Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#8. Żal za grzechy


- CO SIĘ TUTAJ DZIEJE!?

Potężne gromy i wstrząsy przeszyły komnate, aż zebrane gwiazdozbiory zadrżały silnie i pouciekały w popłochu. Granatowy firmament rozdarły błyskawice i burze słoneczne tworząc feerię pomarańczowo-czerwonych i turkusowo-fioletowych barw.
Nie mniej zadrżeli wszyscy zebrani Primowie i odsunęli się gwałtownie chowając po drugiej stronie Okna tak jakby drogocenny artefakt kosmosu mógł ochronić ich przed potencjalnym gniewem starego boga.

- No słucham? Co to miało być?!

Alpha Trion westchnął w Iskrze, oglądając z bliska cielesność Primusa. Srebrrzysta twarz praojca była ściągnięta ledwo co hamowanym gniewem. A jednak szlachetna, wypolerowana biała zbroja ukazywała niczym lustro każdą kolorową burzę na firmamencie i była okrutnym odbiciem emocji boga. Niby lekkim przypomnieniem, niemniej porażającym.

Archiwista poczuł nagłe popchnięcie - to Liege, speszony, krył się za jego plecami.
Młodszy brat zapewne liczył na wstawiennictwo Triona, ale ten zbył go tylko, przewracając optykami.
Nie był najstarszym z braci. Nie mniej Prima zapewne w ogóle nie wtrąci się w sprawę. On już od dawna nie wracął się w żadne sprawy.

- Prima? Na tobie się zawiodłem, znowu...

- Stwórco. Twój plan zdałby się świetnie. Jednak z naszą ingerencją zda się jeszcze lepiej...

- Doprawdy! - prychnął Archiwista i z zamyślenia zaczął gładzić swoją długą, śnieżnobiałą brodę - Tak jak ostatnio. Przypominam, że ostrzegałem cię! Optimus dopiero co o mało nie odebrał swojej przyjaciółce życia!

- A ja ci mówię, że... - Najstarszy odwrócił się gwałtownie do brata.

- Dość! - krzyknął Primus.

Wyciągnął dłoń przed siebie i namieszał w Oknie, niszcząc chwilowo wizję śmiertelników i cofając czas. Wszyscy bracia przyjrzeli się Primie i Alphie i przysłuchali się... - Ma już wiele istnień na sumieniu - jęknął Prima - Wiem czym może grozić to rozładowanie, ale za chwilę mu przejdzie. Nikomu nie odbierze życia tylko dlatego, że nie panuje nad swoimi emocjami, a tym samym nie kontroluje tak potężnej mocy jaką dysponuje Matryca...

- Myliłeś się, bracie - westchnął Alpha Trion.

- Mylił. Nie mylił - warknął Primus znów zastępując wizję i pokazując w Oknie twarze liderów obu frakcji - Przez jego ignorancję Optimus czuje się bezpieczny! Rozmawia z Megatronem jakby dyskutowali o mieszaniu najlepszych używek wyskokowych!

- Tak jak... Starzy przyjaciele? - mruknął Archiwista, czując jak przestrzeń drży od złości praojca.

- A właśnie czy to nie o to chodziło? - spytał nieśmiało Liege wychylając się zza pleców starszego brata.

- Nie! - ryknął Primus - Owszem mają się czegoś nauczyć, ale nie kosztem naszych tajemnic!

- I właśnie dlatego, drogi Thathe, ja... Się tym zająłem... - jeden z trzynastu wyszedł z tłumu na środek i podszedł do Okna, ostrożnie przyglądając się cielesnemu wcieleniu jądra planety.

- Ty? - Prychnął Stwórca unosząc brwi w pewnej mieszance pogardy i niedowierzania. Poczym z pewną dozą nieprzyjemnych przeczuć rozejrzał się po komnacie - A gdzie reszta ciebie? Co tym razem?

- Niczym się nie martw! Są już na miejscu... Wszystkim się zajmiemy...

Nexus Prime uśmiechnął się szeroko, złowieszczo...

***

- Cieszę się, że postanowiłeś do nas dołączyć... - westchnął, kiedy Bumblebee w końcu się do niego zbliżył - W porządku?

Zapytał widząc brak zapału w swoim zwiadowcy. Odłączenie się od grupy, marudność i cisza były czymś co niepokoiło Optimusa w zachowaniu żółtego bota. A jednak czy ta wycieczka nie zmienia każdego z nich?
Stojąc w pewnej odległości od grupy i siedzącej na ziemi Arcee przyglądali się jak Ratchet sprawdza jej stan. Po niedługim marszu wszyscy musieli odpocząć, brak paliwa dawał im się wyraźnie we znaki.

- Co z nią? - zapytał w końcu, nie doczekawszy się odpowiedzi od zwiadowcy.

Femme spojrzała na niego spod byka, co jednocześnie przyniosło mu ulgę i trochę przeraziło. Cee potrafiła być skuteczna w walce i jeszcze bardziej zapalczywa jeżeli chodzi i zemstę...

- W porządku, dzięki! - warknęła i wstała na nogi. Mimo że się zachwiała nie przyjęła niczyjej pomocy. Zmierzyła jedynie stojącego w rozkroku i niepewności lidera od stóp do głów.

- Przepraszam za tamto - powiedział słabo, marząc o tym by femme zapomniała. Wiedział jednak, że o ile nic nie spali jej płyty głównej to Cee będzie mu to pamiętać po wszeczasy.
A jednak. Dwukółka tylko wzruszyła ramionami.

- Gdzie my właściwie jesteśmy? - spytała, rozglądając się dookoła.

- Wygląda na to, że w końcu gdzieś doszliśmy - krzyknął Megatron, stojący na czele.

Optimus ruszył do przodu, pod stopami zachrzęścił nagle czerwony piasek. W końcu stanął ramię w ramię z drugim liderem i nad rozpadliną, ciągnącą się w dole.
Westchnął cicho przyglądając się zabudowaniom zaczynającym się pod górą. Miasto schowane w czerwonej skale, pomarańczowyn pyle i mrocznych cieniach.

- Czy to... Kaon? - mruknął Knockout.

Optimus obejrzał się na Wisienke, która stanęła po stronie drugiego ramienia Lorda, a trochę dalej czekał Breakdown. Fembotki i Ratchet czekali z tyłu. Zapewne cała trójka oglądała po raz pierwszy wojenną stolicę Decepticonów.

- Dawno nie oglądałem domu - mruknął Megatron cicho - Nic, a nic się nie zmienił...

- Pewnie nie - zgodził się Prime, patrząc na drogę, którą tu przyszli. Tunel szybko kończył się w mroku, ale nie miał wątpliwości, że mogą tamtędy wrócić. O ile Primus im pozwoli - Wydaje mi się, że to kolejna sztuczka, Megatronie.

- Sztuczka czy nie, proponuję przeszukać miasto - wtrącił Ratchet, niby obojętnie.

- Ach tak? A tobie niby kto przekazał pałeczkę dowodzenia? - zjadliwy głos rozbrzmiał tylko kilka metrów od nich. Optimus odwrócił się w stronę Wreckera.

- Wheeljack - westchnął niby ostrzegawczo Bulkhead.

- Ja nikim nie dowodzę - odpowiedział medyk patrząc podejrzliwie na białego mecha, który z kolei zaczął się powoli zbliżać..

- Jesteś ostatnią osobą, której powierzyłbym swoje życie - stwierdził mech jadowicie, sięgając do rękojeści katany. 

- Wheeljack, dość - krzyknął Optimus, czując, że wszyscy przyglądają się tej scenie i tak samo jak on nie rozumieją skąd tyle złości we Wreckerze. Miał obłęd w optykach - Zachowujesz się jak wariat...

- Wariat?! - zakrzyknął biały bot jakby niedowierzał, że ktoś śmie go tak nazywać. A jednak histeryczny śmiech jakim wybuchł patrząc na Prima potwierdzał diagnozę...

- To było bardzo creepy... - prychnął ktoś w tłumie i Optimus odczuł ulgę, że Smokescreen też zamierzał do nich dołączyć...

- Nie jestem wariatem... Poprostu go zabije!

Wrzasnął Wrecker jednak jego ruchy były szybsze od dźwięku. Zanim ktoś zdążył zareagować rzucił się na medyka ostrzem, a Ratchet upadł na plecy, cudem unikając śmiertelnego ciosu. Jackie wskoczył na mecha i znów próbował go ugodzić kataną w pierś - powstrzymała go tylko potężna ręka Bulkhead'a, który odciągnął go w tył.
Biały Autobot szybko wyrwał się i znów zamierzył na wciąż leżącego, zszokowanego i wściekłego, medyka. Jednak tym razem Optimus zdążył zareagować stając pomiędzy jednym botem a drugim.

- Dosyć! - krzyknął - Walczymy między frakcjami. Ostatnie czego nam teraz to walki wewnątrz nich! Wheeljack uspokój się, albo ja cię uspokoję! - ryknął zdesperowany kiedy mech spróbował również jego zranić, wyninąć i zaatakować lekarza.

- Nie wiem co on ci zrobił i nie chcę wiedzieć! Ale macie ten spór odłożyć, albo...

- Albo co? - prychnął Ratch, podnosząc się z ziemi i szokując wszystkich - Spójrz na siebie, jesteś za słaby nawet na to, żeby powstrzymać gówniaka, który sięga ci do pasa...

- Zabije. Cię! - ryknął Wrecker. Primus rozdziawił usta. Autoboty i Decepticony zapomnieli w tej chwili jak się funkcjonuje.

- Proponuję zejść na dół - warknął Ratchet, patrząc wyzywająco na białego, wściekłego bota - Może w mieście znajdziemy paliwo i leki...

- Zejście w dół mogę ci zafundować! PROSTO DO PIEKŁA!

Wheeljack jak rozsierdzony byk wyminął swojego lidera i zaczął biec na medyka. Prime stał jak wryty obserwując walkę mechów, którzy jeszcze kilka godzin temu byli dobrymi członkami jego drużyny.

- Powinniśmy ich rozdzielić? - spytała cicho Starburst, ale Optimus nie czuł się na siłach. Zwrócił się do Megatrona.

- Soundwave by się ucieszył mogąc zobaczyć dom - stwierdził Lord, nawet się nie odwracając - Tak... Kochał Kaon. Dlaczego oni to zrobili? Co?

Prime pojął, że mech mówi o ostatniej stracie Decepticona. Spojrzał w jego optyki i przez chwilę był pewien, że dostrzega żal w krwistej czerwieni optyk.
Możliwe że Megatron żałował straty swojego najwierniejszego żołnierza. A może utraty lojalnego przyjaciela.
Coś w spojrzeniu mecha co Optimus w stosunku do swojej osoby widział tylko raz...

- Nie wiem - odpowiedział szczerze - Naprawdę nie wiem dlaczego akurat jego...

Przerwał mu chrapliwy krzyk, który sprawił, że oboje z Megatronem odwrócili się do swoich drużyn.

- O losie... - westchnął Prime.

- Naskocz na mnie jeszcze raz, to następnym razem podetnę ci gardło! - Ratchet krzyknął, wycofując się. Energon na jego lewym ostrzu i ciele wreckera błyszczał w tej sytuacji jak latarnia morska w czasie sztormu.

- Mówiłam, że powinniśmy ich powstrzymać! - pisnęła femme o piaskowym lakierze.

- To moja wina! Przepraszam - krzyknął Prime poraz kolejny stając pomiędzy skłóconymi botami - Ratchet, co ty mu zrobiłeś?

- Nic!

Sprzeciw medyka przeczył sytuacji. Biały mech z mordem w błękitnych optykach trzymał się za prawe ramię, a pierś oblepiała resztka życiodajnej cieczy.

- Ja go załatam... Ratchet pociął główną tętnice ramienną. Raz dwa i będzie po krzyku - zgłosił, ku zdziwieniu wszystkich, Knockout - No co? Też potrafię leczyć...

Podczas gdy nikt nie mógł się nadziwić, że Autobot daje się zreperować Decepticonowi po walce z innym Autobotem, Megatron i Optimus podjęli decyzję.
Gdy wrecker bez komplikacji mógł do nich dołączyć, wszyscy wyruszyli do czekającego na nich Kaonu.

Droga przez pustkowia dłużyła się jednak wszyscy mieli w tym cel. Prawie wszyscy.
Starburst wlekła się na szarym końcu za wszystkimi mechami, a wolniejszy od niej był tylko Smokescreen.
Odwróciła się by raz jeszcze spojrzeć na bota swojego życia lecz ten uparcie patrzył pod swoje stopy.
Zwolniła jeszcze bardziej pewna swego.

- Powinniśmy porozmawiać - zaczęła, gdy tylko się z nim zrównała.

- Nie mamy o czym - poderwał gwałtownie głowę, ale nie spojrzał na nią co zresztą sprawiło jej przykrość.

- Jestem pewien? Odkąd się obudziłeś zachowujesz się dziwnie...

- To znaczy jak? - zatrzymał się nagle i wreszcie spojrzał. Z wrogością.

- To znaczy dziwniej... - mruknęła, robiąc krok w tył.

- Dziwniejsze będzie jeżeli nie zrobię ci krzywdy...

- Dlaczego miałbyś...?

- Nie zbliżaj się. Do mnie - powiedział groźnie i wyminął ją.

- Nie boję się ciebie!

- A powinnaś - warknął, odwracając się do niej gwałtownie. Po chwili jakby zmienił zdanie i widziała w jego optykach swojego Conjunx - Ale nie musisz... Jak tylko znajdę jakieś zapasy, wynoszę się stąd...

- Ach tak, a niby dokąd? - spytała nic nie rozumiejąc.

- Z daleka od ciebie...

Auć, to zabolało, stwierdziła z przykrością. Odkąd skończył się koszmar ich więź była mocno napięta, ale gdy tylko się odłączył od drużyny czuła jak nić kruszeje. Już w ogóle nie mogła jego poczuć.

- Posłuchaj, nie jestem tym za kogo mnie masz. Jestem... - przerwał na chwilę jakby szukał odpowiedniego słowa.

- Jesteś tym samym mechem, z którym połączyłam Iskrę! - krzyknęła zrozpaczona.

- To kłamstwo. To... To jest iluzja - machnął ręką - Odejdź zanim zrobię ci krzywdę...

- Nie boję się ciebie - krzyknęła, ale Autobot już się odwrócił i przyspieszył kroku - Boję się, że cię stracę...

Poczuła lepką łze na policzku. Otarła ją patrząc w jeden punkt na ścianie najbliższego domu... Aż nagle wrzasnęła, gdy coś przebiegło jej przed oczami.
Wszyscy odwrócili się w stronę spanikowanej femm, a ona zamieniła marsz w bieg.

- Tam coś było!

Krzyknęła i schowała się za plecami jedynego, jak jej się teraz zdawało normalnego mecha... Knockout był dobrą osłoną.

- Mała... Ja nic nie widzę - prychnął, zdziwiony.

- Potwierdzam... Wygląda, że miasto jest puste - wtrącił Breakdown..

- Wygląda... Jak miasto duchów - mruknął Megatron, z satysfakcją oglądając jak Starburst i Starscream zatrzęśli się ze strachu.

- Więc im szybciej znajdziemy energon tym lepiej... - Stwierdził Wisienka i ruszył w stronę domów.

Starburst oddychała ciężko patrząc na pustkowie. Wciąż czuła na sobie czyjeś spojrzenie.

- Choć - podskoczyła z piskiem kiedy Arcee położyła na jej ramieniu dłoń.
Pozwoliła się poprowadzić do przodu jednak odwróciła głowę.
Szeroki uśmiech w metalowej twarzy w oddali sprawił że chciała uciekać.

- Arcee! - odwróciła koleżankę, ale postać zniknęła nagle - Nie zostanę tu ani chwili dłużej! - Krzyknęła przerażona.

Tym czasem gdy minęli pierwsze budynki Prime nie mógł już znieść myśli, że jego przyjaciel bronił się tak brutalnie. Ani tego że sam go do tego zmusił odwracając się do niego plecami. To nie była postawa godna Prima.

- Ratchet, czy... Wszystko w porządku? - spytał zbliżając się do przyjaciela.

- Nic nie jest w porządku - prychnął biało-pomarańczowy i wrócił do zaglądania przez okna domów - Tutaj moglibyśmy sprawdzić...

- Ratchet, wiem, że wszyscy zaczynają wariować, ale ty...

- Co ja, Optimusie!? Miałem dać się pokroić? Szukasz winnego po nie właściwej stronie. To Wheeljack oszalał i rzucił się na mnie!

- Wiem...

- Więc czego stoisz na środku jak kołek! Pomóż mi z tymi drzwiami!

Rzeczywiście, stwierdził Prime, Ratch był równie miły jak zawsze. Westchnął i przyjął pozycję. Zanim medyk zdążył coś jeszcze powiedzieć podniósł nogę i kopnął w drzwi wywalając je z zawiasów.
Ostatnie czego obaj się spodziewali to usłyszeć perlisty śmiech gdzieś w pobliżu.

- Mm... Mówiłam! - Starburst wybiegła na środek i zaczęła się trząść.

- Spokojnie, to miasto... A to pewnie... Jego. Mieszkańcy? - zaczął ostrożnie Prime i razem z resztą drużyny stanęli w kole na środku ulicy.

Śmiech rozbrzmiał znowu, jednak nie widzieli nikogo do kogo mógłby należeć...
Nagle ziemia zatrzęsła się i zerwał się wiatr, unosząc kurz i piach.

- Znowu Primus? - krzyknął Megatron.

- Nie!

Wszyscy spojrzeli pytająco na Optimusa jednak on podkręcił głową. To nie był jego głos.

- Jestem tutaj!

Odwrócili się w prawo by zobaczyć jak postać pojawia się, a następnie znika.

- A teraz tutaj!

Głos postaci rozbrzmiał z drugiej strony, a ona śmiejąc się podskoczyła w miejscu.

- I tutaj jestem!

Bumblebee zaprostował głośno gdy kolejny "gość" popchnął go na ziemię.

- Czego chcesz? - krzyknął  Optimus wysuwając swoje ostrza - Kim jesteś?!

- Kim jestem i czego chce zależy od punktu widzenia...

- Optimus - Prime obejrzał się na Lorda, który już dzierżył w lewej ręce Mroczne Ostrze.
Pokręcił głową, jest ich trzech prawda?

- Nie jesteś sam... - spojrzał po dwóch przeciwnikach. Może dwa potężne miecze to za dużo, ale...

- Jestem tutaj!

Ryknął głos, a wiatr zerwał się porywają cały piach i niszcząc domy. Lipne słońce, które wysiało nad miastem zostało zasłonięte przez giganta.

- Oj Primusie! - Krzyknęła Arcee...
Optimus nagle zdecydował się zmienić oręż.

- Żadnych ostrych narzędzi!

Gigant machnął ręką i uderzył we wszystkich zebranych jak kula w kręgle.

- Nie! - krzyknął Optimus, gdy Ostrze zniknęło nagle w powietrzu.

- Jest mnie wiele, ale jednak nie. I zawsze jestem sam choć mam pięć głów i mogę gadać z którą chce - podczas gdy Autoboty i Decepticony zbierali się z ziemi gigant śmiał się głośno - Więc zabawimy się?!

Gigant poraz kolejny uderzył w nich ręką poczym ze śmiechem, zaczął deptać po budynkach jakby burzył wieże z klocków...

- Zabawimy się...!

Zaśmiał się jak maniak i zaraz po tym sam zniknął w powietrzu. Pięć mniejszych mechów wyskoczyło robiąc fikołki i powtórzyło głośno zabawimy się zabawimy! I zniknęło nagle w burzy piaskowej

- Co to do cholery było!? - krzyknął Wheeljack zbierając swoje katany.

Odpowiedział mu tylko głośny huk. Wszyscy patrzyli między zabudowania, próbując się podnieść z ziemi i kolejny huk potwierdził ich najgorsze obawy.
Pomiędzy budynkami z łoskotem uniosły się wielkie tamy aż każda zetknęła się ze sobą z hukiem zostawiając duże otwory w łączeniu...

- Słuchajcie... Może powinniśmy... - zaczął Knockout delikatnie, ale w nagłej ciszy brzmiało to jak wystrzał z armaty.

Jak na rozkaz buchnęła z otworów czarna i ciemnopomarańczowa ciecz.

- WIAĆ!

Ryknęli wszyscy i zerwali się do biegu. Lotnicy podorwali się do lotu, zostawiając większość Autobotów na ziemi...
Pułapka wydawała się jednak za mądra i za szybka i już wkrótce wszystkich czarna smoła ścięła z nóg, wydzierając z ich gardeł krzyk. Airconów dorwała w locie potężna fala pochłaniająca resztki miasta.

- Mój lakier! - wrzasnął Knockout unosząc głowę nad powierzchnię.

- Ty się lepiej martw o... Agr!

- Uwaga! - krzyknął Optimus jednak sam nie miał możliwości reakcji. Pomiędzy nimi i budynkami zaczęły wstawać kloce i kolejne ściany w które uderzali z hukiem pchani prądem.

- Pomocy! Pomocy!

Optimus powiedział w tej chwili piaskową femme - przecież musiała wiedzieć, że nikt im nie pomoże... Chyba, że...

- Smokescreen!

Ledwo cokolwiek widział zatapiany przez ciepłą, lepką ciecz ale dostrzegł jak Autobot walczy z prądem i ratuje swoją Conjunx przed utonięciem...
Kolejny silny cios w ścianę spowodował, że na chwilę go przyćmiło... Spróbował jeszcze raz wypłynąć na powierzchnie jednak szybko zabrakło mu sił.

Tylko kto uratuje ich wszystkich?




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro