#2. Żal za grzechy
Przez chwilę panowała zupełna cisza. Aż Megatron przerwał ją i zaczął rechotać głupkowato.
- Żartujesz - powiedział, chowając Mroczne Ostrze na plecy - Nie ma czegoś takiego.
- Pierwsze słyszę - ktoś mruknął w tłumie, chyba Wheeljack. Autoboty spojrzały dziwnie po sobie, Decepticony od niechcenia kryły rozbawienie.
- Och, ale Krew Unicrona istnieje, tak? - Optimus uniósł jedną brew i zrobił minę z kategorii "really?". Musnął palcami pierś Lorda, zostawiając białe smugi, a znak frakcji rozbrysł na krótko żywym fioletowym płomieniem - Poznaliśmi już Unicrona. Skoro on istnieje, to Primus również.
Liderzy przez chwile mierzyli się złowrogim spojrzeniem.
- Okej - Arcee przerwała przeciągającą się cisze - Zakładając, że to prawda
- Albo zaatakowały nas plemniki zakłady - parsknął Knockout, z kpiącym uśmieszkiem.
- W każdym razie - femme posłała mu wściekłe spojrzenie - Musimy się stąd wydostać. I albo pójdziemy do Primusa - wskazała tunel, z którego nadleciały osobliwe stworzenia - Albo wydostaniemy się na powierzchnie. Drugi koniec powinien prowadzić na góre...
Wzruszyła ramionami. Optimus już chciał coś powiedzieć, ale uprzedził go Starscream.
- Jestem za natychmiastowym wyniesieniem się stąd, Lordzie - pisnął. Dreadwing i Megatron przytaknęli komandorowi i wszyscy trzej odwrócili się do wyjścia z Gwiazdeczką na przedzie.
- Uwaga! - Nagły krzyk rozniósł się po tunelu.
Lord poczuł jak Dreadwing wpada mu na plecy, mimo to stanął jak wryty przed kołyszącym się w poprzek tunelu wahadłem zakończonym ostrym ostrzem, niczym toporem. W nikłym świetle mógł dostrzec w odbiciu stali swoje czerwone optyki.
Troche dalej Bumblebee zbierał się na równe nogi zaraz potym jak uratował Starscreama przed pocięciem na pół.
Sam komandor z wrzaskiem odskoczył, gdy kolejne wahadło upadło ledwie milimatry od jego twarzy.
- Primusie - szepnął zszokowany Breakdown.
Pierwsze ostrze kołysało się z osobliwym dźwiękiem tnącego miecza, po czym zniknęło równie szybko jak się pojawiło, a następne odcięły zupełnie droge ucieczki, siekając przestrzeń w odległości ledwie metra od siebie tak, że żaden mech się nieprzeciśnie.
Wszyscy patrzyli zszokowani na latającą broń zagłady, nie podejrzewając martwego boga o takie pułapki.
- On... raczej nie chce byśmy stąd wychodzili - potwierdził Optimus, nie mniej zaskoczony niż reszta. Nie powiedział jednak nic kiedy wszystie pary optyk spojrzały na niego z niedowierzaniem, złością i zaintrygowaniem.
Poprostu ruszył przed siebie, unikając leżących na podłodze truposzy ptaków.
***
Korytarz ciągnął się w nieskończoność. Światło było wystarczająco mocne by widzieć siebie nawzajem, ale nie dość by dostrzec ewentualną przeszkode skrytą w mroku.
Megatron, znudzony i poirytowany wzburzonym zachowaniem swoich mechów jak i członków drużyny Prima, którzy na przemian zwyzywali się, zakomenderował inny sposób podróży. We czwórke, Lord, Dreadwing, Starscream i Soundwave transformowali się i polecieli naprzód, na zwiad jednak niczego nie dostrzegli w ciemnym końcu korytarza, mimo iż zmarnowali na to kilkanaście cennych minut.
Wrócili zrezygnowali i trzymali jak najbliżej Knockouta i Breakdowna, którzy razem z Autobotami pomagali świecąc lampami samochodowymi.
- Czekajcie... - Knockout przystanął, czując coraz większe zmęczenie - Może my chodzimy w kółko?
Cybertrończycy spojrzeli po sobie dziwne. To nie wykluczone, ale...
- Gdyby tak miało być... To czemu nas poprostu nie wypuści? - Zauważył wątpiąco Bulkhead - O ile istnieje...
Wszyscy odwrócili się w strone Optimusa, który tylko unikał spojrzenia, na które kolwiek.
- Dlaczego ludziom zawsze trudniej uwierzyć w dobro... Niż zło...? - Westchnął.
- No wiesz... Jesteśmy zamknięci z garstką najgorszych osobników jakich nosił Cybertron... Wywołali wojne i zniszczyli planete - wtrącił Wheeljack - Zło zawsze jest większe, kiedy wykluwają się takie typy...
- Ty też walczyłeś, wreckerze - warknął Dreadwing - Wojna jest tak samo waszą winą jak i naszą...
- Właściwie to winą tej dwójki - syknęła Starburst, wskazując obu liderów i skutecznie uciszając spór... Na chwile.
- Może i tak, ale żaden z nich nie zmuszał do wybrania frakcji...
- Jak nie? - Syknęła Arcee - Polityka Megatrona pozwalała na jakikolwiek wybór? Zabijaj albo zostań zabitym...
- Jesteś Autobotem, to już jest wybór! - Krzyknął Breakdown - Mogłaś wybrać...
- Cony? - uniósł się Wheeljack - I czynić jeszcze więcej zniszczenia i mordować?
- A ty, aniołek?! Mordować... Nie powiesz mi, że nie wykończyłeś żadnego z nas!
- Tylko dla dobra ogółu - westchnęła niebieska dwukółka.
- Jakiego ogółu, ogół miał wybór i podzielił się na dwie frakcje - syknął Seeker.
- Wasza zniszczyła planetę!
- Litości - jęknął Knockout.
- W waszym słowniku występuje takie pojęcie? - Zaśmiał się Ratchet.
- Zdecydowanie! - Warknął Seeker i wysunął szpony - Inaczej już byście nie żyli!
- Dawaj Gwiazdeczko, tak cię przetrące, że trzy razy z nieba spadniesz - syknął Jackie, łapiąc za rękojeść katany.
- Jest wojna i są ofiary - przerwał spór Megatron, powstrzymując swojego komandora od kolejnej bójki - Stawaliście na drodze nowego porządku i płaciliście za to życiem, to wasz wybór...
- Waszym wyborem był chaos i zniszczynie, nigdy nie kontrolowałeś swoich żądzy, Megatronie - odezwał się Optimus, zaciskając pięści - Wolałeś zniszczyć nasz świat zamiast przyznać do błędnego poglądu.
- Nie prowokuj mnie - warknął Lord, mrużąc optyki - Miałem racje, a twoje uparte dążenie do ratowania świata przez wzniosłe słowa doprowadziło do tego wszystkiego!
- Teraz oskarżasz mnie? - Prime czuł jak wzbiera w nim gniew i nie podobało mu się to, ani troche. Zaczął odczuwać drżenie w piersi i ścisk.
- Nigdy nie przestałem, ta wojna to twoja wina!
- TA CHOLERNA WOJNA TO WASZA WINA! - Głos potężny i głośny, jak grzmot pioruna rozniósł się po całym korytarzu.
Jednocześnie ogarnęła ich mgła i mdłe, błękitne światło, a przestrzeń naparła na nich oślepiająco jasną bielą.
- O kurde - szepnął oniemały Seeker, patrząc z przerażeniem na zmienią w pusty eter scenerie.
- Wasza wina - powtórzył poważnie głos, a przestrzeń ponownie zagięła się i wybrzuszyła jakby olbrzymi tytan z zewnątrz napierał twarzą na strukture ściany niczym na gumową powierzchnie nadmuchanego balonika.
- Primusie! - Krzyknął Megatron, w strone twarzy, która pojawiała się wciąż naokoło zebranych w grupe żołnierzy. Tymczasem Prime upadł na kolana w zbolałym ukłonie, jakby robił wbrew swojej woli albo właśnie dostał cios w splot słoneczny.
- Milcz! Karykaturo imperatora, tyranie przeklęty - krzyknął Stwórca - Czuć od ciebie smrodem mojego brata, sprzedałeś temu potworowi swoją czarną i zgniłą Iskre, swoją brutalną świadomość?! Obaj się pasujecie, obaj siebie warci!
- A, dziękuje - parsknął Megatron, z ironicznym uśmiechem. Jakby Primus właśnie sprzedał mu komplement.
- Nie prowokuj go - syknął Optimus ze swojej strategicznej pozycji, na co Lord wzruszył ramionami.
- Twoja lekceważąca postawa wobec swojego praojca jest godna pożałowania - zdawało się, że bóg westchnął ciężko ponieważ całe podłoże zadrżało.
- Stwórco - odezwał się Prime, którego zaczęły dręczyć pytania i wątpliwości...
- Zamknij się - Primus syknął i na krótką chwile zabrał twarz by po chwili znów wybrzuszyć przestrzeń - Chciałeś zniszczyć dzieło swoich braci i przodków, idiota!
Megatron miał ochotę parsknąć śmiechem, kiedy kątem optyki zauważył jak Autoboty zapowietrzyły się z wrażenia.
Mógł polubić to wcielenie, tak długo jak obrażał też Prima, tym samym jego rywala, tak długo mógł znosić obelgi także pd swoim adresem...
- Ojcze! - Optimus poderwał głowe i spojrzał na twarz - Ratowałem nie tylko Cybertron, ale także Ziemię!
- Tę do cna wyniszczą przez potomków Niszczyciela garstkę piachu? A co tam jest do żałowania, pastuchu*?
- Ludzkie życie na przykład! - Krzyknęła Arcee, wyrywając się naprzód - Żyją tam nasi przyjaciele i mnóstwo dobrych ludzi!
- Czy żałowałaś tak bardzo żyć swoich braci?! - Warknął Primus, zbliżając się twarzą do dwukółki i rzucił bez emocji - Czy gasiłaś ich Iskry, z przymrużeniem optyki, a poległych traktowałaś niczym ochłapy, rzucone na stół ofiarny bogom wojny?! - Bóg zamilkł na chwilę, zmarszczył twarz - W środku jesteś tak samo zimna i zastygła jak stal, nie płynąca już w nierozgrzałej kowalni**.
- Nie żałuję Decepticonów, wymordowali tych, którzy naprawdę byli mi bliscy! - Krzyknęła Arcee.
- Zamilcz. Walczysz ze złem, ale jaki w tym sens, gdy zabijasz?
Primus najwyraźniej nie oczekiwał odpowiedzi, ale też nikt nie miał odwagi udzielić mu jej.
- Stwórco - z szeregu wyszedł Megatron - Po co nas tu ściągnąłeś?
- Żebyś zrdzewiał i zgnił w tym Labiryncie, a twój zczerniały energon wsiąkł w ziemie i nie czynił szkody kolejnym pokoleniom...
- Więc chcesz nas trzymać tutaj tak długo, aż wszyscy zgaśniemy z wycieńczenia? - Pisnął Starscream,wypowiadając na głos obawy wszystkich zebranych.
- Nie - krótka odpowiedź boga wywołała fale westchnień ulgi -Tylko tak długo aż sobie na to zasłużycie.
- Co to znaczy? - spytał Megatron, zauważając, że ogromna twarz coraz częściej znika.
- Primusie - Optimus z trudem wstał z klęczek - Pozwól nam odejść...
- I dalej toczyć tę bezsensowną walke!? - Ryknął bóg - Nie! Nie pozwole niszczyć wam mojego świata, już nigdy więcej! Albo znajdziecie wyjście sami! Albo zgaśniecie tu i zostaniecie zapamiętani jako mordercy i zbrodniarze, a dzieci po was nauczą się na waszych błędach prędzej niż wy sami!
Twarz Primusa zniknęła, a biały balonik pękł jak przekłuty szpilką.
Już w następnej chwili wszyscy stali w znanym, ciemnym korytarzu, głęboko pod ziemią.
Drżąc po spotkaniu ze Stwórcą.
*pastuchu - tutaj; imionom Primów nadałam własne znaczenia i tak Optimus ma swojego imiennika w legendzie o potężnym mechu, który uratował Cybertron przez rojem spadających skał kosmicznych i odszedł, pilnując wszystkich gwiazd by świeciły w przestrzeni, jak pasterz sprawujący opieke nad owcami. Tam Optimusowi w Klauzuli zapisano, że będzie prowadzić i chronić Autoboty, jak owieczki, jak gwiazdy.
Do pełnego tłumaczenia tego i innych przypadków wróce w "Labiryncie" bądź w shotach w "My sun..."
W oryginalnym tłumaczeniu;
Optimus z łacińskiego "ideał" "doskonały" "arystokrata" "najlepszy"
Prime z angielskiego "główny" "pierwszy" "premier" "najlepszy".
** nierozgrzałej kowalni brzmi jak coś co mógłby powiedzieć jakiś bardzo stary i martwy bóg.
Niestety żaden słownik nie znajduje tych pojęć to se zastrzegam prawa autorkskie XD
Tłumacz.Autorki
"zimna jak zastygła stal w zimnym piecu, zapomnianej kuźni" albo "jak wystygła kadź do przetopu" 😁
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro