1
Weszliśmy we czwórkę do średniej wielkości prostokątnego budynku ustawionego wzdłuż ściany muru wśród gęstych drzew. Na przeciw nam mieściła się sala a w niej podłużne stoły i coś w rodzaju krzeseł. Sala mogłaby w spokoju pomieścić setkę osób. Jej wygląd i wystrój nie robił specjalnego wrażenia ale biorąc pod uwagę sytuacje w jakiej się znaleźliśmy to musiały być tu iście królewskie warunki.
Na samym końcu sali znajdował siędługi ciężki blat a na nim sprzęt potrzebny do przyrządzania posiłków. Jednak higiena miejsca pozostawiała wiele do życzenia. Ciekawe czy mają tu kontrole Sanitarną?
W środku nikogo nie było ale czułem się obserwowany. Nikogo obcego nie widziałem ale wręcz byłem pewien że w sali jest ktoś oprócz nas. Byłem lekko podenerwowany.
- Ej Szefie! - krzykną Eren i zadzwonił w dzwonek jak tymi w Hotelach – Przywieźli nowych! Przyprowadziłem ich do ciebie!
Przez pewien czas nic się nie działo. W powietrzu było czuć napięcie gdy nagle usłyszałem za drzwiami które prowadziły zapewne na zaplecze odgłosy kroków i spadających garnków. Czekaliśmy w napięciu a po moim czole spłynęła kropelka potu. Nagle z wielkim hukiem drzwi zostały otwarte a wdrzwiach staną wysoki lekko zgarbiony i umięśniony czarnoskóry mężczyzna w żółtej podkoszulce, białym fartuchem i kucharską czapką na głowie a także z... TASAKIEM W RĘCE! Jego wzrok był pełen grozy. Wydawać by się mogło że facet mógłby zabijać wzrokiem. Spojrzałem ukradkiem na innych. Sabin jakby zamurowała.Eren stał spokojnie wręcz luzacko a Thrawn zmarszczył jedynie brwi. Serio? Czy jego nic nie rusza? Czarnoskóry zlustrował nas wzrokiem. Następnie uniósł tasak i wskazał nim na nas. Przełknąłem nerwowo ślinę ale starałem się zachować poważny wyraz twarzy.
-A więc – zaczął powoli – To wyjesteście tymi nowymi – zagadną – Hym – tasakiem zaczął masować sobie skroń, mam nadzieje że nie będzie później nim przyrządzać posiłków – W sumie widziałem większych dziwaków– powiedział po czym wyjął jakieś mięso spod blatu i zacząłje kroić, TYM TASAKIEM!
- To znaczy jakich? – nie wiem jakim sposobem zdobyłem się na to pytanie
- A takich – I wskazał tasakiem na punkt za mną. Zmrużyłem oczy a następnie spojrzałem za siebie i myślałem że na zawał zejdę a ze strachu o mało nie upadłem na ziemie. Ocalił mnie blat. Sabin Tylko odskoczyła jak poparzona w bok a Thrawn przyjął bojową postawę. Ale dalej miał spokojny wyraz twarzy. Dobija mnie tym.
- Część wszystkim – przywitała się entuzjastycznie dziwna ubrana w czerwono niebieski strój postać zwisająca z sufitu na jakiejś białej grubej linie. Na piersi miał chyba jakby pająka – Jestem Spider- Man a wy? - spytał się a ja w tym czasie się ogarnąłem jak reszta. Zauważyłem że Eren najchętniej wybuchł by teraz śmiechem ale dzielnie się powstrzymywał.
- Ta.. jestem Ezra a to Sabin i Thrawn – wskazałem na kolegów
- Oo, co za oryginalne imiona – powiedział po czym zeskoczył z liny i wylądował na ziemi klęcząc by natychmiast się podnieść do pionu
- Ale masz mi to później sprzątnąć jasne – odezwał się szef wskazując na tą dziwną linę na suficie który wkładał poćwiartowane mięso do piekarnika
- Spoko spoko Szefie – powiedział w dosyć luzacki sposób
- Co to za lina? - spytał się klauna Thrawn
- Hm, a to – spojrzał się na nią – To moja pajęczyna – powiedział na co się zdziwiliśmy
- Pajęczyna? - Sabin powiedziała z lekkim rozbawieniem
- Tak no w końcu jestem człowiekiem pająkiem – chwalił się – mogę chodzić po ścianach i widzieć więcej i dalej a ta pajęczyna jest stworzona ze sztucznej substancji i używam jej jako broni i środka transportu – opowiadał choć wcale go o to nie prosiliśmy.
- Którą doprowadzasz wszystkich do szału – dopowiedział Szef wsypując coś czarnego do miski, na co on się naburmuszył
Chciałem coś powiedzieć ale ktoś mi przerwał pukając mnie w czubek głowy. Odwróciłem się i zobaczyłem lewitującego na de mną złotowłosego chłopaka z jednym złotym okiem a drugim zasłoniętym opaską na oko w złotym garniturze i czarnych spodniach a na głowie miał melonik. Prawej ręce trzymał laskę.
- Dzień dobry pomarańczo– miał jakiś dziwny głos i ta ksywa do mnie wymierzona
- A ty kim jesteś? - już nie dałem się tak wystraszyć. Ten staną na ziemi zdjął melonik i się ukłonił
- Demon Bill Criper, do usług – oświadczył a ja zdziwiłem się na określenie demon
- Demon? - spytałem zdziwiony
- Tak i potrafię wchodzić do czyjegoś umysłu – powiedział po czym spojrzał w naszą stronę z szerokim podejrzanym uśmiechem – Chcielibyście się przekonać
- Nie radze, bardzo nieprzyjemne uczucie – odezwał się Szef którego wydawało by się nic nie obchodziło a Billowi mina zrzedła. Założył swój melonik i westchnął głęboko
- Szefie ty nigdy nie pozwalasz mi się zabawić z nowymi - zaczął narzekać i udawał obrażonego
- Kiedy ostatnio tak się bawiłeś Hinate musieliśmy zakneblować z powodu padaczki którą dostał z przerażenia – powiedział szef dalej zajmując się gotowaniem. CO ON ZA SZLAM TAM WLEWA!
- Albo jak Mortiego kilka dni w snach straszyłeś chłopak przez tydzień nie mógł się pozbierać – Odezwał się Eren
- Albo... - Spider chciał coś powiedzieć ale Bill mu przerwał
- Dobra dobra rozumiem – oznajmił zrezygnowany i zły - To ja idę do mojej Sosenki i Gwiazdki – powiedział i wyfruną w stronę wyjścia
- Kogo? - Spytałem po cichu Erena
- Do tych dwóch dzieciaków spod drzewa – odpowiedział Eren
- Aha, a czy to aby bezpieczne? - spytałem
- Tylko oni potrafią się z nim obchodzić? - wyjaśnił Spider
- Proszę wasz obiad – Powiedział Szef kładąc trzy talerze z widelcami i nożami a następnie z piekarnika wyją pieczeń która wyglądała jak 7 nieszczęść – Bon Apetit – Chyba żarty sobie z nas stroi – Usiądźcie przy którymś stole – wskazał na nie palcem – gdy już skończycie puste naczynia zostawcie tu na blacie – powiedział i wrócił na zaplecze trzaskając drzwiami
Wzięliśmy jedzenie i usiedliśmyprzy pobliskim stole. Ja obok Sabin a Thrawn naprzeciwko nam i patrzyliśmy z nie ufnością na podaną nam potrawę. Eren i Spider przyglądali nam się z boku. Przyjrzałem się tej potrawie i albomi się wydawało albo ona się poruszyła.
- Co to jest? - spytałem
- Specjał Szefa -powiedział Eren
- To znaczy? - spytała Sabin
- Spróbujcie a się przekonacie – powiedział Spider i dałbym sobie głowę obciąć że puścił oczko do Erena
- W takim razie może zacznę – zdecydował Thrawn i zaczął nakładać sobie pierwszy kawałek. Nie da się opisać naszego obrzydzenia tą sceną. Serio. Co to za czarny szlam na mięsie? Chwile się przyglądał dalej zachowując spokój i opanowanie. Ukroił kawałek i wziął do ust. W czwórkę obserwowaliśmy tą scenę z wielkimi oczami. Facet mi zaimponował. Zaczął żuć potrawę i połkną. Nic się nie stało – Wydaje mi się że jadłem gorsze rzeczy – po tym oświadczeniu tamta dwójka runęła na ziemie. Po chwili się podnieśli
- CO!? - Wspólnie krzyknęli – Skąd żeś się urwał? – mówi dalej Eren
- Poczekaj - uspokoił go Spider – Została jeszcze ta dwójka – bynajmniej ta scena nas do niczego nie zachęciła
Popatrzyliśmy po sobie i wspólnie przęłkneliśmy ślinę. Wydawało mi się że wokół naszapanowała jakaś zła aura. Niepewnie nałożyliśmy sobie pokawałku i wzięliśmy po kęsie. Po chwili zacząłem się dusić aSabin wypluła wszystko z buzi i zaczęła pić wodę co chwile sobie nalewając do kubka nową. Ja jakoś w końcu przełknąłem tamten kęs i dostrzegłem że tamta dwójka ma z tego niezły ubaw a Thrawn patrzy na nas jak na idiotów.
- Co was tak śmieszy?! - spytałem wściekły
- I-i – Eren nie mógł się wysłowić
- I jak wam smakował – zaśmiał się – królik w sosie z... - znowu się śmieje
- Z karaluchów i żuków ze szczyptą mrówek i ślimaczego ślizu? - Dokończył Eren i wybuchł śmiechem i skulił się przy tym a ja zacząłem pić moją porcje wody a Sabin chyba zemdliło bo wybiegła przed stołówkę. Thrawn sobie tylko siedział i kończył swoją porcje.
- Nie wiem czy ci zazdrościć czy współczuć – stwierdziłem a ten tylko wzruszył ramionami
Tym czasem w momencie wktórym sabin wybiegała z budynku w tej samej chwili chciała doniego wejść pewna wysoka i szczupła zielonowłosa kobieta. Trochęją zaskoczył widok wybiegającej ze stołówki nieznanej jejkobiety która po chwili zaczęła wymiotować pod oknem.
- Ej ty! – krzyknęła do fioletowo włosei – Wszystko dobrze?
- Chyba żartujesz – ledwo to wypowiedziała jakby jaka gule przełykała i ponownie zwróciła zawartość żołądka
- Hm, kuchnia szefa co? - spytała retorycznie – Nie martw się jeszcze przywykniesz – powiedziała i weszła do stołówki a Sabin na jej słowa zrobiło się jeszcze bardziej słabo.
Kobieta szła w stronę Erena i spostrzegła resztę nowych. Ubranego na pomarańczowo chłopaka z krótkimi włosami i ubranego na biało niebieskiego gościa.
- A więc to są ci nowi – powiedziała lekko się uśmiechając z lekko szydercza nutką w glosie – I jak pierwsze wrażenie? Podoba się? HA HA Ha – Zaśmiała się sztucznie a ja spojrzałem na nią ze złością
- A pani to...? - zagadną Thrawn
- Hnm, mówcie mi C.C. - odparła
- A co to znaczy? - dopytał się Thrawn
- To mój pseudonim bo imienia nie mogę wam podać – oznajmiła
- Super kolejna tajemnica – powiedziałem z ironiom
- Nie narzekaj – wtrącił się Eren - Nie jest taka zła – spojrzał na nią - Choć ma duże wymagania – oznajmił a ta spiorunowała go kpiącym wzrokiem
- Ty lepiej zajmij się tą swoja Mikasą – wytknęła mu co go uciszyło i od razu przysiadła się do stołu – Mogę? – wskazała na ma porcje
- Jasne, lepiej jak pójdę pomóc Sabin – powiedziałem i wstałem
- Jak coś powinna być pod oknem – powiedziała kosztując kawałek potrawy i nic ją nie ruszało. Co za ludzie
Faktycznie klęczała podoknem. Podszedłem do niej.
- Wszystko w porządku? - spytałem
- T-tak, dzięki – odpowiedziała i próbowała wstać w czym jej pomogłem
- Wracamy? - spytałem
- Ale nie tknę już tej potrawy! - oświadczyła
- Spoko ja też, poza tym Thrawn i C.C. zaraz ją skończą
- Kto? - spytała zdziwiona
- Ta kobieta co przed chwila weszła – odpowiedziałem
- A ona – przypomniała sobie
Już chcieliśmy wejść dośrodka gdy w wejściu staną Eren i Spider.
- Już wszystko dobrze? – Spytał się Spider
- Jest spoko – odpowiedziała Sabin ciągle się o mnie opierający
- To dobrze, to my już będziemy szli – oznajmił Eren
- Ale przecież mieliście nas zaprowadzić do naszych mieszkać – zauważyłem
- Tak ale mamy dużo na głowie ale spokojnie zaraz kogoś przyślemy i wasz tam zaprowadzi – Oświadczył i ruszyli w swoja stronę a my wróciliśmy do stołu i usiedliśmy obok Thrawna który już skończył swoją część tak jak C.C.
-Z czego wy jesteście zrobieni? - spytałem na co ten lekko zachichotała następnie wziął talerze i sztuczce i zaniósł je na blat po czym wrócił na miejsce
- To jakie macie imiona? - spytała
- To jest Thrawn, to Sabin a ja jestem Ezra – przedstawiłem nas
- Thrawn, Sabin i Ezra Hm... Ciekawe imiona – zauważyła po czym wstała i wyszła. To było dziwne. Nagle poczułem jak ktoś ciągnie mnie za spodnie. Spojrzałem w dół a obok mnie stał eeee? RUDY KOT W CZAPCE I W BUTACH?
- Co do?! - wypowiedziałem lekko zdziwiony
- No co kota w życiu nie widział? - TO ON JESZCZE MÓWI?!
- Ty mówisz?!Kim-m ty jesteś? - spytałem a ten skoczył na stul a wszyscy patrzyliśmy na niego zaskoczeni. WSZYSCY! Nawet Thrawn
- Kot w Butach do usług i tak potrafię mówić – Oryginalnie bardzo oryginalnie – Zostałem poproszony by zaprowadzić was do waszych kwater
- Aha – odparłem tylko a ten podszedł do Sabin
- Pani jaśnie piękna o lśniących oczach może pozwoli sobie pomóc wstać – nie dość że kot to jeszcze podrywacz
- Dzięki – odpowiedziała Sabin i przyjęła pomoc. Złapała jego rę... ee.. to znaczy łapę i wstała a my po niej
Następnie ruszyliśmy wstronę wyjścia i wyszliśmy z budynku a następnie skierowaliśmysię w stronę mostu przez który przeszliśmy rzeczkę i ruszyliśmy w stronę upraw. Widać że były po części zniszczone. Po drodze widzieliśmy sporo różnych dziwnych ludzi. Jeszcze przy rzeczce widzieliśmy trójkę chłopaków robiących pranie. Jeden z nich blondyn chyba nie lubił tej roboty bo strasznie szybko i agresywnie czyścił tą bluzkę i krzyczał: GIŃ! GIŃ! Pozostała dwójka zielono włosy i biało czerwony włosy, starali się nie zwracać nato uwagi ale widać że byli z lekka zażenowani. Dalej widzieliśmy jakiegoś chłopak z różowymi włosami a kłócącego się z jakąś cycatą blondynką, jakiegoś blondyna i czarno włosego którzy chyba rywalizowali oto kto zbierze więcej warzyw, ale chyba tylko blondynowi na tym zależało bo czarno włosy miał minę jakby miałgo gdzieś. W oddali widzieliśmy jakiegoś szatyna, chyba bez nogiale za to z protezą z jakimś czarnym kolegom, na serio był cały czarny i wydawało mi się że ma łuski. Naprawiali młyn. Dalej dostrzegłem blisko tej windy jakiegoś błękitno włosego staruszkaw białym kitlu z jakimś chłopakiem w żółtej koszulce. Staruszek coś przy czymś majstrował a chłopak się przyglądał. Doszliśmydo granicy drzew i dostrzegliśmy budynek. To chyba tam wszyscy mieszkali. Usłyszałem jakiś świst. Dwójka osób strzelała złuku. Jakiś długo włosy blondyn ze szpiczastymi uszami i rudowłosa dziewczyna w długiej niebieskiej sukni strzelani do dwóch tablic strzeleckich. Szli w łeb w łeb. Obok nich siedział jakiś starzec z długą siwą brodą w szarej starej pelerynie, zeszpiczastą szarą czapą opierający się o długą laskę i popalający fajkę.
W końcu doszliśmy do budynku. W sumie warunki były lekko lepsze niż na stołówce. Podeszliśmy do jakiejś blondynki która ucinała sobie drzemkąprzy stole ściskając... szynkę?
- Hej Sam! - krzykną kot ale ta tylko mocniej wtuliła się w szynkę – Obudź się! - ta tylko wysapała coś że nie odda szynki – KTOŚ CHCE CI ZJEŚĆ SZYNKĘ! - Nagle jak poparzona Sam obudziła się wymachując szynka we wszystkie strony
- Co!? Gdzie?! - spojrzała na nas a my spojrzeliśmy na kota a i ona po chwili na niego spojrzała - Ty kocie co mnie straszysz, chcesz żebym ci ogoliła ten śliczniutki ogonek? - Spytała wściekła dziewczyna tupiąc nogą
- Inaczej byś się nie obudziła, a to są nowi – wskazał na nas – Pokaz im kwatery – powiedział i chciał już wyjść ale Sam się odezwała
- Eh, a czemu ja? - spytała z wyrzutem
- Bo to ty jesteś odpowiedzialna za ten budynek – odpowiedział po czym dodał – A czy dostarczyli tu już ich rzeczy? - zapyta a my nie wiedzieliśmy o co chodzi
- Nie wiem, spałam – odpowiedziała z miną która mówiła: Mam to gdzieś
- Tak są tu taj – powiedział jakiś łysy nastolatek z jakaś niebieską strzałką na czole – Leżą na drugim piętrze - Pokoje sami sobie wybierzecie – podszedł do nas ze szczerym uśmiechem – A tak w ogóle to jestem Ang – i podał nam rękę
- Ja jestem Ezra a to Thrawn i Sabin – przedstawiłem nas. Czy tylko ja z naszej trójki jestem rozmowny
- Milo mi was poznać ta dziewczyna klejąca się do szynki to Sam Packet – wskazał na dziewczynę która już zdążyła ponownie zasnąć – Nie przejmujcie się nią ona tak zawsze – powiedział po czym ruszył w stronę schodów – No chodźcie zobaczycie swe pokoje
- Już już – powiedziałem po czym ruszyliśmy za nim
Po kilku krokach doszliśmy do wyznaczonych pokoi. Zdecydowaliśmy że ja mam pokój po środku, Thrawn po prawej a Sabin po lewej stronie od mojego pokoju. Następnie otworzyliśmy niewielkie pojemniki które stały na korytarzu. W moim był tylko jakiś dziwny pomalowany w przeróżne wzory Chełm i jakiś podłużny metalowy przedmiot. Spostrzegłem jakiś guziczek . Wcisnąłem go i nagle przede mną pojawiła się zielona świecąca klinga. Była piękna. Gdy nią ruszałem wydawała przedziwne dźwięki. Jakby cięła powietrze. Sabin w swoim też miała Chełm ale różniący się od mojego, jakiś dziwny metalowy plecaczek i woreczek w którym były : spreje różnych kolorów, jakieś pistolety, magazynki i jakieś metalowe okrągłe kulki które miałem wrażenie że nie służą do zabawy. Thrawn miał za to jakiś pistolet, dziwny komputerek a może tablet, jakiś okrągło-paski przedmiot i coś co przypominało przenośny dysk. Wszyscy mieliśmy ciekawe przedmioty. Weszliśmy do naszych pokoi które były takie same i posiadały tylko hamak i jedna dużą szafkę z metalu lub plastiku. Zależy jak kto trafił.
Położyłem swoje rzeczy na półce i od razu się położyłem na hamaku w stronę otworu które można by nazwać oknem. Miałem piękny widok na całą strefę. Widziałem z tond uprawy, młyn, drzewa i polane. Po chwili zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro