Jeden
Estoy aquí
Sin nada mas
No se porque
Lo siento así
Parece que
Esta vida no es real
~Luna~
Kolejny dzień. Po przebudzeniu od razu czuję, że mój humor jest tragiczny. Wiem, że dzisiaj będzie źle. Ale nikt absolutnie się o tym nie dowie. To jest mój największy sekret. Nie wiem, jak ludzie by to odebrali. Nie chcę nikogo zranić. W każdym razie, wstaję i staram się ignorować swoje myśli. Zakładam mundurek, rozczesuję włosy, robię delikatny makijaż, na nadgarstki nasuwam kolorowe bransoletki. Z fotela chwytam przygotowany dzień wcześniej plecak, z szafki biorę telefon oraz wisiorek z księżycem, otrzymany od rodziców. Zawsze, gdy go mam, czuję się pewniej. Teraz idę na dół, aby zjeść śniadanie. Jak zwykle wszystko według określonego schematu. Nagle, kiedy wychodzę z pokoju, ktoś znienacka przytula mnie od tyłu. Wiem doskonale, kto to jest, jednak odwracam się, aby to sprawdzić. Jak zwykle miałam rację, to mój starszy brat Matteo. Szczerze się uśmiecham, on także się uśmiecha. To jedyne chwile, kiedy mój uśmiech jest szczery. On zawsze potrafi go wywołać. Nie wyobrażam sobie, co, gdyby go nie było. Tak strasznie go kocham.
- Zostaw to i chodź na chwilę- mówi. Stawiam więc rzeczy na ziemi i wchodzę do jego pokoju. Nie przejmując się niczym, rzucam się na jego łóżko. On po chwili kładzie się koło mnie.
- No i jak tam?- pyta. On wie. Już od dawna jest wtajemniczony. Pamiętam doskonale ten dzień. Pierwszy raz zobaczyłam wtedy, jak on płacze. Widziałam to, jak bardzo się przejmuje. Najważniejsze dla mnie było jednak to, kiedy wziął mnie, równie zapłakaną jak on w objęcia i powiedział: „Pamiętaj, że nieważne, jak źle będzie, zawsze będę dla ciebie. Mi możesz powiedzieć wszystko. Nigdy nikomu nie wyjawię, wszystko zostanie między nami. Przysięgam. W końcu od czegoś masz starszego brata. Kocham cię". Mimo, że bolało go to mocno. Oboje płakaliśmy i wtulaliśmy się w siebie. Wiem, że go zraniłam tym, jednak on nie daje po sobie tego poznać. Zawsze będzie tym, który wesprze, wysłucha i przytuli. Zawsze taki był, chciał chronić mnie przed złem tego świata. Nie jest jedynie moim bratem, jest też moim najlepszym przyjacielem. Przy nim wiem, że nic mi nie grozi.
- Dam radę. Będzie dobrze- kłamię. On to doskonale wie.
- Nie kłam. Przecież widzę- w tej chwili poczułam, że zaczyna robić się bardzo źle. Bez słowa siadam na łóżku i ukrywam twarz w dłoniach.
- Zaczyna się?- nie odpowiadam. Zamiast tego chwytam go mocno za rękę. Potrzebuję go teraz mieć przy sobie. Łzy napływają mi do oczu, a po głowie zaczynają krążyć toksyczne myśli. Czuję, jak moje policzki robią się mokre. Matteo od razu wie. Delikatnie puszcza moją rękę i przyciąga mnie do siebie i mocno przytula. Jednak jego uścisk jest magiczny. Zawsze, kiedy przytula mnie podczas ataku, wszystko ustępuje szybciej, bo czuję, że nie jestem z tym sama. Chłopak delikatnie ściera łezki płynące z moich oczu. Kiedy wszystko zaczyna się uspokajać, przywieram do niego mocno. Szeptam mu do ucha ciche „Dziękuję", na co on wzmacnia uścisk. Tuli mnie i nadal głaszcze po włosach, a ja całkowicie się rozluźniam. Dałam radę, co nie miałoby szans bez pomocy Matteo.
- Wszystko ok?- pyta cicho, na co ja delikatnie się od niego odrywam i uśmiecham się lekko, kiwając głową. Chłopak odwzajemnia gest i jeszcze raz zamyka mnie w uścisku. Zaraz jednak reflektuje się i patrzy na zegarek. Do szkoły jesteśmy już spóźnieni, po raz kolejny przez to samo, to niestety nie pierwszy raz, kiedy rano ma miejsce tego typu akcja. Mój brat jak zwykle zapewnia mnie, że to nie moja wina, mimo, że ja się tak czuję. To przez mój atak nauczyciel będzie na niego krzyczał. Jednak staram się odrzucić te myśli i wstaję. Ciuchy trochę się wygniotły, ale nic nie szkodzi. Matteo wstaje za mną i zaczyna szukać swojego plecaka. Ja szybko biorę swój i wsuwam telefon do kieszeni. Na dworze jest jeszcze dość ciepło, więc nie muszę ubierać kurtki. Mój nastrój zmienił się nie do poznania; nabrałam strasznej ochoty na wygłupy. Podchodzę od tylu do brata i wskakuję mu na plecy, zawieszając się na nim. Matteo chwyta mnie i zaczyna się śmiać, ja razem z nim. Chłopak wraz ze mną wybiega z pokoju i zbiega ze schodów, śniadaniem nawet nie zawracamy sobie głowy. Niesie mnie sporą cześć drogi, zeskakuję z niego dopiero, kiedy jesteśmy już niedaleko szkoły. Gdy dochodzimy na miejsce, wita nas moja przyjaciółka Nina. Okazało się, że nie zdążyliśmy na pierwszą lekcję. No trudno. Przytulam Ninę na powitanie i zaczynamy rozmawiać. Matteo stoi chwilę obok, aż rozlega się dzwonek. Żegnamy się szybkim uściskiem i pędzimy do swoich klas. Wpadamy do sali i zajmujemy nasze miejsce w jednej z ostatnich ławek. Staram się zachowywać cały dzień jak najbardziej zwyczajnie i autentycznie i skupić się na lekcjach.
~Matteo~
Zostawiam siostrę z koleżanką i udaję się do swojej klasy, pod którą czekają już Gaston i Ramiro. Przyłączam się do ich rozmowy.
- Słyszałeś coś o tym nowym?- pyta Gaston.
- Jakim? Czy to ten na którego pokazywaliście palcami wczoraj w Rollerze?- na początku nie wiem, o co chodzi ale przypominam sobie wczorajszą sytuację. Wczoraj zwracałem uwagę na mało co, ponieważ Luna miała zły dzień i bałem się, co może się stać, po tym, co wyczytałem w Internecie na ten temat. Wiem, że nie powinienem w to wierzyć, jednak strach o to przewyższa wszystko. Najchętniej bym z nią został, jednak akurat wczoraj wypadła moja zmiana. Nie ciągnąłem jej na siłę i poszedłem sam. Juliana jednak postanowiła odciążyć mnie trochę i zatrudniła do pomocy nowego chłopaka i wczoraj słyszałem, jak moi przyjaciele wskazywali na niego i mówili, że ma dojść do naszej klasy.
- Tak, to on. Ten wysoki brunet z czapką smerfetką- mówi Ramiro. Okej, czyli miałem rację. Czas wrócić do równowagi po tym poranku. Nagle dostrzegam właśnie jego. Wczoraj widziałem go, ale nawet nie przyszło mi do głowy zapytać, jak ma na imię. Podchodzę do niego.
- Hej, jak się nazywasz. Jestem Matteo. Widziałem cię wczoraj w Jam&Roller- wyciągam rękę do niego.
- Simòn. Też cię widziałem. Jesteś ze mną w klasie?
- Tak. Poznaj moich przyjaciół, to Gaston i Ramiro- wskazuję ręką na kolegów.
W tym momencie przychodzi nauczycielka. Siadam w ławce z Simònem. Zwykle siadamy z chłopakami na zmianę, akurat na tej lekcji przypadłaby moja kolej na siedzenie samemu. Jest teraz hiszpański i pani zaczyna omawiać gramatykę. Nie mam z nią akurat żadnego problemu, więc po prostu dość szybko wykonuję kolejne zadania. Widzę jednak, że mój nowy kolega strasznie męczy się z zadaniami.
- Nie radzisz sobie z gramatyką?- szturcham go.
- No tak niezbyt rozumiem.
- Może w takim razie wpadłbyś dzisiaj do mnie? Jestem dobry z hiszpańskiego, mogę ci to wytłumaczyć. Pani niestety dość często pyta z gramatyki, więc myślę, że bez niej będziesz u niej skończony- decyduję się mu pomóc. Chłopak wydaje się sympatyczny.
- Tak? Byłbym mega wdzięczny. Dzięki!
- Czyli się zgadzasz. Ok, to po lekcjach lecimy do mnie!- Simòn kiwa głową, a ja uświadamiam sobie, że nauczycielka na nas patrzy. Szybko się uciszamy i wracamy do zadań.
Jest pierwszy rozdział! Mam nadzieję, że spodoba wam się. Jeśli chodzi, o cytat na górze, stwierdziłam, że na początku każdego rozdziału będę dawać cytat z piosenki z SL, ten akurat pochodzi z piosenki La vida es un sueño. Jeśli chodzi o Ruggarol, z nowymi rozdziałami postaram się wrócić już w przyszłym tygodniu, także koniecznie pilnujcie!
Besos <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro