Rozdział 42
Avril
Dzisiaj w końcu weekend. Rano miałam przymiarkę strojów na pokaz mody w przyszłym tygodniu.
-Będziesz na obiedzie? - zapytała Emilly po przymiarkach
-Pogniewacie się jakbym spotkała się z Tomem? - zapytałam niepewnie
-No coś Ty, Adrien z Marinette też gdzieś wychodzą więc będę miała okazje być sam na sam z Gabrielem - uśmiechneła się
-W takim razie ide się przebrać i miłego popołudnia - powiedziałam i poszłam do siebie.
Poszłam do siebie i napisałam SMS-a do Toma, że widzimy się za godzinę.
Wziełam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, pomalowałam się , i ruszyłam w szlafroku w stronę szafy, żeby wybrać w co się ubrać.
Nagle drzwi się otworzyły i wszedł....
-Luka? Co Ty tu do cholery robisz!? - zapytałam ze złością.
-Udało mi się przemknąć, chciałem porozmawiać.
Westnełam.
Serio? Teraz będzie zgrywał idealnego? No ja pierdole
-Słuchaj, my nie mamy o czym rozmawiać... Było minęło nie ma do czego wracać.
-Ale ja nie wiem co się stało rozumiesz? Ludzie sa na mnie wściekli a ja nie wiem czemu.
Co on myśli? Ze ja go będę pocieszać?
-Luka, nie chce do tego wracać. To zbyt bolesne.
-Przepraszam...
-Kurwa, Luka! Myślisz że zwykłe przepraszam wystarczy? Boże...po.cholerę ja z Tobą w ogóle rozmawiam.
Chłopak podszedł do mnie bliżej...jakby chciał mnie...przytulić?
Chyba śni.
-Odsuń się ode mnie i wyjdz stad.
-Avril...
-Odsuń się ode mnie i wyjdz stąd !
-Prosze...
-Jak nie wyjdziesz zaczne krzyczeć.
-Błagam, daj mi się wytłumaczyć
-Tato! - krzyknełam i po chwili Gabriel wszedł do pokoju
Spojrzał na chłopaka ze złością.
-Czy ja się nie wyraziłem jasno?! Wypierdalaj stad albo tak Cię urzadze że juz niczego nie będziesz pamiętał!
-Ja chciałem przeprosić...porozmawiać
-Szczerze? Gówno mnie obchodzi co chciałeś. Wynocha!
Chłopak na szczęście się posłuchał bo mimo że Gabriel był raczej osobą o stalowych nerwach to teraz raczej by nie wytrzymał.
-Wszystko okey? - zapytał
-Tak, na szczęście tak - przytuliłam się do niego - dzięki
-Przysięgam, jeszcze raz tu przyjdzie a na prawdę go zamorduje.
Mężczyzna po chwili wyszedł, ochrzanił ochroniarza o wpuszczenie chłopaka i poszedł do siebie.
Ja się szybko ubrałam w czerwona obcisłą, krótką sukienkę.
Przejrzałam się w lustrze.
Nie skromnie mogłam stwierdzić, że wygladałam cholernie seksownie.
Ubrałam czarny płaszczyk i ruszyłam.
Spotkałam się z Tomem pod kawiarnią w której kiedyś pracował.
Specjalnie ściagnełam płaszcz zanim podeszłam do chłopaka.
Gdy mnie zobaczył szczeka mu opadła.
-Wow, wygladasz zjawiskowo - powiedział gdy tylko mnie zobaczył
-Dziękuje - uśmiechnęłam się
Weszliśmy do kawiarni i usiedliśmy przy stoliku. Obsługiwał nas sam Pan Blanc.
-Mówiłem, że wyglądasz obłednie?
-Tak - zaśmiałam się - ale chętnie jeszcze posłucham.
-Wygladasz tak ponętnie, że najchętniej zerwałbym z Ciebie tą sukienkę i kochał się z Tobą tu i teraz - powiedział szeptem
-Thomasie Black, nie wstyd Ci - uśmiechnełam się kusząco
Chłopak odwzajemnił uśmiech
-Ani trochę.
Pan Blanc przyniósł dla nas kawy i jego przepyszne rogaliki.
-To o czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam. Byłam na prawdę ciekawa co planuje chłopak.
-Wyprowadzam się od rodziców - powiedział niby z uśmiechem ale widziałam, że jest mu smutno.
Złapałam go za rękę.
-Co się stało? -zapytałam
-Wiesz...mój ojciec to tyran. - spojrzał mi w oczy - zawsze musiałem mieć najlepsze oceny, pokój wysprzątany na błysk, inaczej mnie lał. Kazał mi iść do " normalnej" szkoły, na normalne studia. Ale ja nie chce skończyć jakiejś gównianej szkoły, po której będę musiał robić coś czego nie chce i nie lubię. Kocham malować, projektować na komputerze różne obrazy i tak chciałem pracować. - westchnął - Wczoraj mu powiedziałem no i skończyło się na tym że muszę się wyprowadzić.
Uśmiechnął się do mnie
-Ale ja to już planowałem od jakiegoś czasu.
-Jak to? - zapytałam
-Chciałem się wyprowadzić tak czy tak. Dzięki zleceniom u Twojego taty, stać mnie na wynajem i na start. - zawahał się - Bardzo bym chciał żebyś zamieszkała ze mną - spojrzał na mnie z nadzieja.
Tego się nie spodziewałam..
-Tom...ja..
-Nie chcesz?- zapytał zasmucony
-Nie, to nie o to chodzi, bardzo bym chciała. Tylko...chodzi o...
-Gabriela?- dokończył za mnie
-Wiesz, on teraz jest mega przewrażliwiony teraz jeżeli chodzi o mnie...
-Rozumiem - powiedział
-Po drugie, został mi cały rok do osiemnastki więc wiesz..
-Jasne, przynajmniej na razie będziemy mieli się gdzie spokojnie spotykać - powiedziałam z uśmiechem
Chłopak również się do mnie uśmiechnął jednak nagle jego mina zrzedła. Spojrzałam w miejsce w które patrzył Tom.
Stał tam nikt inny jak Luka.
-Cholera, znowu? - jęknęłam
-Jak to znowu? - zapytał Tom
-Wtargnął dzisiaj do nas do domu, niby chciał porozmawiać, przeprosić bla bla bla. Na szczęście Gabriel go pogonił.
-Skurwiel jebany... Ja wiem on tego nie pamoeta ale mnie cholera bierze...
-Wiem, kochanie..nie zawracajmy sobie nim głowy, nie warto - spojrzałam mu prosto w oczy - Dla mnie liczysz się tylko Ty - uśmiechnełam się a Tom mnie pocałował
-Kocham Cię Avril
-Ja Ciebie też Tom
Po godzinie wyszliśmy z kawiarni i poszliśmy na spacer.
Doszliśmy do małej kamienicy.
-Chcesz zobaczyć moje mieszkanie? -zapytał
-Pewnie - powiedziałam z uśmiechem.
Weszliśmy do środka. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Było nieduże ale piękne.
Miało dużą kuchnie połączoną z jadalnią, łazienkę z wanna rogową, salon i małą sypialnie.
-I co myślisz? - zapytał chłopak
-Jest przepiękne - powiedziałam szczerze - ma taki uroczy klimat
-Też tak uważam - zaśmiał się- idealne będzie gdy Ty tu zamieszkasz ze mną - objął mnie i pocałował namiętnie.
-Jesteś cudowny, wiesz o tym? - zapytałam
-Wiem - pocałował mnie ponownie. - Mam coś jeszcze dla Ciebie.
Podał mi kopertę, spojrzałam na niego nie pewnie.
-Otwórz - powiedział
Otworzyłam kopertę a w niej były bilety, bilety do Nowego Jorku.
-Nie, nie wierze - szepnełam
-To uwierz - powiedział z uśmiechem - To spóźniony prezent urodzinowy, wiem, że marzyłaś żeby tam pojechać.
-No tak, marzyłam ale...Boże nie wierze.
Na prawdę byłam w szoku, nie dochodziło to do mnie.
-Wyjazd jest w 30. Grudnia, spedzimy tam sylwestra i Zostaniemy przez tydzień.
-Tom ja...nie wiem co powiedzieć.
-Powiedz, że mnie nigdy nie zostawisz.
-Nigdy, kocham Cię. Ale...
-Ale co?
-Wiesz, że nie musiałeś. Nie potrzebuje drogich prezentów.
-Wiem, nie przyzwyczajaj się - zaśmiał się
Kochałam tego wariata, na prawdę.
-Chce spróbować porozmawiać z Gabrielem, o naszym wspólnym zamieszkaniu - powiedział - zapytać nie grzech, nie?
-Masz racje- powiedziałam rozpinajac sukienkę - a teraz trzeba ochrzcić mieszkanie, nie uwazasz?
-Zdecydowanie - powiedział zrzucajac ze mnie sukienkę i całując po szyi.
Przeszedł mnie cudowny dreszcz. Ściągnęłam z chłopaka koszulkę i zaciągnełam do sypialni.
Na prawdę byłoby cudownie gdybyśmy mogli razem zamieszkać.
Dzisiaj rozdział trochę później 🙈
Pisałam go 3 razy i mi się nie podobał 🤣😱
Mam nadzieje że ta wersja Was zadowoli 🙊
W następnym będzie kolejna tajemnica Gabriela, jakieś pomysły? 🤔🤔
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro