Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Czy jest pani lesbijką?


Czuję się już dużo lepiej zostawiając Dominika z Izą.

Wczorajsze zajęcia minęły mi błyskawicznie i bez żadnych ekscesów. Dzisiaj mam tylko podejść do HR-u po zagadnienia do nauczania i kartę do LuxMedu i na siłownię. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się dodatkowych świadczeń przy trzymiesięcznym kontrakcie.
Dlatego też, gdy zadzwoniła do mnie niejaka Weronika, prosząc o spotkanie, trochę się zestresowałam. Kiedy jednak wyjaśniła mi o co chodzi nie mogłam odmówić. Iza pracowała i tak z domu, więc bez problemu zgodziła się zostać z Dominikiem.

Co prawda, nie sądzę żebym w najbliższym okresie pokochała siłownię, ale kto wie? Może zacznę dźwigać ciężary?

Parskam na samą myśl o sobie w stroju sportowym. Jeszcze się taki nie urodził żeby mnie tam zagonić. No, ale może mają lekcje pływania dla maluchów? Całkiem niegłupio byłoby zapisać się na taki kurs z Domenico.

Dzisiaj jest piątek, co znaczy, że dołączy do nas też Wojtek. Lubię nasze wspólne wieczory.

Wchodzę do budynku, gdzie czeka na mnie panna nadąsana. Zrezygnowana ruszam w jej strone. Jak ja nie cierpię Smerfów!

Nagle,  ku mojemu zdumieniu, panna cała się rozpromienia i w sekundę zmienia się nie do poznania. Gdybym zobaczyla ją po raz pierwszy taką pomyślałabym, że jest najsympatyczniejszą dziewczyną w kraju.

Piękne zęby olśniewają bielą w spektakularnym uśmiechu, grzywka zostaje szybko odgarnięta na bok, a oczy?! Oczy błyszczą, iskrzą jak dwie gwiazdy na bezchmurnym niebie!
Wow!

Zachęcona, uśmiecham się przyjaźnie i podchodzę już całkiem żwawym krokiem. Kto wie? Może nawet się zaprzyjaźnimy?
- Good morning Mr Rosatti - wita mnie dziewczyna.
Ups, raczej nie mnie.
Dopiero teraz uświadamiam sobie, że patrzy dużo wyżej, niż moja twarz.
- Good morning- słyszę i owiewa mnie zapach TEGO mężczyzny.

Serio, zaczynają mi się pocić dłonie.
O co chodzi z tym facetem? Wiedząc, że nie mogę zniknąć, ani udawać, że go nie słyszę odwracam głowę.

Tylko się przywitaj! Przywitaj się!
Nic z tego!
Gapię się na niego zupełnie jak ostatnio. W milczeniu. Mięśnie brzucha zaciskają się kurczowo.
Myśl! Myśl!

Mój szef patrzy na mnie czarnymi oczami.
Widzę w nich kpinę. Ale chyba też sympatię.
- Maddalena... Dobry wieczor- mówi miękko po włosku.
Maddalena...Phi!
- Magda- mówię prawie szeptem. Na rany Chrystusa, co sie ze mną dzieje?

Patrzy na mnie dalej i chyba powstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem. Cóż, dobrze, że chociaż jedno z nas dobrze się bawi.
Podchodzi jeszcze bliżej , a ja instynktownie cofam się i wpadam na biurko panienki z okienka.
Marco podnosi jedną brew i drapie sie po brodzie.

Jest piekny.
W życiu nie widziałam takiego mężczyzny. I, mimo, iż myślę, że budzę w nim mieszankę litości i sympatii, nie potrafię opanować strachu, jaki we mnie wywołuje.

Mimowolnie zaciskam dłonie w pięści.
Jego wzrok przesuwa się szybko po mojej sylwetce i zatrzymuje na dłoniach.
Wyciąga rękę w moją stronę , a ja kurczę się w sobie. Chyba jednak nie tylko w sobie, bo mężczyzna cofa się o dwa kroki.

- Magda- powtarza miękko. – Dlaczego się mnie boisz?- pyta łagodnie.
Czuję, że nie mogę nawet mrugnąć.
Dlaczego się go boję?
Nie wiem.
Boję się go?
Bardzo dziwne uczucie. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, nawet gdybym mogła wydusić z siebie głos. A nie mogę.
Wydaje mi się, że mijają wieki odkąd tak stoimy. Patrząc na siebie.
Czuję jak twardnieją mi sutki i cieszę się, że mam na sobie marynarkę. Nigdy, ale to nigdy, żaden facet tak na mnie nie działał.

- Przepraszam – szepcę, ponieważ nic innego nie przychodzi mi do glowy.
Patrzy na mnie zupelnie zdezorientowany. Wiem, że zachowuję się jak idiotka.
- Myślę, że powinniśmy porozmawiać - mówi cicho, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

Zwraca się do mnie jak do zranionego zwierzaka, którego nie chce spłoszyć. – Dziwnie się pani zachowuje i naprawdę chciałbym zrozumieć, dlaczego tak bardzo się mnie pani obawia.

Intensywność jego spojrzenia jest obezwładniająca. Praktycznie nie mruga . Jego słowa docierają do mnie z opóźnieniem.
Do diabla, nie ma mowy żebym z nim została sam na sam!

Sama nie rozumiem, dlaczego tak na niego reaguję. Czy aż tak bardzo mi się podoba? Zastanawiam sie. Na pewno mi sie podoba, ale w ogóle nie biorę pod uwagę możliwości bycia z kimś takim.
I nie tylko dlatego, ze facet ewidentnie jest kobieciarzem. Właściwie, trudno sie temu nawet dziwić. Z takim wyglądem nie pozostało mu nic innego. Dlaczego więc tracę rozum?

Myślę sobie, że mógłby wyglądać jak naprawdę niegrzeczny chłopiec, gdyby nie fakt, ze zawsze widzę go w garniturze i pod krawatem. Ze śmiertelnie poważną miną i tymi, czarnymi jak smoła ślepiami, wlepionymi we mnie ze śmiertelną powagą.
Jest w nim coś takiego... Nie wiem... Wygląda kompetentnie i odpowiedzialnie.

Mimo, że nie powinien.
Bardziej pasują do niego jeansy i papieros lekko przylepiony do tej pełnej dolnej wargi.
Nagle myślę o pannie za biurkiem i cieszę się, że nie tylko ja reaguję na niego jak kretynka.
Na pewno jest do tego przyzwyczajony. Tym bardziej w Polsce, gdzie, z przykrością muszę to stwierdzić, nasi rodacy znacznie mu to ułatwiają.
Zastanawiam sie co sobie musi myśleć o mnie i o innych Polkach.
Ech!

W sumie, co mnie to obchodzi?
Dzisiaj nie powinno mnie nawet tutaj być.
- Magda? - szef wyrywa mnie z zamyślenia. Cholera, znowu sie czerwienię.
Zbieram w sobie całą siłę woli i patrzę mu w oczy. Postanawiam zaryzykować i dać mu szczerą odpowiedź.
Nie będę go podpuszczać, ani bawić się z nim w kotka i myszkę.
To nie Włochy, to Polska!

W duchu liczę do trzech po czym odzywam sie po włosku.
- Panie Rosatti, bardzo przepraszam. Jak wspomniałam wcześnej, jestem raczej samotniczką i trochę mnie krępują rozmowy z mężczyznami. Nie boję się pana, jednocześnie jednak trochę mnie pan onieśmiela. – Brakuje tylko, żeby opadła mu szczęka. Wtedy jego mina bylaby idealna. – Wiem, że brzmi to okropnie głupio, ale taka jest prawda.

Podnosi jedną brew i jeszcze bardziej mruży oczy.
Patrzy na mnie z wyczekiwaniem. Ze wszystkich sił opanowuję chęć opuszczenia wzroku i odsunięcia sie jeszcze dalej.

Możliwe nawet, że odsunęłabym się tak czy inaczej, gdyby nie fakt, że praktycznie leżę na biurku mojej niedoszłej przyjaciółki.
Gdzie ona jest tak w ogóle? Dlaczego nikt nic nie mówi?!

Marco w końcu uśmiecha się lekko.
- Dlaczego panią krępuję?- pyta, a jego glos staje sie uwodzicielski.
O nie, moj drogi, nie będziemy się w to bawic!
- Właściwie nie wiem- wyrzucam z siebie.- Właściwie... nie wiem- powtarzam. - Jest pan moim szefem, zbłaźniłam się na naszym pierwszym spotkaniu - wyliczam. - Jest pan Włochem... Nie wiem. Może dlatego, że naprawdę rzadko wychodzę z domu... Przez długi czas nie pracowałam, nie spotykam sie z mężczyznami, a teraz nagle to...- wypluwam z siebie i od razu żałuję, że w ogóle sie odezwałam.

Jak mam to nazwać? Przecież to nie jego wina, że zachowuję się jak gdyby był sławnym piosenkarzem, a ja jego nastoletnią fanką. Jak mam mu udowodnić, że normalnie taka nie jestem?

Ściskam mocniej pasek plecaka i zastanawiam, kiedy do cholery, pozwoli mi odejść.
O tym, że nadzieja jest matką głupich wiedziałam od zawsze.
- Jest pani lesbijką?- pyta poważnie, ale w oczach czai się psota.
Mam ochotę powiedzieć mu, że tak.
Zmyć ten durny uśmieszek z jego pięknej twarzy. Czy to normalne, że zadaje mi takie pytania? Z drugiej strony jestem mu za nie wdzięczna. Moja nieśmiałość znika jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki.

Teraz z kolei ja podnoszę brew.
- Czy to normalne, ze zadaje mi pan takie pytanie?
Uśmiecha się i rozkłada ręce. Jest naprawdę czarujący.
Dołeczki w policzkach u takiego faceta powinny być karane.

- Może powinniśmy porozmawiać u mnie w biurze? Nie przeprowadziłem żadnej rozmowy kwalifikacyjnej.- mówi, zniżając głos.
Flirtuje ze mną? - Pytanie może nieco osobiste, ale w sumie takie samo jak każde inne, które pada na rozmowach: Jest pani mężatką? Ma pani dzieci? Albo...
- Tak- wchodzę mu w słowo.

Podoba mi sie, że trochę rzędnie mu mina.
Przez ułamek sekundy fantazjuję o byciu z takim facetem. Gdyby ktoś taki jak on mnie chciał?
- Jest pani mężatką?
Odgarniam urocze mysli.
- Nie, mam synka.- mówię cały czas na niego patrząc.

Ledwo widocznie odsuwa sie ode mnie. Jego stopy zostają w miejscu, ale cialo delikatnie się odchyla.
Wypuszczam powietrze.
Już mnie nie przytłacza.
Jego zainteresowanie zmalało w ułamku sekundy.

Uśmiecham się złośliwie.
- Proszę się nie przejmować, nie jest pan ojcem. - Co, do cholery, mnie opętało, żeby tak się odezwac?!
Sama siebie nie rozumiem. Czerwienię się jak burak i spuszczam wzrok.
Hmmmm, bardzo ładne buty... wbijam wzrok w podłogę modląc się o cud. Może to się wcale nie wydarzyło? Może to tylko moja wyobraźnia?
Dłoń, która zdecydowanie podnosi mnie za podbródek, wydaje się jednak być z krwi i kości.

Kiedy podnoszę wzrok pochyla sie nade mną z uśmiechem.
- Maddaleno, wiem. Bardzo o to dbam - dodaje cicho. Tak cicho, że tylko ja mogę go usłyszeć. Jego oddech owiewa moje ucho. - Żeby nie było na świecie moich bękartów.
Patrzy mi wyzywajaco w oczy.
Mrugam rozpaczliwie, a on litościwie zabiera swoją dłoń.

❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Witaj!
Mam nadzieję zobaczyć Twój komentarz. Które z nich zachowuje się dziwniej?

Wspaniałego dzionka!
A.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro