Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2. Żal za grzechy

Przez chwilę panowała zupełna cisza. Aż Megatron przerwał ją i zaczął rechotać głupkowato.

- Żartujesz - powiedział, chowając Mroczne Ostrze na plecy - Nie ma czegoś takiego.

- Pierwsze słyszę - ktoś mruknął w tłumie, chyba Wheeljack. Autoboty spojrzały dziwnie po sobie, Decepticony od niechcenia kryły rozbawienie.

- Och, ale Krew Unicrona istnieje, tak? - Optimus uniósł jedną brew i zrobił minę z kategorii "really?". Musnął palcami pierś Lorda, zostawiając białe smugi, a znak frakcji rozbrysł na krótko żywym fioletowym płomieniem - Poznaliśmi już Unicrona. Skoro on istnieje, to Primus również.

Liderzy przez chwile mierzyli się złowrogim spojrzeniem.

- Okej - Arcee przerwała przeciągającą się cisze - Zakładając, że to prawda

- Albo zaatakowały nas plemniki zakłady - parsknął Knockout, z kpiącym uśmieszkiem.

- W każdym razie - femme posłała mu wściekłe spojrzenie - Musimy się stąd wydostać. I albo pójdziemy do Primusa - wskazała tunel, z którego nadleciały osobliwe stworzenia - Albo wydostaniemy się na powierzchnie. Drugi koniec powinien prowadzić na góre...

Wzruszyła ramionami. Optimus już chciał coś powiedzieć, ale uprzedził go Starscream.

- Jestem za natychmiastowym wyniesieniem się stąd, Lordzie - pisnął. Dreadwing i Megatron przytaknęli komandorowi i wszyscy trzej odwrócili się do wyjścia z Gwiazdeczką na przedzie.

- Uwaga! - Nagły krzyk rozniósł się po tunelu.
Lord poczuł jak Dreadwing wpada mu na plecy, mimo to stanął jak wryty przed kołyszącym się w poprzek tunelu wahadłem zakończonym ostrym ostrzem, niczym toporem. W nikłym świetle mógł dostrzec w odbiciu stali swoje czerwone optyki.
Troche dalej Bumblebee zbierał się na równe nogi zaraz potym jak uratował Starscreama przed pocięciem na pół.
Sam komandor z wrzaskiem odskoczył, gdy kolejne wahadło upadło ledwie milimatry od jego twarzy.

- Primusie - szepnął zszokowany Breakdown.

Pierwsze ostrze kołysało się z osobliwym dźwiękiem tnącego miecza, po czym zniknęło równie szybko jak się pojawiło, a następne odcięły zupełnie droge ucieczki, siekając przestrzeń w odległości ledwie metra od siebie tak, że żaden mech się nieprzeciśnie.

Wszyscy patrzyli zszokowani na latającą broń zagłady, nie podejrzewając martwego boga o takie pułapki.

- On... raczej nie chce byśmy stąd wychodzili - potwierdził Optimus, nie mniej zaskoczony niż reszta. Nie powiedział jednak nic kiedy wszystie pary optyk spojrzały na niego z niedowierzaniem, złością i zaintrygowaniem.

Poprostu ruszył przed siebie, unikając leżących na podłodze truposzy ptaków.

***

Korytarz ciągnął się w nieskończoność. Światło było wystarczająco mocne by widzieć siebie nawzajem, ale nie dość by dostrzec ewentualną przeszkode skrytą w mroku.
Megatron, znudzony i poirytowany wzburzonym zachowaniem swoich mechów jak i członków drużyny Prima, którzy na przemian zwyzywali się, zakomenderował inny sposób podróży. We czwórke, Lord, Dreadwing, Starscream i Soundwave transformowali się i polecieli naprzód, na zwiad jednak niczego nie dostrzegli w ciemnym końcu korytarza, mimo iż zmarnowali na to kilkanaście cennych minut.
Wrócili zrezygnowali i trzymali jak najbliżej Knockouta i Breakdowna, którzy razem z Autobotami pomagali świecąc lampami samochodowymi.

- Czekajcie... - Knockout przystanął, czując coraz większe zmęczenie - Może my chodzimy w kółko?

Cybertrończycy spojrzeli po sobie dziwne. To nie wykluczone, ale...

- Gdyby tak miało być... To czemu nas poprostu nie wypuści? - Zauważył wątpiąco Bulkhead - O ile istnieje...

Wszyscy odwrócili się w strone Optimusa, który tylko unikał spojrzenia, na które kolwiek.

- Dlaczego ludziom zawsze trudniej uwierzyć w dobro... Niż zło...? - Westchnął.

- No wiesz... Jesteśmy zamknięci z garstką najgorszych osobników jakich nosił Cybertron... Wywołali wojne i zniszczyli planete - wtrącił Wheeljack - Zło zawsze jest większe, kiedy wykluwają się takie typy...

- Ty też walczyłeś, wreckerze - warknął Dreadwing - Wojna jest tak samo waszą winą jak i naszą...

- Właściwie to winą tej dwójki - syknęła Starburst, wskazując obu liderów i skutecznie uciszając spór... Na chwile.

- Może i tak, ale żaden z nich nie zmuszał do wybrania frakcji...

- Jak nie? - Syknęła Arcee - Polityka Megatrona pozwalała na jakikolwiek wybór? Zabijaj albo zostań zabitym...

- Jesteś Autobotem, to już jest wybór! - Krzyknął Breakdown - Mogłaś wybrać...

- Cony? - uniósł się Wheeljack - I czynić jeszcze więcej zniszczenia i mordować?

- A ty, aniołek?! Mordować... Nie powiesz mi, że nie wykończyłeś żadnego z nas!

- Tylko dla dobra ogółu - westchnęła niebieska dwukółka.

- Jakiego ogółu, ogół miał wybór i podzielił się na dwie frakcje - syknął Seeker.

- Wasza zniszczyła planetę!

- Litości - jęknął Knockout.

- W waszym słowniku występuje takie pojęcie? - Zaśmiał się Ratchet.

- Zdecydowanie! - Warknął Seeker i wysunął szpony - Inaczej już byście nie żyli!

- Dawaj Gwiazdeczko, tak cię przetrące, że trzy razy z nieba spadniesz - syknął Jackie, łapiąc za rękojeść katany.

- Jest wojna i są ofiary - przerwał spór Megatron, powstrzymując swojego komandora od kolejnej bójki - Stawaliście na drodze nowego porządku i płaciliście za to życiem, to wasz wybór...

- Waszym wyborem był chaos i zniszczynie, nigdy nie kontrolowałeś swoich żądzy, Megatronie - odezwał się Optimus, zaciskając pięści - Wolałeś zniszczyć nasz świat zamiast przyznać do błędnego poglądu.

- Nie prowokuj mnie - warknął Lord, mrużąc optyki - Miałem racje, a twoje uparte dążenie do ratowania świata przez wzniosłe słowa doprowadziło do tego wszystkiego!

- Teraz oskarżasz mnie? - Prime czuł jak wzbiera w nim gniew i nie podobało mu się to, ani troche. Zaczął odczuwać drżenie w piersi i ścisk.

- Nigdy nie przestałem, ta wojna to twoja wina!

- TA CHOLERNA WOJNA TO WASZA WINA! - Głos potężny i głośny, jak grzmot pioruna rozniósł się po całym korytarzu.
Jednocześnie ogarnęła ich mgła i mdłe, błękitne światło, a przestrzeń naparła na nich oślepiająco jasną bielą.

- O kurde - szepnął oniemały Seeker, patrząc z przerażeniem na zmienią w pusty eter scenerie.

- Wasza wina - powtórzył poważnie głos, a przestrzeń ponownie zagięła się i wybrzuszyła jakby olbrzymi tytan z zewnątrz napierał twarzą na strukture ściany niczym na gumową powierzchnie nadmuchanego balonika.

- Primusie! - Krzyknął Megatron, w strone twarzy, która pojawiała się wciąż naokoło zebranych w grupe żołnierzy. Tymczasem Prime upadł na kolana w zbolałym ukłonie, jakby robił wbrew swojej woli albo właśnie dostał cios w splot słoneczny.

- Milcz! Karykaturo imperatora, tyranie przeklęty - krzyknął Stwórca - Czuć od ciebie smrodem mojego brata, sprzedałeś temu potworowi swoją czarną i zgniłą Iskre, swoją brutalną świadomość?! Obaj się pasujecie, obaj siebie warci!

- A, dziękuje - parsknął Megatron, z ironicznym uśmiechem. Jakby Primus właśnie sprzedał mu komplement.

- Nie prowokuj go - syknął Optimus ze swojej strategicznej pozycji, na co Lord wzruszył ramionami.

- Twoja lekceważąca postawa wobec swojego praojca jest godna pożałowania - zdawało się, że bóg westchnął ciężko ponieważ całe podłoże zadrżało.

- Stwórco - odezwał się Prime, którego zaczęły dręczyć pytania i wątpliwości...

- Zamknij się - Primus syknął i na krótką chwile zabrał twarz by po chwili znów wybrzuszyć przestrzeń - Chciałeś zniszczyć dzieło swoich braci i przodków, idiota!

Megatron miał ochotę parsknąć śmiechem, kiedy kątem optyki zauważył jak Autoboty zapowietrzyły się z wrażenia.
Mógł polubić to wcielenie, tak długo jak obrażał też Prima, tym samym jego rywala, tak długo mógł znosić obelgi także pd swoim adresem...

- Ojcze! - Optimus poderwał głowe i spojrzał na twarz - Ratowałem nie tylko Cybertron, ale także Ziemię!

- Tę do cna wyniszczą przez potomków Niszczyciela garstkę piachu? A co tam jest do żałowania, pastuchu*?

- Ludzkie życie na przykład! - Krzyknęła Arcee, wyrywając się naprzód - Żyją tam nasi przyjaciele i mnóstwo dobrych ludzi!

- Czy żałowałaś tak bardzo żyć swoich braci?! - Warknął Primus, zbliżając się twarzą do dwukółki i rzucił bez emocji - Czy gasiłaś ich Iskry, z przymrużeniem optyki, a poległych traktowałaś niczym ochłapy, rzucone na stół ofiarny bogom wojny?! - Bóg zamilkł na chwilę, zmarszczył twarz - W środku jesteś tak samo zimna i zastygła jak stal, nie płynąca już w nierozgrzałej kowalni**.

- Nie żałuję Decepticonów, wymordowali tych, którzy naprawdę byli mi bliscy! - Krzyknęła Arcee.

- Zamilcz. Walczysz ze złem, ale jaki w tym sens, gdy zabijasz?

Primus najwyraźniej nie oczekiwał odpowiedzi, ale też nikt nie miał odwagi udzielić mu jej.

- Stwórco - z szeregu wyszedł Megatron - Po co nas tu ściągnąłeś?

- Żebyś zrdzewiał i zgnił w tym Labiryncie, a twój zczerniały energon wsiąkł w ziemie i nie czynił szkody kolejnym pokoleniom...

- Więc chcesz nas trzymać tutaj tak długo, aż wszyscy zgaśniemy z wycieńczenia? - Pisnął Starscream,wypowiadając na głos obawy wszystkich zebranych.

- Nie - krótka odpowiedź boga wywołała fale westchnień ulgi -Tylko tak długo aż sobie na to zasłużycie.

- Co to znaczy? - spytał Megatron, zauważając, że ogromna twarz coraz częściej znika.

- Primusie - Optimus z trudem wstał z klęczek - Pozwól nam odejść...

- I dalej toczyć tę bezsensowną walke!? - Ryknął bóg - Nie! Nie pozwole niszczyć wam mojego świata, już nigdy więcej! Albo znajdziecie wyjście sami! Albo  zgaśniecie tu i zostaniecie zapamiętani jako mordercy i zbrodniarze, a dzieci po was nauczą się na waszych błędach prędzej niż wy sami!

Twarz Primusa zniknęła, a biały balonik pękł jak przekłuty szpilką.
Już w następnej chwili wszyscy stali w znanym, ciemnym korytarzu, głęboko pod ziemią.
Drżąc po spotkaniu ze Stwórcą.















*pastuchu - tutaj; imionom Primów nadałam własne znaczenia i tak Optimus ma swojego imiennika w legendzie o potężnym mechu, który uratował Cybertron przez rojem spadających skał kosmicznych i odszedł, pilnując wszystkich gwiazd by świeciły w przestrzeni, jak pasterz sprawujący opieke nad owcami. Tam Optimusowi w Klauzuli zapisano, że będzie prowadzić i chronić Autoboty, jak owieczki, jak gwiazdy.
Do pełnego tłumaczenia tego i innych przypadków wróce w "Labiryncie" bądź w shotach w "My sun..."

W oryginalnym tłumaczeniu;
Optimus z łacińskiego "ideał" "doskonały" "arystokrata" "najlepszy"

Prime z angielskiego "główny" "pierwszy" "premier" "najlepszy".

** nierozgrzałej kowalni brzmi jak coś co mógłby powiedzieć jakiś bardzo stary i martwy bóg.
Niestety żaden słownik nie znajduje tych pojęć to se zastrzegam prawa autorkskie XD
Tłumacz.Autorki
"zimna jak zastygła stal w zimnym piecu, zapomnianej kuźni" albo "jak wystygła kadź do przetopu" 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro