Rozdział 77
Tom
Avril wyszła parę minut temu. Nie mogłem tak siedzieć bezczynnie. Balem się, że może jednak coś czuje do Luki, może dlatego akurat jego chciała oszczędzić?
Cholera kocham ją, ufam jej ale...no właśnie jest ale...
Muszę iść sprawdzić co się tam wydarzy. Może wcale go nie ukarze?
Jezu Ty debilu, ona Cię kocha a Ty masz takie myśli?
Chociaż sprawdzić muszę...
Zebrałem się i wyszedłem, pobiegłem na statek, Avril akurat wchodziła. Schowałem się tam, żeby mnie nie widziała ale żebym wszystko słyszał
Cieszę się, że jesteś Avril, o czym chciałaś porozmawiać? - zapytał z uśmiechem Luka a we mnie się zagotowało
-Dostałam rozkaz...ukarania Cię..przykro mi, ale muszę to zrobić, inaczej Cię zabiją.- Odpowiedziała Avril
Chłopak patrzył na Avril
-To znaczy, że wolisz mnie ukarać niż żebym zginał? To cudownie!- powiedział a moja wściekłość zaczeła rosnąć. Najchętniej sam bym go zabił
-Luka, to nie czas na Twoje durne teorie!- Krzyknęła dziewczyna.
-Dobrze, ale mam ostatnie życzenie...
-Niby jakie?
-Pocałuj mnie, ostatni raz - szepnął do dziewczyny- proszę...- powiedział i podszedł do niej bliżej.
Cholera jasna! A co jeżeli ona go kocha? Ostatnimi resztkami sił się powstrzymałem, żeby tam nie wyskoczyć. Z bólem serca czekałem na ich pocałunek.
Avril
Patrzyłam na chłopaka i zastanawiałam się co tak na prawdę teraz do niego czuje.
Na pewno go nie kocham, ale nienawiść również minęła.
Obojętność czułam obojętność.
-Luka, ja Cię nie kocham, rozumiesz? Kocham Toma, z nim chce spędzić resztę życia i dla niego to robię. Inaczej nie będziemy mogli być szczęśliwi ponieważ...
-To ja byłem Ci przeznaczony - przerwał chłopak- Wiem to, widzę jak go bardzo kochasz. Zazdroszcze mu tego jak cholera. Obiecuje, że jeżeli ostatni raz mnie pocałujesz, odejde jeżeli tego ze chcesz. Nie będę nigdy więcej o Ciebie walczył i poddam się karze.
Weschnęłam
-Luka...ja..- zaczełam
-Zrób to- usłyszałam głos Toma
-Tom?- powiedzieliśmy jednocześnie z Luką.
-Wiem, przepraszam, balem się, że Luka coś Ci zrobi- powiedział nieśmiało a ja się lekko uśmiechnęłam- Pocałuj go, ostatni raz, wtedy będziemy mogli juz zawsze być szczęśliwi.
Spojrzałam na mojego ukochanego niepewnie. Chłopak uśmiechnął się i odrócił plecami do nas.
-Wole na to nie patrzeć - zaśmiał się
Spojrzałam na Lukę
-Dobrze, tylko pamietaj co obiecałeś. - powiedziałam
-Pamiętam, nie będę już o Ciebie walczyć ale...kumplami możemy być, co? - uśmiechnął się szeroko na co ja wywróciłam oczami.
Zbliżyłam się do niego i pocałowałam go. Nie czułam nic, kompletnie nic.
-Dobrze, teraz czas na Twoją kare.- powiedziałam na co Tom się odwrócił.
-Zostane, jakbyś była później osłabiona - powiedział troskliwie na co się uśmiechnęłam.
Spojrzałam Luce w oczy, przypomniałam sobie wszystkie krzywdy jakie mi wyrządził, ponieważ musiałam czuć wściekłość żeby go ukarać. Po chwili chłopak zaczął krzyczeć, jednak nie przerwałam, musiałam wykonać zadanie.
-Błagam Cię, przestań już- po paru minutach szepnął chłopak na co ja dałam mu kolejną dawkę bólu. Nie miał siły krzyknąć.
Przestałam dopiero gdy sama czułam że dłużej nie dam rady. Upadłam na kolana.
-Wszystko okey? - zapytał Tom
-Tak, po prostu zużyłam dużo mocy - szepnełam i straciłam przytomność.
Gdy otworzyłam oczy, znowu byłam w tym ciemnym miejscu.
-Halo? Co się dzieje? Wykonałam zadanie.
-Tak, wykonałaś i to bardzo dobrze, nawet prawie go zabiłaś - usłyszałam glos
-Co? Ale...
-Nie martw się, przeżyje, wyślemy do niego jednego z nas. Jednak był chwile w piekle, na pewno się zmienił...możesz jeszcze wybrać jego. Mogę Ci pokazać jakby wyglądało Twoje życie z nim.
-Nie, nie chce tego widzieć - powiedziałam
-Dobrze, powiem Ci tylko, że byłabyś szczęśliwa, bardzo szczęśliwa - powiedział głos - Dam Ci wybór, gdy się obudzisz ten, którego pocałujesz z tym będziesz. Umowa stoi?
-Tak, okey - powiedziałam
Nagle otworzyłam oczy, rozejrzałam się. Nade mną stal Tom, obok klęczał słaby Luka.
Wiec ten którego teraz pocaluje, zostanie ze mną na zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro