Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV - Zapoczatkowanie nowej tradycji

⚜️⚜️⚜️

Loki spływające swobodnie kaskadami na nagie ramiona. Diamentowe długie kolczyki przykuwające uwagę zaraz po krwisto czerwonych ustach. Lśniący naszyjnik z drogocennych kamieni okalający obojczyki. Niebotycznie wysokie szpilki. I wreszcie suknia. Ozdobiona tysiącami małych, mieniących się diamentów; idealnie przylegająca – opinająca krągłe biodra, z lekkim dekoltem i rozcięciem na nodze prowadzącym aż do biodra.

Wiedziałam, że tego wieczora wszystkie spojrzenia, kamery i błyski fleszy skierowane będą tylko na mnie.

Dorotha z dumnym uśmiechem podała mi białe futro, które zarzuciłam na ramiona, a następnie  na zwieńczenie naszego dzieła spryskałam się perfumami.

Dzisiejszy wygląd był oczywiście naumyślnym zabiegiem. Skupiając na sobie całą uwagę paparazzi i telewizji mogłam unikać towarzystwa Harry'ego tak długo, jak to tylko było możliwe. Udzielanie wywiadów, pozowanie do zdjęć i rozmawianie z nadętymi bogaczami z elit wydawało się znacznie lepszą alternatywą niż przebywanie w towarzystwie księcia o przesadnie wybujałym ego.

Ojciec może i mógł mnie zmusić, abym zjawiła się na tym bankiecie. Nie mógł za to kontrolować tego, czy rzeczywiście podczas wieczoru będę towarzyszyć Stylesowi.

— Wygląda Panienka przepięknie! — zaklaskała w dłonie podekscytowana Dorotha.

Uśmiechnęłam się do niej patrząc w lustrzane odbicie.

— Dziękuję, naprawdę mi pomogłaś — przejechałam palcem po diamentach na naszyjniku. — Już dzisiaj masz wolne Dorotho, zobaczymy się rano.

Pokojówka wytrzeszczyła oczy.

— Ależ Panienko, przecież będę musiała Panience pomóc po powrocie! Sznurowanie tej sukni jest kłopotliwe, a o tak kosztowną biżuterię trzeba specjalnie zadbać!

Machnęłam w powietrzu dłonią i skierowałam się do wyjścia.

— Chyba potrafię zdjąć sobie suknie bez niczyjej pomocy, nieprawdaż? — puściłam jej oczko.

Naprawdę pragnęłam by odpoczęła, miała trochę czasu dla siebie. Mało tego, że była moją prawą ręką – była jedną z najdroższych mi osób w tym pałacu. Oddana, pomocna, empatyczna. Pojęcie zawiści było dla niej kompletnie obce.

Figlarny uśmiech nie opuszczał moich ust, gdy pełna wrodzonej gracji schodziłam po marmurowych schodach. Kilka kieliszków szampana wprawiło mnie w wyborny nastrój – czułam się piękna, seksowna, a przede wszystkim gotowa na starcie z najbardziej aroganckim arystokratą.

Doszło do mnie kilka zduszonych westchnień mijanych osób w pałacu, przystających w miejscu na mój widok, lecz nie zwróciłam na to większej uwagi, kierując się prosto na zewnątrz. Przy czarnej limuzynie stał już książę Harry ubrany w ekstrawagancki smoking. Dokładnie widziałam, jego reakcje, gdy dostrzegł mnie w oddali.

Najpierw otworzył szeroko oczy i przełknął ciężko ślinę, jakby już zdawał sobie sprawę z tego, że tego wieczoru zdecydowanie będzie musiał ciężko pracować, aby zapanować nad swoim rozszalałym temperamentem. Zaraz, gdy byłam już w pobliżu zorientował się, że ukazuje swoje nieopanowanie i przywdział na twarz wyraz satysfakcji i uwielbienia.

— Oh, Lady Rosemary — ujął moją dłoń jeszcze raz świdrując mnie intensywnym spojrzeniem. — Wygląda Pani olśniewająco. Szczerze przyznam, że brak mi słów, by opisać mój zachwyt — schylił się nisko i złożył zdecydowanie zbyt długi pocałunek na jej wierzchu.

Z wymalowanym na twarzy uczuciem obrzydzenia wyrwałam rękę i zmierzyłam Harry'ego pogardliwym spojrzeniem. Co on sobie myślał?

Skinęłam do lokaja, który rozumiejąc mój sygnał błyskawicznie otworzył przede mną drzwi limuzyny. Zarzuciwszy włosy z rozmachem, weszłam do pojazdu nie zważając na swojego towarzysza.

— Niezwykle raduje mnie myśl, że najpiękniejsza kobieta, będzie towarzyszyła tej nocy właśnie mi — wpadł do pojazdu zaraz za mną, usiadł na tyle blisko, że jego udo stykało się z moim, a jego wzrok wirował w okolicy mojego wyeksponowanego dekoltu.

Odrażający, nieobyty i prosty do granic możliwości.

Dobrze wiedziałam, że słowa wychodzące z jego ust były kompletnie bezwartościowe i nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Przewróciłam jedynie oczami i pozwoliłam nalać sobie szampana. Nie miałam nawet możliwości odsunięcia się, bo zajęłam miejsce w samym kącie limuzyny.

— Uwielbiam to, w jaki sposób Pani się mi opiera. To niezwykle... pobudzające — powiedział głębokim głosem, podając mi kieliszek.

Jego dłoń powędrowała na moje kolano.

Napięłam się we wściekłości i strzepnęłam jego rękę. Jakim prawem spróbował mnie dotknąć?! Czy naprawdę ten człowiek myślał, że gram z nim w jakąś idiotyczną grę, która miała za zadanie go podniecić? Byłam księżniczką Anglii, a nie dziewczyną uwielbiającą tanie komplementy, pragnącą rozłożyć przed nim nogi. Obowiązywała mnie kultura, zasady, klasa... On jednak nie posiadał żadnych z tych rzeczy, a kobiety traktował przedmiotowo. Ja nie zamierzałam na to przyzwalać.

Nachyliłam się w jego stronę, by w odpowiedniej odległości od jego twarzy zakomunikować mu dosadnie, że to nie jest żadna gra. Uświadomić mu, że zwyczajnie go nie cierpię, że wzbudza we mnie odrazę, ale nie przewidziałam jednej rzeczy. W tym samym momencie, gdy skierowałam swoje ramiona nieco w dół jedno z ramiączek zsunęło mi się powoli z ramienia. Powoli odsłaniało coraz więcej mojego ciała - aż do połowy piersi.

Cała czerwona spojrzałam w dół na wpół nagi dekolt, a następnie na Harry'ego, który był ode mnie w odległości jedynie kilku centymetrów. Jego oczy aktualnie były dwukrotnie większe. Miałam wrażenie, że ślina zaraz zacznie kapać mu po brodzie. Łapczywie złapane powietrze i niekontrolowany ruch bioder mojego towarzysza były dla mnie wystarczającym potwierdzeniem, że cała sytuacja wyglądała tak, jakbym specjalnie chciała go uwieść!

Limuzyna kilka sekund później zatrzymała się, a kierowca w błyskawicznym tempie zjawił się z tyłu otwierając przed nami drzwi pojazdu. Od razu uderzył we mnie donośny gwar publiczności.

— Chciałbym później wrócić do tej rozmowy — mruknął tuż do mojego ucha, gdy zbierałam się do wielkiego wyjścia poprawiając w pośpiechu swój zdecydowanie naganny wygląd.

Śmiem wątpić – pomyślałam i parsknęłam pod nosem.

Nie zdążyłam wyjść jeszcze z limuzyny, a zaczęłam już marzyć, by to wszystko dobiegło końca.

Szybko zdałam sobie sprawę, że bankiet okazał się ogromną galą. Przed wejściem do okazałego budynku hotelowego rozciągał się długi czerwony dywan, po obu stronach którego ustawiali się fani, fotoreporterzy, paparazzi, operatorzy kamer.

Gdy tylko wysiedliśmy z limuzyny rozległy się hałaśliwe okrzyki, piski, dźwięki robionych zdjęć, a nawet gromkie brawa. Z każdej strony oślepiał mnie flesz aparatów. Byłam przyzwyczajona, że pojawienie się mojej osoby wywoływało ogromne poruszenie, ale dziś wszystkie reakcje wydawały się spotęgowane.

Poczułam się nieco przytłoczona gwarem podekscytowanych ludzi, ale ręka Harry'ego na talii przypomniała mi, by grać swoją rolę. Rolę, którą byłam zobowiązana grać całe życie.

Zmusiłam się, do szerokiego uśmiechu. Pomachałam w stronę tłumu, na co kilka młodych dziewczyn zaczęło histerycznie płakać. W moje uszy uderzały okrzyki i nawoływanie reporterów:

— Wasza Wysokość!!!

Księżniczko Rosemary, czy zechce Wasza Wysokość udzielić wywiadu?!

— Błagam, Wasza Wysokość, czy mogę autograf?!

Zręcznie wywinęłam się z objęcia Harry'ego i nie oglądając się za nim podeszłam do najbliższej fotoreporterki, której niesamowicie zależało na wywiadzie ze mną. Aparaty bez przerwy oślepiały mnie fleszem, gdy odpowiadałam na pytania dotyczące dzisiejszej kreacji i wysłuchiwałam komplementów o moim "oszałamiającym wyglądzie".

Wasza wysokość zachwyciła nas wszystkich dzisiaj nie tylko swoim zniewalającym wyglądem, a jeszcze osobą towarzyszącą! — mówiła entuzjastycznie brunetka do mikrofonu. — Trzeba przyznać, że gdy tylko księżniczka Rosemery opuściła limuzynę u boku Harry'ego Stylesa, księcia Edynburga, wokół czerwonego dywanu zawrzało! Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Czy księżniczka może udzielić nam więcej informacji na temat tej znajomości?

Uśmiechnęłam się miło do reporterki, ale w duchu przygotowywałam się już na masę niewygodnych pytań i kłamstw, którymi byłam zmuszona nakarmić publikę.

— Bardzo dziękuję za miłe słowa. Z Harrym dzieli nas przyjaźń. Bardzo wspieram jego karierę i gratuluję mu wszelkich sukcesów. Co prawda bardzo spontanicznie podjęliśmy decyzję o wspólnym wyjściu, jednakże niezwykle się cieszę, że mogę mu towarzyszyć na tak wspaniałej premierze — powiedziałam bez zająknięcia.

Kłamałam jak z nut, a każde kolejne słowo dotyczące relacji Ja–Harry powodowało u reporterki coraz to większy zachwyt.

Wasza Wysokość, czy dzisiejsze towarzystwo Harry'ego u Pani boku ma być subtelnym oświadczeniem waszej zażyłości? — pytał kolejny reporter – młody, niedoświadczony, trzęsący się z nerwów.

Zachichotałam pod nosem, ponieważ naprawdę rozbawiło mnie to, że powodowałam u niego tak ogromny stres.

— Czy ja Pana stresuję? — zaśmiałam się ignorując jego pytanie.

Kamerzysta wytrzeszczył oczy, nie spodziewając się tego, że zagadnę młodego reportera, a on sam odkaszlnął i przetarł chusteczką mokre czoło. Mikrofon drżał mu w dłoni do tego stopnia, że omal go nie upuścił.

— To normalne, że tak wspaniała kobieta onieśmiela mężczyznę — usłyszałam za sobą głęboki ton, a następnie poczułam dłoń na talii.

Spojrzałam do góry i zobaczyłam, że Sir Harry  postanowił mi towarzyszyć.

Młody reporter zbladł, a kamerzyści wokół skupili uwagę jedynie na nas. Podejrzewałam, że robili milion zbliżeń na naszą bliskość.

— Powracając do pytania to myślę, że trudno mówić tu o subtelności przy tak ogromnym poruszeniu — zaśmiałam się, starając się rozładować sytuację.

Racja, Wasza Wysokość. Nie do podważenia jest stwierdzenie, że dzisiejsza obecność Państwa na tej gali przejdzie do historii.

Odpowiedziałam jeszcze na kilka krótkich pytań, po czym odeszłam od reporterów, by podpisać kilka autografów. Harry podążał za mną jak cień, dotykając raz mojej talii, a raz ramienia. Bez przerwy dążył do choćby najmniejszego kontaktu fizycznego. Kiedy stanęliśmy w odpowiedniej odległości, by nikt nie mógł nas usłyszeć wreszcie wyswobodziłam się z jego objęć.

— Nie próbuj mnie więcej dotykać. Nie chcę, by kamery to rejestrowały. W ogóle nie chcę, byś za mną chodził!

— Niestety, ale ja pragnę być jedynie w twojej obecności — powiedział bez zawahania.

— Aż tak bardzo zależy ci, na rozgłosie? Chcesz zrobić sensację? Jeśli tak, to zajmij się jedną z aktorek lub piosenkarek. Zrobi to podobne wrażenie! — wycedziłam.

— Tu nie chodzi o rozgłos, moja droga — ucałował jeszcze raz moją dłoń. — Tu chodzi o NAS.

Ukłonił się nisko i zostawił mnie z tym, dla kolejnego wywiadu. Skonsternowana patrzyłam na jego plecy, gdy się oddalał, aż do momentu, kiedy flesze aparatów skierowane w moją stronę przywróciły mnie do rzeczywistości.

***

Po podpisaniu się na zdjęciach i zapozowaniu do masy zdjęć ruszyłam do środka budynku, gdzie już większość zaproszonych celebrytów i ważnych osobistości pozowało przy ściance. Ścianka na wszystkich uroczystościach była nieodłącznym i szczególnym elementem, zatem wiedziałam, że nie mogłam jej pominąć. Chcąc uniknąć towarzystwa Harry'ego czmychnęłam w pośpiechu w jej kierunku, a na moje szczęście na mojej drodze napotkałam Arabellę.

Arabella, księżniczka Walii była moją kuzynką i najlepszą przyjaciółką od najmłodszych lat! Niemal na nią nie wpadłam. Wyglądała na tak samo zaskoczoną jak ja. Jej długie niemal czarne włosy sięgały jej już niemal do pasa, a fioletowa suknia podkreślała urodę i kolor skóry.

— Rosmery! — rzuciła mi się na szyję. — Nie miałam pojęcia, że tu będziesz!

— Ja też nie — przyznałam i dodałam szeptem: — Ojciec zmusił mnie, bym pojawiła się na tym bankiecie.

— U mnie było podobnie! — zachichotała. — Kiedy tata otrzymał zaproszenie od Harry'ego Stylesa niesamowicie się ucieszył i kazał sobie towarzyszyć. Uważa, że jego hotele są najlepsze w całej Europie.

Przewróciłam oczami słysząc to imię i nazwisko.

— Tak wiem, nienawidzisz tego dupka od podróży do Paryża!

— Arabella! — pisnęłam na jej słownictwo.

Protokoły miała zawsze w głębokim poważaniu. Chyba właśnie to był powód naszej zażyłości i wzajemnego zrozumienia.

— O wilku mowa — spojrzała za moje plecy.

Momentalnie zbladłam. Odwróciłam się i zobaczyłam, że rozgląda się po wszystkich twarzach w tłumie, za pewne próbując mnie znaleźć.

— Cholera, wygląda gorąco — przygryzła wargę. — Co ty wyrabiasz?! — zdziwiła się, gdy skuliłam się chowając za jej sylwetką.

— Muszę się przed nim ukryć. Jeśli będzie cię pytał, to powiedz, że wcale mnie nie widziałaś! — ucałowałam jej policzki i ruszyłam w głąb głównej sali, gdzie miało odbyć się przyjęcie.

Lokaj przywitał mnie niskim ukłonem i wręczył mi kieliszek szampana. Wypiłam go w zaskakująco szybkim tempie i chwyciłam za następny.

Szybko mój czas został zajęty przez dyplomatów reprezentujących inne państwa, pragnących zamienić ze mną kilka słów.

***

Czułam zdecydowane działanie szampana w swojej głowie po około godzinie licznych rozmów, gdzie nie żałowałam sobie nowych, pełnych kieliszków. Wreszcie mężczyzna prowadzący galę zapowiedział przemówienie Harry'ego. Ciężko westchnęłam obserwując, jak wchodzi na podest i chwyta za mikrofon. Siedząc przy stoliku rozmasowałam skronie. Chciałam niebawem wrócić do pałacu.

Harry'ego przemówienie było krótkie i treściwie. Opowiedział o nowych ulepszeniach wprowadzonych w swoich hotelach, oraz o tym, że pierwsza filia na terenie Ameryki pojawi się już za kilka miesięcy.

— Chciałbym podziękować wszystkim zebranym. A w szczególności podziękowania pragnąłbym skierować do jednej osoby — na sali nagle wszyscy umilkli. — Droga Rosmery, czy zaszczycisz mnie pierwszym tańcem?

Reflektor z sufitu skupił na mnie światło, a uwaga wszystkich w przeciągu kilku sekund była skupiona jedynie na mnie. Czułam jak wstyd i złość wypala mi policzki. Byłam zażenowana, postanowiona w niewygodnej sytuacji, przyparta do muru! Co on najlepszego wyprawiał?!

Rozejrzałam się nieśmiało po sali. Praktycznie każdy uśmiechał się do mnie z uwielbieniem. Arabella siedząca w sąsiednim stoliku patrzyła na mnie z szokiem, a Harry stojący na podeście szczerzył się do mnie jakby był niespełna rozumu.

Nie miałam wyjścia. Na drżących nogach ruszyłam na środek, a Harry prawie zbiegł z podestu, by jak najszybciej pojawić się u mego boku. Ta sytuacja była tak groteskowa, iż nie byłam pewna, czy zaraz nie wybuchnę śmiechem, a zaraz potem nie oderwę Stylesowi głowy na oczach setki świadków.

W duchu dziękowałam sobie za wypity alkohol, który sprawiał, że byłam spokojniejsza. W innych okolicznościach plan Harry'ego z pewnością by się nie udał. Orkiestra zaczęła grać wolną melodię. Harry przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze klatki niemal się stykały (protokół mówił o odległości przynajmniej trzydziestu centymetrów!!!), rękę umieścił nisko na mojej talii, a drugą chwycił moją prawą dłoń. Jedno, co mogłam mu przyznać, to potrafił naprawdę dobrze tańczyć.

— Po co ta cała szopka?! — szepnęłam z pretensją.

— Żadna szopka, Wasza Wysokość. To tradycja — uśmiechnął się dumnie, z nutką figlarnosći.

— Tradycja? Szkoda, że dotąd nie słyszałam, że rozpoczynasz bale twojej firmy tańcem. Zazwyczaj sprawę załatwiał symboliczny kieliszek — burknęłam.

— Dzisiaj ją zapoczątkowaliśmy, Najdroższa — przeciągle mruknął do mojego ucha.

Popatrzyłam na niego ze zmarszczonymi brwiami.

— Razem z moją żoną będę otwierał w ten sposób każdy bankiet.

Omal nie stanęłam w miejscu.

— Czekaj, co?

Harry wzmocnił uścisk i przyciągnął mnie jeszcze bliżej, a następnie zainicjował obrót. Piosenka dobiegła końca, a taniec zwieńczył pochyleniem mnie w dół.

— Znam zamiary twojego ojca. Do końca tego roku będziesz moją żoną, Kochanie.

⚜️⚜️⚜️




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro