Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Co jeśli... [alternatywne wydarzenia]

Jest to fanfiction opisujące alternatywne wydarzenia z prologu pierwszego tomu "Skrzydeł Ognia". Zawiera kilka spoilerów z tegoż utworu.



***



Zbudził ją szelest skrzydeł.

Uniosła odrobinkę powieki, ukazując rozszerzone w półmroku źrenice. Srebrzystobiałe łuski mignęły w jej polu widzenia. Nie miała pewności, czy to co widzi jest prawdziwe, czy może jeszcze śpi. Lodoskrzydły w Królestwie Nieba? Zanim zdążyła roztrząsnąć tą sprawę powieki jej zaciążyły.

Zaraz! Poderwała się gwałtownie. Dlaczego ten smok niósł nieboskrzydłe jajo?! Wybiegła z jaskini i stanęła na półce skalnej przy jej wyjściu. Zlustrowała niebo. Na sekundę oślepił ją błysk gromu, lecz... Jest! Lodoskrzydły leciał na południe.

Odbiła się i wyskoczyła w powietrze. Dlaczego wówczas nie zwołała patrolu? Nie wiedziała. Jedyne, na czym się skupiła w tamtej chwili, to kolczasty ogon niknący w burzowych chmurach. Zaspaną smoczycą zachwiał mocny podmuch wiatru. Kilka machnięć silnymi skrzydłami i odzyskała równowagę.

Złapała odpowiedni wiatr i popędziła za złodziejem. Nie widziała go. Jaka była szansa, że zmieni kierunek lotu? Zważając na to, że zapewne nie zdaje sobie sprawy z pościgu, przekonany o udanej nocnej kradzieży, kiedy wszyscy, prócz strażników na granicy spali... uznała, iż dalszy lot na południe jest najbardziej logiczną opcją.

Zmrużyła oczy oślepiana co jakiś czas strugami deszczu i błyskawicami. W dole migały jej ostre skały, szczyty gór oraz, daleko, daleko u podnóży, roślinność targana wichurą. Subtelnie zmieniając nachylenie skrzydeł wykorzystywała prądy powietrzne do ułatwiania sobie lotu przez burzę.

Wyprostowała smukłą szyję, starając się przybrać pozycję jak najmniej stawiającą opór. Wzrok skupiła na celu lotu, co prawda nieznanym, lecz jasno określonym. Wypatrywała lodoskrzydłych łusek, co nie było zbyt łatwe biorąc pod uwagę ich wtapiający się w niektóre chmury kolor.

Bystry wzrok wyłapał ruch niewpisujący się w pędzące po niebie obłoki. Machnięcie skrzydeł przedzierającego się przez niesprzyjające otoczenie smoka.

Posługując się prądem wznoszącym, zmieniła wysokość lotu. Zamierzała spaść na niego z góry. Kto patrzy w górę? Zwłaszcza w taką pogodę, gdy pioruny strzelają naokoło? Była pewna, że Lodoskrzydły nawet nie myśli o pościgu, a co dopiero ataku. Przyglądając się intruzowi z zaskoczeniem stwierdziła, iż obchodzi się z jajem troskliwie. Lecz do czego mogłoby mu być ono potrzebne?

Nagle niczym uderzona jednym z szalejących naokoło gromów domyśliła się. On musiał być ze Szponów Pokoju.

W tej samej chwili w lecącego kilkanaście długości ogona niżej smoka uderzyły dwa jasne kształty. Jeden z nich odebrał Lodoskrzydłemu jajo, a drugi wytrącił go z równowagi. Powietrze wokół nich falowało od ciepła. Piaskoskrzydłe.

Nieboskrzydła zauważyła zbroje na piaskowych łuskach. Jeden z żołnierzy właśnie ściągał srebrnego smoka w dół. Do trzeciego smoka stojącego na skale zawrotną odległość niżej. Smoczyca zwinęła skrzydło zaraz przechylając się w jedną stronę i nurkując w chmurę. Nie miała pojęcia, co się działo.

Pod osłoną chmur zleciała niżej. Okrężną drogą dotarła do skał poniżej grupy smoków. Światło błyskawicy oświetliło ich sylwetki. Pysk Lodoskrzydłego skrępowany metalem. Łapy mocno zbudowanej Piaskoskrzydłej trzymającej jajo nad przepaścią.

Błyskawicznie wyskoczyła w powietrze wyciągając ciało jak najbardziej, starając się dosięgnąć spadającego jaja. Zdążyła jeszcze zauważyć zdumiony wyraz pyska zrozpaczonego Lodoskrzydłego wystającego nad skraj przepaści zanim chwyciła jajo w szpony i uderzyła głową o skałę.

Otworzyła oczy. Obraz chwiał się i mnożył, gdy spróbowała skupić na czymś wzrok. Leżała na ziemi boleśnie przyciskając sobie ciałem skrzydło. W łapach wyczuła owalny kształt. Najwidoczniej odruchowo obróciła się na grzbiet, chroniąc jajo w czasie upadku. Jak długo pozostawała bez zmysłów? Z trudem przesunęła się głębiej pod skały, które mogły dać jej osłonę przed czyjąś obserwacją z góry.

Blask ognia przyciągnął jej uwagę. Sprawy na górze nie zostały jeszcze zakończone, więc może nie była nieprzytomna aż tak długo. Dźwięki dobiegające stamtąd przybrały na sile. Usłyszała czyjś wrzask, który urwał się nagle. A potem głuche uderzenie ciała o ziemię. Kawałek dalej lodoskrzydły z poszarpanymi skrzydłami, dziurą od skorpioniego ogona w piersi, wykręcony w nienaturalnej pozycji, patrzył na nią nieżywymi oczami.

Przeszedł ją dreszcz. Ten smok umarł okrutną śmiercią. W imię czego?

Przytuliła ocalone jajo do piersi. Po dłuższej chwili, wypełnionej grzmotem i szumem deszczu, a także dudnieniem jej własnej krwi, zyskała pewność, że Piaskoskrzydłe odleciały.

Nieoczekiwanie jajo zadrżało w jej uścisku. Szeroko otwartymi oczami przyjrzała mu się. Najwyraźniej mały smoczek wewnątrz właśnie teraz zamierzał przekonać się, jak wygląda świat zewnętrzny. Skorupa pękła. Główka smoczka wydostała się z bezpiecznego dotąd schronienia.

Nieboskrzydła delikatnie wyciągnęła i oczyściła smoczę z resztek skorupki. Przyciskając młode do piersi ciężko podeszła do srebrnołuskiego truchła. Kawałki połamanej skorupy porzuciła w pobliżu. Nie zastanawiała się, po co to robi. Aby jakoś uczcić pamięć smoka, który dla jaja oddał życie? Czy może po to, aby ewentualni wrogowie, którzy może powróciliby tutaj, dostali dowód na skuteczność swych zabójstw?

Smoczę zakwiliło. Pośród burzowej nocy rozległ się ochrypły głos smoczycy.

– Witaj na świecie, maluchu.  




***


No cóż.

Dawno niczego nie napisałam (nie licząc rozprawek, ekhem). Byłam z siebie o wiele za bardzo zadowolona, zważając na to, jak króciutkie to jest...


OneShoty nie potrzebują dokładnego obmyślania fabuły, z czym mam problem. Kiedy uważam wymyśloną przeze mnie fabułę za nudną, automatycznie tracę chęci i przestaję pisać daną rzecz.


Na razie podłączę to do Próbek, choć niekoniecznie tu pasuje. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro