębiej w ziemię.

Jej ostatnim widokiem był jednostka ratownicza z ekipy toru.

***

Obudziła się dopiero w szpitalu. Obolała, ale świadoma wszystkiego, podniosła się powoli i spojrzała na siedzącego obok ojca. Opierał głowę na ręce i lekko chrapał.

Uśmiechnęła się lekko.

Jednak wtedy zdała sobie w pełni sprawę, co się stało. MG było zniszczone! Miała ochotę gorzko zapłakać. Schowała twarz w dłoniach i się skuliła. To nie tak miało być. Rozbiła się nie raz, ale nigdy aż tak tego nie żałowała.

Nie zwróciła nawet uwagi na gips na ręce i opatrunki na ciele.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro