Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#3. Żal za grzechy

- Nie!

- Nie!

- Nie!

Optimus z wyjątkową obojętnością obserwował daremne wysiłki wszystkich botów i femme obijających pięści na ścianach.

- Wracaj tu! Słyszysz?! - Wrzasnął Breakdown uderzając mocno w tunel aż poniosło się echo.

- Pochował nas żywcem! Nie wierzę! - Knockout oklapł na podłoge z szokiem wypisanyn na twarzy.

- Nie poddajemy się, tak? W końcu musi nas wypuścić! - Starburst zwróciła się z nadzieją do Smokescreena, który skołowany zwruszył tylko ramionami.

Soundwave złapał swoimi mackami fragment podłogi, jak najdalej od Cybertrończyków i poczęstował ją najsilniejszym ładunkiem elektrycznym jaki miał w zanadrzu. Bez skutku.

- Prime?! - Megatron zwrócił się do drugiego lidera - Zawołaj go! Zmuś do rozmowy czy coś!

- Właśnie, powiedz mu coś! - Skrzeknął Seeker.

- Zdaje się, że umknęło to waszej uwadze. Primus nie za bardzo za nami przepada - Mech odpowiedział powoli - Pokuszę się o stwierdzenie, że nawet nienawidzi nas, nas dwóch w szczególności... Jesteśmy zdani na siebie.

- I co mamy zrobić? - Krzyknął Wheeljack - Poczekać aż się nami znudzi i pozbędzie?

- Walmy dalej, może się zdenerwuje i nas wyrzuci? - Zasugerował Bulk.

- Genialne. Oby tylko jakąś porządną dziurą, nie tą z tyłu - parsknął cicho Knockout, oglądając swoje szpony.

- Powiedział, że mamy się pogodzić - prychnęła Arcee, zwracając na siebie uwagę wszystkich - I co się tak patrzycie? Ja nie zamierzam zacząć!

- Mogę ci poderżnąć gardło, na zgodę! - Warknął Dreadwing.

- Po moim trupie... - Zaczął biały wrecker.

- Da się zrobić...

- Albo się poprawimy, albo naprawdę na pamiątke po nas zostaną tylko puste skorupy - zaczęła Starburst - Mamy zmienić swoje...

- Zachowanie, dziewczynko? Możesz zacząć przepraszać mnie na kolanach to zastanowie się nad wybaczeniem... - Warknął Megatron.

- Daruj sobie - syknął Smokescreen, broniąc femme - To on ma wybaczyć nam!

- I co chcesz zrobić? Cholera! Podajmy sobie rączki na zgodę i kwita! - Krzyknął Ratchet.

- Nigdy!

- To nieprzedszkole!

- Oszalał...

- Zamknij się, dziadku...

Optimus przewrócił optykami słysząc dalszą część potyczki słownej. Wyczuwał już kolejne zdenerwowanie i teraz wiedział już do kogo należało.

***

- Daleko jeszcze? - westchnął głośno Wisienka, prowokując u wszystkich mordercze spojrzenia.

- Będziemy błądzić w nieskończoność... - Warknął Dreadwing.

Nagle Bee wydał serię nieartykulowanych dźwięków, bippając głośno.

- Co mu jest? - Syknął perfidnie Starscream.

- Będzie mieć atak... - Mruknął obojętnie Knockout wywołując salwe śmiechu wśród Decepticonów...

Która została szybko ucięta dosłownie mieczem Optimusa.
Lider zamachnął się Gwiezdnym Ostrzem nad głową medyka, który w ostatniej chwili padł na ziemię, a smuga błękitnego światła powędrowała w głąb korytarza.

- Jeszcze raz ośmieszysz Bumblebee - syknął Prime, łapiąc Knockouta za gardziel - To tobie wyrwę aparat mowy wraz z procesorem i poprzyspawam na opak...

Medyk jęknął w uścisku Autobota.
Ostatni raz miał do czynienia z taką furią jak Megatron się wkurwił...
Lider otworzył dłoń i Wisienka upadła głucho na podłogę.

Megatron zaczął z wolna klaskać, wprawiając wszystkich w osłupienie.

- Prime! Ty nie jesteś pustą puszką bez emocji! Grataluję, już od dawna nie widziałem na twojej twarzy niczego więcej prócz poker face'a...

- Zamilcz - powiedział groźnie - Powinnien był cię zabić eony temu...

- Zrób to - Lord uśmiechnął się drapieżnie.
Przez chwile mierzyli się wzrokiem... Dopóki nie przerwał im głośny skrzek.

Wszyscy spojrzeli się pytająco na Starscreama, który wzruszył ramionami.

- To nie ja. To one...

Wskazał szponem sufit, na którym człapało kilka dziwnych ptaków. Skrzeknęły jakby ostrzegawczo, przekręciły łebki patrząc na Cybertrończyków.

- Hej Starscream, chyba znaleźliśmy twoich krewnych! - Skomentował Wheeljack szykując katany.

Optimus poruszuł ręką trzymającą ostrze, wciąż w górze - gotowe do zadania ciosu.
Sprowokował istoty, które zleciały z krzykiem na obu liderów.
Jedno wpiło szpony w przedramie Optimusa i poderwało się do góry tym samym wywracając Prima, a Megatron się skulił.
Upadając Optimus wypuścił Ostrze, co skłoniło ptaszyska do odwrotu.

- Wow, tym razem ciebie też zaatakowały - zdumiały się obie fembotki.

- Może dostały nowe wytyczne od Primusa... - Mruknął Ratchet.

- Wolałem te stare - sapnął Optimus, oglądając podłóżne rany, które mocno energoniły - Najwyraźniej pomysł z wybiciem się nawzajem też mu się nie podoba.

Podniósł się natychmiast, schował ostrze i zbliżył do Bumblebee.

- Jest jakaś logika w twoim rozumowaniu - klepnął zwiadowce w ramię - Idziemy.

- Dokąd? - Zdziwił się Breakdown.

- Primusie - westchnął Prime - Daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę...

- Głuchy klocu! - Warknął Ratchet - Bee zasugerował, że im szybciej dotrzemy do rdzenia planety tym szybciej natrafimy na Studnię Iskier.

Z ostatnim słowem ruszył przed siebie dając przykład Autobotom. Prime kątem optyki zarejestrował, że Decepticony się nie ruszyły.
Chyba zaczęły się naradzać.

- Skąd wiecie czy to nie sama droga z której przyszliśmy? - Spytał Knock.

- Ptaki - uciął szybko Prime, nie mając ochoty na dyskuje.

- Nawet jeżeli dotrzemy do Studni jak chcesz się wydostać na góre? Nie masz sprzętu... - Wtrącił Megatron...

- A ty masz... skrzydła! Na Wszechiskre jesteś Airem! - Krzyknął Optimus czując, że jeżeli Primusowi za chwile nie pęknie głowa to on ich wszystkich rozp... Rozwali - Co cię to obchodzi jak się wydostaniemy?

- Mnie ździebko obchodzi - parsknął cicho Knockout, ale w ciszy jaka zapadła po wybuchu lidera było go wyraźnie słychać.

Tym razem to Smokescreen wybuchł śmiechem. Zaraz po nim zaczęły rechotać wszystkie Autoboty.
Widząc jak optyki conów z ziemskim altmode zaczynają błyszczeć niebezpiecznie zaczęli się śmiać jeszcze głośniej i jeszcze bardziej szczerze.

- Okej, dajcie już spokój. Ruszajmy - Optimus nie mógł przestać się uśmiechać - Już raz pokonałem drogę w dół Studni i z powrotem, Knockout, to znajde wyjście z niej i tym razem.

***

- No to daleko jeszcze? - westchnął jeszcze głośniej Wisienka. Na samą myśl o kolejnej mozolnej wędrówce robiło mu się słabo.

- Dlaczego ten korytarz ciągnie się ciągle prosto - Warknął Breakdown.

- Wolisz zakręty, za którymi czają się takie pułapki jak tamte ostrza? - westchnął Dreadwing.

- Nie, tylko że to się naprawdę ciągnie w nieskończoność.

- Och, odkryłeś Amerykę - parsknął Wheeljack. Jego nogi czuły wręcz pokonane setki tysięcy kilometrów - Litości, dlaczego nie możemy pokonać tej trasy na kółkach?!

Krzyknął. Usłyszeli głuchy trzask, gdy Ratchet uderzył się otwartą dłonią w czoło.

- Primusie...

- Nie wyzywaj imienia gościa, który nas więzi, na daremno - zaśmiał się Breakdown.

- W wehikule stracimy paliwo, amebo - warknął do Wheeljacka medyk - Paliwo równa się energon. Nie mamy zapasów więc strata energonu równa się z szybszą śmiercią...

- No tak... - Prychnęła Arcee - I tak możemy tu umrzeć...

- Równie dobrze możemy odrazu powyrywać sobie Iskry, Arcee.  Przestań jęczęć!

- Jesteś stary i zasiedziały, ja się tylko martwie o ciebie Doktorku, żebyś nam tu nie padł na zawał! - Wybroniła się Arcee.

I to był błąd. Lider botów musiał powstrzymać medyka chwytem żeby ten nie rzucił się z nożami na dwukółke...

- Błagam! Skoro jesteśmy na siebie skazani, to błagam tylko o te pięć, pięć! Minut spokoju! - Krzyknął Prime, czując, że jest już na wyczerpaniu.

Minęły godziny, może nawet dni, odkąd wpadli do labiryntu i w nim błądzą, czując jak tracą siły. Ciągłe potyczki między nimi, a Decepticonami doprowadzały go do szału, a w dodatku ta historia z Primusem i znowu ciągła presja z jego strony.
Ten bóg miał więcej z żywego Cybertrończyka niż im wszystkim się wydaje.
A skoro aż tak bardzo wtrącił się w konflikt, który trwa od milionów lat i od milionów lat miesza go z błotem za to, że wywował wojne... Musi mieć w tym jakiś wyższy cel.
I tego Optimus się obawiał, czy słusznie... Nie wiedział.

- Ratch, to nie było specjalnie... Uspokuj się - jęknął zmęczonym tonem.

To jakby sparaliżowało medyka. Wypuszczony od Optimusa obejrzał się lidera z wyrazem głębokiej zadumy.

- Powinniśmy odpocząć - powiedział głośno i rozejrzał się po zebranych - Wszyscy.

Nagle jak na jakiś sygnał znaczna większość padła w miejscu, tam gdzie przed chwilką stała - Knockout i Wheeljack wyłożyli się jak dłudzy z głośnym westchnięciem, Bee oklapł i zwinął się w kulkę z rękę pod głowę, w ciągu sekundy Smokescreen ze Starbust złożyli się w łyżeczke, a Break, Dreadwing i Bulk poprostu usiedli z hukiem wyciągając nogi.

- No co? Miejsce dobre jak każde inne - zamruczał Knock na pytające spojrzenie swojego Lorda.

- No to chyba przegłosowane - westchnęła Arcee, układając się pod ścianą i również zwijając się w pozycji embrionalnej.

- No i dobrze, wszystkim nam to wyjdzie na zdrowie - Ratchet poszedł w ślady dwukółki.

***

- Jest postęp.

Optimus otworzył przemęczone optyki słysząc nagły szept. Zamrugał i odwrócił się na plecy, w strone leżącego po drugiej stronie korytarza Megatrona.

- Hmmm? - Mruknął.

- Tym razem przynajmniej oni się nie podzielili - skomentował Lord.

Prime podniósł się rękach i przyjrzał staremu przyjacielowi. Megatron leżał w poprzek ściany, z rękami pod głową i gapił się w błyszczące kamyki na suficie.
Autoboty i Cony hibernowali w miarę jak najbliżej siebie, pomieszani na przestrzeni podłogi, ale ten chwilowy rozejm spowodowany był tylko zwykłym wyczerpaniem.

- Chociaż chwile spokoju - stwierdził Optimus.

Był zmęczony i najchętniej sam wróciłby do snu, ale czuł się mile zaskoczony.
Odkąd zaczęła się wojna... On i Megatron nigdy już nie rozmawiali tak jak kiedyś.

- Jak to się stało, że po tylu latach, po tylu bitwach, po tylu porządnych sojusznikach... Trafiliśmy do takiej garstki dzieciuchów i oszołomów...

- Mmm... Mów za siebie - westchnął Optimus, broniąc towarzyszy. Podniósł się do siadu i oparł plecami o ściane, łapiąc spojrzenie Megatrona - Dalej otaczam się dobrymi towarzyszami.

- Oczywiście - zaśmiał się cicho Lord - Nie irytuje cię czasem ta parka? Rekrut i jego dziewczynka? Dzikie tańce Wreckerów? Albo te... Robaki?

- Węglowce? To są ludzie, Megatronie. Dziaciaki są bardzo w porządku i nie raz skopały wam zderzak...

- Nas nazywają Kosmitami. Jest jeden jeden. Niee, Prime. Chodzi mi o to czy cię to nie nudzi.

- A co? Czujesz się już za stary na te gierki?

- Tak sobie teraz myśle... Szkoda trochę. Na przykład ten rekrut... Za młody na wojne...

- Wielu już tak młodych Iskier odeszło przez tę wojne...

- Ale ten przynajmniej ma tą swoją Conjunx... Myśle sobie, że my też straciliśmy kupe lat... No i odebraliśmy dużo Iskier, wiele zniszczyliśmy, całą planetę. Szkoda tak, tyle czasu stracone... Nie brakuje ci pokoju? Albo... Kogoś bliskiego Iskrze? Mogliśmy kiedyś mieć prace, przyjaciół... Rodzine jakąś...

- Megatronie - przerwał mu Prime, śmiejąc się cicho - Rozumiem, że brakuje ci kobiety. Ale on cię słyszy - spojrzał w sufit, jakby patrzył bogu w optyki - Słyszy cię i wie, że kłamiesz.

Przez chwile panowała cisza, dopóki srebrny mech nie usiadł pod ścianą.

- Szkoda. Myślałem, że jak się nasłucha gorzkich żali to nam odpuści.

- Wybaczenia nie kupisz czczymi słowami - odparł Prime po dłuższej chwili - Musisz odczuć prawdziwy żal za swoje przewinienia.

- To będzie trudne - prychnął Megatron.

- Dlatego tu jesteśmy. Żeby ktoś nam w końcu otworzył optyki.

Znów zapadła cisza między liderami. Przerwana tylko stęknięciami Starscreama, który przygniótł sobie skrzydła przy niewygodnej pozycji i głośnym, kocim pomrukiem Smokescreena, gdy femme jeszcze bardziej wtuliła mu się w pierś.

- Hej, Prime - Megatron zdecydowanie nie był fanem snu - A właściwie dlaczego energon Primusa jest biały?

Lider spojrzał się na drugiego jak na scrapleta z dwiema główkami po czym westchnął ciężko.

- Dobre pytanie, jak go znowu spotkamy to możesz mu je zadać...

- Ale...

- Ale, ale... Nie wiem, a dlaczego Krew Unicrona jest fioletowa? Równie dobrze mogłaby być czarna...

- Twój energon jest normalny - skomentował mech.

Optimus spojrzał na przedramie, które Ratch prowizorycznie załatał.

- Bo to nie zawsze działa, Megatronie - westchnął Prime - Poprostu, nie zawsze.

- Czyli... To są jakieś przypadki tak? Czy...

- Nie... Nieważne... Poprostu nie jestem bezpośrednim potomkiem Primusa... Tak ja ty nie jesteś spokrewniony z Unicronem. O ile się nie myle twój energon też jest normalny.

- Tak. O ile Unicron się nie zbudzi...

- Widzisz. Jednym z takich przypadków... jest egh... Medytacja - westchnął nie znajdując lepszego słowa - Primowie i Primus istnieją, ale nie w tym "wymiarze" - zrobił palcami cudzysłów - Kiedy chce z nimi porozmawiać osiągam jakiś punkt, żeby stać się inną materią. Wtedy to działa.

Megatron patrzył przez chwile na Optimusa, jakby trawiąc to co usłyszał.

- Ciekawe - powiedział w końcu - Więc zrób to.

- Nie rozumiem...

- Możesz z nimi pogadać, pierwszymi Primami... Zrób oooom, pomedytuj i powiedz żeby nas stąd wyciągneli...

- To nie takie proste, Megatronie. Po pierwsze to naprawdę nie jest proste, a po drugie nie jestem w tym dobry. Przez dowodzenie Autobotom... W ogóle nie poświęciłem czasu stronie "duchowej" Primów. I tyle, nie jestem najlepszy w tym czym jestem.

- Yhmmm... Primowie zawsze byli osobliwi...

- A jednak chciałeś być jednym z nich - westchnął Prime.

- Nie wiem po co. Władze mam, a te wasze sztywne zasady... Na litość, nie wierze, że wciąż nie tknąłeś Arcee - Lord prychnął.

- Arcee jest żołnierzem. I motocyklem. Nie prowadza się lekko niczym bmw'u - skomentował Prime - Te zasady, może i są sztywne, ale nie są bez sensu. Wstrzymując własne zapędy nie narażamy ani siebie ani swoich bliskich - po chwili uśmiechnął się szatańsko - A ty? Tknąłeś Arachnid?

- Co? W życiu, to obrzydliwe! - Syknął Lord, autentycznie zszokowany.
Prime musiał przygryźć ręke żeby nie parsknąć śmiechem, ale
Lord zarechotał, wybudzając kilku mechów.

- Co to, rozwalamy? - Westchnął półprzytomnie Break, mrugając jedną optyką.

- Ciiiii... Śpimy, nie budzimy się - szepnął Optimus. Z ulgą obserwował jak mech wraca do snu.

- Hmm. Tatusiek - Megatron wyszczerzył się złośliwie.

- Niańka - Optimus nie miał zamiaru pozostać mu dłużny.

- Maminsynki - srebrny mech wskazał na kolorowe boty.

- Pie ski - Prime przeliterował dobitnie - Psiarnia.

- Cyrk.

- Obaj zachowuje się jak dzieci - warknął Ratchet, leżąc nieopodal i patrząc surowo na obu liderów. Optimus i Megatron po małej bitwie sam ze sobą zaśmiali się cicho, ale szczerze i...szczeniacko - Spać. Obaj. Już!

- Na Wszechiskre ile ty masz lat? - mamrotał Megatron kładąc się z powrotem do hibernacji.

- Zapomniałem go wylegitymować, ale młody nie jest - zaśmiał się Optimus.

- Czy ja mam tam do ciebie podejść?!

*** 

Ledwie udało mu się zasnąć z powrotem. Trzymały go wrażenia po rozmowie z Megatronem, takiej jak kiedyś - kiedy byli młodymi mężczyznami, jeszcze nie myśleli o niczym na poważnie, życie traktowali jak zabawe, szaloną karuzele, a noce i dnie marnowali na korzystaniu z niej.

- Smokescreen, co ty robisz - jęknęła Starburst nieopodal.

- Na Wszechiskre, jak chcecie się pobzykać to róbcie to ciszej - warknął przez sen leżący jeszcze dalej Knockout.

- Smokescreen!

Optimus z trudem usiadł prosto, kiedy wyminął go młody mech.

- Smokescreen, dokąd ty idziesz - mruknął, widząc poczynania bota.

Odpowiedź nadeszła zbyt szybko. Podłogę i ściany przecięły setki cieńkich błyszczących niebieskich linii, a po chwili korytarz zrobił się nagle większy. Czarna dziura na jego końcu zastąpiona została nagle widokiem kolorowego witraża z trzema osobami.

- Co do cholery - syknęła Starburst.

- Uważaj na język, młoda damo.

Optimus patrzył to od piaskowej femme to do wysokiego, szerokiego w barkach mecha stojącego naprzeciw Smokescreena.
Młody bot uśmiechał się szeroko, a Prime czuł, że traci grunt pod nogami.

- Alpha Trion.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro