Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Gdy już dojechali do domu i Ania miała już za sobą rozmowę i gratulacje od rodziny, usiadła wraz z Ines na tarasie. Zajęły kanapę, a na stoliku postawiły kubki z herbatą.

Przez chwilę siedziały w ciszy, obserwując zachód słońca.

– Dziwiło mnie od dawna, że nie wypytywałaś o szczegóły sprawy moich rodziców – zaczęła Ines.

– Doszłam do wniosku, że sama mi opowiesz jak uznasz to za właściwe – wyjaśniła Ania.

Ines uśmiechnęła się delikatnie i wzięła ciepły kubek do rąk.
– Moi rodzice są wyjątkowymi naukowcami. Wymyślili niezwykłe auto. Niektórzy wręcz mówili, że nie było takiego przełomu od czasu pierwszego automobilu Daimlera i Maybacha*. – Słysząc rosnący zapał w głosie Ines, Ania mimowolnie się uśmiechnęła. Czuć było, jak mocno kocha swoich rodziców. – Nie pamiętam początków i tego jak powstawały podzespoły ich auta. Pamiętam za to pierwszy prototyp. Wyglądał niesamowicie. Niczym super samochód. Agresywne kształty, drapieżne reflektory i sportowy wygląd. Pod maską uturbione V12. Podrasowane i udoskonalone. Jednak to nie silnik i podzespoły były wyjątkowe. Nie wiem jak to opracowali, ale wymyślili sposób na to by auto potrafiło zmienić kształt. W jednej chwili było wypasioną wyścigówką, w drugiej zwykłym Reno.

Ania odłożyła kubek, bojąc się, że go upuści. Zagwizdała cicho. Ines za to ciągnęła dalej:
– Co prawda, nie potrafił drastycznie zmienić wyglądu, ale wszelka osobówka była w jego zasięgu. Niestety tam gdzie pojawia się coś niezwykłego i pożądanego, tam też pojawiają się źli ludzie. Rodzice nigdy mi się nie przyznali, ale sytuacja była naprawdę poważna. Dlatego gdy zniknęli, ja też uciekłam.

– Nie bali się zostawić cię samej? – zapytała delikatnie Ania.

– Wiedzieli, że radę – wyjaśniła Ines – I najwyraźniej sytuacja była bardzo poważna. Zresztą przygotowywali mnie. Wiedziałam co robić w sytuacjach kryzysowych. Szybko się spakować i jechać do ciotki dwa miasta dalej. Tak zrobiłam. Jednak kilka miesięcy później pojechałam dalej. Tak trafiłam tu.

– Współczuję ci takiej sytuacji. Coś ci jednak powiem. Nie sądziłam, że kiedyś spotkam taką osobę jak ty. Jesteś naprawdę twarda. A twoi rodzice niesamowici. I wiedz, że na pewno dadzą sobie radę.

Ines uśmiechnęła się na słowa Ani. Potrzebowała słów otuchy. Szczególnie tak nie szablonowych.

– To jakie mamy plany w sprawie ich poszukiwań? – zapytała Ania, po chwili ciszy.

– Takie jak do tej pory. Nie wychylamy się, ale obserwujemy. – Po chwili wahania, wyjęła z kieszeni nieduże zdjęcie.

Podała je rudowłosej, z słowami:
– To moi rodzice.

Ania wzięła delikatnie fotografie i uważnie się jej przyjrzała. Uśmiechnęła kobieta około trzydziestki o kręconych blond włosach. Od razu też rozpoznała po kim Ines miała oczy. Za to mężczyzna ze zdjęcia miał ostre rysy twarzy, brązowe proste włosy i szeroki miły uśmiech.
– To zdjęcie z ich piątej rocznicy. Nie było mnie wtedy jeszcze na świecie – wyjaśniła dziewczyna.

Ania uśmiechnęła się szeroko. Tak dowiedziała się jednej z najważniejszych rzeczy o swojej przyjaciółce. To co ją gnębi, co kocha i co sprawia jej radość.
– Dziękuję, że mi zaufałaś – powiedziała Ania wzruszona.

Ines zaśmiała się cicho.
– Zaufanie nie przychodzi znikąd. Trzeba na nie zapracować. A ty pokazałaś, że można ci zaufać.

***

Rozmowa z Ines, wiele znaczyła dla Ani. Pierwszy raz od dzieciaka poczuła, że ma prawdziwą przyjaciółkę, której mogła pomóc, która jej ufała, i co równie ważne, ona sama mogła powierzyć jej każdy sekret.

To uczucie było zarówno niesamowite, ożywcze jak i przypominające o odpowiedzialności. Czuła, że nie może zawieść tego zaufania.

Dlatego podczas jakichkolwiek działań w sprawie rodziców Ines, tym bardziej się pilnowała. Uważała by nie powiedzieć za dużo i by nie zdradzić się żadnym szczegółem.

Tego dnia podczas drogi do szkoły, była trochę pogrążona w myślach. Przerabiała swoją rozmowę z poprzedniego dnia. Rozmawiała z starszą panią, która widziała małżeństwo zgadzające się z opisem. Jednak oni byli z młodym chłopakiem, którego przedstawiali jako syna.

Zastanawiała się czy mogli to być oni.

Tak pogrążona w myślach, prawie straciła panowanie nad samochodem. Szybko skontrował, zniżyła bieg i wróciła na właściwy pas ruchu, tuż przed bramą na parking szkolny.

Psioczyła na siebie w myślach za nieuwagę. Nie mogła sobie pozwolić na bujanie w obłokach, gry siedziała za kierownicą. Szczególnie gdy jej auto miało taką moc i łatwiej było stracić nad nim kontrolę.

Odetchnęła głęboko i wjechała spokojnie na parking. Zaparkowała obok Mazdy i zgasiła silnik.

Słysząc głęboki mruk, od razu rozpoznała Subaru. Rajdówki takie jak Impreza brzmiały całkiem inaczej. Miały swój unikalny dźwięk.

Mimowolnie jeden z kącików jej ust, podniósł się do góry. Złapała plecak z siedzenia pasażera i ruszyła w stronę szkoły. Zastanawiała się jak rozwinie się sytuacja z Willem. Jak zniósł to, że to ona wygrała. Bo przecież już dwa razy się o to pokłócili. Nie chciała tego powtarzać.

Stanęła obok swojej szafki i włożyła do niej niepotrzebne podręczniki. Plecak stał się przyjemnie lekki. Wtedy usłyszała za sobą znajomy głos:
– Gratuluję.

Odwróciła się i z lekkim uśmiechem spojrzała w ciemne oczy Willa.
– Dzięki. Choć można pokusić się o stwierdzenie, że powinien być remis. Była naprawdę mała różnica w wynikach. – Mówiąc to bacznie obserwował twarz chłopaka. Szukała jakichkolwiek oznak złości. Jednak widząc jego rozluźnioną minę i delikatny uśmiech, zdziwiła się nieco.

– Być może. Jednak pocieszam się myślą, że kiedyś się zrewanżuje – odpowiedział, a w jego życiu czy lekko zabłyszczały. Jakby ta wizja była dla niego wyjątkowo kusząca. – A na razie wiszę ci jedzenie.

Ania zaśmiała się serdecznie.
– Owszem, ale muszę cię uprzedzić, że nie lubię wytrawnych kolacji. Nie pasuje do eleganckich restauracji.

Will zeskanował ją wzrokiem z góry na dół i zrobił zamyśloną minę.
– Czy ja wiem? Sukienka naprawdę by ci pasowała.

Nie wytrzymała i prychnęła głośnym śmiechem.
– I co może jeszcze szpilki do tego? Nie rozstaję się z swoimi trampkami i skórzaną kurtką.

Will jedynie uśmiechnął się szeroko jakby wyobraził sobie coś wyjątkowego miłego i powiedział:
– Tym razem ją jedynie płace, więc ty wybierasz miejsce.

Miała już coś dodać o dziwnych miejscach, gdy wyłapała jedno słowo.
– Tym razem?– zapytała, wysokim głosem.

– Uwierz mi, polubiłem nasze zakłady – zażartował, puścił do niej oczko i odchodząc zawołał – Zastanów się nad miejscem i daj znać.

Po czym odszedł zostawiając ją w lekkim szoku. Chyba któryś już raz. Miała już powoli tego dość. Jednak gdy Will odwrócił się i posłał jej psotny uśmiech, zrozumiała, że nie mogła się na niego gniewać. On się z nią po prostu droczył. Tak jak ona z nim.

– Will znów ci dokuczał?– zapytała Amelia, stając obok niej.

– Czy ja wiem, czy dokuczał? Ujełabym to inaczej – przyznała po chwili.

Amelia spojrzała na nią zaskoczona.
– Czyżbyś się z nim dogadała? – zapytała szczerze zaskoczona.

Ania wzruszyła ramionami.
– Można tak powiedzieć. Chyba zawiesiliśmy topór wojenny. Przynajmniej na razie.

Czarnowłosa wyszczerzyła się szczęśliwa. A widząc zbliżającego się Indiego, pomachała do niego szczęśliwa i przytuliła go na przywitanie.
– Chyba mamy szczęśliwy dzień. Ania i Will się pogodzili. – Od razu podzieliła się szczęśliwą wiadomością z chłopakiem.

Indi uśmiechnął się szeroko cmoknął Amelie w usta i przybił żółwika z Anią.
– Zawiesiliśmy topór wojenny – wtrąciła się Ania, chcąc wyjaśnić ten drobny szczegół.

– Czyli się pogodziliście.

– Co by to nie było, cieszę się. – Tym razem wtrącił się Indi.

Ania spojrzała na parę karcąco i stwierdziła:
– Za mocno to przeżywacie. A tak poza tym idę pod swoją klasę, bo akurat fizyka jest fajna.

Indi i Amelia zaśmiała się cicho i zajęli się sobą. Wywróciła oczami, ale na jej twarzy błąkał się uśmiech.

Po chwili pod klasą dogoniła ją Amelia.
– Jak się czujesz jako brązowa medalistka? – zapytała czarnowłosa, zaczepiając ją tuż przed wejściem.

Co miała odpowiedzieć? Odpowiedź była raczej oczywista. Dlatego wyszczerzyła się i powiedziała:
– Płacze po nocach nad swoim marnym losem. – W odpowiedzi Amelia spojrzała na nią karcąco.

– Oczywiście, że się cieszę – zreflektowała się od razu – Jestem debiutantką a udało mi się wejść na podium. Kto by się w takiej sytuacji nie cieszył?

– Dlatego pomyślałam, że spodoba ci się następna impreza samochodowa.

Ania spojrzała na nią ciekawie. Prawie nie zwróciła uwagi, że zadzwonił dzwonek na lekcje. Dopiero gdy zbliżył się nauczyciel, otrząsnęła się i szepnęła do Amelii:
– Mów szybko.

Dziewczyna szeptem wyjaśniła:
– Bitwa Klubów. Za dwa miesiące.

Ania podniosła jedną brew zaskoczona. Odpowiedziała mechanicznie na sprawdzanie obecności i zapytała:
– Ale rozumie, że do tego potrzebny jest klub?

– Można założyć własny – podrzuciła pomysł. – Mamy dwa miesiące. Damy radę.

Tym ją naprawdę zaskoczyła.
– Mam założyć klub samochodowy?

– Czy wam w czymś przeszkadzamy?– zapytał nauczyciel, patrząc na nie krzywo. Nawet to, że Ania była przez niego lubiana, jej nie pomagało.

– Przepraszamy, ale omawiałyśmy właśnie działanie silnika Wankla na przykładzie Mazdy Rx-7 – wymyśliła na poczekaniu Ania.

Nauczyciel spojrzał na nie zdziwiony.
– To może porozmawiajmy o tym wszyscy. Zacznij proszę Aniu – zachęcił mężczyzna, z lekkim uśmiechem.

I Ania powiedziała, wszystko co wiedziała. A trochę tego było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro