Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22

Część 3 RM & V - las dębowy

V w końcu udało się dogonić RM, który w dosyć szybkim tempie dobiegł na drugi koniec lasu. Przystanął obok i wyciągnął swoją drugą broń. Starszy spojrzał na niego, po czym odwrócił głowę w drugą stronę.

- Czemu za mną pobiegłeś? - zapytał, nie patrząc na niego tylko w przestrzeń przed sobą.

- Uważam, że z Tobą mam szansę przetrwać. - Wyszczerzył się w prostokątnym uśmiechu.

- Ale wiesz, że ja obmyślam taktykę, a ty nie lubisz planów. Jak mi zaraz wylecisz i powiesz "pójdźmy na żywioł", to własnoręcznie cię zastrzelę. - Wykrzywił usta. - Poza tym, nie przetrwam dłużej niż 5 minut.

- Postaram się trzymać planu - powiedział szeptem, a RM tylko westchnął. - A poza tym, przeżyjemy całą rozgrywkę, ba, a nawet wygramy turniej.

Chłopak wstał i powoli rozejrzał się dookoła.

- Jaki plan liderze? - zapytał V, chociaż słowo "plan" ciężko przechodziło mu przez gardło.

- Nie stoimy w miejscu. Poruszamy się cały czas. Biegamy i gdy kogoś zauważymy, zabijamy. Resztę musimy ustalać na bieżąco, gdy zobaczymy, czym dysponują.

- Tak jest - zasalutował, gdy RM skończył.

- Wiesz - zaczął starszy - wątpię, czy mamy jakiekolwiek szanse.

- Zawsze jesteś pesymistą czy tylko udajesz?

- Realistą. - Wzruszył ramionami.

Ruszyli żwawo przed siebie, bez konkretnego celu, po prostu w poszukiwaniu szczęścia, które uratowałoby ich i sprawiło, że wygrają. V szedł za RM, pilnując jego pleców. Czuli na sobie wzrok rywali, który obserwował każdy ich ruch. Jakby czekali na odpowiedni moment, żeby cicho i bezszelestnie ich sprzątnąć. Albo może to była ich wyobraźnia, a tak naprawdę ich nikt nie śledził. Biegli nie zatrzymując się ani na moment, jednak dalej nikogo nie mogli znaleźć, jakby EXO zapadło się pod ziemię. RM i V usłyszeli szelest i w ekspresowym tempie odskoczyli na boki, chowając się za pniami dębów.

Gdy tylko pierwszy strzał poleciał w ich stronę, oni nie pozostali im dłużni i również postanowili strzelać. Zaczęła się ostra wymiana ognia. Pociski leciały z każdej strony, jednak żaden nie zranił nikogo. Kule trafiały jedynie pnie, niszcząc wirtualne dęby.

V i RM znajdowali się parę metrów od siebie ukryci za drzewami, które były jedyną ich ochroną. Młodszy wyciągnął bazookę i spojrzał w stronę starszego z miną pytającą, czy może jej użyć. RM energicznie pokiwał głową, żeby tego nie robił, na co V zrobił smutną minę.

Ostrzał ucichł i BTS postanowili lekko wychylić się zza tarczy, co było błędem, bo ostrzał znowu się zaostrzył i w ich stronę poleciała kolejna dawka ołowiu.

Chłopcy zdezorientowani nie wiedzieli, co mają teraz zrobić, wychylić się nie mogli, cofanie się też nie było mądrą decyzją, bo śmierć poprzez strzał w plecy nie była szczytem ich marzeń. Parę chwil siedzieli w jednym miejscu, zastanawiając się co zrobić dalej.

RM wychylił lekko głowę i dostrzegł postać z numerem "94" narysowanym na karabinie. Gracz miał słabą celność, wnioskując to z tego, że jeszcze ich nie trafił, więc mogli ryzykować ucieczką, gdyby nie fakt, że obok niego znajdowała się jeszcze jedna osoba, tym razem z numerem "12", która również posiadała karabin. Czy z dobrym celownikiem nie wiedzieli, gracz zbyt dobrze się ukrywał. Może po prostu czekał na czysty strzał w głowę, który ich od razu zabije, bez zbędnego marnowania amunicji.

V również wiedział, że w zaistniałej sytuacji nie mają zbytnio szans, więc bez pytania RM, wyciągnął swoją bazookę i wystrzelił pociski w stronę rywali, robiąc przy tym duże zamieszanie i równie dużo dymu.

- Uciekaj! - krzyknął do RM, na co ten się poderwał i zaczął uciekać. - Nie daj się zabić!

- Raczej ty się nie daj! Wygramy to! - odpowiedział równie głośno.

Nie było innego wyjścia, musieli ruszyć w pojedynkę, gdyż tak mieli większe szanse, chociażby na schowanie się w innym miejscu.

RM nie spodziewał się, że za nim znajduje się jeszcze trzeci gracz, członek drużyny EXO z numerem "1". Chłopak od razu rozpoznał w nim Suho, lidera, który w dłoniach trzymał Dwie Beretty i czekał na odpowiedni moment, aż chłopak się do niego zbliży, po czym nie dając mu szansy na żaden ruch, zastrzeli go. Kule z bliźniaczych pistoletów "1" przeszyły na wylot głowę RM, zabijając go.

RM czuł wtedy, że przegrał, nie tylko pojedynek, ale z samym sobą. Został zastrzelony przez lidera wrogiej drużyny, silniejszy zabił słabszego, taka kolej rzeczy. Zawiódł, jako kapitan i czuł wstyd. Żałował, że zaczął grę w tak słabym nastawieniem. Rozpaczał, że nie dał z siebie sto procent i poddał się tak łatwo, że zamiast zagrzewać innych do walki, to cały czas powtarzał, że nie mają szans. Jednak ta przegrana sprawiła, że chłopak postanowił zmienić siebie i stać się lepszym liderem, który doprowadzi BTS na szczyt.

V, który uciekł w inną stronę, myślał, że RM udało się uciec. Zadowolony ze swojego strzału bazooką i uratowania kumpla biegł z uśmiechem, wtedy nie wiedział, że RM już zniknął, a on kawałek dalej spotka innego czekającego na niego gracza, który jak gdyby nigdy nic stoi schowany za drzewem.

"10" widząc biegnącego V, szykuje się do czystego strzału w głowę. Czeka tylko na ten jeden idealny moment, gdy fioletowo włosy zbliży się na tyle blisko, że nie chybi. V zbyt pewny siebie i szczęśliwy, że przeżył, nawet nie zauważył czyhającego na niego wroga. Nie zorientował się, kiedy nagle dostał strzał w głowę i upadł na ziemię. Jedynie przez jego myśl przeszło, że całe szczęście, że RM udało się uciec.

Jakie było jego zdziwienie, gdy po teleportowaniu do poczekalni zobaczył siedzącego na kanapie RM, który macha do niego i wzrusza ramionami mówiąc "A nie mówiłem, jestem realistą.".



[ a/n wiemy kim jest 1, a kim jest 10, 12 i 94? :D
Zostali tylko Jungkook i Jin
Poradzą sobie? xd ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro