Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Gabriel

Wróciłem z ostatniej wizyty u Avril...ona jest taka krucha, taka delikatna..zupełnie jak jej matka. Westchnałem na wspomnienie Elizabeth...moja Liz...byłem w niej taki zakochany. Później musiałem wywiązać się z zobowiązań i wziąć ślub z Emilly, miłość przyszła dużo później, nawet nie spodziewałem się, że ją na prawdę pokocham. Jakby nie Avril nie przypomniałbym sobie o dawnej miłości...teraz jej nie ma i nie będzie...tak jak Emilly.. Nie! Emilly wróci ! Musi wrócić...bez niej nie przeżyje. Tylko tyle porażek juz za mną... Czy dam rade to dalej ciągnąć? Czy jest jakikolwiek sens? Oczywiście ze jest... Pytanie jaką cenę będę musiał za to zapłacić. Życie za życie, taka była cena...

Następnego dnia wstałem juz o 5. Ledwo zasnałem ale cóż. Ostatnio mało sypiam.
Poszedłem zrobić kawę, siedziałem czytając wiadomości na tablecie, było cicho i spokojnie. Nawet moje kwami się nie odzywało. Aaa no tak, przecież broszka Władcy Ciem leży w mojej sypialni. Ostatnio nie miałem siły na kolejne porażki. Muszę odpocząć od tego. Teraz miał ważniejsze rzeczy na głowie. Moja córka chciała popełnić samobójstwo a ja niczego nie zauważyłem.. Normalnie ojciec roku. Spojrzałem na zegarek 6.24, czas się zbierać po Avril. Nie mogę kolejnej ważnej osoby stracić, no kurwa nie mogę.

Avril
Gabriel przyjechał po mnie punkt 8. Chyba wiedział jak to miejsce na mnie działa. Czułam się jeszcze gorzej niż zanim tu przyjechałam. Jeżeli ten psycholog tez będzie takim konowałem no bankowo tu niedługo wrócę.
Spakowałam się do samochodu,chwilę jechaliśmy w ciszy. Nagle mężczyzna sie zatrzymał.
-Avril, możesz mi cos obiecać?
-Mianowicie co?
-Obiecaj, że więcej tego nie zrobisz.
-Szczerze? Nie mogę

Wiem, że go to zabolało, widziałam po jego minie, oczach. Jednak nie mogłam mu tego obiecać. Nie rzucam słów na wiatr..
-Avril ja nie przeżyje jeżeli znowu stracie bliską mi osobę.
-Przecież mnie nie znasz , wmówiłeś sobie, ze mnie kochasz
Spojrzalam na niego. Czy on..płakał? Boże on na prawdę płacze? Przeze mnie?
-Kochałem ja, kochałem Liz jak nikogo na świecie!- łzy płynęły mu po policzkach - z Emilly wziąłem ślub bo musiałem, ojciec mi kazał. Ją juz straciłem, błagam Cie nie rób mi tego .
-Gabriel...ja..znaczy tato.- czemu to takie trudne? Czemu śmierć tak nas dotyka? Przecież każdy w końcu umrze...bałam się śmierci a jednoczenie jej chciałam. Jednak łzy mojego ojca, te szczere wyznanie...- dobrze, POSTARAM się dobrze?
-Zrobię wszystko żeby Cie nie stracić. - powiedział
-Dobrze, jedzmy już, proszę Cie - Nie mogłam pokazać ile jego słowa dla mnie znaczą.
Gabriel ruszył autem. Przez resztę drogi jechalismy w ciszy.

W domu przywitali mnie Adrien, Luka i Marinette. Było miło, starali się dla mnie, więc ja probowałam okazać entuzjazm.
Po godzinie zmyłam się tłumacząc się zmęczeniem. Wszystkich mogłam oszukać: Gabriela, Adriena, Marinette ale jednej osoby nie dam rady...Luki.
Pech chciał, że nawet na zmęczenie nie dal się nabrać. Poszedł ze mną do pokoju.
-Luka na prawdę jestem zmęczona
-Nie wątpie, jednak widzę, ze udajesz

Westchnełam, miałam rację nie da się nabrać. Co ja mam teraz zrobić?
Usiadłam a on przede mną uklęknął przede mną.
-Avril, wczesniej mnie nie nabrałaś i teraz też nie nabierzesz. Wiem co planujesz i nie pozwole Ci na to - spojrzał mi w oczy - moje serce należy teraz do Ciebie, jeżeli umrzesz...ja umrę razem z Tobą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro