4. Czy jest pani lesbijką?
Czuję się już dużo lepiej zostawiając Dominika z Izą.
Wczorajsze zajęcia minęły mi błyskawicznie i bez żadnych ekscesów. Dzisiaj mam tylko podejść do HR-u po zagadnienia do nauczania i kartę do LuxMedu i na siłownię. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się dodatkowych świadczeń przy trzymiesięcznym kontrakcie.
Dlatego też, gdy zadzwoniła do mnie niejaka Weronika, prosząc o spotkanie, trochę się zestresowałam. Kiedy jednak wyjaśniła mi o co chodzi nie mogłam odmówić. Iza pracowała i tak z domu, więc bez problemu zgodziła się zostać z Dominikiem.
Co prawda, nie sądzę żebym w najbliższym okresie pokochała siłownię, ale kto wie? Może zacznę dźwigać ciężary?
Parskam na samą myśl o sobie w stroju sportowym. Jeszcze się taki nie urodził żeby mnie tam zagonić. No, ale może mają lekcje pływania dla maluchów? Całkiem niegłupio byłoby zapisać się na taki kurs z Domenico.
Dzisiaj jest piątek, co znaczy, że dołączy do nas też Wojtek. Lubię nasze wspólne wieczory.
Wchodzę do budynku, gdzie czeka na mnie panna nadąsana. Zrezygnowana ruszam w jej strone. Jak ja nie cierpię Smerfów!
Nagle, ku mojemu zdumieniu, panna cała się rozpromienia i w sekundę zmienia się nie do poznania. Gdybym zobaczyla ją po raz pierwszy taką pomyślałabym, że jest najsympatyczniejszą dziewczyną w kraju.
Piękne zęby olśniewają bielą w spektakularnym uśmiechu, grzywka zostaje szybko odgarnięta na bok, a oczy?! Oczy błyszczą, iskrzą jak dwie gwiazdy na bezchmurnym niebie!
Wow!
Zachęcona, uśmiecham się przyjaźnie i podchodzę już całkiem żwawym krokiem. Kto wie? Może nawet się zaprzyjaźnimy?
- Good morning Mr Rosatti - wita mnie dziewczyna.
Ups, raczej nie mnie.
Dopiero teraz uświadamiam sobie, że patrzy dużo wyżej, niż moja twarz.
- Good morning- słyszę i owiewa mnie zapach TEGO mężczyzny.
Serio, zaczynają mi się pocić dłonie.
O co chodzi z tym facetem? Wiedząc, że nie mogę zniknąć, ani udawać, że go nie słyszę odwracam głowę.
Tylko się przywitaj! Przywitaj się!
Nic z tego!
Gapię się na niego zupełnie jak ostatnio. W milczeniu. Mięśnie brzucha zaciskają się kurczowo.
Myśl! Myśl!
Mój szef patrzy na mnie czarnymi oczami.
Widzę w nich kpinę. Ale chyba też sympatię.
- Maddalena... Dobry wieczor- mówi miękko po włosku.
Maddalena...Phi!
- Magda- mówię prawie szeptem. Na rany Chrystusa, co sie ze mną dzieje?
Patrzy na mnie dalej i chyba powstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem. Cóż, dobrze, że chociaż jedno z nas dobrze się bawi.
Podchodzi jeszcze bliżej , a ja instynktownie cofam się i wpadam na biurko panienki z okienka.
Marco podnosi jedną brew i drapie sie po brodzie.
Jest piekny.
W życiu nie widziałam takiego mężczyzny. I, mimo, iż myślę, że budzę w nim mieszankę litości i sympatii, nie potrafię opanować strachu, jaki we mnie wywołuje.
Mimowolnie zaciskam dłonie w pięści.
Jego wzrok przesuwa się szybko po mojej sylwetce i zatrzymuje na dłoniach.
Wyciąga rękę w moją stronę , a ja kurczę się w sobie. Chyba jednak nie tylko w sobie, bo mężczyzna cofa się o dwa kroki.
- Magda- powtarza miękko. – Dlaczego się mnie boisz?- pyta łagodnie.
Czuję, że nie mogę nawet mrugnąć.
Dlaczego się go boję?
Nie wiem.
Boję się go?
Bardzo dziwne uczucie. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, nawet gdybym mogła wydusić z siebie głos. A nie mogę.
Wydaje mi się, że mijają wieki odkąd tak stoimy. Patrząc na siebie.
Czuję jak twardnieją mi sutki i cieszę się, że mam na sobie marynarkę. Nigdy, ale to nigdy, żaden facet tak na mnie nie działał.
- Przepraszam – szepcę, ponieważ nic innego nie przychodzi mi do glowy.
Patrzy na mnie zupelnie zdezorientowany. Wiem, że zachowuję się jak idiotka.
- Myślę, że powinniśmy porozmawiać - mówi cicho, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Zwraca się do mnie jak do zranionego zwierzaka, którego nie chce spłoszyć. – Dziwnie się pani zachowuje i naprawdę chciałbym zrozumieć, dlaczego tak bardzo się mnie pani obawia.
Intensywność jego spojrzenia jest obezwładniająca. Praktycznie nie mruga . Jego słowa docierają do mnie z opóźnieniem.
Do diabla, nie ma mowy żebym z nim została sam na sam!
Sama nie rozumiem, dlaczego tak na niego reaguję. Czy aż tak bardzo mi się podoba? Zastanawiam sie. Na pewno mi sie podoba, ale w ogóle nie biorę pod uwagę możliwości bycia z kimś takim.
I nie tylko dlatego, ze facet ewidentnie jest kobieciarzem. Właściwie, trudno sie temu nawet dziwić. Z takim wyglądem nie pozostało mu nic innego. Dlaczego więc tracę rozum?
Myślę sobie, że mógłby wyglądać jak naprawdę niegrzeczny chłopiec, gdyby nie fakt, ze zawsze widzę go w garniturze i pod krawatem. Ze śmiertelnie poważną miną i tymi, czarnymi jak smoła ślepiami, wlepionymi we mnie ze śmiertelną powagą.
Jest w nim coś takiego... Nie wiem... Wygląda kompetentnie i odpowiedzialnie.
Mimo, że nie powinien.
Bardziej pasują do niego jeansy i papieros lekko przylepiony do tej pełnej dolnej wargi.
Nagle myślę o pannie za biurkiem i cieszę się, że nie tylko ja reaguję na niego jak kretynka.
Na pewno jest do tego przyzwyczajony. Tym bardziej w Polsce, gdzie, z przykrością muszę to stwierdzić, nasi rodacy znacznie mu to ułatwiają.
Zastanawiam sie co sobie musi myśleć o mnie i o innych Polkach.
Ech!
W sumie, co mnie to obchodzi?
Dzisiaj nie powinno mnie nawet tutaj być.
- Magda? - szef wyrywa mnie z zamyślenia. Cholera, znowu sie czerwienię.
Zbieram w sobie całą siłę woli i patrzę mu w oczy. Postanawiam zaryzykować i dać mu szczerą odpowiedź.
Nie będę go podpuszczać, ani bawić się z nim w kotka i myszkę.
To nie Włochy, to Polska!
W duchu liczę do trzech po czym odzywam sie po włosku.
- Panie Rosatti, bardzo przepraszam. Jak wspomniałam wcześnej, jestem raczej samotniczką i trochę mnie krępują rozmowy z mężczyznami. Nie boję się pana, jednocześnie jednak trochę mnie pan onieśmiela. – Brakuje tylko, żeby opadła mu szczęka. Wtedy jego mina bylaby idealna. – Wiem, że brzmi to okropnie głupio, ale taka jest prawda.
Podnosi jedną brew i jeszcze bardziej mruży oczy.
Patrzy na mnie z wyczekiwaniem. Ze wszystkich sił opanowuję chęć opuszczenia wzroku i odsunięcia sie jeszcze dalej.
Możliwe nawet, że odsunęłabym się tak czy inaczej, gdyby nie fakt, że praktycznie leżę na biurku mojej niedoszłej przyjaciółki.
Gdzie ona jest tak w ogóle? Dlaczego nikt nic nie mówi?!
Marco w końcu uśmiecha się lekko.
- Dlaczego panią krępuję?- pyta, a jego glos staje sie uwodzicielski.
O nie, moj drogi, nie będziemy się w to bawic!
- Właściwie nie wiem- wyrzucam z siebie.- Właściwie... nie wiem- powtarzam. - Jest pan moim szefem, zbłaźniłam się na naszym pierwszym spotkaniu - wyliczam. - Jest pan Włochem... Nie wiem. Może dlatego, że naprawdę rzadko wychodzę z domu... Przez długi czas nie pracowałam, nie spotykam sie z mężczyznami, a teraz nagle to...- wypluwam z siebie i od razu żałuję, że w ogóle sie odezwałam.
Jak mam to nazwać? Przecież to nie jego wina, że zachowuję się jak gdyby był sławnym piosenkarzem, a ja jego nastoletnią fanką. Jak mam mu udowodnić, że normalnie taka nie jestem?
Ściskam mocniej pasek plecaka i zastanawiam, kiedy do cholery, pozwoli mi odejść.
O tym, że nadzieja jest matką głupich wiedziałam od zawsze.
- Jest pani lesbijką?- pyta poważnie, ale w oczach czai się psota.
Mam ochotę powiedzieć mu, że tak.
Zmyć ten durny uśmieszek z jego pięknej twarzy. Czy to normalne, że zadaje mi takie pytania? Z drugiej strony jestem mu za nie wdzięczna. Moja nieśmiałość znika jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki.
Teraz z kolei ja podnoszę brew.
- Czy to normalne, ze zadaje mi pan takie pytanie?
Uśmiecha się i rozkłada ręce. Jest naprawdę czarujący.
Dołeczki w policzkach u takiego faceta powinny być karane.
- Może powinniśmy porozmawiać u mnie w biurze? Nie przeprowadziłem żadnej rozmowy kwalifikacyjnej.- mówi, zniżając głos.
Flirtuje ze mną? - Pytanie może nieco osobiste, ale w sumie takie samo jak każde inne, które pada na rozmowach: Jest pani mężatką? Ma pani dzieci? Albo...
- Tak- wchodzę mu w słowo.
Podoba mi sie, że trochę rzędnie mu mina.
Przez ułamek sekundy fantazjuję o byciu z takim facetem. Gdyby ktoś taki jak on mnie chciał?
- Jest pani mężatką?
Odgarniam urocze mysli.
- Nie, mam synka.- mówię cały czas na niego patrząc.
Ledwo widocznie odsuwa sie ode mnie. Jego stopy zostają w miejscu, ale cialo delikatnie się odchyla.
Wypuszczam powietrze.
Już mnie nie przytłacza.
Jego zainteresowanie zmalało w ułamku sekundy.
Uśmiecham się złośliwie.
- Proszę się nie przejmować, nie jest pan ojcem. - Co, do cholery, mnie opętało, żeby tak się odezwac?!
Sama siebie nie rozumiem. Czerwienię się jak burak i spuszczam wzrok.
Hmmmm, bardzo ładne buty... wbijam wzrok w podłogę modląc się o cud. Może to się wcale nie wydarzyło? Może to tylko moja wyobraźnia?
Dłoń, która zdecydowanie podnosi mnie za podbródek, wydaje się jednak być z krwi i kości.
Kiedy podnoszę wzrok pochyla sie nade mną z uśmiechem.
- Maddaleno, wiem. Bardzo o to dbam - dodaje cicho. Tak cicho, że tylko ja mogę go usłyszeć. Jego oddech owiewa moje ucho. - Żeby nie było na świecie moich bękartów.
Patrzy mi wyzywajaco w oczy.
Mrugam rozpaczliwie, a on litościwie zabiera swoją dłoń.
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Witaj!
Mam nadzieję zobaczyć Twój komentarz. Które z nich zachowuje się dziwniej?
Wspaniałego dzionka!
A.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro