39
Turniej zimowy, więc i wszystko dookoła było pokryte śnieżnobiałym puchem, wyglądającym tak delikatnie i lekko, jak wata cukrowa lub obłoki na błękitnym niebie. Jak to możliwe, że sztucznie wygenerowany świat może aż tak zachwycać swoim fikcyjnym wyglądem?
Kolejne kroki stawiane przez chłopaka zostawiały niezbyt głębokie ślady i słychać było ten specyficzny skrzypiący dźwięk, który dodatkowo potęgował wrażenie mroźnej zimy.
Wszystko to, cała sceneria, zielone świerki, zwisające sople lodu i malutkie spadające płatki śniegu, tworzyły niesamowitą pełną magii atmosferę.
Bordowe włosy J-Hope w tym oślepiającym świetle wyglądały na bardziej jaśniejsze. Chłopak wystawił język, próbując złapać płatek białego puchu, lecący z niekończącego się wirtualnego nieba. Jednak, gdy tylko śnieg dotknął jego języka, zamiast rozpuścić się od jego ciepła, po prostu zniknął. Lekko zawiedziony J-Hope zamknął buzię, nie czując w ustach ani kropli pozostałości po śniegu.
Cała magia miejsca uciekła wraz z obracającym się w nicość wytworem wirtualnym. Chłopak dopiero teraz rozejrzał się dokładniej po miejscu turnieju. Z pozoru spokojne zimowe miasteczko, teraz straciło swój urok, bo najzwyczajniej w świecie było sztuczne.
Równie biały, jak wszystko dookoła króliko-lis podbiegł do kroczącego po ulicy chłopaka. Pysk zwierzęcia był ewidentnie jak króliczy, ale jego kita, puchata i długa, bardziej przypominała lisi ogon, niż króliczy. J-Hope widząc radosnego stworka, wyciągnął ze swojej zawartości schowka czerwone jabłko. Ukucnął powoli i poturlał okrągły jak piłka owoc w stronę zwierzęcia. Króliko-lis nie był jednak zainteresowany jedzeniem, a jedynie chciał pobawić się z nowo poznanym przyjacielem.
- A ty co, masz nowego wymyślonego przyjaciela? - zapytał go dobrze znany głos.
J-Hope wstał i odwrócił się.
- Polubiłem go - mówiąc to, uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Tak?
- Tak, bo jest podobny do ciebie. - Wskazał palcem na wystające zęby zwierzęcia.
- Słucham? Że niby wyglądam jak królik? - oburzył się Jungkook.
- Ja bym to wziął za komplement - wtrącił się Jimin, który pojawił się obok J-Hope. - Gdzie wszyscy?
- Jeszcze jest trochę czasu - odpowiedział mu Jungkook - rany, co to za straszne miejsce?
- Hm? - zdziwił się bordowowłosy chłopak na te słowa.Przecież wszystko znajdujące się tutaj, wyglądało jak z bajki. J-Hope jeszcze raz, tym razem dokładniej rozejrzał się dookoła. - Omg.
Dopiero teraz dostrzegł złudne piękno tego miejsca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro