Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Marco.

- Siadaj - rzuca.
Mija mnie i siada na swoim fotelu.
Pierwszy raz jestem w jego biurze. Rozglądam się nerwowo. Jest bardzo nowoczesne, minimalistycznie urządzone. Na ścianach wiszą jakieś abstrakcyjne obrazy, a pod nimi znajduje się kanapa. Duże, czarne biurko stoi pred ścianą okna. Za nim siedzi ktoś, kogo nie znam i nie mam ochoty poznawać.

Nie mam zamiaru siadać, dlatego wciąż stoję i patrzę na niego wyczekująco.
Nagle Marco wali pięścią w biurko, a jego piękną twarz wykrzywia grymas złości.
- Siadaj, albo przysięgam, kurwa, że cię sam posadzę.

Aż podskakuję.
Cofam się o kilka kroków z zamiarem wołania o pomoc. Serce bije mi jak szalone. Mam do czynienia z wariatem!

- Marco, o co...
- O co chodzi?! Kurwa! - wstaje i podchodzi do mnie szybko. Góruje nade mną tak bardzo, ze mam ochotę skulić się w rogu, zakryć ramionami i płakać. Teraz dopiero widzę, jak potężnie jest zbudowany.

- Przestań, proszę...
- Usiądź, kurwa, na to jebane krzesło!

Powoli ruszam w kierunku biurka. Nie wiem, co mam zrobić. Czy on jest na mnie taki zły, bo skłamałam na temat swojego imienia? Przecież to jest chore.

Kiedy z powrotem zajmuje miejsce za swoim biurkiem nieomalże słyszę, jak dyszy. Wbija we mnie spojrzenie tak nienawistne, tak pełne pogardy, że czuję, że za chwilę znowu się rozpłaczę. To będzie nasza tradycja.

- A więc, o co mi chodzi, Doli?
Patrzy na mnie wyczekująco. Co to jest? Zgaduj zgadula?
- Nie wiem - szepcę.
Tym razem autentycznie się go boję. Mógłby mi skręcić kark dwoma palcami.

Splata dłonie i opiera je w łokciach na biurku. Pochyla się w moją stronę.
- Przysięgam, kurwa, że jestem na skraju cierpliwości - mówi, tym razem bez podnoszenia tonu. Jeżeli tak wygląda jego cierpliwość...
Patrzy na mnie wyczekująco, a kiedy nie reaguję (bo naprawdę nie wiem, o co mu chodzi), odwraca w moją stronę zdjęcie, które stoi na biurku.
Zamieram.

To się nie może dziać!
Oczy Gabrielli zdają się patrzeć wprost na mnie. Na tym zdjęciu jest dużo młodsza, niż wtedy, kiedy ją poznałam. Uśmiechnięta, wygląda piękniej, niż ją zapamiętałam.
Przełykam ślinę.

- Znałaś ją?
Mam ochotę zaprzeczyć, ale jego ton sprawia, że tylko potakująco kiwam głową.
Oddycha głęboko, a ja wiem, że dokonałam właściwego wyboru.

Czuję, jak ziemia umyka mi spod stóp i wiem, że za chwilę runę w przepaść. Jednocześnie jednak odczuwam ulgę. W końcu.

- Jak dobrze? - pyta. Chwilę zajmuje mi zrozumienie, o co mu chodzi.
- Widziałam ją trzy razy - odpowiadam zgodnie z prawdą.
Patrzy na mnie badawczo, szukając na mojej twarzy oznak kłamstwa.
Powoli kiwa głową.

- Ty też byłaś jego kochanką? - zupełnie nie rozumiem, o co mnie pyta. Czyją kochanką? Pytanie musi być widoczne na mojej twarzy, bo dodaje.
- Tego skurwysyna, Martina - rzuca, a mnie ogarnia złość.

- On nie był żadnym skurwysynem! - pragnę rzucić się na niego z pięściami. - Był najlepszym człowiekiem na świecie! Nie masz prawa tak o nim mówić! - gniew zatyka mi gardło powodując, że nie mogę swobodnie oddychać.

Parska głuchym śmiechem.
- Widzę, że przewrócił ci w głowie, tak samo jak jej. Musiał mieć, kurwa, jakiś ukryty talent. Co to było? Miał dużego kutasa? Bo nie wyglądał na kogoś z dużym intelektem.

Wydrapię mu oczy! Zaskakuje mnie jego wulgarność. Budzi we mnie mieszankę strachu i obrzydzenia.

- Był moim bratem, ty głupi dupku! Bratem! Był najlepszym człowiekiem na świecie. Przez Gabriellę zaczął brać narkotyki i zmienił się nie do poznania! Nie mów tak o nim, bo przysięgam, że cię zabiję! - ostatnie słowa wypluwam z siebie na krótkim, przerywanym oddechu.
Gdybym miała broń, użyłabym jej bez wahania.

Marco patrzy na mnie i wygląda na zaskoczonego. Po chwili jednak znowu przywdziewa maskę zimnego skurwiela.
Nienawidzę go. Naprawdę, w tej chwili szczerze go nienawidzę.

- Wiesz co, Doli, Magda, czy jak tam cię, kurwa, zwą, w dupie mam, kim on był dla ciebie. Co mnie naprawdę interesuje to to, dlaczego pomyślałaś, że możesz bezkarnie porwać mojego siostrzeńca!

Cały mój świat runął.
Gabriella była jego siostrą! Teraz widzę podobieństwo. Oboje są skończenie piękni. On nie może zabrać mi synka!

Nie wiem, co mam powiedzieć. Czuję, że się duszę. Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc.
Co mogę powiedzieć? Dominik jest całym moim życiem. To, co czuję w tej chwili jest nie do opisania. Ten człowiek nie może go zabrać!

Patrzy na mnie lodowatym wzrokiem.
- Mów! - poleca. - Całą, kurwa, prawdę! I, przysięgam, jeżeli przyłapię Cię na kłamstwie... - nie musi kończyć.

Patrzę na niego i czuję piekące łzy pod powiekami.
Zaczynam mówić. Całą prawdę. A on, o dziwo, słucha, nie przerywając mi ani razu.

Opowiadam mu o tym, jak dowiedziałam się o Martinie podczas choroby mamy, o tym, jak mi pomógł. Wreszcie o przeprowadzce do Edynburga, o tym, jak zaczął brać. Staram się nie wypowiadać na temat Gabrielli, nie chcę go denerwować jeszcze bardziej.
Kiedy docieram do końca wpadam w histerię. Opowiadam mu wszystko.

O tym, jak Gabriella leżała martwa na łóżku z pustym brzuchem, o moim tchórzostwie, o tym, jak nie wyszłam z szafy, nawet wtedy, kiedy wiedziałam, że zakatują na śmierć mojego brata.

O tym, jak postanowiłam z Kazimierzem zabrać Dominika. O tym, jak uciekłam, zmieniłam imię. O wszystkim.

- Oni się was bali, wiesz? - kończę cicho, a Marco patrzy na mnie pytająco.

- Martin cały czas powtarzał, że rodzina zabije Dominika - zaczynam tłumaczyć.

Gniew na jego twarzy jest tak widoczny, że kulę się w sobie.
- Czy ty, kurwa, jesteś zupełnie pojebana?! Myślisz, że bali się jej rodziny?! Nas?! Mnie?! Nie przyszło ci, kurwa, do głowy, że chodzi o jakąś rodzinę narkotykową?! Wjebał ją  w jakieś mafijne gówno, a ty mi mówisz, że ona bała się, kurwa, że ja ją zabiję?! Własną siostrę?! Albo mój młodszy brat?! Czy może, kurwa, jej matka, która przeżyła dwa zawały, odkąd jej córka zniknęła bez śladu! - ryczy na mnie wściekle.

Twarz mam całą mokrą od łez. Nie wiem, jak to się skończy.
Przerywa nam dźwięk telefonu. Marco naciska guzik i warczy po angielsku.

- Czego, kurwa, w zdaniu „nie przerywaj pod żadnym pozorem", nie rozumiesz?!
- Z całym szacunkiem - w pomieszczeniu rozlega się głos Tomka - panie Rosatti, chciałbym upewnić się, że wszystko w porządku...

- W jak najlepszym - warczy.
- Z całym szacunkiem, nie pytam o pana - powtarza uparcie. - Chciałbym upewnić się, że wszystko w porządku z Magdą.

Robi mi się cieplej na sercu.
Ku mojemu zdziwieniu, Marco uśmiecha się pod nosem.
- Pierdolony ochroniarz się znalazł - rzuca cicho po włosku i kiwa w moją stronę, zachęcając do odpowiedzi.

- Wszystko okej, dziękuję- naprawdę jestem mu  wdzięczna.
- Gdybyś potrzebowała pomocy po prostu krzycz - Tomek mówi poważnym tonem po polsku.
Kocham go.

- Dobrze, jak już sobie pogadałeś, to proszę cię bardzo, żebyś się więcej nie wtrącał - Marco zbliża się do urządzenia. - Chyba, że nie masz ochoty więcej dla mnie pracować - dodaje ostrzegawczo i naciska guzik, nie czekając na odpowiedź.

Patrzy na mnie bez żadnego wyrazu twarzy. Przynajmniej nie z nienawiścią.

- Jak się o mnie dowiedziałeś? I o Dominiku? - pytam cichym głosem.

Lustruje mnie przez dłuższą chwilę, jakby podejmował decyzję, czy zasługuję na odpowiedź. Po dłuższej chwili wzdycha.

- Doli - rzuca, a ja patrzę na niego pytająco. - To ostatnie połączenie na jego telefonie. Namierzyliśmy jego telefon... Znaleźliśmy ich... Za późno - przełyka ślinę. - Gabby była... - ociera łzy. W moje serce wstępuje nadzieja, kiedy widzę, że płacze. Ten duży mężczyzna naprawdę płacze. - Znaleźliśmy ich pewnie jeszcze tego samego dnia...

Zamyśla się i odchyla na krześle. Odchrząkuje i kontynuuje swoją opowieść.

- Oczywiście zadzwoniliśmy na ten numer, ale był zawsze już niedostępny.
- Wytracił mi go z ręki, kiedy chciałam zadzwonić na pogotowie - wyjaśniam.

Marco kiwa lekko głową.
- Szukaliśmy dziecka, ale nie było po nim śladu. Nie wiedzieliśmy nawet, czy to chłopiec, czy dziewczynka... O tobie nie wiedzieliśmy nic.

Wzdycha raz jeszcze i kręci głową z niedowierzaniem.
- Uwierzysz, że to wszystko, kurwa, przypadek?

Śmieje się drwiąco, smutno.
- Gdybym cię nie zatrudnił, w życiu bym go nie znalazł! - zaczyna śmiać się nieco histerycznie, a ja mam ochotę do niego dołączyć.
„Jestem kim jestem.
Niepojęty przypadek
jak każdy przypadek"*
Przychodzi mi do głowy wiersz Szymborskiej.

- Gdybym nie stracił dla ciebie gło... Gdybym nie chciał cię wyruchać ... - poprawia się, a ja czuję, ze rumieniec pokrywa nawet moją szyję, nie tylko twarz. Widzę, że czuje potrzebę traktowania mnie podle. Nienawidzę tego słowa, jego wulgarności. Patrzy na mnie usatysfakcjonowany, jakby moje zażenowanie sprawiło mu przyjemność. - Gdybym nie chciał cię wyruchać - powtarza, akcentując to słowo - W życiu bym tego nie odkrył. Zachowywałaś się tak dziwnie, a potem Kasza ...

Mrugam szybko. Kasia!

- To imię... Coś mnie tknęło.

Patrzy na mnie szyderczo.
- Kazałem twojemu ochroniarzowi wysłać cię na zajęcia z ... moim siostrzeńcem - jego głos łagodnieje, kiedy wymawia słowo „siostrzeniec". - Pobraliśmy próbkę DNA i voilá! - rozkłada ręce niczym magik ukazujący królika w kapeluszu.

Patrzę na niego zaszokowana, ale wyjaśnienie dociera do mnie w ułamku sekundy.
Klej! Odcięli Dominikowi pukiel włosów! Dałam się nabrać jak mała dziewczynka!

Milczę.
Marco wstaje i kieruje się do barku, stojącym przy kanapie.
Nalewa jakiegoś bursztynowego napoju do dwóch szklanek i podchodzi do mnie, podając mi jedną bez słowa.

- Nie piję - mówię, a on kiwa głową i wypija zawartość obu, jedna po drugiej.
- I słusznie- rzuca.

Siedzę i patrzę na niego wyczekująco. Co teraz? W głowie układam plan ucieczki. Zastanawiam się, czy nie wtajemniczyć w niego Wojtka. Razem mielibyśmy szansę.

Marco podchodzi do mnie i kuca przy moim krześle kładąc ręce na oparciu.
Boję się.

- Teraz, moja droga, zabierzesz mnie do mojego siostrzeńca.

Mam ochotę krzyczeć.
- I nie myśl, kurwa, że chociaż na chwilę zostawię cię samą - dodaje złowrogo.

* W zatrzęsieniu - Wisława Szymborska

❤️❤️❤️

No hej kochane!
Mam nadzieję, że Was nie rozczarowałam i historia Wam się podoba.
Mam nadzieję, że lepiej rozumiecie dziwne zachowanie Magdy...
No, i trochę podłe Marco 😂😂

Dziękuję za wszystkie komentarze i za to, że czytacie!
Buziaki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro