chapitre deux
Mecze to zawsze nerwy. Nie tylko dla Kylian'a, dla całej drużyny i dla kibiców, dla trenerów, dla rodzin. Wydaje mi się, że każdy mecz był stresem dla zainteresowanych, nie chcę mówić tylko o sobie, mówić tylko o tym co sama czuję, ale dla mnie mecze nie były stresem. Były agonią, każda sekunda w której Kylian nie dał rady strzelić bramki, to była agonia.
Naprawdę żaden ze mnie kibic, ale na każdy mecz patrzyłam z biciem serca i niepokojem w oczach. Jeślibyśmy przegrali, Kylian nie dałbym mi spać, jeść, żyć. On by mnie rozwalił, rozmowa przez tydzień tyczyłaby jedynie jego porażki i tego jak bardzo ja miałam na to wpływ. Dlatego sama robiłam co mogłam - byłam na meczach, krzyczałam najgłośniej, mówiłam mu że jest najlepszy, obiecywałam być przy nim zawsze. Podawałam mu wodę siedząc w jednym z ważniejszych miejsc - na miejscu rodzin piłkarzy. To ja masowałam mu plecy w trakcie przerwy, odstresowywałam. Nawet w tych momentach, on skupiał się na tym, że patrzę na Neymara za długo, że uśmiecha się do mnie. Że zwracam uwagę na każdego piłkarza, a na niego nie.
Mimo wszystko łudziłam się, że moje starania odsuną winę ode mnie. W tym problem, nie mogłam zrobić nic aby powstrzymać jego złość. On zawsze widział świat uformowanym według jego uznania. Kylian był trudny, a ja głupia. On nie zamierzał mi niczego ułatwiać, ja nie zamierzałam się poddać, choć doskonale wiedziałam że na nic moje próby, na nic moje dobre zachowanie. On nie widział tego, co widzieli wszyscy. On widział nawet nie tyle to co chciał, on widział to co sobie sam wymyślił.
Neymar nie grał, dzisiaj siedział na ławce. Z mojego miejsca miałam na niego dobry widok, zaczepiał mnie. On naprawdę miał wybitne poczucie humoru. Gdzieś w pobliżu czułam na sobie wzrok Mbappé. Patrzył na nas, tak jak zawsze patrzył. Z zazdrością, z zaborczością. Mimowolnie odsunęłam się, już do końca pierwszej połowy nie ruszyłam się z miejsca, aby nachylić się nad Neymar'em.
Doliczyli 6 minut. Na szczęście prowadziliśmy. Brazylijczyk jakby to wyczuł, w świetnym humorze wrócił do rozmowy, gdy tylko Kylian śmigał z piłką. Neymar widział że i ja nieco się zrelaksowałam. Błagałam w myślach żeby niczego się nie domyślał. Już nie raz pytał mnie skąd siniaki na moich rękach, skąd ten niepokój jak Kylian jest w pobliżu.
— Naprawdę musisz się w ojcu zrelaksować — mruknął do mnie piłkarz. Udałam że go nie usłyszałam. Nie spodobało mu się to — No dziewczyno, Kylian przecież Cię nie zabije za rozmowę ze mną — dodał, coś w jego oczach zdradziło mi, że był czujny. Tylko czekał żeby ze mnie coś wyczytać, cokolwiek co mu wyjaśni to dziwne zachowanie.
— Nie zabije mnie — westchnęłam, jakby zbyt defensywnie. Może to wyczuł, może już sama wymyślam — To naprawdę nie twoja sprawa.
— Uuu, nie chciałem przekroczyć tej granicy, pani zdenerwowana.
Miał taki dziecięcy uśmieszek, pokręciłam głową. Kylian ani nawet na mnie nie spojrzał, gdy cała drużyna wróciła do szatni. Przerwa. Oprócz krzyków Galtier, trenera, nic innego nie uszło mojej uwadze. Po jakichś pięciu minutach krzyków i pretensji, mogłam wejść.
Kylian śmiał się z Messim, a ja próbowałam zwrócić jakoś jego uwagę. Może mnie widział tylko po prostu nie chciał ze mną rozmawiać. Neymar'a nie widziałam, więc spokojnie czekałam aż mój Kylian na mnie spojrzy.
— Świetnie się bawiłaś, co? — od razu atak. Tu nawet nie było mowy o spokojnej rozmowie.
— No tak, grałeś wspaniale.
— Dobrze wiesz że nie o tym mówię. Tak byłaś zajęta Neymar'em, że nawet nie widziałaś jak zadedykowałem Ci ostatnią bramkę. Naprawdę nie zasługujesz na mnie. Podaj mi wodę.
Podałam, prawie że drżącą dłonią.
Głowa w dół, oczy gdzieś zawieszone pomiędzy moimi trampkami a jego korkami. Słuchaj, zachowuj się, bądź posłuszna. On ma rację, nie zasługuję na niego.
Na odchodne pchnął mnie ramieniem. Czego mogłam się po nim spodziewać?
I ten Brazylijczyk, który na mnie patrzył, już bez dziecięcego uśmieszku, już bez chęci do żartów. Był tak bardzo poważny. A ja tak bardzo miałam dość. Dość upokorzeń, dość bycia nikim. I to takim nikim, który nie potrafi nawet zachowywać się tak jak tego się od niego oczekuje.
Powoli znikałam, powoli traciłam swoje jaskrawe kolory. Powoli wątpiłam w to kim rzeczywiście jestem. Miałam jedną jedyną myśl od początku bycia z Kylian'em. On nie bije bez powodu, on nie krzywdzi mnie bez celu. On chce mnie ulepszyć.
Neymar chciał coś powiedzieć, teraz ja pchnęłam go ramieniem. On o niczym nie miał pojęcia, cokolwiek widział, było jedynie jego własną kreacją. Nie wiedział jak beznadziejna jestem i jak bardzo zasługuję na całe to zło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro