Rozdział 15
Gdy już dojechali do domu i Ania miała już za sobą rozmowę i gratulacje od rodziny, usiadła wraz z Ines na tarasie. Zajęły kanapę, a na stoliku postawiły kubki z herbatą.
Przez chwilę siedziały w ciszy, obserwując zachód słońca.
– Dziwiło mnie od dawna, że nie wypytywałaś o szczegóły sprawy moich rodziców – zaczęła Ines.
– Doszłam do wniosku, że sama mi opowiesz jak uznasz to za właściwe – wyjaśniła Ania.
Ines uśmiechnęła się delikatnie i wzięła ciepły kubek do rąk.
– Moi rodzice są wyjątkowymi naukowcami. Wymyślili niezwykłe auto. Niektórzy wręcz mówili, że nie było takiego przełomu od czasu pierwszego automobilu Daimlera i Maybacha*. – Słysząc rosnący zapał w głosie Ines, Ania mimowolnie się uśmiechnęła. Czuć było, jak mocno kocha swoich rodziców. – Nie pamiętam początków i tego jak powstawały podzespoły ich auta. Pamiętam za to pierwszy prototyp. Wyglądał niesamowicie. Niczym super samochód. Agresywne kształty, drapieżne reflektory i sportowy wygląd. Pod maską uturbione V12. Podrasowane i udoskonalone. Jednak to nie silnik i podzespoły były wyjątkowe. Nie wiem jak to opracowali, ale wymyślili sposób na to by auto potrafiło zmienić kształt. W jednej chwili było wypasioną wyścigówką, w drugiej zwykłym Reno.
Ania odłożyła kubek, bojąc się, że go upuści. Zagwizdała cicho. Ines za to ciągnęła dalej:
– Co prawda, nie potrafił drastycznie zmienić wyglądu, ale wszelka osobówka była w jego zasięgu. Niestety tam gdzie pojawia się coś niezwykłego i pożądanego, tam też pojawiają się źli ludzie. Rodzice nigdy mi się nie przyznali, ale sytuacja była naprawdę poważna. Dlatego gdy zniknęli, ja też uciekłam.
– Nie bali się zostawić cię samej? – zapytała delikatnie Ania.
– Wiedzieli, że radę – wyjaśniła Ines – I najwyraźniej sytuacja była bardzo poważna. Zresztą przygotowywali mnie. Wiedziałam co robić w sytuacjach kryzysowych. Szybko się spakować i jechać do ciotki dwa miasta dalej. Tak zrobiłam. Jednak kilka miesięcy później pojechałam dalej. Tak trafiłam tu.
– Współczuję ci takiej sytuacji. Coś ci jednak powiem. Nie sądziłam, że kiedyś spotkam taką osobę jak ty. Jesteś naprawdę twarda. A twoi rodzice niesamowici. I wiedz, że na pewno dadzą sobie radę.
Ines uśmiechnęła się na słowa Ani. Potrzebowała słów otuchy. Szczególnie tak nie szablonowych.
– To jakie mamy plany w sprawie ich poszukiwań? – zapytała Ania, po chwili ciszy.
– Takie jak do tej pory. Nie wychylamy się, ale obserwujemy. – Po chwili wahania, wyjęła z kieszeni nieduże zdjęcie.
Podała je rudowłosej, z słowami:
– To moi rodzice.
Ania wzięła delikatnie fotografie i uważnie się jej przyjrzała. Uśmiechnęła kobieta około trzydziestki o kręconych blond włosach. Od razu też rozpoznała po kim Ines miała oczy. Za to mężczyzna ze zdjęcia miał ostre rysy twarzy, brązowe proste włosy i szeroki miły uśmiech.
– To zdjęcie z ich piątej rocznicy. Nie było mnie wtedy jeszcze na świecie – wyjaśniła dziewczyna.
Ania uśmiechnęła się szeroko. Tak dowiedziała się jednej z najważniejszych rzeczy o swojej przyjaciółce. To co ją gnębi, co kocha i co sprawia jej radość.
– Dziękuję, że mi zaufałaś – powiedziała Ania wzruszona.
Ines zaśmiała się cicho.
– Zaufanie nie przychodzi znikąd. Trzeba na nie zapracować. A ty pokazałaś, że można ci zaufać.
***
Rozmowa z Ines, wiele znaczyła dla Ani. Pierwszy raz od dzieciaka poczuła, że ma prawdziwą przyjaciółkę, której mogła pomóc, która jej ufała, i co równie ważne, ona sama mogła powierzyć jej każdy sekret.
To uczucie było zarówno niesamowite, ożywcze jak i przypominające o odpowiedzialności. Czuła, że nie może zawieść tego zaufania.
Dlatego podczas jakichkolwiek działań w sprawie rodziców Ines, tym bardziej się pilnowała. Uważała by nie powiedzieć za dużo i by nie zdradzić się żadnym szczegółem.
Tego dnia podczas drogi do szkoły, była trochę pogrążona w myślach. Przerabiała swoją rozmowę z poprzedniego dnia. Rozmawiała z starszą panią, która widziała małżeństwo zgadzające się z opisem. Jednak oni byli z młodym chłopakiem, którego przedstawiali jako syna.
Zastanawiała się czy mogli to być oni.
Tak pogrążona w myślach, prawie straciła panowanie nad samochodem. Szybko skontrował, zniżyła bieg i wróciła na właściwy pas ruchu, tuż przed bramą na parking szkolny.
Psioczyła na siebie w myślach za nieuwagę. Nie mogła sobie pozwolić na bujanie w obłokach, gry siedziała za kierownicą. Szczególnie gdy jej auto miało taką moc i łatwiej było stracić nad nim kontrolę.
Odetchnęła głęboko i wjechała spokojnie na parking. Zaparkowała obok Mazdy i zgasiła silnik.
Słysząc głęboki mruk, od razu rozpoznała Subaru. Rajdówki takie jak Impreza brzmiały całkiem inaczej. Miały swój unikalny dźwięk.
Mimowolnie jeden z kącików jej ust, podniósł się do góry. Złapała plecak z siedzenia pasażera i ruszyła w stronę szkoły. Zastanawiała się jak rozwinie się sytuacja z Willem. Jak zniósł to, że to ona wygrała. Bo przecież już dwa razy się o to pokłócili. Nie chciała tego powtarzać.
Stanęła obok swojej szafki i włożyła do niej niepotrzebne podręczniki. Plecak stał się przyjemnie lekki. Wtedy usłyszała za sobą znajomy głos:
– Gratuluję.
Odwróciła się i z lekkim uśmiechem spojrzała w ciemne oczy Willa.
– Dzięki. Choć można pokusić się o stwierdzenie, że powinien być remis. Była naprawdę mała różnica w wynikach. – Mówiąc to bacznie obserwował twarz chłopaka. Szukała jakichkolwiek oznak złości. Jednak widząc jego rozluźnioną minę i delikatny uśmiech, zdziwiła się nieco.
– Być może. Jednak pocieszam się myślą, że kiedyś się zrewanżuje – odpowiedział, a w jego życiu czy lekko zabłyszczały. Jakby ta wizja była dla niego wyjątkowo kusząca. – A na razie wiszę ci jedzenie.
Ania zaśmiała się serdecznie.
– Owszem, ale muszę cię uprzedzić, że nie lubię wytrawnych kolacji. Nie pasuje do eleganckich restauracji.
Will zeskanował ją wzrokiem z góry na dół i zrobił zamyśloną minę.
– Czy ja wiem? Sukienka naprawdę by ci pasowała.
Nie wytrzymała i prychnęła głośnym śmiechem.
– I co może jeszcze szpilki do tego? Nie rozstaję się z swoimi trampkami i skórzaną kurtką.
Will jedynie uśmiechnął się szeroko jakby wyobraził sobie coś wyjątkowego miłego i powiedział:
– Tym razem ją jedynie płace, więc ty wybierasz miejsce.
Miała już coś dodać o dziwnych miejscach, gdy wyłapała jedno słowo.
– Tym razem?– zapytała, wysokim głosem.
– Uwierz mi, polubiłem nasze zakłady – zażartował, puścił do niej oczko i odchodząc zawołał – Zastanów się nad miejscem i daj znać.
Po czym odszedł zostawiając ją w lekkim szoku. Chyba któryś już raz. Miała już powoli tego dość. Jednak gdy Will odwrócił się i posłał jej psotny uśmiech, zrozumiała, że nie mogła się na niego gniewać. On się z nią po prostu droczył. Tak jak ona z nim.
– Will znów ci dokuczał?– zapytała Amelia, stając obok niej.
– Czy ja wiem, czy dokuczał? Ujełabym to inaczej – przyznała po chwili.
Amelia spojrzała na nią zaskoczona.
– Czyżbyś się z nim dogadała? – zapytała szczerze zaskoczona.
Ania wzruszyła ramionami.
– Można tak powiedzieć. Chyba zawiesiliśmy topór wojenny. Przynajmniej na razie.
Czarnowłosa wyszczerzyła się szczęśliwa. A widząc zbliżającego się Indiego, pomachała do niego szczęśliwa i przytuliła go na przywitanie.
– Chyba mamy szczęśliwy dzień. Ania i Will się pogodzili. – Od razu podzieliła się szczęśliwą wiadomością z chłopakiem.
Indi uśmiechnął się szeroko cmoknął Amelie w usta i przybił żółwika z Anią.
– Zawiesiliśmy topór wojenny – wtrąciła się Ania, chcąc wyjaśnić ten drobny szczegół.
– Czyli się pogodziliście.
– Co by to nie było, cieszę się. – Tym razem wtrącił się Indi.
Ania spojrzała na parę karcąco i stwierdziła:
– Za mocno to przeżywacie. A tak poza tym idę pod swoją klasę, bo akurat fizyka jest fajna.
Indi i Amelia zaśmiała się cicho i zajęli się sobą. Wywróciła oczami, ale na jej twarzy błąkał się uśmiech.
Po chwili pod klasą dogoniła ją Amelia.
– Jak się czujesz jako brązowa medalistka? – zapytała czarnowłosa, zaczepiając ją tuż przed wejściem.
Co miała odpowiedzieć? Odpowiedź była raczej oczywista. Dlatego wyszczerzyła się i powiedziała:
– Płacze po nocach nad swoim marnym losem. – W odpowiedzi Amelia spojrzała na nią karcąco.
– Oczywiście, że się cieszę – zreflektowała się od razu – Jestem debiutantką a udało mi się wejść na podium. Kto by się w takiej sytuacji nie cieszył?
– Dlatego pomyślałam, że spodoba ci się następna impreza samochodowa.
Ania spojrzała na nią ciekawie. Prawie nie zwróciła uwagi, że zadzwonił dzwonek na lekcje. Dopiero gdy zbliżył się nauczyciel, otrząsnęła się i szepnęła do Amelii:
– Mów szybko.
Dziewczyna szeptem wyjaśniła:
– Bitwa Klubów. Za dwa miesiące.
Ania podniosła jedną brew zaskoczona. Odpowiedziała mechanicznie na sprawdzanie obecności i zapytała:
– Ale rozumie, że do tego potrzebny jest klub?
– Można założyć własny – podrzuciła pomysł. – Mamy dwa miesiące. Damy radę.
Tym ją naprawdę zaskoczyła.
– Mam założyć klub samochodowy?
– Czy wam w czymś przeszkadzamy?– zapytał nauczyciel, patrząc na nie krzywo. Nawet to, że Ania była przez niego lubiana, jej nie pomagało.
– Przepraszamy, ale omawiałyśmy właśnie działanie silnika Wankla na przykładzie Mazdy Rx-7 – wymyśliła na poczekaniu Ania.
Nauczyciel spojrzał na nie zdziwiony.
– To może porozmawiajmy o tym wszyscy. Zacznij proszę Aniu – zachęcił mężczyzna, z lekkim uśmiechem.
I Ania powiedziała, wszystko co wiedziała. A trochę tego było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro