Drodzy Państwo wybiła północ, a więc nadszedł czas na oczepiny!
Cała ogromna sala była przyozdobiona różnymi kwiatami, które wybierali Daniel razem z Charlsem, którzy uważali, że się na tym najbardziej znają, dlatego na ścianach, w wazonach i parapetach stały: białe lilię w ogromnych wazonach, symbolizujące długi związek między kierowcami; wielokolorowe bukiety irysów stały głównie na stołach i były przewiązane kolorową wstążką, symbolizowały miłość, która połączyła obu mężczyzn; niewielkie wiązanki fiołków stojących w małych flakonikach przy każdym talerzu, symbolizujące wierność.
Uważał, że chłopaki się strasznie postarali i był im z sto wdzięczny, szczególnie zważywszy na fakt, że sam znał tylko róże i tulipany.
Po całym korytarzu rozległ się huk zamykanych drzwi i obaj "kwiaciarze" zostawili poprawianie kwiatów i wybiegli z sali, wpadając do pokoju obok gdzie od wczoraj przebywał Lewis, który był tak zestresowany, że nawet nie wychylił nosa z tego pomieszczenia.
I to dosłownie. Charlie na przemiennie z Danielem, Maxem i Valterrim nosili mu jedzenie, w środku była prywatna łazienka, co tylko ułatwiało mu koczowanie w tym pomieszczeniu.
Młodszy mężczyzna mimo że też był zestresowany to na pewno był spokojniejszy niż drugi pan młody. Przez ostatni miesiąc Hamilton dziennie mierzył garnitur by mieć pewność, że jest dobry na niego, fryzjera miał umówionego rok wcześniej, a właściciel sali i hotelu miał już serdecznie dość Brytyjczyka, którzy dzień w dzień naparzał na jego telefon.
Sebastian podszedł do tego dużo spokojniej, fryzjera załatwił na dwa dni przed weselem, z właścicielem sali widział się raz, a granatowy garnitur mierzył dwa razy.
Garnitur idealnie przylegał do jego ciała, koszula była śnieżno biała. Oba te elementy pasowały do blado różowego garnituru z haftowanymi irysami, który miał założyć Lewis, który zresztą był przez niego zaprojektowany. Hamilton sam doglądał jego szycia i czepiał się każdej najmniejszej rzeczy.
Spojrzał na zegarek z lekką paniką, zostało trzynaście minut do ceremonii w urzędzie, Max, który miał być jego świadkiem jak i kierowcą, właśnie wszedł na korytarz, a po Lewisie ani widu ani słychu.
— Czy ty się naprawdę boisz, że nie przyjdzie? Pakuj się do auta, Lewis jedzie z Valterrim.
Skinął głową i jak na ścięcie ruszył za Holendrem. Cała nadzieja w Finie, który był świadkiem Hamiltona i miał szczerą nadzieję, że jego przyszły mąż nie zrezygnuje.
Dziesięć minut później stał na swoim miejscu w urzędzie, huśtając się na piętach, czuł jak jego dłonie coraz bardziej się pocą, a drzwi po drugiej stronie pomieszczenia nie drgnęły od kilku minut.
Większość gości siedziała na swoich miejscach, urzędnik kręcił się wokół drewnianego stołu, a tuż obok niego stał Max. Posłał zdenerwowany uśmiech na Penelope, która miała iść z obrączkami, a która musiała zauważyć jego widoczny stres i podchodząc do Niemca, owijając drobne dłonie wokół jego nóg, wtuliła się w niego.
— Przecież przyjdzie...
Usłyszał jej głos i nie ukrywając, podniosło go to na duchu. Uwielbiał to dziecko, pomagał Kelly gdy Kiviat zwinął swoje manatki i zwiał. A potem poznała Maxa to właśnie Sebastian splótł ich drogi, za co Verstappen do dziś mu dziękuję.
W tym momencie ciężkie, drewniane drzwi otwarły się na oścież i przeszli przez nie Lewis, który zaciskał dłoń na mankiecie białej koszuli za co idący za nim Valterri zdzielił go po dłoni. Tuż obok Hamiltona szedł Toto, który już od samego wejścia do salę patrzył na Vettela.
— Nie gnieć! Skup się na swoim przyszłym mężu.
Anglik podniósł wzrok i pierwszy raz od dwóch dni spojrzał na Sebastiana, nie mogąc dowierzać jak ten wygląda dobrze w dopasowanym garniturze.
Pod sam podest Lewis podszedł ze świadkiem i swoim szefem, który posłał taki wzrok Niemcowi, że ten automatycznie spuścił wzrok.
— Nie stresuj go tak..
Lewis pacnął Toto w ramię i łapiąc za dłoń Sebastiana, wszedł na podest posyłając mu nieśmiały uśmiech. Cholernie się stresował i dopiero gdy poczuł ciepło dłoni młodszego, od sapnął i z większym spokojem podszedł do ceremonii.
Ceremonia trwała niecałą godzinę, byłaby krótsza gdyby nie ich długie przysięgi, przy tym najważniejszym momencie powiedzenia sobie "tak" i wymienienia obrączkami podeszła do nich córka Maxa.
— Lulu, spóźniłeś się i Seb prawie zawału dostał.
Powiedziała jak gdyby nigdy nic i oddając poduszeczkę w dłonie kierowcy, skocznym krokiem wróciła do swojej mamy. Za to Sebastian zrobił się tak czerwony, że nie był w stanie utrzymać wzroku na swoim mężu. Swoim mężu, fajnie to brzmi, nie?
Po całej ceremonii wsiedli do udekorowanego samochodu, za którego kierownicą usiadł młodszy kierowca Red Bulla. W czasie drogi wymieniali się lekkimi uśmiechami i delikatnymi pocałunkami, nie mogąc się na cieszyć, że od dzisiaj będą posługiwać się podwójnym nazwiskiem.
Vettel nie mógł się napatrzeć na swojego męża, który trzymając za jego dłoń, poprawiaj klapy kwiecistej marynarki drugą dłonią. Podziwiał go za tak pomysłowy wzór na garniturze, klapy, rękawy, plecy, uda i pośladki okrywał piękny wzór składający się głównie z biało fioletowo niebieskich irysów.
Gdy dojechali i samochód zatrzymał się przed sporym, ale klimatycznym budynkiem, wypadł z auta, otwierając drzwi przed Lewisem. Odwzajemnił jego szeroki uśmiech i obejmując go w biodrach razem z innymi gośćmi skierowali się na salę.
Z radością spoglądali na gości, zajmujących swoje miejsca przy stole i słuchając gwarnych rozmów, w taki sposób wymarzyli sobie własne wesele, które planowali od długiego czasu.
Łapiąc młodszego za dłoń, delikatnie ją ścisnął i razem stanęli na środku parkietu, wsłuchując się w pierwsze dźwięki "Can’t Help Falling In Love" od Elvisa Presleya, do której mieli wykonać swój pierwszy taniec.
Oplatając talię starszego, przytulił go lekko do siebie, wykonując pierwsze kroki. To właśnie tańcem stresował się najbardziej i miał nadzieję, że tego nie spaprze, bo w odróżnieniu od Lewisa, który czuł się jak ryba w wodzie i nie musiał się specjalnie uczyć tak Sebastian chodził na trzy lekcję tygodniowo by nauczyć się jednego układu.
Czując delikatny pocałunek na swoich wargach, uśmiechnął się i cmoknął swojego męża w czoło.
Tuż po tańcu w planach był rzut bukietem, dlatego kilkanaście minut po zakończeniu utworu i gromkich brawach, Lewis stanął tyłem do gości i podrzucił bukiet złożony z irysów, gipsówek i kalii.
Złapał go Lando, na którego po chwili Charles popchnął Carlosa, wiedząc że inaczej ani Brytyjczyk ani Hiszpan nie wykonają pierwszego kroku.
Hamilton posłał uśmiech parze i kiwną do DJ'a by puścił już muzykę do tańca dla wszystkich. I mimo że Brytyjczyk został na parkiecie to Sebastian wrócił na swoje miejsce przy głównym stole, co oczywiście nie znaczyło że już nie zatańczy, co to to nie.
Po kilku godzinach imprezy, tańców, jedzenia, alkoholu i zabaw wybiła północ, a na środku sali z mikrofonem w ręku stanął Toto, który już też lekko kołysał się z lewa do prawa.
— Drodzy Państwo wybiła północ, a więc nadszedł czas na oczepiny! Ale najpierw niech goście wzniosą toast za parę młodą!
O dziwo pół Polak tylko miał problem z koordynacją ruchów, a z mówieniem radził sobie bardzo dobrze. Tuż po nim mikrofon trafił w ręce Valtterriego, światka, przyjaciela i byłego partnera zespołowego Lewisa.
— Powiem tylko tyle, że cholernie mnie to cieszy, że po tylu latach starać, biegania i ukradkowych spojrzeń, siedzimy na tej sali po przepięknej ceremonii. Tu mi Toto podpowiada bym opowiedział jakąś historię związaną z parą młodą... Hmm... Przez długie lata na padoku jeden z drugim patrzyli na siebie ukradkiem, a najczęściej posyłali kogoś by dowiedział się czy ukochany ma kogoś na stałe, ma kogoś na oku, a może po prostu jest hetero i z tych podchodów nici. No i mogę wam zdradzić, Lewis wysyłał najczęściej wówczas kilkuletniego Micka, do którego Seb ma słabość.
Na tą wypowiedź cała sala wybuchła śmiechem, a sami zainteresowani zrobili się purpurowo czerwoni. Po Finie wypowiedziało się jeszcze kilka osób, a sala raz po raz wybuchała śmiechem, dopiero na kilka minut przed godziną drugą rano Hamilton zabrał mikrofon ledwo mówiącemu Nando i przejął inicjatywę nad zabawianiem gości.
Koło piątej nad ranem część osób spała na stołach lub pod nimi, ktoś zwracał kolację w łazience, kilku niedobitków tańczyło na parkiecie do jakiegoś przeboju ABBY, a ci najbardziej wytrwali kończyli butelkę czystej. Do tych tańczących zaliczali się Daniel, Checo i Carlos, zaś do tych ostatnich pół Polak, dwóch Finów i dobrze wszystkim znany polski kierowca, Robert Kubica.
Lewis siedział przy stole, opierając głowę na ramieniu Seba, skupiając się na przewijających się obrazach z poprzednich kilkunastu godzin. To było najlepsze wesele jakie mógł sobie wymarzyć i o dziwo oboje wytrzymali długo w garniturach, bo dopiero po trzeciej zrzucili marynarki, a Hamilton odpiął pierwsze dwa guziki koszulki, mówiąc że jest mu za gorąco.
I taką przyszłość sobie wyśnił jako nastolatek – piękny, długotrwały, pełny miłości i namiętności związek; najlepsi, towarzyscy kumple, drugi ojciec, który by za nim w ogień skoczył i Seb, jego mąż, który wczoraj powiedział "tak", który stworzył najpiękniejszy moment jego życia i który kilka tygodni po ślubie razem z Lewisem złożył papiery o adopcję dziecka.
Co było dalej? Kilka lat później po dużym domu w Sao Paulo biegało troje dzieci – ośmioletnia Gina, sześcioletni Thiago i pięcioletni Davi, cała trójka była oczkiem w głowie obojga mężczyzn, którzy tuż po zakończeniu jakże owocnej kariery Brytyjczyka, przenieśli się do jego ukochanej Brazylii, gdzie często odwiedza ich reszta stawki z "ich" czasów Formuły 1.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro