Rozdział X - Konspiracja
⚜️⚜️⚜️
— Twój pomysł wydaje się szalony — popatrzyłam z niepewnością w oczach, na Zayna.
Ten bez wachania chwycił za moją dłoń.
— Zaufaj mi, Najdroższa — ucałował jej wierzch i obdarował mnie uśmiechem, który wywołał natychmiastową falę motyli w moim brzuchu.
Wyszliśmy tylnym wyjściem z pałacu i przeszliśmy kawałek drogi na plac rekreacyjny, zajmowany na ten czas przez trenujących żołnierzy. Każdy znajdujący się tam mężczyzna zajęty był robieniem pompek, czego dokładnie pilnował Kapitan Wickwood, który pojawił się tu chwilę przed nami.
Stanęłam u boku Zayna, gdy ten wyprostował się jak struna i wydał pierwszą komendę.
— ŻOŁNIERZE! Do szeregu!
Uwielbiałam jak jego głos modulował się w zależności od sytuacji. Z twardego, nieustępliwego tonu Komandora Marynarki Wojennej podczas spędzania czasu w mej obecności zmieniał się w ciepłą chrypkę – prawdziwą melodię dla mych uszu.
Wszyscy mężczyźni w błyskawicznym tempie ustawili się w dwuszeregu i jednocześnie wyprostowali się salutując na mój widok.
Dostrzegłam ich nierówne oddechy i krople potu rysujące stróżki na ich czołach. Mimo wykończenia fizycznego po morderczym treningu nie było miejsca na brak dyscypliny w oddziale Komandora Malika.
Niektórzy żołnierze rzucali w moją stronę ciekawskie spojrzenia, inni wyraźnie czuli się onieśmieleni moją obecnością lękając spojrzeć w moim kierunku.
— Kapitanie, jak przebiegł dzisiejszy trening? — Zayn zwrócił się w stronę Wickwooda.
— Bardzo sprawnie, Komandorze! Dwie godziny biegów przez las, każdy żołnierz zaliczył sto podciągnięć na drążku, trening walki wręcz oraz na zakończenie dwieście pompek.
— Cóż, jestem pod wrażeniem — przyznał Zayn ze swoim firmowym pół–uśmiechem. — Dajecie z siebie jeszcze więcej niż w koszarach. Myślę, że zasłużyliście na wynagrodzenie tego trudu, a jak sądzi Wasza Wysokość? — odwrócił głowę w moją stronę z figlami w oczach.
Spojrzałam powoli po twarzach młodych mężczyzn przyodzianych w mundury.
— Jestem zdumiona i urzeczona waszą siłą i hardością. Rozpiera mnie duma słysząc o tak dobrej kondycji naszego wojska. Jesteście nieustępliwi mimo braku odpowiednich warunków do ćwiczeń – mam nadzieję, że was one nie zniechęcą i do dnia wręczenia wam odznaczeń będziecie utrzymywać swoją formę. Razem z moją rodziną cieszymy się z waszej obecności na naszym dworze i mamy ogromną nadzieję, że dobrze ją zapamiętacie. Co do wynagrodzenia – zgadzam się z Komandorem Malikiem, bez wątpienia należy Wam się odpoczynek.
Na twarzach żołnierzy pojawiły się szerokie uśmiechy.
— W takim razie, skoro macie nawet poparcie Angielskiej Księżniczki zarządzam przepustkę. Wasze wolne trwa od teraz do rana. Trening odbędzie się dopiero o piętnastej następnego dnia.
— TAK JEST KOMANDORZE! — odpowiedzieli chórem. — NIECH ŻYJE RODZINA KRÓLEWSKA!!!
Ponownie zasalutowali w moim kierunku, na co skinęłam głową.
— SPOCZNIJ! Doprowadźcie się do porządku i bawcie się dobrze. Tylko pamiętajcie o godnym reprezentowaniu Angielskiej Armii!
— TAK JEST KOMANDORZE!
Rozanieleni żołnierze rozbiegli się w stronę tylnego wejścia, a kiedy ostatni Kapitan Wickwood z uśmiechem opuścił plac, Zayn zaoferował mi ramię.
— Madame.
Przyjęłam je i razem przespacerowaliśmy się w stronę pałacu.
— Co oznacza godne reprezentowanie Angielskiej Armii? — zmarszczyłam brwi.
— Nie wiem czy powinienem mówić takie rzeczy, przy takiej damie.
— Myślę, że powinieneś, jeśli nie chcesz, by owa dama się na ciebie gniewała — odpowiedziałam z pewnym siebie uśmiechem.
— Ujmę to tak: przestrzeganie kilku zasad, dzięki którym chłopcy nie wpadną w kłopoty — nie dawał za wygraną.
— Proszę o dokładniejsze wyjaśnienie.
Zayn westchnął, po czym się roześmiał.
— Cóż, między innymi żadnych narkotyków no i używanie prezerwatyw.
Zamrugałam całkowicie zaskoczona.
— Ah, oczywiście — zakłopotana nie mogłam ułożyć logicznego zdania.
Czułam, jakby ogień wypalał mi w policzkach dziury.
— Ależ się Pani rumieni — roześmiał się beztrosko.
Odchrząknęłam pod nosem, czując lekkie upokorzenie.
— Nie wpadłam na to, że tak wygląda rozrywka żołnierzy.
— To tylko młodzi mężczyźni, którzy rzadko mają okazję na schadzki z kobietami podczas służby, nic zdrożnego. Myślę, że obydwoje dobrze wiemy jak działa biologia — figlarny uśmiech nie schodził mu z ust.
— A jak biologia działa na Pana Komandora? — przystanęłam i uniosłam jedną brew.
Nie mógł powstrzymać rozbawienia, ale widząc, że pytam poważnie zmienił wyraz twarzy na poważny.
— Nie musisz się obawiać, Najdroższa. Nigdy nie interesowały mnie błahe, krótkie przygody. Tym bardziej, gdy jestem komandorem, kiedy muszę dawać swojemu oddziałowi przykład. Teraz nic nie byłoby w stanie odwrócić mojej uwagi, odkąd moje serce zawładnęła naprawdę piękna, niedostępna kobieta.
Nie byłam pewna, czy rumieniec na mojej twarzy to nadal skutek wspomnienia o obowiązku używania przez żołnierzy zabezpieczeń, czy już nowa reakcja na słowa Zayna. Na tak cudowne wyznanie, przez które moje ciało ogarnęła nagła fala gorąca.
— Twoja odpowiedź mnie usatysfakcjonowała, Komandorze — uśmiechnęłam się niewinnie.
Zayn zbliżył się do mnie i położył moją dłoń na swojej piersi.
— Czy taka urokliwa kobieta mogłaby spełnić moje małe, naiwne marzenie?
Spojrzałam na niego pytająco.
— Mógłbym skraść ci całusa, Madame? Nawet nie wiesz jak muszę się powstrzymywać, by nie trzymać cię w ramionach.
— Jesteś taki szarmancki...
Zbliżył powolnie usta do moich, ale wtem przerażająca myśl pojawiła się w mojej głowie. Rzuciłam nagle okiem na okno przed nami, wychodzące z komnaty należącą do mojej drogiej matki, którego widok padał na tą część ogrodu.
Stało się to, czego się obawiałam. Kobieta o złotych włosach stała przy szybie, przykrywając usta dłonią.
Pozwoliłam sobie na chwilę swobody i zostałam przyłapana.
— Zayn, myślę, że musimy już udać się do pałacu. Ogromnie się narażamy... — odsunęłam się z bólem od jego ciała i ruszyłam przodem do wejścia pałacowego lewego skrzydła.
— Ależ Rosemary...
Odwróciłam się za siebie i konspiracyjnie pokazałam mu na okno. W jednej chwili wyglądał, jakby wszystko zrozumiał. Dłużej mnie nie zatrzymywał.
***
Czułam ogromny stres, przez widok własnej matki. Wszystko mogło się rozsypać, jednak nadal musiałam działać.
Ruszyłam prosto na drugie piętro. Miałam jeden cel i cały plan na spędzenie dzisiejszej nocy w obecności Zayna Malika od niego zależał.
Na piętrze, na które prowadziły tylko jedne schody znajdowały się jedynie trzy pomieszczenia. Robienie osobnych pięter, do których można było się przedostać tylko w jeden sposób i lokowanie na nich jedynie kilku prywatnych pomieszczeń miało swój początek już w XIV wieku. Oczywiście w zamyśle średniowiecznych architektów miało chodzić o prywatność władców, głów państwa, odizolowanie ich od całej reszty mieszkańców zamku; podkreślenie ich wyższości.
Moja sypialnia znajdowała się w prawym skrzydle, a pomieszczenia, które jej sąsiadowały nie były przeznaczone dla nikogo innego prócz mnie. W jednej z komnat miał kiedyś zamieszkać mój mąż, jeśli oczywiście nie zmienilibyśmy miejsca zamieszkania na inny zamek w Anglii – lub jak by tego chciał mój ojciec – np. w Walii. Osobne schody również prowadziły do sypialni Caroline. Para królewska zajmowała komnaty w centralnej części, na którą można było wejść przez kolejne indywidualne, nieco schowane, mniej dostępne schody. No i wreszcie w lewym skrzydle urzędował mój drogi brat Charles.
Gdy wchodziło się na piętro od razu rzucały się w oczy ściany pełne bieli i złota, wszystko udekorowane z rozmachem i przepychem – od dziecka Charles posiadał poczucie wyższości odziedziczone bez wątpienia po ojcu. Ubóstwiał podkreślać swoją wyższość i znaczenie w rodzinie jako pierworodny syna, następca tronu.
— Wasza Wysokość — lokaj przemierzający długość korytarza zatrzymał się i skłonił nisko głowę.
— Zastanę Charlesa w jego sypialni?
— Wasza Wysokość Książę Charles zastrzegł sobie nie przyjmowania gości w tym momencie, Księżniczko.
Miałam ochotę przewrócić oczami na te ciągłe tytułowanie nas.
— Ah, czyli jest w środku? Niesamowicie mnie to raduje — uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam nadal przed siebie.
Lokaj wyglądał na przerażonego i próbował mnie powstrzymać, błagając bym nie wchodziła do środka. Na nic były jego błagania, ponieważ pewnym ruchem chwyciłam za klamkę i z rozmachem otworzyłam drzwi.
Wcale nie byłam zaskoczona widząc, jak mój brat wisi nad półnagą brunetką, zaplątaną w pościel na ogromnym łożu.
Dziewczyna pisnęła i w popłochu zaczęła się ubierać jednocześnie próbując zakryć gołe piersi.
— Wasza Wysokość! Tak mi przykro, przepraszam za swoje naganne zachowanie, niech mi Pani wybaczy — płakała.
Stanęłam na progu ze splątanymi rękami i sarkastycznym uśmiechem patrząc na to widowisko.
Byłam przyzwyczajona, że Charles sprowadza sobie do komnaty kobiety od szesnastego roku życia. Podobnie jak ignorująca to służba oraz matka wraz z ojcem.
— STEWARDZIE! MÓWIŁEM, ŻE POD ŻADNYM POZOREM MASZ NIE PRZYJMOWAĆ GOŚCI!!! — ryknął Charles na trzęsącego się postarzałego mężczyznę, chowającego się za moimi plecami.
— Nie wiń biedaka, spełnił swoje zadanie. Jakbyś nie zauważył wtargnęłam tu sama — roześmiałam się i rzuciłam bratu koszulę znalezioną pod stopami.
— Cóż za nowość — warknął i gestem ręki oddelegował zapłakaną dziewczynę, która biegnąc do drzwi jeszcze zdążyła przed nami dygnąć.
Steward zamknął za nią drzwi, a ja obserwując jak Charles mozolnie zapina swoją koszulę rozsiadłam się na szezlongu. Na stoliku obok jak zawsze stała szklanka pełna whisky.
— A więc kto tym razem? Jedna z pościelowych pokojówek, czy pomoc kuchenna?
— Sądzisz, że tak nisko mierzę, Siostro? — prychnął. — Jedna z dwórek* Caroline. Mogłabyś wreszcie powołać jakieś dla siebie, ponieważ kończy mi się wybór.
Prawdą było, że nigdy nie interesowało mnie ich towarzystwo. Czas w pałacu spędzałam indywidualnie, z Caroline, lub Dorothą. Ewentualnie z Arabellą jeśli do nas przyjeżdzała ze Szkocji. To mi wystarczało.
— Nie licz, że będę robiła za "podsuwaczkę" kobiet do twoich pociech, Bracie.
Kiedy doprowadził się do porządku podszedł do stolika, chwycił za szklane naczynie i wypił kilka sporych łyków bursztynowego napoju.
— A więc jaka nagła sprawa cię sprowadza, Siostro? Za pewne nie cierpiąca zwłoki, bo nie urzędujesz tu często — uśmiechnął się kpiąco.
— Cóż, oglądanie roznegliżowanych kobiet uciekających w popłochu z twojego łoża nie należy do mych ulubionych rozrywek.
Przewrócił oczami i pokręcił w powietrzu palcem, by mnie ponaglić.
— Owszem chodzi o coś pilnego. Potrzebuje twojej pomocy.
Roześmiał się.
— Ty potrzebujesz mojej pomocy? — przysiadł się obok mnie, jednym ruchem zsuwając z mebla moje nogi. — A więc słucham.
— Chcę, byś wkradł się do gabinetu Thomasa i ukradł mu kluczyki do jednego z samochodów przeznaczonych dla szoferów.
Oczy Charlesa powiększyły się w zaskoczeniu. Patrzył tak na mnie przez chwilę myśląc, że żartuję, ale gdy zauważył, że jestem śmiertelnie poważna wybuchł gromkim, kpiącym śmiechem.
— Dobrze się czujesz, Siostro?
— Mówię poważnie! — zirytowałam się.
— A niby skąd pomysł, że ci pomogę? I że na ciebie nie doniosę do ojca? — uśmiechnął się perfidnie.
— Jesteś jedyną osobą, która może wejść do gabinetu Thomasa i nie wyda się mu to podejrzane. Z kluczykami jakoś sobie poradzisz. A nie wydasz mnie, ponieważ masz za dużo do stracenia. Nie omieszkałabym powiadomić ojca co robisz, gdy wysyła cię do zaprzyjaźnionych państw w celach dyplomatycznych. Czyż to nie ty poznałeś większość luksusowych prostytutek w Hiszpanii? — odpowiedziałam niewinnym tonem, a uśmiech Charlesa na dobre zniknął. Byłam dumna ze swojej karty przetargowej. — Ah, zapomniałabym o najmłodszej córce premiera...
— Jesteś przebiegła — mruknął markotnie.
— Pochodzę z rodziny królewskiej, intrygi to nasze drugie zajęcie zaraz po rządzeniu krajem.
— Załatwię ci twoje kluczyki. Pod warunkiem, że zdradzisz mi po co ci one.
Teraz to ja się roześmiałam.
— Twoje niedoczekanie, Bracie. Nie ty, tym razem dyktujesz warunki — wstałam, wyprostowałam suknie i ruszyłam do wyjścia. — Chcę widzieć do dziewiętnastej kluczyki w swojej komnacie.
***
Przez resztę wieczora siedziałam jak na szpilkach oczekując wizyty matki oraz Charlesa.
Matka nie pojawiła się dziś w mojej komnacie, a podczas kolacji pozostawała milcząca. Mogłam mieć tylko nadzieję, że nie wyda mnie ojcu.
Siedzenie z Zaynem przy jednym stole wydawało się niezwykle niezręczne, szczególnie, że jak ostatnio zajął miejsce tuż obok mnie, a Harry nie przestawał obłapiać mnie wzrokiem.
Charles za to spełnił swoje zadanie i przez lokaja posłał mi kluczyki od czarnego Rolls Royce'a równo o siódmej wieczorem.
Cały plan wydawał mi się szalony i byłam nim niesamowicie zestresowana, ale bez wątpienia był dowodem na kreatywność Zayna Malika.
Wszystko musiało być owiane tajemnicą, nikt – pod żadnym pozorem – nie mógł dowiedzieć się, że opuszczam pałac. Oczywiście głównie chodziło o względy bezpieczeństwa, ponieważ tym razem ochrona miała mi nie towarzyszyć, a jedyną osobą na której mogłam polegać był Zayn. Jakby ktoś dowiedział się, że samotnie błąkam się po Londynie wraz z mężczyzną prasa od razu by się uruchomiła i nagłośniła skandal na całą Anglię.
Ogromnie ryzykowałam, wystarczyłoby, że ktoś by mnie rozpoznał... Jednak kilka godzin spędzonych z Zaynem poza murem pałacu były tego warte. Były warte każdego ryzyka.
Kiedy zauważyłam, że zegar wybił godzinę dwudziestą pierwszą odłożyłam swoją lekturę na szezlong.
— Czy to odpowiednia pora, aby przygotować kąpiel, Lady Rosemary? — zapytała Dorotha, odrywając się od swojego zajęcia, jakim było w tym momencie słanie mojego łóżka, po uprzednim zmienieniu pościeli.
— Ależ nie. Chciałabym prosić, abyś zrobiła już sobie wolne. Sama przygotuję się do snu.
Dorotha wyglądała na zaskoczoną.
— Ale jak to, Księżniczko? Codziennie wraz z Meganne i Suzanne przygotowujemy się do snu. Zaraz każę napuścić wody do wanny...
— Dorotho, nalegam — posłałam jej uśmiech. — Mam obie ręce, napuszczenie wody do wanny, nałożenie piżamy i uczesanie włosów to nic trudnego.
Kobieta wyglądała, jakby miała zaraz zasłabnąć przez moje słowa, ale nie sprzeciwiła mi się. Dygnęła nisko i wyszła z mojej komnaty, a zaraz za nią do drzwi zmierzały bliźniaczki Meganne i Suzanne.
— Suzanne, czy mogłabym cię jeszcze prosić o rozsznurowanie mojego gorsetu?
— Oczywiście, Księżniczko.
Stanęła przed moimi plecami i zwinnie poluzowała wszystkie sznurki.
— Dziękuję Ci.
— Dobrej nocy, Wasza Wysokość — dygnęła i szybko zniknęła za drzwiami.
Odczekałam kilka minut, aby upewnić się, że pokojówki zdążyły zapewnić gwardzistów, że udałam się na spoczynek i już nikt nie przyjdzie do mnie z wizytą.
Z szybko bijącym sercem udałam się do garderoby i rozpoczęłam przeszukiwanie wszystkich wieszaków w celu odnalezienia czegoś wyglądającego "normalnie", w co mogłaby ubrać się zwyczajna dziewczyna, bez klejnotów, tiulu, marszczeń, gorsetów...
Po kilku minutach byłam bliska ataku histerii. Nie posiadałam nic, co mogłoby się nie rzucać w oczy. Nigdy nawet nie miałam na sobie jeansów...
Gdy zrezygnowana opierałam się o wysoką komodę przypomniałam sobie o prezencie z podróży do Mediolanu. Znajomy Octavio Missonii podarował mi wówczas sukienkę, której nigdy nie miałam okazji założyć, przez jej każualowy charakter.
Odnalazłam ją nadal zapakowaną w ozdobnym pudełku pełnym różowego tiulu.
Widząc, że nie zostało mi zbyt wiele czasu założyłam ją pośpiesznie na siebie i krytycznie popatrzyłam na siebie w lustrze.
Co było pewne – to mogła być jedyna okazja do założenia tej sukienki.
Była czarna, z rozcięciem na nodze, na ramiączkach i dość głębokim dekoltem i w zasadzie na tym pozytywy się kończyły. Może i była ładna, ale nie nadawała się dla osoby z moim tytułem. Czułam się obnażona. Co prawda jej długość sięgała za kolano, jednak była tak bardzo obcisła, że dokładnie zarysowywała linię talii, krągłość piersi, czy co gorsza... pośladów.
Oblana rumieńcem nie miałam więcej czasu, ani innych nadających się sukienek, więc szybko chwyciłam parę czarnych sandałków na obcasie, rozpuściłam koka i przeczesałam włosy tak, by kosmyki jak najbardziej okalały moją twarz i wyszłam cicho z komnaty modląc się w duchu, by to wszystko się udało.
Z Pałacu musiałam wyjść korytarzami, których byłam pewna, że na swojej drodze nie spotkam choćby jednego gwardzisty.
Wyszłam jednym z najmniej popularnych wyjść z pałacu (było przeznaczone jedynie na awaryjne ewakuacje), tak jak umówiłam to z Zaynem. Doszłam do pałacowego parkingu, gdzie stało kilka ciemnych samochodów przeznaczonych dla upoważnionych pracowników i szoferów, a także eskorty.
Zaczęłam się nerwowo rozglądać, nigdzie nie dostrzegając Zayna. Z tyłu głowy ciągle towarzyszyła mi myśl, że mogę zostać złapana przez jakiegoś gwardzistę robiącego obchód. Nagle poczułam dłoń na swojej talii, przez co pisnęłam przestraszona.
— Spokojnie Rosemary, to tylko ja — usłyszałam znajomy zachrypnięty głos szepczący mi do ucha.
Odwróciłam się do niego przodem i natychmiast omiotłam go ciekawskim spojrzeniem. Nie mogłam uwierzyć, że nie ma na sobie munduru i widzę go w cywilnych, zwykłych ubraniach.
Jego spodnie nadal były w wojskowym stylu, luźne, z charakterystycznego materiału, w zielonkawym odcieniu zwężone na końcach, wpuszczone do ciężkich, czarnych, wojskowych butów. Najwyraźniej nie potrafił wyzbyć się zawodowych przyzwyczajeń, ale w takim wydaniu naprawdę mi się podobał. Natomiast tors okryty miał czarnym, zwykłym T-Shirtem, przez który odznaczały się jego mięśnie, rękawy opinały imponujące bicepsy i odsłaniały ręce w całości pokryte tatuażami. Od nich najbardziej nie mogłam oderwać wzroku, podobnie jak w dniu, kiedy zobaczyłam je w piwniczce na wino.
Kiedy jednak udało mi się spojrzeć wreszcie na jego twarz widziałam, że on także nie może oderwać ode mnie spojrzenia.
— Wyglądasz... — zaczął i momentalnie zrobił pauzę.
— Niestosownie? Oh, wiedziałam, że to będzie zły pomysł! — zakryłam twarz dłońmi odczuwając wstyd. — Nie miałam nic innego, co chociaż trochę mogłoby się nadać...
Chwycił moje dłonie i zabrał je z dala od twarzy.
— Chciałem powiedzieć, że naprawdę pięknie, oszałamiająco i... no cóż, mam nadzieję, że mnie nie skreślisz przez moją bezpośredniość ale muszę przyznać, że ta sukienka leży na tobie nieprawdopodobne seksownie. Pragnąłbym jednak coś doradzić. Pozwolisz?
Skinęłam głową.
— Masz przy sobie gumkę do włosów, bądź spinkę, Rosemary?
Zaskoczona zmarszczyłam brwi, lecz podałam mu gumkę, która chwile wcześniej spoczywała w mojej torebce.
Wziął ja ode mnie i spokojnym krokiem podszedł do mnie i stanął za moimi plecami. Czułam ja chwyta za moje włosy i wysoko je związuje. Było w tym coś intymnego – mężczyzna, który spina włosy kobiecie. W pałacu byłoby to nie do pomyślenia.
— Pozwolę sobie stwierdzić, że tak wyglądasz znacznie lepiej. Szkoda zasłaniać tak piękną twarz.
— Myślałam, że rozpuszczone włosy sprawią, że będzie mnie trudniej rozpoznać — wyciągnęłam z torebki małe kompaktowe lusterko.
Wyglądałam tak zwyczajnie... Jak zwykła mieszkanka Londynu wychodząca nocą przyjęcie... lecz bardziej odpowiednim słowem było by 'imprezę'. Całkiem mi się to podobało.
— Jestem pewien, że nikt by nie pomyślał, że Księżniczka Anglii będzie w kucyku paradować z żołnierzem po nocy, w dodatku po Londyńskich ulicach — jego twarz rozświetlił uśmiech.
— Nadal jesteś pewny, że to się uda? Aby wyjechać przez bramę najpierw kontrolujący ją mężczyźni będą musieli ją otworzyć. Jeśli wyczują podstęp będą mogli zażądać przeszukania pojazdu.
— Nie musisz się o nic martwić, Rosemary. Po prostu daj mi kluczyki.
Wystawił przede mną dłoń na której położyłam pęk kluczy.
Zmarszczył brwi i przyjrzał się brelokowi, który wisiał w towarzystwie kluczy. Spojrzał za mnie na rząd równo zaparkowanych czarnych samochodów, na który wcześniej nawet nie zwrócił uwagi. Wyglądał na zdumionego.
— Coś nie tak? — spytałam niepewnie.
— Po prostu zdarza mi się zapomnieć, że jesteś Księżniczką i pochodzisz z naprawdę bogatej rodziny — uśmiechnął się ukazując w moją stronę brelok z napisem Rolls Royce.
— Czy to Cię onieśmiela? — przygryzłam z rozbawienia wargę.
— Kochana, musisz być świadoma, że mnie nic nie jest w stanie onieśmielić.
— Ah tak? — powiedziałam zalotnie. — A fakt, że jeśli nasza schadzka się wyda, Król Anglii zażąda twojej głowy?
Ukazał swój firmowy pół–uśmiech i jakby nigdy nic zaczął bawić się moim kucykiem.
— To przynajmniej będę świadom, że umarłem z satysfakcją. A teraz zacznijmy zabawę.
Potem puścił mi oczko i wcisnął przycisk na pilocie, a drzwi jednego ze stojących przed nami samochodów się odblokowały. Zayn od razu otworzył przede mną tylne drzwi i pozwolił abym wsiadła. Zaraz po tym sam zajął miejsce kierowcy.
— Musisz położyć się płasko na siedzeniach i przykryć się kocem — łapał ze mną kontakt wzrokowy w tylnym lusterku.
Zrobiłam tak jak powiedział, a po chwili poczułam, że Zayn rusza z parkingu.
— Wybacz, ale muszę się upewnić. Masz prawo jazdy?
— Jestem Komandorem Marynarki, zawód wymógł na mnie, bym poza samochodem potrafił obsługiwać statek, podczas powrotu na ląd czołg, a w późniejszym czasie nawet skończyłem kurs lotnictwa, gdybym zapragnął zmienić lekko bieg kariery zawodowej. Zaufaj mi, Najdroższa, nie masz się czego obawiać — odrzekł z rozbawieniem w głosie.
Zauważyłam, że zbliżamy się do głównej bramy, więc zakryłam głowę kocem. Moje serce biło jak oszalałe ze stresu przed wpadką, a gdy poczułam, że pojazd zatrzymuje się miałam wrażenie, że całkowicie zamarło.
— Dobry wieczór — jaki pierwszy odezwał się Zayn.
— Dobry wieczór — odpowiedział zgrubiały męski ton. — Gdzie się Pan wybiera służbowym samochodem w tak późną porę? — pracownik spytał bez ogródek, czując podstęp.
— Moje nazwisko Malik, jestem Komandorem Angielskiej Marynarki Wojennej, honorowym gościem Waszej Królewskiej Mości. Otrzymałem pozwolenie samego sekretarza na okazjonalne wypożyczenie samochodu w celach prywatnych podczas pobytu na zamku.
— Ahh, oczywiście, otrzymałem powiadomienie o wypożyczeniu samochodu. Przepraszam za kłopot, Komandorze. PROSZĘ OTWORZYĆ BRAMĘ!
Samochód znów ruszył i stopniowo nabierał coraz większej prędkości.
— Już możesz wyjść z pod koca — oznajmił. — Poszło gładko, ale przyznam, że serce zabiło mi nieco szybciej, gdy rzucił okiem na tylne siedzenie. Dzięki Bogu, że szyby są przyciemniane — roześmiał się.
Przecisnęłam się między fotelami i zajęłam miejsce z przodu.
Zayn siedział wygodnie rozłożony w fotelu, przyciskiem rozsunął maksymalnie szybę i oparł na jej miejscu łokieć, prowadząc teraz tylko jedną ręką. Musiał czuć się świetnie w roli kierowcy – uśmiech nie schodził mu z ust.
Zauważył, że mu się przypatruje.
— Chciałbym poznać twoje myśli — przyznał.
— Zachwycam się, jak beztrosko wyglądasz.
Spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
— Właśnie zabieram na randkę najpiękniejszą i najsławniejszą kobietę w Anglii. Czuję się zwycięzcą.
Zamienił ręce na kierownicy i wyciągnął do mnie wolną dłoń. Powoli za nią złapałam, a on od razu splótł nasze palce.
— No i może tylko trochę ekscytuje się prowadzeniem tak drogiego samochód. Najdroższy pojazd jaki prowadziłem bym, hm, niech pomyśle... o milion tańszy!
— Rzeczywiście wyglądasz jak dziecko na widok łakoci — zachichotałam. — Od jak dawna masz prawo jazdy?
— Już osiem lat.
— To szmat czasu! Nikt z naszej rodziny nie ma takich uprawnień. Wożą nas jedynie szoferzy. Jedyne co potrafię, to jeździć konno. Musiałam się tego uczyć od dziecka.
— Może kiedyś wybierzemy się na przejażdżkę? — zaproponował.
— Gdy tylko wrócisz do Londynu nie dam ci zapomnieć o tej propozycji.
Moglibyśmy dłużej kontynuować tę rozmowę, gdy nie to, że Zayn w tym momencie zatrzymał samochód. Jak dotąd nie zwróciłam uwagi gdzie jedziemy.
Zatrzymaliśmy się w ciemnej uliczce, którą otaczały kamienice.
— Gdzie jesteśmy?
— Zaraz pokaże ci miejsce, gdzie zwykle bawią się żołnierze — powiedział tajemniczo i wyciągnął kluczyk ze stacyjki.
Wyszedł z samochodu, po czym go okrążył. Otworzył drzwi od mojej strony i zaoferował mi dłoń.
— Madame.
***
Zayn otworzył przede mną mosiężne drzwi od baru, przypominającą bardziej starodawną karczmę. Z zewnątrz przerażał mnie trochę swoim widokiem, jednak byłam pewna, że z Zaynem nic mi nie grozi.
Od razu uderzył we mnie gwar skocznej muzyki, rozmów, śmiechów, a także zapach dymu papierosowego.
— W takich właśnie warunkach bawią się mężczyźni, Najdroższa — Zayn powiedział mi wprost do ucha przekrzykując muzykę.
Weszliśmy wgłąb lokalu. Mężczyźni pili piwo lane z beczek, bawili się do skocznej melodii, dwóch w kącie siłowało się na rękę. Rozpoznałam kilka znajomych twarzy – żołnierzy z oddziału Zayna. Od razu przykuliśmy ich uwagę, szeptali między sobą, uśmiechali się.
— Dlaczego nie ma tu żadnych kobiet? – zapytałam zaskoczona.
— Niepisana umowa tego miejsca. Faceci przychodzą tu odpocząć od swoich żon oraz dziewczyn. Piją piwo w męskim gronie, aż do nieprzytomności i nie mają przez to najmniejszej awantury! — roześmiał się.
— Jak więc zareagują tu na mnie?
— Dla ciebie właściciel robi dziś wyjątek. I nie martw się, wszyscy dochowują tu tajemnic.
— JEST I KOMANDOR! — obok nas pojawił się roześmiany Kapitan Wickwood z kuflem pełnym piwa i w towarzystwie dwóch mężczyzn. — I oczywiście Wasza Królewska Mość — cała trójka skłoniła głowy.
— Ależ proszę, czy chociaż tego wieczoru mogłabym być traktowana przez was jak wasza rówieśniczka? Zapomnijmy na jedną noc, że mieszkam w pałacu. Mówcie mi Rosemary.
— Jak sobie życzysz Rosemary! — podał mi dłoń. — Thomas. A moi towarzysze to półkownik Jerry i starszy szeregowy Max.
— Bardzo mi miło.
— Dość tych uprzejmości — ręka Zayn'a pojawiła się na moim plecach.
— Ah, oczywiście, Pan Komandor jest zazdrosny — Thomas żartobliwie trącił go łokciem.
Rozbawiony Zayn przewrócił oczami.
— Trochę szacunku dla dowódcy.
Thomas machnął na niego dłonią. Jego oczy były zaszklone co podpowiadało mi, że był już nieco podpity.
— Piłaś kiedykolwiek piwo, Rose? — spytał.
— Nigdy nie miałam okazji.
— Piter, dwa kufle na mój rachunek! — krzyknął do barmana. — A Może polej jednego tylko do połowy? Kobieta może mieć robiłem z obaleniem takiej ilości — zarechotał.
— Uważasz, że tylko dla tego, że jestem kobietą, jestem od ciebie delikatniejsza? — zapytałam, a w barze nagle zdobiło się ciszej.
— Rose, to był tylko żart — Zayn złapał mnie za dłoń.
Nie dałam po sobie poznać, że sama z nich kpię. Musieli przestać traktować mnie jak porcelanową lalkę.
Szklane naczynia pełne piwa stuknęły o blat, gdy postarzały barman postawił je przed nami.
— Taki z ciebie chojrak? — stanęłam pewnie przed Thomasem. — A więc zróbmy zawody. Kto pierwszy wypije duszkiem cały kufel – wygrywa.
W tle można było usłyszeć gwizdy i radosne okrzyki.
— Odważna jesteś, Rosemary — uśmiechał się i chwycił za kufel.
— Start! — pisnęłam i zaczęłam pić duszkiem bursztynowy płyn.
Było to moim małym oszustwem, ale i tak miał nade mną przewagę!
Tak jak myślałam piwo nie należało do najsmaczniejszych trunków, szczególnie z beczki – było niezwykle gorzkie.
Ludzie wiwatowali i dopingowali (w szczególności mnie). Piwo ciekło mi po brodzie i byłam niezwykle rozbawiona zaistniałą sytuacją – gdyby tylko ojciec mnie zobaczył!
— Dawaj Rose, pokaż mu — śmiał się Zayn.
Thomas uderzył kuflem o blat, a ja zaraz za nim. Nie pomyślałabym, że miał tak niewiele przewagi.
— Jednogłośnie ogłaszam, że wygrała Rosemary! — krzyknął Zayn na co wszyscy zawtórowali brawami i śmiechem.
— I gdzie ta męska solidarność! — odpowiedział Thomas, po czym zwrócił się do mnie. — Mimo wszystko byłaś godną przeciwniczką.
Muzyka zmieniła się w wesołe szanty, a wielu pijanych mężczyzn poderwało się do tańca. Łączyli się w pary, brali pod ramię i skakali w koło, inni wskakiwali na stoły i śpiewali tekst piosenki, niektórzy klaskali i podrygiwali we własnym rytmie.
Zayn zobaczył mój entuzjazm.
— Zaszczycisz mnie tańcem, Madame?
Przyjęłam jego wysuniętą dłoń i pociągnęłam go w głąb tłumu. Wziął mnie w ramiona, jednak kazałam mu zaczekać.
— Coś nie tak?
Schyliłam się w dół przytrzymując się jego ramienia i z ogromną radością ściągnęłam z nóg obcasy. Cóż to była za ulga! Rzuciłam obuwie gdzieś w kąt, a kiedy wróciłam na równy poziom do Zayna obdarowałam go uśmiechem.
— Teraz jestem gotowa.
Zayn z rozbawieniem omiótł mnie spojrzeniem. Kolejny raz widziałam figlarne iskry w jego oczach.
Złapał mnie w talii i okręcił w okół osi.
Przez cały taniec prowadził mnie, był nieustępliwy, wszystko robił instynktownie. Nigdy nie miałam okazji bawić się do takich melodii, w pałacu miałam okazję słuchać jedynie muzyki klasycznej, teraz dopiero poznałam czym jest prawdziwa, niewysublimowana, prosto zabawa. Prawdziwa beztroska.
— Mógłbym pozwolić sobie na pewien nie takt, Madame?
— Komandor Zayn Malik i nie takt? To raczej się nie łączy — obdarzyłam go zalotnym spojrzeniem i zakręciłam biodrami, gdy muzyka zmieniła rytm.
Odwrócił mnie tyłem do siebie, w skutek czego moje plecy opierały się o jego klatkę piersiową.
Czułam, że jego usta są tuż przy moim uchu.
— Nadal nie mogę wyjść z wrażenia — szepnął. — Jesteś taka zgrabna.
Nie mogłam powstrzymać chichotu.
— Myślałeś, że jestem otyła, Komandorze?
— Ależ nigdy bym tak nie pomyślał. Twoje wystające obojczyki, kształt palców oraz wąskie kostki podpowiadały mi, że jesteś szczupła. Ale ta sukienka przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Jestem w stanie zauważyć wszystkie twoje krągłości. Aż czuję złość, że nie jesteśmy jedyny osobami w tym pomieszczeniu i że inni mogą również na ciebie patrzeć.
***
Tańczyliśmy tak długo, dopóki nie opadliśmy z sił. W późniejszym czasie zdążyliśmy jeszcze obstawić zakłady w karty i dopingować mężczyzn siłujących się na rękę. Siłował się nawet sam Zayn i ku mojej uciesze wygrał.
Zdołałam wypić jeszcze dwa kufle zimnego piwa. Kręciło mi się w głowie i odczułam niesamowitą euforię. Nie mogłam uwierzyć, że Zayn wypił ich chyba z sześć i nadal czuł się świetnie!
Złapał mnie za dłoń, gdy razem przemierzaliśmy ulice w poszukiwaniu dalszych rozrywek po wyjściu z baru. W drugi dłoni dzierżył moje szpilki.
— Miałem cię zabrać do dziwnych sklepów, w których kupilibyśmy najmniej potrzebne przedmioty, ale nie przemyślałem tego, że o tej godzinie będzie już wszystko zamknięte.
— To nic. Nawet bezcelowe spacerowanie z tobą sprawia mi ogromną frajdę. Londyn z tej perspektywy wyglada całkowicie inaczej. Zawsze widzę go tylko z karety lub samochodu, a gdy jestem już w jakimś miejscu towarzyszy mi tłum reporterów. Teraz jest tu tak cicho i spokojnie. Nie mogę uwierzyć, że w ciągu kilku godzin przy tobie zrobiłam tyle nowych rzeczy! Moje życie jest teraz bogate w tyle doświadczeń. Chociażby jazda z przodu samochodu!
— Nie siedziałaś nigdy z przodu auta? — zdziwił się.
Zatrzymał się i stanął na przeciwko mnie.
— Nie! To niedopuszczalne. Z przodu siedzi jedynie szofer. Piłam piwo i nawet tańczyłam na boso! Gdyby ktokolwiek o tym usłyszał na zamku nie miałabym życia — roześmiałam się.
Wyglądał na przygnębionego.
Moja mina również zrzedła.
— O co chodzi?
— Ludziom się wydaje, że masz wszystko. A tak naprawdę twoje życie jest ograbione z rozrywki i prywatności. Żyjesz w złotej klatce, o twoim losie decyduje ojciec wraz z doradcami. Wyrokują, jak wygląda twój każdy dzień, jak możesz się zachowywać i co jest dla ciebie niedopuszczalne. Otacza cię złoto, bogactwo, przepych, piękne salony, służba, ale nawet nie wiesz jak to jest mieć choć odrobinę swobody. To naprawdę smutne.
— Nauczyłam się z tym żyć, Zayn. Musiałam zaakceptować, że niczego nie mogę zmienić.
— Jeśli tylko mi pozwolisz, zrobię wszystko co w mojej mocy, by pokazać ci czym jest prawdziwe życie. Pełne radości, wzruszeń, przygód i... — zrobił pauzę szukając czegoś w moich oczach. — Miłości.
Czyż zawsze miałam reagować tak na jego piękne słowa? Znów czułam, jakby serce chciało mi się wyrwać z piersi. Kolejny raz przez ciało przeszedł prąd, fala gorąca.
— Gdy pozostawiłaś mnie dzisiaj w ogrodzie nie mogłem myśleć o niczym innym, niż o tym, kiedy wreszcie będę mógł być znowu blisko ciebie.
— Możesz być pewny, że w innych okolicznościach nigdy bym tego nie uczyniła.
Byłam pewna, że stoimy naprawdę blisko siebie, lecz Zayn magicznym sposobem jeszcze bardziej zmniejszył dystans między nami. Teraz już niemal stykaliśmy się klatkami piersiowymi.
— Rosemary mógłbym dokończyć to, co dzisiaj zacząłem?
Skinęłam ledwo zauważalnie głową, a Zayn nie czekał już dłużej. Objął moją twarz dłońmi i przyciągnął mnie do żarliwego pocałunku.
⚜️⚜️⚜️
*Dwórki to kobiety w podobnym wieku do Damy Dworu (w tym wypadku Caroline), które towarzyszą jej w codziennym spędzaniu czasu. Pełnią rolę jej przyjaciółek.
Ciekawostka Tak samo jak Rosemary z pałacu wymykała się Księżna Diana na spotkania z ukochanych.
!!!
POSTANOWIŁAM, ŻE OD PRZYSZŁEGO TYGODNIA ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAĆ SIĘ REGULARNIE W CZWARTKI I CO DRUGI WTOREK.
!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro