Manipulator
Nastała już noc, gdy Aya usłyszała jak ktoś wchodzi do jej pokoju. Próbowała zasnąć.. Ale ona zawsze długo zasypiała.
- Kto..?
Zanim zdarzyła powiedzieć coś więcej, wuj pociągnął ją za sobą i wyprowadził z pokoju. Jej gołe stopy ślizgały się po podłodze, ale on na to nie zważał.
- Cii.. - przyłożył palce do ust. Teraz mogła to dobrze zauważyć, był podekscytowany. Co się działo? Co on sobie myślał? - Inaczej nic nie usłyszysz.
Zmusił ją, by przykucnęła obok niego. Razem ukryli się przy uchylonych drzwiach prowadzących do kuchni.
- Co się dzieje? - spytała szeptem Aya. Co on chciał jej pokazać?
Ale on pokręcił głową, ponownie nakazując jej ciszę.
- Po prostu słuchaj.
Więc słuchała.
---------
- Gdzie jest Aya?
- Na górze, śpi. Nie martw się, nic jej nie powiedziałem.
- Zaraz ją wezmę do siebie.
- Lepiej nie powinnaś. Daj jej chwilę. Odwiozę ją do ciebie rano. Spokojnie zdąrzy do szkoły.
- Nagisa... Ja..
- Czy Aya.. Czy Aya jest moją córka?
...
- Owszem.
...
- Jeśli liczysz, że ci powiem, że nie musisz się tłumaczyć, to się mylisz. Okłamywałaś mnie, Kayano, przez te wszystkie lata. Nic mi o niej nie powiedziałaś.
- To nie tak.. Ja wcale..
- Więc jak? Jeśli to nie były kłamstwa, to co?
- Dobrze, to były kłamstwa, ale.. Wcale to nie miało się tak skończyć. Nie planowałam ci nigdy powiedzieć. Nie chciałam, byś czuł się winny.
- Uważałaś, że nie jestem godzien widzieć jak moja córka dorasta?
- Nie, to nie tak! Po prostu.. To był dla mnie ciężki czas. Naprawdę trudny. Nie chciałam też ciebie w to mieszać. Ja.. Nie myślałam wtedy logicznie!
- A teraz niby myślisz? Dlaczego przez tyle lat milczałaś?
- Nie wiem, nie wiem! Przestań już! Przestań patrzeć na mnie, jakbyś to ty był winny! Jakbym zrobiła ci wielką krzywdę! Ja chciałam dobrze! Dlaczego nie możesz tego zrozumieć?
- Trochę ciszej. Obudzisz sąsiadów.
- Jakby mnie to obchodziło!
...
- Słyszałam od Karmy, że podałeś się za ciotkę Ayi.
- Musisz mi o tym przypominać? To on mnie do tego namówił. Gdybym wiedział, że chce się z nią spotkać, nigdy bym się tak nie ubrał.
- A więc nadal możesz udawać dziewczynę?
- Z wiekiem idzie to coraz gorzej. Musiałaś to zauważyć.
- Starzejemy się, ale nie jesteśmy ani trochę mądrzejsi. Koro-sensei byłby zawiedziony.
- Mhm, pewnie tak. Ale może ten stwierdziłby po prostu, że w życiu zdarzają się gorsze chwile i trzeba je przeczekać.
- Od kiedy stałeś się filozofem?
- Od kiedy zrozumiałem, że nie zawsze mogę mieć to, czego chcę. W moim przypadku byłaś to ty, Kayano.
- Przestań, Nagisa. Już wystarczy. Zrobiłam błąd, dobra? Przepraszam.
...
- Wydaje ci się, że przeprosiny wystarczą? Że zwrócą mi te 15 lat, których już nigdy nie odzyskam?
- Chciałam ci powiedzieć. Ale potem wyjechałeś. Nic nie pisałeś. A ja wyrzuciłam wszystkie kontakty do ciebie. Nawet pytałam naszych wspólnych znajomych.. Nikt nic nie wiedział. Zupełnie jakbyś zapadł się pod ziemię.
- Zabroniono mi się komunikować z tymi, którzy łączyli mnie z dawnym życiem. Szczerze powiedziawszy, byłem za to wdzięczny. Mogłem przestać się zadręczać tym, co zrobiłem nie tak. Dlaczego ci nie wystarczałem. Uwierzysz, że byłem pewny, że zdradziłaś mnie z Karmą?
- Z tym sadystą? Wyobrażasz sobie mnie u jego boku?
- Ludzie się zmieniają, gusta też. Myślałem, że może ci się znudziłem. Że od początku byłem dla ciebie nic nie warty.
- To nie tak.. Lepiej już zamilknę. I tak mi nie uwierzysz, czyż nie?
- Chciałbym ci uwierzyć.
...
- Jestem chora, Nagisa.
- Wiem.
- Poważnie chora.
- To też wiem.
- Karma ci powiedział?
- Tylko dlatego chciałem zobaczyć Ayę. Jak tylko usłyszałem o chorobie, zrozumiałem, że coś jest nie tak. Media nic o tym nie pisały. Więc musiałaś to ukrywać.
- Moja kariera by się skończyła w mgnieniu oka. Wysłaliby mnie na badania, terapie. Ale ja i tak umrę. Nie chcę zadręczać tym Ayi. Nie chcę, by pamiętała mnie jako bezsilną matkę. To głupie, czyż nie? Ryzykuję własnym życiem tylko dla takiego egoistycznego kaprysu. Jestem okropna, nie? Ukrywałam przed tobą prawda o Ayi. Zerwałam kontakty. A teraz mam wkrótce umrzeć, a ja wciąż stoję w tym samym miejscu. Co z nią będzie? Nie chcę, aby trafiła do domu dziecka. Nie mam rodziny. Niby mogę ją oddać pod opiekę Karmie.. Ale on ma własne problemy. Już dość go obarczyłam moimi. Nie mogę od niego tak dużo wymagać. Co mam zrobić, Nagisa?
- Przestań się tym martwić. Jeśli będzie tak tragicznie, coś się wymyśli. Mogę przejąć odpowiedzialność za nią. Może i na to nie wyglądam, ale jestem bogaty. Nie dopuszczę, by trafiła na ulicę bądź do sierocińca.
- Nie chcesz chyba..
- Jeśli nie będzie innego sposobu, zrobię to. Nie możesz mi zabronić spotykania się z córką.
...
- Dobrze. Mogę załatwić papiery. Tylko.. Nie chcę na tobie żerować, Nagisa. Ja..
- Milcz już, głuptasie. Nie rozumiesz, że nadal mi na tobie zależy?
- Zmieniłam się. Nie jestem tą samą Kayano, która znałeś.
- A ja nie jestem tym samym Nagisą, którego znałaś.
-----
Karma pociągnął za sobą zamarłą w bezruchu Ayę.
- Chodź. Nie przeszkadzajmy im.
- Dlaczego..? - wyrwało się jej. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Ciotka Nagisa nie była jej ciotką.
To był jej ojciec. Ojciec, który, jak sądziła ją porzucił. Przez całe dzieciństwo wymyślała sobie, jaką może być osobą. Dlaczego ją zostawił. A on nic nie wiedział. Matka okłamywała go. I nie tylko go, ją też.
Aya nie wiedziała już, komu ufać.
- Najważniejsze już słyszałaś. Wracajmy.
W pokoju obok Nagisa i Kayano rozmawiali przyciszonymi głosami. Było tak wiele spraw, o których sobie nie powiedzieli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro