Rozdział 7
Wiewiórcza Łapa wierciła się na swoim legowisku. Powoli świtało. Kotka nie spała niemal całą noc. Gdzieś kilka godzin temu Jeżynowy Pazur wyszedł z obozu. Ruda kotka zastanawiała się dokąd poszedł. Miała przypuszczenia, że spotykał się ze swoją siostrą zdradzając tym klan Pioruna.
Kotka położyła się na na drugi bok. Ledwie zmrużyła oczy a już ze snu wyrywały ją wątpliwości co do Jeżynowego Pazura. Tak było już pół nocy. Wiewiórcza Łapa westchnęła przeciągle i wstała z posłania. Chyba nie spocznie półki się nie dowie. Podejrzewała że Zakurzona Skóra nie będzie zadowolony z jej decyzji, ale miała nadzieję że wywinie się z problemów wytłumaczeniem, że idzie na polowanie.
Kotka powoli podeszła do wyjścia z legowiska uczniów i rozglądnęła się na boki. Przejście czyste. Kotka powoli skradała się do wyjścia. Kiedy już odeszła kilka lisich ogonów od obozu odetchnęła z ulgą po czym czmychnęła w krzaki.
Znajdując się pod osłoną liści i gałęzi kotka starała się powoli i bezszelestnie posuwać do przodu. Chwilę później złapała mocny trop Jeżynowego Pazura. Był tu i to całkiem niedawno. Ruszyła za nim wyskakując z krzaków. Zapach prowadził aż do samej drogi grzmotów. Wiedziałam! - pomyślała z satysfakcją - Zdradza swój klan!
Nagle zapach gwałtownie skręcił jakby kocur niespodziewanie się rozmyślił. Zapach prowadził ją jeszcze w głąb terenu klanu Pioruna i nagle się urwał. Wiewiórcza Łapa poczuła frustrację.
- Gdzieś musi być - syknęła sama do siebie.
Postanowiła najpierw sprawdzić nad rzeką. Może kocur chciał odwiedzić teren który niegdyś należał do jego ojca? Wydawało się to bardzo nieprawdopodobne ale nigdy nie zaszkodzi spróbować. Kotka ruszyła w stronę rzeki. Kilka kropli rosy spadło na jej futro. Kotka zrobiła głęboki wdech. Rześkie powietrze zakręciło jej w głowie. Wiewiórcza Łapa przysiadła na chwilkę. Gałęzie nad nią tworzyły baldachim. Mimo wczesnej pory słońce świeciło mocno, ale liście stanowiły jej ochronę.
Kotka ruszyła. Wreszcie na choryzoncie zobaczyła błękitną wstęgę ciągnącą się poza zasięg wzroku. Kotka wkroczyła na słoneczne skały. Przez chwilę jej poduszki bolały jednak w pewnej chwili przyzwyczaiły się do nagrzanych skał. Kotka posunęła się do brzegu. Słońce paliło, a ona pomyślała że przyjemnie byłoby chociaż trochę pomoczyć łapy. Wiewiórcza Łapa położyła się na kamieniu i zwiesiła łapy w stronę wody. Delikatny nurt obmywał jej łapy. Nagle z krzaków po drugiej stronie rzeki dobiegł szelest. Zza krzewów wynurzyła się umięśniona sylwetka kota. Wiewiórcza Łapa zmrużyła oczy, aby dojrzeć kim jest wojownik naprzeciwko jej.
- Rzeka należy do naszego klanu - warknął kocur. Gdy zbliżył się do brzegu, kotka dostrzegła jego brązowo-białe futro.
- Jastrzębi Mróz? - zapytała uczennica.
- Wiewiórcza Łapo to Ty?- spytał kocur. Wskoczył do wody i popłynął do kotki - co tu robisz?
- Chłodzę się nie widać? - odparła ruda. Kocur wyszedł z wody i otrzepał futro, a krople rozbryzgały się na wszystkie strony. - Ej ochlapałeś mnie - syknęła rozbawiona Wiewiórcza Łapa po czym dodała poważniej- Wiesz że jeżeli złapią nas razem na moim terytorium będziemy mieli kłopoty.
- Wiem... A tak w ogóle to czemu nie byłaś dzisiaj na treningu? - spytał kocur.
- Nie mogłam zasnąć - wyznała - w dodatku Jeżynowy Pazur gdzieś polazł.
Na pysku Jastrzębiego Mroza pojawiło się zmartwienie.
- Wiesz... Burzowe Futro i Pierzasty Ogon też gdzieś zniknęli.
- Myślisz, że ma to związek z Jeżynowym Pazurem? - zapytała uczennica.
- Możliwe- wzruszył ramionami kocur. - Muszę lecieć.
Kocur wskoczył do wody i pobiegł w stronę obozu klanu Rzeki. Wiewiórcza Łapa poszła w inną stronę zastanawiając się gdzie mógł być teraz Jeżynowy Pazur. Może już wrócił?
Gdy tylko przeszła przez wejście do obozu usłyszała krzyk Rozżarzonej Skóry.
- Liściasta Łapa zaginęła!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro