Rozdział 16
Gdy lekcja się skończyła, a obie dziewczyny wychodziły z klasy z piątkami w dzienniku, wciąż rozmawiały o Bitwie Klubów.
– Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz? Dwie nastolatki zakładają klub samochodowy? – zapytała Ania. Ten pomysł, choć kuszący, wciąż wydawał się jej szalony.
– Niekoniecznie musimy my. Możemy na przykład być tylko współzałożycielkami – powiedziała dziewczyna, patrząc na kogoś przy szafkach.
Ania powiodła wzrokiem w tamtym kierunku.
– Indi? – zapytała zdziwiona.
– Oczywiście. Zna wielu ludzi i wielu ludzi zna jego. Jest też starszy od nas, więc inaczej będą na niego patrzeć.
Ania musiała przyznać, że było w tym trochę racji. Zerknęła na chłopaka. Rozmawiał właśnie z Willem. Byli do siebie podobni. Aż ciężko było uwierzyć, jak różne mieli od siebie charaktery.
– Niech ci będzie. Spróbujmy – zgodziła się.
Miała jednak dziwne przeczucie, że to dopiero początek czegoś szalonego.
Amelia wyszczerzyła się szczęśliwa i od razu ruszyła w stronę chłopaków. Ania krok za krokiem, powoli, poszła jej śladem.
Widziała jak czarnowłosa, wpada w ramiona Indiego. Poczuła też na sobie wzrok Willa.
– Część Aniu. I jak, wybrałaś już miejsce, gdzie pójdziemy? – zapytał chłopak, uśmiechając się psotnie.
Dziewczyna westchnęła i spojrzała na parę, niemo prosząc o pomoc.
– Jak chcecie, to znamy kilka fajnych miejsc – zaproponowała uprzejmie Amelia. Jednak w jej oczach było coś, co kazało Ani uważać.
– Żadnych romantycznych miejsc – zastrzegła od razu.
Przyjaciółka wywróciła oczami.
– Jak chcesz. W okolicy jest wesołe miasteczko. Możecie też zajrzeć do fajnej knajpki w stylu motocyklowym. Znam też miłą pizzerię, gdzie podstawą stołów są silniki V8. Jak wolisz, to jest jeszcze kilka fajnych miejsc.
Ania musiała przyznać, że brzmiało to całkiem nieźle.
– Dzięki. Coś z tego na pewno się nada – stwierdziła z uśmiechem.
– W porządku. To wpadnę po ciebie o osiemnastej – stwierdził Will, mrugnął do niej porozumiewawczo i odszedł.
– Czemu zawsze na odchodne, puszcza mi oczko? – zapytała retorycznie. – A żeby mu tak zostało.
– Indi – usłyszała za sobą głos przyjaciółki.
– Słucham kochanie – odezwał się chłopaka, odprowadzając wzrokiem odchodzącego brata. Uśmiechał się przy tym wyrozumiale.
– Bo z Anią mamy do ciebie sprawę – zaczęła, proszącym głosem, ponownie zwracając na siebie uwagę.
Słysząc jej ton, na twarz Ani mimowolnie wypłynął uśmiech. Zapowiadało się bardzo ciekawie.
Indi spojrzał na nią zdziwiony.
– Jaką sprawę?
Amelia wyszczerzyła się szczęśliwa i przedstawiała mu pomysł.
Początkowo miną chłopaka nie zwiastowała powodzenia. Podniesiona brew, wątpliwości wypisane na twarzy. Jednak z każdym argumentem Indi zaczynał rozumieć ich tok myślenia.
– Aż tak wam zależy na bitwie klubów?
W odpowiedzi obie dziewczyny skinęły twierdząco głowami.
– Jeśli to dla was tak ważne, to jasne, że wam pomogę – odpowiedział, a Amelia pisnęła ze szczęścia i przytuliła się mocno do chłopaka. Ania jedynie uśmiechnęła się szeroko i przybiła z obojgiem piątkę.
– Więc co planujecie?– zapytał Indi.
– Trzeba chyba poszukać kogoś, kto będzie chciał być w naszym klubie – stwierdziła Ania.
– To wy szukajcie, a ja zajmę się sprawami formalnymi – zawołała szczęśliwa Amelia i od razu wyciągnęła telefon, szukając w nim czegoś zawzięcie.
Pozostała dwójka patrzyła, jedynie na nią ze zdziwieniem.
– Chyba od dawna chciała założyć taki klub, prawda? – zapytała Ania, Indiego.
– Od jakiegoś czasu o tym wspominała, ale nie wiedziałem, że aż tak – odparł.
– Weźmy się za to jutro. Dziś już mam wystarczająco na głowie – poprosiła, wzdychając ciężko. Choć nie chciała iść z Willem na miasto, to zawsze dotrzymywała słowa.
Indi wyszczerzył się tajemniczo.
– Nie ma sprawy. Pomyśle do kogo można by było się odezwać i od jutra zaczniemy działać. A ty baw się dziś dobrze.
Na jego słowa, posłała mu krzywe spojrzenie. Pożegnała się z obojgiem i ruszyła pod klasę, w której miała następną lekcję.
Tą akurat lekcję miała bez Amelii, więc wolna od szeptów w pełni skupiła się na temacie. Na następnych byli trochę gorzej. Przyjaciółka była mocno nakręcona, więc co chwila zaczepiała, dzieląc się następnymi szczegółami.
Nie była to łatwa sytuacja. Ania z chęcią by sam wzięła się za to z pasją, jednak nie chciała robić tego kosztem nauki. W ten sposób jedynie podpadłaby ojcu. A wtedy byłby to koniec jej wyścigów.
Napisała więc w zeszycie
„Pogadamy po lekcjach” i przesunęła do przyjaciółki.
Do końca lekcji miała spokój.
Gdy wyszły już z klasy i ruszyły na salę gimnastyczną, Amelia stwierdziła:
– Mogę po lekcjach do ciebie zajechać i pomóc ci się przygotować na randkę z Willem.
Ania z wrażenia aż stanęła w miejscu.
– Przygotować? Na randkę?– spytała zdziwiona.
– No tak.
– Nie zamierzam się przygotowywać na to spotkanie – wyjaśniła, akcentując ostatnie słowa – I ten dobór słów nie jest przypadkowy. Spotkanie. Nie randka. Nie zamierzam randkować z Willem. Ledwo co się z nim dogadałam.
Amelia zaśmiała się cicho.
– To, czemu mam wrażenie, że Will traktuje to poważniej.
Ania wzruszyła ramionami i wznowiła marsz na salę.
– Nie wiem – odparła nonszalancko – Może ma urojenia albo … – zacięła się, szukając słowa.
– Albo co? Bo równie dobrze to ty możesz wypierać ten szczegół – stwierdziła z łobuzerskim uśmiechem dziewczyna.
Ania miała ochotę zawarczeć. A gdy tuż obok nich pojawiała się jedna z ich koleżanek z klasy, prawie to zrobiła.
– Czy mówiłyście właśnie o randce z Willem?– zapytała wysokim głosem, poprawiając błyszczące brązowe loki.
– Nie Andrea. A tak w ogóle nie podsłuchuj – powiedziała twardym głosem Ania, omijając ją.
Amelia miała wtrącić coś od siebie, ale rudowłosa złapała ją za ramię i pociągnęła za sobą.
– Nic jej nie mów – uprzedziła ją, przewidując ruch przyjaciółki.
– Ale czemu? Niech zje ją zazdrość. Przynajmniej przestanie nas denerwować.
Ania wiedziała o obsesji Andrei. Od kiedy się przeniosła, co chwila widziała, jak brunetka klei się do Willa i ciągle o nim gada. I byłoby to jeszcze znośne, gdyby nie jej denerwujący głos i dziwne przekonanie, że wie wszystko.
– Gdy dowiedziała się, że gdziekolwiek z nim idę, nie miałabym spokoju przez następne kilka tygodni – stwierdziła Ania, nadając szybsze tempo. Rosnący gniew był świetną siłą napędową.
– Przesadzasz. A wracając do tematu, to i tak do ciebie przyjadę. Przy okazji obgadamy jedną rzecz, à propos klubu – stwierdziła Amelia i zabrała rękę.
Ania westchnęła.
– W porządku, ale nawet nie myśl o tym, że mnie umalujesz lub uczeszesz – zastrzegła.
***
Stojąc w swoim pokoju i obserwując podekscytowaną przyjaciółkę w swojej szafie, nie wiedziała czego się spodziewać.
Obserwowała ją więc cicho i z każdą sekundą, coraz wyżej podnosiła brwi. Aż w końcu nie wytrzymała:
– Czego ty szukasz?
Amelia wyprostowała się i spojrzała na nią zdziwiona.
– Masz w ogóle jakieś fajne sukienki?
– Co? – zapytała Ania, robiąc dziwną minę.
Czarnowłosa westchnęła i ponownie pochyliła się do szafy. Grzebała tam chwilę, po czym wyciągnęła dopasowane dżinsy i koszulkę. Dopiero po chwili Ania zorientowała się, co to była za bluzka. Miała ją raz, na jedynej imprezie, na której była. Aż zdziwiła się, że nie została w Anglii. Czarna, asymetryczna, zakrywająca jedną rękę a odkrywającą drugą. Dodatkowo miała opaskę na szyi.
Nie mogła się powstrzymać i spojrzała krzywo na ten wybór.
– Nie. – Tylko tyle była w stanie powiedzieć.
– Czemu? Zwykłe dżinsy i bluzka bez dekoltu.
Ania miała ochotę prychnąć. Zirytowana spojrzała na zegarek. Za chwilę się spóźni. A musiała jeszcze doliczyć czas na dojazd.
Westchnęła i ruszyła do łazienki. Wykąpała się, rozpuściła i delikatnie ułożyła włosy, po czym założyła wybrane przez Amelię ubrania.
Choć skrzywiła się, widząc jak bluzka i spodnie ją opinają, musiała przyznać, że nieźle na niej leżały. Z zadowoleniem jednak przypomniała sobie o swojej ukochanej skórzanej kurtce.
Uśmiechnęła się zwycięsko do swojego odbicia w lustrze.
Wyszła z łazienki, złapała kurtkę z łóżka i pożegnała się z Amelią.
– Serio? Skórzana kurtka i trampki?– usłyszała za sobą głos przyjaciółki.
– Oczywiście. To nieodłączny element – zawołała i ruszyła na dół. Wtedy usłyszała dźwięk dzwonka.
Zdziwiona zeszła ze schodów i otworzyła drzwi. Jeszcze bardziej zdziwiona spojrzała na stojącego Willa.
– Co tu robisz? – zapytała od razu.
Will uśmiechnął się lekko.
– Mówiłem, że po ciebie przyjadę.
Ania mimowolnie westchnęła. Z dziwnym uczuciem, zarejestrowała też, że nieźle wyglądał. Ciemne dżinsy, biała koszulka i czarna, skórzana kurtka.
Zamrugała kilka razy i zjechała spojrzeniem na siebie. Zmrużyła gniewnie oczy.
Słowa Amelii dolały jedynie oliwy do ognia.
– O macie podobne kurtki.
– Prawda? Całe szczęście, że zapamiętałem, że Ania zawsze ją nosi – odparł, zadowolony z siebie chłopak.
Ania odwróciła się do stojącej za nią dziewczyny i spytała:
– Dziękuję, że mi pomogłaś. A może powinnaś już wracać do domu?
Amelia wyszczerzyła się na jej słowa.
– Możliwe, ale przecież musiałam się przywitać z Willem – stwierdziła i wyminęła oboje.
Ania spojrzała na uśmiechniętego Willa. Miała ochotę wywrócić oczami albo westchnąć cierpiętniczo. Jednak wyprostowała się i pozornie spokojnym głosem, spytała:
– Wesołe miasteczko, czy pizzeria?
– Wesołe miasteczko, a potem pizzeria – odpowiedział, jeszcze bardziej się szczerząc.
– Nie. Jedno z nich. Skoro nie możesz się zdecydować, to jedźmy do wesołego miasteczka
– stwierdziła, ruszając w kierunku Subaru.
Słyszała za sobą kroki chłopaka, dlatego bez wahania od razu wsiadła do środka. Chwilę później dołączył do niej Will. Usiadł ciężko, włożył kluczyk do stacyjki i się zawahał.
– Wiem, że do tej pory mieliśmy napięte stosunki, ale może zacznijmy od początku. – Słysząc jego poważny ton i widząc jego niepewny wzrok, poczuła dziwne uczucie w sercu.
Nie chciała spędzić całego wieczoru na kłótniach lub przepychankach. Dlatego wyciągnęła do niego dłoń i powiedziała:
– Jestem Ania. A ty?
Chłopak zaśmiał się cicho i uścisnął jej dłoń.
– Will.
– Miło cię poznać. Mam również nadzieję, że przyjemnie spędzony ten czas – powiedziała, z zaskoczeniem zdając sobie sprawę, że mówiła szczerze.
– Też mam taką nadzieję – dodał, nachylił się do niej lekko. – Pięknie wyglądasz.
Ania jedynie zamrugała zdziwiona oczami. Chłopak uśmiechnął się uroczo i odpalił auto. Wtedy zdała sobie sprawę, że Amelia znów miała rację.
Will uważał to za randkę.
Miała ochotę strzelić sobie otwartą dłonią w czoło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro