Rozdział VI - Sabotaż
⚜️⚜️⚜️
Serce dudniło mi w piersi jak oszalałe. Byłam zaskoczona swoją śmiałością, której pokłady dały o sobie znać tak niespodziewanie. Od dwóch dni nie przypominałam samej siebie. Zamroczenie alkoholem, burzliwe wydarzenia z dnia i obecność wspaniałego mężczyzny u mega boku same doprowadziły do rozwoju sytuacji.
To była moja inicjacja. Do tej pory, w moim życiu nie wydarzyło się nic podobnego. Na takie zachowania nie miałam przyzwolenia w pałacu. Mimo braku umiejętności i jakiegokolwiek pojęcia, jak powinnam postępować, oddałam się chwili i własnej intuicji. Nie musiałam długo czekać na odzew ze strony Zayna. Jego usta odpowiedziały na dotyk moich z żarem. Całował mnie odważnie, z ogromną pasją i dominacją, zgrabnie przejmując całą kontrolę. Wypity alkohol, zapach jego wody kolońskiej wypełniający przestrzeń i nasza bliskość, sprawiały, że kręciło mi się w głowie.
Czułam, gdy Zayn położył mi rękę na karku, by móc mieć mnie jeszcze bliżej. Między zęby chwycił lekko moją dolną wargę, przez co nie byłam w stanie dłużej powstrzymać jęku. Zamruczał pod nosem na ten dźwięk i nawet jeśli to nie było przez niego zamierzone, automatycznie uruchomiło skurcz w moim żołądku.
Kolejny przypływ energii sam mną pokierował. Przerzuciłam nogę przez jego biodra i usiadłam na nim okrakiem. Oderwał się na moment od moich ust patrząc na mnie powiększonymi źrenicami, widocznie zaskoczony odważnym ruchem. W odpowiedzi ponownie złączyłam nasze wargi, by nie pozwolić rozumowi wziąć górę nad moimi czynami. Czułam pomiędzy pocałunkami uśmiech wypływający na usta Zayna oraz to, jak umiejscowił dłonie na mojej talii.
Nigdy, aż do tego momentu, nie byłam dotykana przez mężczyznę. Z żadnym nawet nie byłam tak blisko, ani nie miałam żadnego cielesnego kontaktu. W nawiązywaniu relacji ograniczała mnie moja pozycja społeczna, masa reguł, które musiałam przestrzegać... Nie żałowałam jednak, że ta chwila nie nastała szybciej. Na swojej drodze nie spotkałam równie interesującego, szarmanckiego i przystojnego mężczyzny.
— Jesteś wspaniałą kobietą — mruknął zachrypniętym głosem, gdy wplatałam palce w jego włosy.
— Łamiemy wszystkie zasady — sapnęłam, gdy jego dłoń gładziła moje plecy. Zachowywał jednak klasę i ani myślał przesunąć dłoń o choćby centymetr w dół na linię bioder.
— Lady Rosemery — zaczął składać pocałunki wzdłuż mojej szyi. — Jesteś warta każdego grzechu.
Moje policzki płonęły, wargi spuchły mi od namiętnych pocałunków, a moje ciało pragnęło jeszcze więcej atencji Zayna. Impulsywnie chwyciłam za rąbek czarnego T-shirtu i pociągnęłam go machinalnie do góry. Zayn przyzwolił mi na ten czyn, podniósł ramiona, pomagając tym samym pozbyć się zbędnego materiału. Z satysfakcją odrzuciłam go na bok, by zaraz umiejscowić dłonie, na ciepłym, wyrzeźbionym torsie.
Z zapartym tchem lustrowałam jego opaloną skórę, idealnie zarysowane mięśnie, masę tatuaży. Był po prostu idealny. Palcem zaczęłam sunąć po konturze wytatuowanego wzoru na żebrach.
Zayn spojrzał na nie spod rzęs, zamglonym wzrokiem. Wyglądał na rozpalonego, ale jednocześnie... zrelaksowanego. Pochyliłam się, by ponownie złączyć nasze usta w pocałunku, tym razem bardziej powolnym i namiętnym. Gdy tak górowałam, nad nim, poczułam, jak psotne ramiączko mojej sukni kolejny raz tego dnia ześlizguje mi się z ramienia. Zayn musiał jakoś to dostrzec – bez wahania poprawił je, by wróciło na swoje miejsce. Ujął mnie tym.
Skupiałam się na ruchach jego języka kiedy doszedł do mnie jakiś dźwięki dobiegający z góry.
— Zayn — odsunęłam się na kilka cenymetrów. — Coś usłyszałam.
Oboje zaczęliśmy się przysłuchiwać. Doszedł do nas trzask zamka, a następnie dźwięk odpalania lampy.
— Czy to możliwe by zalęgły się szczury w piwnicy, Sir? Od godziny słyszę niepokojące dźwięki — powiedział kobiecy głos, gdzieś z oddali.
— To niedopuszczalne. Musimy to jak najszybciej sprawdzić — odpowiedział drugi męski, a ja od razu rozpoznałam, że był to niejaki Nathaniel.
— O mój Boże — szepnęłam przerażona.
Jeśli zostalibyśmy przyłapani – to byłby koniec. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić ogromu konsekwencji takich czynów.
W pośpiechu zaczęliśmy zbierać wszystkie rzeczy słysząc powolne kroki, dobiegające ze stromych schodów. Podałam Zaynowi jego ubranie, gdy ten sprzątał puste butelki, pozostałości po truskawkach i obrus. Sama chwyciłam swoje buty i pociągnęłam Zayna pomiędzy regały. Zyskaliśmy kilka sekund, by mógł doprowadzić się do porządku i przywdziać ubranie. Przebywanie po nocy w piwnicy – zakazanym dla mnie rejonie, w towarzystwie mężczyzny było sporym występkiem, ale jeszcze gdy był on w negliżu... Ciarki przeszły mi po plecach.
— Jest tu wyjście awaryjne — oświadczyłam szeptem.
Trzymając się za ręce przemierzaliśmy labirynt regałów, aż doprowadziłam nas do masywnych, drewnianych drzwi. Dziękowałam w duchu, że ktoś setki lat temu był na tyle wspaniałomyślny, że zadbał o to, by prawie w każdym pomieszczeniu znajdowało się więcej, niż jedno wyjście.
Kroki wydawały się coraz bardziej do nas zbliżać, aż w ostatnim momencie udało nam się uciec przed oskarżycielskim wzrokiem sekretarza ojca. Dotarłszy na piętro, pognaliśmy biegiem korytarzem, by oddalić się jak najdalej od piwnic. Cudem ominęliśmy pojedynczych gwardzistów oraz służbę i pozostaliśmy niezauważeni. Biegliśmy jakby bez końca, najpierw do prawego skrzydła, korytarzem w prawo, następnie ciagle prosto, znów w prawo, potem na półpiętro, z jednego pokoju służącego do przechowywania dzieł sztuki i pamiątek rodzinny, przeszliśmy do kolejnego, bardziej zapomnianego, pełniącego nieoficjalną rolę składzika na rupiecie. Otoczenie wypełniamy dawno już nikomu nie potrzebne przedmioty, wiekowe, lecz niewystarczająco reprezentacyjne meble przykryte materiałami, liczne płótna i tym podobne dorobki przeszłości.
Będąc pewna, że nikt nie jest w stanie nam już przeszkodzić, oparłam się o lodowaty marmur, próbując uspokoić rozszalałe tętno. Alkohol prawdopodobnie całkowicie wyparował z mojego organizmu.
– Wszystko w porządku? – poczułam, jak Zayn dotknął mojego ramienia. W jego głosie było dużo opiekuńczości.
– Moja kondycja zdecydowanie nie dorównuje twojej – westchnęłam. – Wieloletnie lekcje baletu właśnie okazały się bezużyteczne.
– Cóż, balet to może nie musztra, czy biegi przełajowe, jednakże dzięki temu masz więcej gracji i założę się, że potrafisz zrobić obrót na palcach, czego mogę ci pozazdrości.
Nic nie mogłam na to poradzić, że na usta wypłynął mi uśmiech.
– Mielibyśmy ogromne kłopoty, gdyby Nathaniel nas złapał – wyprostowałam się i wygładziłam suknie.
– Nawet nie potrafię wyobrazić sobie tych konsekwencji.
– Ciebie być może kazałby aresztować. Jeśli chodzi o mnie, od razu przekazałby wszystko ojcu, który ostatnio ma po dziurki w nosie moich wybryków.
– Mimo to, zaryzykowałbym ponownie – odpowiedział stanowczo.
Mój brzuch znów się zacisnął.
– Musisz wiedzieć, że przeważnie wcale nie zachowuje się tak ekscentrycznie. Trafiłeś na moment, gdy w moim życiu ma miejsce wiele wariacji... – poczułam nagłą obawę przed tym, jakie wrażenie mogłam na nim wywołać przez chwilową porywczość.
– Próbujesz uświadomić mi, Rosemary, że żałujesz naszych pocałunków?
– Ależ nie!
– A więc nic innego nie muszę wiedzieć – posłał mi swój firmowy półuśmiech. – Doskonalę wiem, że jesteś najbardziej uroczą, elokwentną, ułożoną i taktowną młodą kobietą, jaka chodzi po tej ziemi. Tym bardziej czuję się zaszczycony, że udało mi się jako jedynemu poznać twoje drugie wcielenie.
Zamknął moją dłoń w swojej. Potrafił sprawić, że w jednej chwili zapominałam o troskach i całkowicie się rozpromieniałam.
— Czuję, że nasz wieczór dobiega końca — przybliżył się jeszcze odrobinę. – Czy mógłbym na pożegnanie skraść ci jeszcze jeden, mały pocałunek?
Pokiwałam głową. Jego wargi znów dotknęły moim – bardzo delikatnie, wręcz ledwo wyczuwalnie. Wierzchem dłoni pogładził mój policzek.
– Czuję się zaszczycony, że mogłem Ci dziś towarzyszyć, Rosemary.
***
— Musi Panienka to zobaczyć! — obudził mnie spięty głos Dorothy, która lekko potrząsała moim ramieniem.
Z trudem otworzyłam oczy i od razu zostałam oślepiona przez rażące światło. Dorotha nigdy nie odpuszczała sobie odsunięcia zasłon równo o ósmej rano.
Potarłam skronie czując, że moja głowa pęka kolejny raz w tym tygodniu, po wypitej ilości alkoholu. Dotknęłam obrzmiałych ust, które również były pamiątką po wydarzeniach ze wczorajszej nocy. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie warg Zayna i jego umięśnionych ramion, otulających mnie podczas żarłocznego pocałunku.
— Niestety muszę stwierdzić, że gdy Panienka to zobaczy wcale nie będzie już taka szczęśliwa.
Spojrzałam na nią pytająco, a ona wskazała na telewizor wiszący na ścianie. Nawet nie zwróciłam uwagi na fakt, że był włączony.
Ze zmarszczonymi brwiami wsunęłam na stopy pantofle i pozwoliłam, aby Dorotha zarzuciła na moje ramiona satynowy szlafrok, a następnie podeszłam do ekranu.
— Czy to są jakieś żarty?! — krzyknęłam rozzłoszczona.
Trwał najpopularniejszy w kraju program śniadaniowy, gdzie odbywały się wywiady z największymi osobistościami. Na fotelu dla gościa siedział książę Harry, ubrany w fioletowy, drogi garnitur i szeroko uśmiechał się do prowadzącego. To jednak nie był największy problem.
— Dziś w naszym programie mamy przyjemność gościć wyjątkową osobę. Sir Harry Styles, książę Szkocji zgodził się udzielić nam wywiadu. Witamy Książę!
Kamera zwróciła się ku Stylesowi, który przywitał się z prezenterem i widzami. Starał się zrobić wrażenie kulturalnego i miłego. Przewróciłam oczami na tę nędzną próbę.
— Książę, wczoraj wszyscy byliśmy świadkami ogromnego bankietu zorganizowanego przez Pańską firmę. Ku zaskoczeniu wszystkich Pańską towarzyszką była urocza Księżniczka Anglii, Rosemery Waldorf, starsza córka naszego Króla. Jak możemy to rozumieć? Dotąd Pan unikał oficjalnego pokazywania się z kobietami.
Harry zaśmiał się na słowa reportera.
— Tak, to prawda. Unikałem sytuacji, gdzie kobieta oficjalnie miałaby mi towarzyszyć podczas takich uroczystości. Wynikało to z tego, że nie były to znajomości, które traktowałem poważnie.
Parsknęłam naprawdę nieeleganckim śmiechem krzyżując ręce na piersi.
— Czyli mogę rozumieć, że relacja z przepiękną Księżniczką Rosemary jest nieco bardziej zażyła? — drążył prezenter z błyskiem w oku.
— Z pewnością księżniczka Rosemery jest mi naprawdę droga — uśmiechnął się pod nosem, na co automatycznie moje pięści się zacisnęły.
Co on wyprawiał?!
Prezenter wyszczerzył się na słowa Stylesa. Z pewnością czuł już wzrost oglądalności przez wygłupy tego błazna.
— Drogi Książę, oczywiście w imieniu całej stacji pragnę powiedzieć, że naprawdę Panu kibicujemy! Księżniczka Rosemary wydaje się wspaniałą kobietą. Kto inny mógłby stanąć u jej boku, jak nie Książę Szkocji?
— Dziękuję. To bardzo miłe. Tak, muszę przyznać, że Rosemary Waldorf jest naprawdę niezwykła — przygryzł wargę starając się ukryć uśmiech.
— Cholerny łgarz! — krzyknęłam sama do siebie.
Spięta Dorotha podała mi filiżankę kawy. Wypicie jej w tej sytuacji wydawało się konieczne.
— Czy może Pan powiedzieć coś więcej?
— Mogę powiedzieć, że jest na tyle wspaniała, że zakochałem się, od kiedy tylko zamieniła ze mną pierwsze słowo. Choć ono z pewnością nie należało do najmilszych słów, jakimi mogłaby mnie przywitać kobieta.
Prezenter wybuchnął śmiechem.
Robił mi w mediach opinie opryskliwej i pozbawionej kultury. W dodatku kłamał jak najęty! Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. O żadnym zakochaniu nie było mowy!
— Czy chce Pan powiedzieć, że Lady Rosemary była dla Pana nie miła? Sprawia wrażenie bardzo opanowanej i spokojnej.
Teraz Styles się roześmiał.
— Cóż, mogę powiedzieć, że jest najbardziej charakterną kobietą jaką dano mi było spotkać. Jak mam być szczery, nie przywykłem do odmowy. Ale to sprawia, że jeszcze bardziej za nią szaleję.
— Drodzy widzowie, czy słyszycie to samo co ja?! Czy tak właśnie brzmi zakochany książę Styles?
Niemal nie wyplułam kawy na te słowa.
— Być może — jeszcze raz się uśmiechnął, a jedyne na co miałam w tej chwili ochotę, to zerwać mu ten uśmiech z twarzy.
— A co na to wszystko Król William? Jaki ma do Pana stosunek?
— Miałem pozostawić tą informację do najbliższego oficjalnego oświadczenia, jednak... Właściwie, czemu nie mogę pochwalić się tą cudowną wieścią z Wami już teraz?
— Wszyscy z uwagą słuchamy!
— Otrzymałem od Króla Williama błogosławieństwo. Zna moje zamiary i jak najbardziej je popiera.
— Nie do wiary! A więc w najbliższym czasie spodziewamy się książęcych zaręczyn?!
— Mam to w planie od dawna, jednak chciałem uzyskać zgodę samego Króla. Aktualny czas jest bardzo sprzyjający, będąc w Londynie mogę spędzić więcej czasu z najdroższą...
Nie doczekałam do kontynuacji wyłączając pośpieszenie telewizor.
— Jak on śmiał?! — zaczęłam chodzić w koło po pokoju. — Teraz nie ma odwrotu od tej sytuacji! Boże Drogi, co ja teraz zrobię?! — miałam ochotę rwać włosy z głowy. — Dorotho, wezwij do mnie jak najprędzej Anthonia, musimy coś z tym zrobić!
Dorotha nie zwlekając ani sekundy ruszyła biegiem po mojego menagera, który odpowiadał za oświadczenia, kontakt z prasą i mój wizerunek.
I jak się okazało nawet wspaniałomyślny Anthonio nie był w stanie odkręcić tego, co uczynił piętnastominutowy wywiad Harry'ego. Prasa elektroniczna w całej Anglii huczała już przed dziewiątą o nadchodzących zaręczynach i zakochanym księciu, równo o dziewiątej mówiono o tym w BBC, a następnie na innych stacjach, a o dziesiątej drukowano już okładki gazet z naszymi zdjęciami.
— Niestety, ale Moja Droga będziesz musiała brnąć w to dalej — pogłaskał mnie po ramieniu Anthonio. — Ludzie nie przyjmą odmowy. Twoje zaręczyny to wydarzenie, na które Brytyjczycy czekają od lat.
— To jakiś koszmar — jęknęłam, będąc na skraju wytrzymałości.
— Każda próba wycofania się z tego będzie działała niekorzystnie na twoją reputację i wizerunek. Styles doskonale wiedział co robi. Zasabotował wszystko, co dało mu przepustkę na królewski tron.
⚜️⚜️⚜️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro