40
Biały śnieg, wcale nie był biały, a przede wszystkim nie był śniegiem. Na budynku obok znajdował się wielki napis "krematorium".
- Kurwa, kurwa, kurwa, a ja to zjadłem! - Zaczął, wycierać swój język palcami.
Leżące sterty śniegu, a raczej popiołu, tak naprawdę przykrywały rozkładające się ciała i szkielety poległych tu wojowników lub czegokolwiek co tu wyzionęło ducha.
- Co to za miejsce? - zapytał pomarańczowo włosy Jimin.
- Z tego co czytałem opis, jest to miejsce połączenia wszystkich koszmarów - odpowiedział mu RM, który dopiero co zalogował się do gry - cokolwiek to znaczy.
- Aha, ale czekaj, to był jakiś opis? Czemu mi o tym nic nie wiadomo?
- Bo jesteś strachajło Jimin i wolałem uniknąć niepotrzebnej paniki - powiedział beznamiętnie chłopak.
Jimin już otworzył usta, żeby rzucić jakąś ripostą, ale równie szybko je zamknął, gdyż nawet on uważał, że to prawda.
- O chłopaki, wszędzie was szukam, co za pojebany świat. Byłem w jakiejś krainie węży.
- Że kurwa czego? - krzyknął przestraszony J-Hope.
- A... No... Jakieś gumowe węże - wymyślił na poczekaniu V. - Ale, ale, patrzcie! Nowe ciuszki!
W tym samym momencie pojawili się ostatni członkowie teamu BTS - Suga i Jin.
V wręczył wszystkim podarunek z nowym uniformem, jak okazało się, była to czarna jeansowa kurtka z nadrukowanymi nickami. Niby nic nadzwyczajnego, ale w oczach graczy pojawiły się niewielkie łzy. Każdy po kolei założył nowe ubranie i dopiero teraz wyglądali jak prawdziwa drużyna. Może nie byli zbyt dobrymi zawodnikami, ale na pewno byli jedyni w swoim rodzaju.
Od teraz dumnie przechodzili się po ulicach nieznajomego miasta, które spowijał mrok.
Kraina, którą widział na początku J-Hope, w żadnym aspekcie nie przypominała już tego samego miejsca. Biel zmieniła się w czerń. Spadające płatki w popiół z palonych ciał. Króliko-lis w krwiożerczą bestię, która gustowała w krwistym mięsie, a nie jabłkach. Dźwięki skrzypiącego śniegu, to tak naprawdę odgłos łamanych pod ciężarem kości. Z czarnych zaciemnionych zaułków wyłaniały się bliżej nieokreślone postaci, wyglądające początkowo jak czarna smoła, jednak z czasem zamieniały się w potwory. Tak jakby wszystkie lęki i koszmary znalazły się w jednej symulacji.
- Nie rozumiem - zdziwił się Jimin - kiedy zacznie się turniej?
- Jutro - odpowiedział mu jak najbardziej poważnie Jungkook - to tylko przedsmak jutra.
W nowym turnieju nie było żadnych zasad, wszystkie ruchy były dozwolone. Zasadzka, pułapka, gra w drużynie lub samodzielnie. Jedno życie, jedna śmierć. Wszystko albo nic.
Ale jak poradzi sobie nasza grupka chłopaków? Zdecydowanie nie będzie to łatwa rozgrywka, ale na pewno dostarczy im wiele radości, a przynajmniej mają taką nadzieję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro