Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1


Weszliśmy we czwórkę do średniej wielkości prostokątnego budynku ustawionego wzdłuż ściany muru wśród gęstych drzew. Na przeciw nam mieściła się sala a w niej podłużne stoły i coś w rodzaju krzeseł. Sala mogłaby w spokoju pomieścić setkę osób. Jej wygląd i wystrój nie robił specjalnego wrażenia ale biorąc pod uwagę sytuacje w jakiej się znaleźliśmy to musiały być tu iście królewskie warunki.

Na samym końcu sali znajdował siędługi ciężki blat a na nim sprzęt potrzebny do przyrządzania posiłków. Jednak higiena miejsca pozostawiała wiele do życzenia. Ciekawe czy mają tu kontrole Sanitarną?

W środku nikogo nie było ale czułem się obserwowany. Nikogo obcego nie widziałem ale wręcz byłem pewien że w sali jest ktoś oprócz nas. Byłem lekko podenerwowany.

- Ej Szefie! - krzykną Eren i zadzwonił w dzwonek jak tymi w Hotelach – Przywieźli nowych! Przyprowadziłem ich do ciebie!

Przez pewien czas nic się nie działo. W powietrzu było czuć napięcie gdy nagle usłyszałem za drzwiami które prowadziły zapewne na zaplecze odgłosy kroków i spadających garnków. Czekaliśmy w napięciu a po moim czole spłynęła kropelka potu. Nagle z wielkim hukiem drzwi zostały otwarte a wdrzwiach staną wysoki lekko zgarbiony i umięśniony czarnoskóry mężczyzna w żółtej podkoszulce, białym fartuchem i kucharską czapką na głowie a także z... TASAKIEM W RĘCE! Jego wzrok był pełen grozy. Wydawać by się mogło że facet mógłby zabijać wzrokiem. Spojrzałem ukradkiem na innych. Sabin jakby zamurowała.Eren stał spokojnie wręcz luzacko a Thrawn zmarszczył jedynie brwi. Serio? Czy jego nic nie rusza? Czarnoskóry zlustrował nas wzrokiem. Następnie uniósł tasak i wskazał nim na nas. Przełknąłem nerwowo ślinę ale starałem się zachować poważny wyraz twarzy.

-A więc – zaczął powoli – To wyjesteście tymi nowymi – zagadną – Hym – tasakiem zaczął masować sobie skroń, mam nadzieje że nie będzie później nim przyrządzać posiłków – W sumie widziałem większych dziwaków– powiedział po czym wyjął jakieś mięso spod blatu i zacząłje kroić, TYM TASAKIEM!

- To znaczy jakich? – nie wiem jakim sposobem zdobyłem się na to pytanie

- A takich – I wskazał tasakiem na punkt za mną. Zmrużyłem oczy a następnie spojrzałem za siebie i myślałem że na zawał zejdę a ze strachu o mało nie upadłem na ziemie. Ocalił mnie blat. Sabin Tylko odskoczyła jak poparzona w bok a Thrawn przyjął bojową postawę. Ale dalej miał spokojny wyraz twarzy. Dobija mnie tym.

- Część wszystkim – przywitała się entuzjastycznie dziwna ubrana w czerwono niebieski strój postać zwisająca z sufitu na jakiejś białej grubej linie. Na piersi miał chyba jakby pająka – Jestem Spider- Man a wy? - spytał się a ja w tym czasie się ogarnąłem jak reszta. Zauważyłem że Eren najchętniej wybuchł by teraz śmiechem ale dzielnie się powstrzymywał.

- Ta.. jestem Ezra a to Sabin i Thrawn – wskazałem na kolegów

- Oo, co za oryginalne imiona – powiedział po czym zeskoczył z liny i wylądował na ziemi klęcząc by natychmiast się podnieść do pionu

- Ale masz mi to później sprzątnąć jasne – odezwał się szef wskazując na tą dziwną linę na suficie który wkładał poćwiartowane mięso do piekarnika

- Spoko spoko Szefie – powiedział w dosyć luzacki sposób

- Co to za lina? - spytał się klauna Thrawn

- Hm, a to – spojrzał się na nią – To moja pajęczyna – powiedział na co się zdziwiliśmy

- Pajęczyna? - Sabin powiedziała z lekkim rozbawieniem

- Tak no w końcu jestem człowiekiem pająkiem – chwalił się – mogę chodzić po ścianach i widzieć więcej i dalej a ta pajęczyna jest stworzona ze sztucznej substancji i używam jej jako broni i środka transportu – opowiadał choć wcale go o to nie prosiliśmy. 

- Którą doprowadzasz wszystkich do szału – dopowiedział Szef wsypując coś czarnego do miski, na co on się naburmuszył

Chciałem coś powiedzieć ale ktoś mi przerwał pukając mnie w czubek głowy. Odwróciłem się i zobaczyłem lewitującego na de mną złotowłosego chłopaka z jednym złotym okiem a drugim zasłoniętym opaską na oko w złotym garniturze i czarnych spodniach a na głowie miał melonik. Prawej ręce trzymał laskę.

- Dzień dobry pomarańczo– miał jakiś dziwny głos i ta ksywa do mnie wymierzona

- A ty kim jesteś? - już nie dałem się tak wystraszyć. Ten staną na ziemi zdjął melonik i się ukłonił

- Demon Bill Criper, do usług – oświadczył a ja zdziwiłem się na określenie demon

- Demon? - spytałem zdziwiony

- Tak i potrafię wchodzić do czyjegoś umysłu – powiedział po czym spojrzał w naszą stronę z szerokim podejrzanym uśmiechem – Chcielibyście się przekonać

- Nie radze, bardzo nieprzyjemne uczucie – odezwał się Szef którego wydawało by się nic nie obchodziło a Billowi mina zrzedła. Założył swój melonik i westchnął głęboko

- Szefie ty nigdy nie pozwalasz mi się zabawić z nowymi - zaczął narzekać i udawał obrażonego

- Kiedy ostatnio tak się bawiłeś Hinate musieliśmy zakneblować z powodu padaczki którą dostał z przerażenia – powiedział szef dalej zajmując się gotowaniem. CO ON ZA SZLAM TAM WLEWA!

- Albo jak Mortiego kilka dni w snach straszyłeś chłopak przez tydzień nie mógł się pozbierać – Odezwał się Eren

- Albo... - Spider chciał coś powiedzieć ale Bill mu przerwał

- Dobra dobra rozumiem – oznajmił zrezygnowany i zły - To ja idę do mojej Sosenki i Gwiazdki – powiedział i wyfruną w stronę wyjścia

- Kogo? - Spytałem po cichu Erena

- Do tych dwóch dzieciaków spod drzewa – odpowiedział Eren

- Aha, a czy to aby bezpieczne? - spytałem 

- Tylko oni potrafią się z nim obchodzić? - wyjaśnił Spider 

- Proszę wasz obiad – Powiedział Szef kładąc trzy talerze z widelcami i nożami a następnie z piekarnika wyją pieczeń która wyglądała jak 7 nieszczęść – Bon Apetit – Chyba żarty sobie z nas stroi – Usiądźcie przy którymś stole – wskazał na nie palcem – gdy już skończycie puste naczynia zostawcie tu na blacie – powiedział i wrócił na zaplecze trzaskając drzwiami

Wzięliśmy jedzenie i usiedliśmyprzy pobliskim stole. Ja obok Sabin a Thrawn naprzeciwko nam i patrzyliśmy z nie ufnością na podaną nam potrawę. Eren i Spider przyglądali nam się z boku. Przyjrzałem się tej potrawie i albomi się wydawało albo ona się poruszyła.

- Co to jest? - spytałem

- Specjał Szefa -powiedział Eren

- To znaczy? - spytała Sabin

- Spróbujcie a się przekonacie – powiedział Spider i dałbym sobie głowę obciąć że puścił oczko do Erena

- W takim razie może zacznę – zdecydował Thrawn i zaczął nakładać sobie pierwszy kawałek. Nie da się opisać naszego obrzydzenia tą sceną. Serio. Co to za czarny szlam na mięsie? Chwile się przyglądał dalej zachowując spokój i opanowanie. Ukroił kawałek i wziął do ust. W czwórkę obserwowaliśmy tą scenę z wielkimi oczami. Facet mi zaimponował. Zaczął żuć potrawę i połkną. Nic się nie stało – Wydaje mi się że jadłem gorsze rzeczy – po tym oświadczeniu tamta dwójka runęła na ziemie. Po chwili się podnieśli

- CO!? - Wspólnie krzyknęli – Skąd żeś się urwał? – mówi dalej Eren

- Poczekaj - uspokoił go Spider – Została jeszcze ta dwójka – bynajmniej ta scena nas do niczego nie zachęciła

Popatrzyliśmy po sobie i wspólnie przęłkneliśmy ślinę. Wydawało mi się że wokół naszapanowała jakaś zła aura. Niepewnie nałożyliśmy sobie pokawałku i wzięliśmy po kęsie. Po chwili zacząłem się dusić aSabin wypluła wszystko z buzi i zaczęła pić wodę co chwile sobie nalewając do kubka nową. Ja jakoś w końcu przełknąłem tamten kęs i dostrzegłem że tamta dwójka ma z tego niezły ubaw a Thrawn patrzy na nas jak na idiotów.

- Co was tak śmieszy?! - spytałem wściekły

- I-i – Eren nie mógł się wysłowić

- I jak wam smakował – zaśmiał się – królik w sosie z... - znowu się śmieje

- Z karaluchów i żuków ze szczyptą mrówek i ślimaczego ślizu? - Dokończył Eren i wybuchł śmiechem i skulił się przy tym a ja zacząłem pić moją porcje wody a Sabin chyba zemdliło bo wybiegła przed stołówkę. Thrawn sobie tylko siedział i kończył swoją porcje.

- Nie wiem czy ci zazdrościć czy współczuć – stwierdziłem a ten tylko wzruszył ramionami

Tym czasem w momencie wktórym sabin wybiegała z budynku w tej samej chwili chciała doniego wejść pewna wysoka i szczupła zielonowłosa kobieta. Trochęją zaskoczył widok wybiegającej ze stołówki nieznanej jejkobiety która po chwili zaczęła wymiotować pod oknem.

- Ej ty! – krzyknęła do fioletowo włosei – Wszystko dobrze?

- Chyba żartujesz – ledwo to wypowiedziała jakby jaka gule przełykała i ponownie zwróciła zawartość żołądka

- Hm, kuchnia szefa co? - spytała retorycznie – Nie martw się jeszcze przywykniesz – powiedziała i weszła do stołówki a Sabin na jej słowa zrobiło się jeszcze bardziej słabo.

Kobieta szła w stronę Erena i spostrzegła resztę nowych. Ubranego na pomarańczowo chłopaka z krótkimi włosami i ubranego na biało niebieskiego gościa.

- A więc to są ci nowi – powiedziała lekko się uśmiechając z lekko szydercza nutką w glosie – I jak pierwsze wrażenie? Podoba się? HA HA Ha – Zaśmiała się sztucznie a ja spojrzałem na nią ze złością

- A pani to...? - zagadną Thrawn

- Hnm, mówcie mi C.C. - odparła

- A co to znaczy? - dopytał się Thrawn

- To mój pseudonim bo imienia nie mogę wam podać – oznajmiła

- Super kolejna tajemnica – powiedziałem z ironiom

- Nie narzekaj – wtrącił się Eren - Nie jest taka zła – spojrzał na nią - Choć ma duże wymagania – oznajmił a ta spiorunowała go kpiącym wzrokiem

- Ty lepiej zajmij się tą swoja Mikasą – wytknęła mu co go uciszyło i od razu przysiadła się do stołu – Mogę? – wskazała na ma porcje

- Jasne, lepiej jak pójdę pomóc Sabin – powiedziałem i wstałem

- Jak coś powinna być pod oknem – powiedziała kosztując kawałek potrawy i nic ją nie ruszało. Co za ludzie

Faktycznie klęczała podoknem. Podszedłem do niej.

- Wszystko w porządku? - spytałem

- T-tak, dzięki – odpowiedziała i próbowała wstać w czym jej pomogłem

- Wracamy? - spytałem 

- Ale nie tknę już tej potrawy! - oświadczyła

- Spoko ja też, poza tym Thrawn i C.C. zaraz ją skończą

- Kto? - spytała zdziwiona

- Ta kobieta co przed chwila weszła – odpowiedziałem

- A ona – przypomniała sobie 

Już chcieliśmy wejść dośrodka gdy w wejściu staną Eren i Spider.

- Już wszystko dobrze? – Spytał się Spider

- Jest spoko – odpowiedziała Sabin ciągle się o mnie opierający

- To dobrze, to my już będziemy szli – oznajmił Eren

- Ale przecież mieliście nas zaprowadzić do naszych mieszkać – zauważyłem

- Tak ale mamy dużo na głowie ale spokojnie zaraz kogoś przyślemy i wasz tam zaprowadzi – Oświadczył i ruszyli w swoja stronę a my wróciliśmy do stołu i usiedliśmy obok Thrawna który już skończył swoją część tak jak C.C.

-Z czego wy jesteście zrobieni? - spytałem na co ten lekko zachichotała następnie wziął talerze i sztuczce i zaniósł je na blat po czym wrócił na miejsce

- To jakie macie imiona? - spytała

- To jest Thrawn, to Sabin a ja jestem Ezra – przedstawiłem nas

- Thrawn, Sabin i Ezra Hm... Ciekawe imiona – zauważyła po czym wstała i wyszła. To było dziwne. Nagle poczułem jak ktoś ciągnie mnie za spodnie. Spojrzałem w dół a obok mnie stał eeee? RUDY KOT W CZAPCE I W BUTACH?

- Co do?! - wypowiedziałem lekko zdziwiony

- No co kota w życiu nie widział? - TO ON JESZCZE MÓWI?!

- Ty mówisz?!Kim-m ty jesteś? - spytałem a ten skoczył na stul a wszyscy patrzyliśmy na niego zaskoczeni. WSZYSCY! Nawet Thrawn

- Kot w Butach do usług i tak potrafię mówić – Oryginalnie bardzo oryginalnie – Zostałem poproszony by zaprowadzić was do waszych kwater

- Aha – odparłem tylko a ten podszedł do Sabin

- Pani jaśnie piękna o lśniących oczach może pozwoli sobie pomóc wstać – nie dość że kot to jeszcze podrywacz

- Dzięki – odpowiedziała Sabin i przyjęła pomoc. Złapała jego rę... ee.. to znaczy łapę i wstała a my po niej

Następnie ruszyliśmy wstronę wyjścia i wyszliśmy z budynku a następnie skierowaliśmysię w stronę mostu przez który przeszliśmy rzeczkę i ruszyliśmy w stronę upraw. Widać że były po części zniszczone. Po drodze widzieliśmy sporo różnych dziwnych ludzi. Jeszcze przy rzeczce widzieliśmy trójkę chłopaków robiących pranie. Jeden z nich blondyn chyba nie lubił tej roboty bo strasznie szybko i agresywnie czyścił tą bluzkę i krzyczał: GIŃ! GIŃ! Pozostała dwójka zielono włosy i biało czerwony włosy, starali się nie zwracać nato uwagi ale widać że byli z lekka zażenowani. Dalej widzieliśmy jakiegoś chłopak z różowymi włosami a kłócącego się z jakąś cycatą blondynką, jakiegoś blondyna i czarno włosego którzy chyba rywalizowali oto kto zbierze więcej warzyw, ale chyba tylko blondynowi na tym zależało bo czarno włosy miał minę jakby miałgo gdzieś. W oddali widzieliśmy jakiegoś szatyna, chyba bez nogiale za to z protezą z jakimś czarnym kolegom, na serio był cały czarny i wydawało mi się że ma łuski. Naprawiali młyn. Dalej dostrzegłem blisko tej windy jakiegoś błękitno włosego staruszkaw białym kitlu z jakimś chłopakiem w żółtej koszulce. Staruszek coś przy czymś majstrował a chłopak się przyglądał. Doszliśmydo granicy drzew i dostrzegliśmy budynek. To chyba tam wszyscy mieszkali. Usłyszałem jakiś świst. Dwójka osób strzelała złuku. Jakiś długo włosy blondyn ze szpiczastymi uszami i rudowłosa dziewczyna w długiej niebieskiej sukni strzelani do dwóch tablic strzeleckich. Szli w łeb w łeb. Obok nich siedział jakiś starzec z długą siwą brodą w szarej starej pelerynie, zeszpiczastą szarą czapą opierający się o długą laskę i popalający fajkę.

W końcu doszliśmy do budynku. W sumie warunki były lekko lepsze niż na stołówce. Podeszliśmy do jakiejś blondynki która ucinała sobie drzemkąprzy stole ściskając... szynkę?

- Hej Sam! - krzykną kot ale ta tylko mocniej wtuliła się w szynkę – Obudź się! - ta tylko wysapała coś że nie odda szynki – KTOŚ CHCE CI ZJEŚĆ SZYNKĘ! - Nagle jak poparzona Sam obudziła się wymachując szynka we wszystkie strony

- Co!? Gdzie?! - spojrzała na nas a my spojrzeliśmy na kota a i ona po chwili na niego spojrzała - Ty kocie co mnie straszysz, chcesz żebym ci ogoliła ten śliczniutki ogonek? - Spytała wściekła dziewczyna tupiąc nogą

- Inaczej byś się nie obudziła, a to są nowi – wskazał na nas – Pokaz im kwatery – powiedział i chciał już wyjść ale Sam się odezwała

- Eh, a czemu ja? - spytała z wyrzutem

- Bo to ty jesteś odpowiedzialna za ten budynek – odpowiedział po czym dodał – A czy dostarczyli tu już ich rzeczy? - zapyta a my nie wiedzieliśmy o co chodzi

- Nie wiem, spałam – odpowiedziała z miną która mówiła: Mam to gdzieś

- Tak są tu taj – powiedział jakiś łysy nastolatek z jakaś niebieską strzałką na czole – Leżą na drugim piętrze - Pokoje sami sobie wybierzecie – podszedł do nas ze szczerym uśmiechem – A tak w ogóle to jestem Ang – i podał nam rękę

- Ja jestem Ezra a to Thrawn i Sabin – przedstawiłem nas. Czy tylko ja z naszej trójki jestem rozmowny

- Milo mi was poznać ta dziewczyna klejąca się do szynki to Sam Packet – wskazał na dziewczynę która już zdążyła ponownie zasnąć – Nie przejmujcie się nią ona tak zawsze – powiedział po czym ruszył w stronę schodów – No chodźcie zobaczycie swe pokoje

- Już już – powiedziałem po czym ruszyliśmy za nim

Po kilku krokach doszliśmy do wyznaczonych pokoi. Zdecydowaliśmy że ja mam pokój po środku, Thrawn po prawej a Sabin po lewej stronie od mojego pokoju. Następnie otworzyliśmy niewielkie pojemniki które stały na korytarzu. W moim był tylko jakiś dziwny pomalowany w przeróżne wzory Chełm i jakiś podłużny metalowy przedmiot. Spostrzegłem jakiś guziczek . Wcisnąłem go i nagle przede mną pojawiła się zielona świecąca klinga. Była piękna. Gdy nią ruszałem wydawała przedziwne dźwięki. Jakby cięła powietrze. Sabin w swoim też miała Chełm ale różniący się od mojego, jakiś dziwny metalowy plecaczek i woreczek w którym były : spreje różnych kolorów, jakieś pistolety, magazynki i jakieś metalowe okrągłe kulki które miałem wrażenie że nie służą do zabawy. Thrawn miał za to jakiś pistolet, dziwny komputerek a może tablet, jakiś okrągło-paski przedmiot i coś co przypominało przenośny dysk. Wszyscy mieliśmy ciekawe przedmioty. Weszliśmy do naszych pokoi które były takie same i posiadały tylko hamak i jedna dużą szafkę z metalu lub plastiku. Zależy jak kto trafił.

Położyłem swoje rzeczy na półce i od razu się położyłem na hamaku w stronę otworu które można by nazwać oknem. Miałem piękny widok na całą strefę. Widziałem z tond uprawy, młyn, drzewa i polane. Po chwili zasnąłem.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro