Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdzial VIII - Intryga

⚜️⚜️⚜️

Z bólem w oczach Zayn ukłonił się nisko, po czym zaczął wchodzić po schodach.

Od razu chwyciłam za spód swojej sukni i ruszyłam za nim.

— Zayn, ty nic nie rozumiesz — złapałam jego dłoń, by się zatrzymał. — Proszę pozwól mi to wyjaśnić.

Dokładnie widziałam jak jego plecy napięły się przez kontakt z moją skórą. Odwrócił się powolnie z twarzą pogrążoną w grymasie.

— Droga Rosemary, ja doskonale wszystko rozumiem. Zataiłaś przede mną fakt, o nadchodzących zaślubinach. Pozwoliłem sobie na zniewagę; na dotykanie kobiety, która należy już do innego mężczyzny. Złamałem swoje własne zasady, wartości wzorowego obywatela i żołnierza. Jestem również rozdarty. Znam cię od zaledwie kilku dni, a sprawiłaś, że w tym momencie czuje pustkę, czuje się zagubiony... Kochana Rosemary, było mi bardzo miło towarzyszyć ci przez ostatnie dni — ucałował moją prawą dłoń, podczas gdy ja nie potrafiłam wykonać najmniejszego ruchu pod wpływem jego słów. — I naprawdę ubolewam, że to nie mogło zakończyć się inaczej.

Pozostawił mnie z tym, znikając na górze schodów. Stałam nadal pogrążona w głębokim szoku nie mogąc wydusić z siebie choćby mruknięcia.

I mimo, że Zayna Malika znałam tak krótko poczułam ogromne przygnębienie. Jakbym straciła kogoś naprawdę ważnego. Kogoś, na kim mi zależało. Dlaczego nie dawał sobie niczego wytłumaczyć? To było kompletne nieporozumienie, kolejna intryga Harry'ego...

— Panienko, już czas! — obok mnie pojawiła się rozgorączkowana Dorotha. — Musimy Panienkę wyszykować, na przejażdżkę po The Mall! Król nas pogania!

Przewróciłam oczami, jednak pozwoliłam jej pociągnąć się do własnej komnaty. Buntowaniem się niczego bym nie wskórała, a jedynie Dorotha mogłaby pozostać pociągnięta do odpowiedzialności, za nie wykonanie swojego zadania o konkretnym czasie. W mgnieniu oka przygotowała mi jasnoróżową sukienkę w kształcie litery A z gorsetem i wielowarstwowym dołem, złote pantofelki i małą torebkę.

— Wygląda Panienka naprawdę przepięknie! — zaklaskała w dłonie, gdy zakończyła żmudne wiązanie gorsetu.

— Dziękuję Dorotho, jesteś niezastąpiona — odpowiedziałam zmuszając się na uśmiech.

— Pójdę powiadomić, że już wszystko gotowe!

Westchnęłam ciężko pozostając sama w ogromnym salonie. Zerknęłam przez okno. Kareta stała już przed pałacem, a wokół niej przygotowujący się policjanci i prywatni ochroniarze.

Wyszłam ze swojej Komnaty i z uniesioną głową skierowałam się na dół. Musiałam kolejny raz odegrać swoją rolę.

W momencie przekroczenia przeze mnie progu pałacu wszyscy mężczyźni znajdujący się na podjeździe stanęli na baczność. Słyszałam za sobą podniecony głosy pokojówek, które stojąc z boku zdążyły już przede mną dygnąć. Zawsze z podobnym entuzjazmem reagowały na moje stoje wyjściowe. Jednego czego byłam pewna, to faktu, że kobiety pracujące dla pałacu były bardzo oddane i szczerze mnie szanowały.

Dziewczyny w swoich czarno-białych strojach zadbały, by moja suknia idealnie prezentowała się podczas pokonywania krótkiego odcinka do karety. Karety, przy której stał już Harry z uwielbieniem w oczach.

— Madame, wyglądasz obłędnie — ucałował moją dłoń. — Jestem wdzięczny za to, że zgodziłaś się na tą przejażdżkę.

— Cóż, nie miałam wyboru — mruknęłam.

Szofer pojawił się obok nas i wystawił rękę w moją stronę, by pomóc mi wsiąść.

— Wasza wysokość.

— Ja to zrobię — zirytował się Harry i oddelegował mężczyznę gardzącym wzrokiem.

— Chyba jednak poradzę sobie sama — przewróciłam oczami i chwyciłam w dłonie spód sukni i wydrapałam się do karety.

Za sobą usłyszałam spanikowane jęki pokojówek i ich prośby bym zaczekała, ponieważ cała suknia się pogniecie.

Harry wszedł zaraz za mną.

— Jesteś tak bardzo niepokorną kobietą — roześmiał się.

— Proszę, czy możemy już jechać? — zwróciłam się do szofera, tym samym ignorując mojego towarzysza.

Mężczyzna skinął głową, w kilka sekund później konie zaczęły dreptać przed siebie.

— Ale imponujesz mi tym za każdym razem — chwycił moją dłoń, by spleść nasze palce.

Zesztywniałam.

— Nie dotykaj mnie — powiedziałam stanowczo.

W jego oczach dostrzegłam urazę, która za moment przemieniła się w złość.

— Nikt ci nigdy nie tłumaczył, jak powinnaś zachowywać się wobec narzeczonego? — warczał z mocno zaciśniętą szczęką. — Przede wszystkim nie masz prawa mi się sprzeciwić.

Moje ciało przeszedł niepokojący dreszcz. Coś w jego oczach sprawiło, że czułam się spanikowana. On był nieobliczalny.

— Spróbujmy jeszcze raz. Czy będziesz tak miła złapać mnie, swojego przyszłego męża, za rękę?

Coś w głowie podpowiadało mi, że nie powinnam się sprzeciwiać. Nie zwlekając podałam mu dłoń. Jednak gdy splótł nasze palce, a jego twarz rozświetlił usatysfakcjonowany uśmiech czułam, jakby moja skóra wypalała się pod jego dotykiem. Nienawidziłam go.

Jadąc dalej przez teren pałacu zauważyłam przed nami oddział żołnierzy wracający z ćwiczeń. Moje serce zaczęło nerwowo bić, gdy dostrzegłam na początku uformowanych czwórek Zayna. Jego wzrok spotkał mój. Nie powiedział ani jednego słowa, jednak potrafiłam wyczytać wszystkie emocje z jego twarzy. Był rozgoryczony, posmutniały. Zły.

Cały oddział wraz z dowódcą stanął na baczność, salutując nam. Zayn już na mnie nie patrzył, wykrzykując jedynie komendy do swoich podwładnych.

— Ten żołnierzyk ma się za niewiadomo kogo — parsknął z jadem Styles.

— On przynajmniej czymś zasłużył się temu krajowi — mruknęłam odwracając wzrok w stronę drugiego okna, by nie musieć go widzieć.

Niebo stało się pomarańczowo-różowe przez zachód słońca, a gdyby nie okoliczności przyznałabym, że było naprawdę pięknie.

Wkrótce wyjechaliśmy na The Mall. Cała ulica była pełna mieszkańców Londynu, którzy ustawiali się za barierkami dzierżąc w dłoniach chorągiewki z motywem angielskiej flagi. Kiedy nas dostrzegli zaczęli piszczeć i krzyczeć, machać do nas, a fotoreporterzy z każdej strony starali się zrobić nam zdjęcie.

Obowiązek królewski nakazywał mi uśmiechać się do poddanych. Co jakiś czas odmachiwałam im, co wzbudzało jeszcze większe poruszenie.

— Dlaczego tu jest aż tyle ludzi? Nikt nie ogłaszał oświadczenia o tej przejażdżce — zapytałam Stylesa.

— Postanowiłem jednak, że obywatele mają prawo do zobaczenia budzącego się uczucia między swoimi władcami.

Nazwanie nas władcami było przesadą, jednak szybko przestałam o tym myśleć widząc co robi Harry. Najpierw pocałował moją dłoń a następnie nachylił się w stronę mojej twarzy. Ujął ją jedną ręką z uśmiechem błądzącym po wargach. Nim zdążyłam się w panice odsunąć złączył nasze usta, w krótkim pocałunku.

Wokół nas zawrzało. Wszyscy wiwatowali, klaskali, wokół rozniosły się wesołe piski oraz gwizdy.

Harry kolejny raz dokonał przestawienia.

— Co ty zrobiłeś?! — zapytałam ze złością.

Panowałam jednak, by za bardzo nie ukazywać emocji. Aparaty fotoreporterów od razu by to wychaczyły, mając kolejny temat do sensacji.

— Już od dłuższego czasu pragnąłem cię pocałować.

— Co nie oznacza, że miałeś prawo to zrobić!

Nic sobie nie zrobił z moich słów. Pocałował jeszcze raz moją dłoń i zaczął machać poddanym.

***

Wróciwszy do pałacu nadal roztrzęsiona udałam się od razu do Komnaty Dam. Tam siedziały już moja matka oraz babcia i z zainteresowaniem oglądały wiadomości.

Z daleka byłam w stanie usłyszeć głos prezenterki odbijający się od kamiennych ścian.

— Kilkanaście minut temu byliśmy świadkami niesamowitego zdarzenia! Księżniczka Rosemary i Książę Edynburga Harry z rodu Styles wybrali się na przejażdżkę karetą przez ulicę The Mall. Wzbudzili tym niewiarygodną ekscytacje mieszkańców Londynu. Fotoreporterzy zdołali uchwycić na zdjęciach ich złączone dłonie. Świadkowie twierdzą, że para trzymała się za ręce przez całą drogę! Nie to jednak zbudziło największe emocje! Harry Styles w pewnym momencie zdecydował się czule pocałować Księżniczkę! Obywatele są podekscytowani, to wydarzenie potwierdziło doniesienia o zbliżających się zaręczynach! Pojawiają się sugestie, że nowa para w rodzinie królewskiej doda powiewu świerzości dynastii! Jest to pierwsza para, która nie przestrzega w pełni królewskich zasad i nie boi się ukazać publicznie swoich uczuć!

Wytrzeszczyłam oczy słysząc słowa reporterki, a w podobny sposób patrzyły na mnie obie kobiety siedzące przede mną.

— Mój Boże, co za cudowna wiadomość! — wybucha babcia. — Gdyby mój świętej pamięci mąż to widział! Nasza Rosemary stanie się niedługo kobietą stając u boku Harry'ego Stylesa przed ołtarzem!

— Rosemary... — odezwała się zszokowana matka. — Jesteśmy zaskoczone takim obrotem spraw.

Jej wzrok podpowiadał, że spodziewała się mojego wybuchu.

— To wy jesteście zaskoczone?! — roześmiałam się. — To ja jestem zaskoczona do cholery! To wszystko dzieje się poza moją kontrolą! Ojciec mnie w to pakował, a Styles pociąga teraz za wszystkie sznurki!

Babcia poderwała się na nogi pytając krzykiem o co mi w ogóle chodzi. Nie miałam siły dłużej prowadzić tej konwersacji. Chwyciłam spod sukni i ruszyłam niemal biegiem do wyjścia, a następnie prosto przez kamienny korytarz.

Pod schodami w tylnej części pałacu dostrzegłam wystawione walizki. Nie wiedziałam, by ktokolwiek miał opuścić pałac.

— Co się tutaj dzieje? — spytałam przechodząc obok bardzo młodej pokojówki.

Spłoszyła się i niesamowicie zestresowała na mój widok,  jednak od razu odpowiedziała jednym tchem.

— To bagaże Komandora Malika, który opuszcza pałac. Poszedł właśnie znieść resztę, Wasza Wysokość — ukłoniła się.

Jak to opuszcza pałac?

⚜️⚜️⚜️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro