Rozdział 24
Gabriel
Boże co ona na robiła, nie, wróć, co ja narobiłem... Powinienem oddać te Miraculum, albo je całkiem zniszczyć. Kurwa mać...
Od paru godzin śpi, Mistrz Fu ile umiał tyle zrobił. Właśnie wychodził z pokoju.
Boże a jak się nie obudzi? Jak zapadnie w śpiączkę jak wcześniej Emilly?
-I co z nią? Obudzi się?
-Najpierw powinieneś dostać porządny ochrzan, ona jest młoda i głupia ale Ty? Opamietaj się Agreste, za chwile będziesz miał trzecie dziecko a sam się zachowujesz jak głupi dzieciak.
-Wiem...
-Chociaż tyle... Miejmy nadzieje że się obudzi. Swoją drogą, jej akuma była potężna, to cud że ona żyje.
-Dziękuje za pomoc.
Mistrz tylko na mnie spojrzał i odszedł.
Emilly i Adrien właśnie przyszli
-I co z nią? Będzie wszystko okey? - zapytała moja żona
-Miejmy nadzieje - westchnąłem
Spojrzałem na mojego syna, wyraźnie coś go gryzło.
-Chcesz mi coś powiedzieć?
-Nie tato...po prostu się martwie..
-Będzie dobrze synu, zobaczysz.
Wtedy jeszcze wszystkiego nie wiedziałem.
Avril
Słyszałam jakieś glosy ale nie mogłam otworzyć oczu. Cale ciało mnie bolało, jakby mnie pociąg przejechał.
Ból w głowie był najgorszy, czułam się jakby mój mózg miał wyskoczyć. Poczułam mdłości.
Nagle uslyszałam glos dziewczyny
-Co z nią? - to chyba była Marinette
-Na razie bez zmian - odpowiedział jej Luka.
-Może jakbyście dłużej się sobą zajmowali to by jej pomogło - syknął Adrien.
Trudno się z nim nie zgodzić.
Postanowiłam nie otwierać oczu.
-Adrien przestań, nie rozumiem tej Twojej zazdrości.
-Nie? Nie rozumiesz? Dziewczyna mdlała a wy sobie rozmawialiście jak dwa skowronki " dziękuje za pomoc" , " ależ nie ma za co hihihi" - powiedział Adrien parodiując głosy Luki i Marinette.
-Radze Ci się uspokoić Agreste - powiedział Luka
-Wiesz co, Twoja ukochana mdlała ale chuj, muszę się poczuć bohatersko nie?
-Adrien!- skarciła go dziewczyna - to nie czas na to.
-Może jakby nie wy, byłoby z nią lepiej! - krzyknął Adrien
-O czym Ty mówisz - usłyszałam głos Gabriela
Brawo Adrien, teraz się kurwa tłumacz
-O niczym
-Z tego co wiem to Biedronka i Czarny Kot poprosili Luke o pomoc, tak? Co ma z tym wspólnego Marinette?
-Nic, źle się wyraziłem tato..
-Gadaj albo..!- zaczął starszy Agrest.
Dobra, pora na wielkie przebudzenie (🤣)
-Gabriel...? - szepnełam i wszyscy spojrzeli na mnie.
Powinnam dostać jakiegoś Oscara czy coś.
-Avril!- starszy Agrest był pierwszy przy moim łóżku - Boże jaka ulga obudziłaś się. Pamiętasz co się stało?
-Nie bardzo...- gdzie ten Oscar ja się pytam?
-Nieważne, najważniejsze, że jesteś już cała i zdrowa.
Ojciec mnie przytulił.
Natychmiast pożałowałam wszystkich moich wybryków.
Cholera on chyba na prawdę mnie kocha...
Nagle odezwała się Emilly
-Cieszę się Avril, że wszystko jest juz dobrze - uśmiechneła się - Chodź juz Gabryś bo się spóźnimy na usg, Avril jest pod dobra opieką.
-Tak tak, wpadne później okey?
Kiwnełam głową na zgodę i Państwo Agreste wyszli.
Spojrzałam na Adriena.
-Należą mi się chyba podziękowania? - powiedziałam z lekkim uśmiechem
-Dzięki, że odwróciłaś uwagę taty ode mnie. Na prawdę nic nie pamiętasz?
Spojrzałam na Luke i Marinette.
-Pamiętam wszystko, bardzo dokładnie .
-Avril...- zaczęła dziewczyna
-Marinette dziękuje Tobie i Adrienowi, pewnie bym popełniła największy błąd w moim życiu.
Wszyscy spojrzeli na siebie.
Tak, byłam świadoma, że mój ton był zimny, bez wyrazu, jakby mówiła za mnie maszyna.
-Teraz chciałabym zostać sama? Mogę?
Agreste wziął za rękę swoja dziewczynę i wyszli, za drzwiami znowu zaczęli się kłócić.
Spojrzałam na Luke który ciągle siedział przy łóżku.
-A Ty głuchy jesteś?
-Co Ci jest kochanie...?
-Absolutnie nic.
Spojrzał mi prosto w oczy.
-No nie mów, że Ty też odwalisz scenę zazdrości?!
-Nie, kochanie, wszystko jest cudownie! Ja mdlałam a Ty robiłeś maślane oczy do tej gówniary!
-Avril, przystopuj proszę Cię. Zanim powiesz coś czego pożałujesz.
Taki jesteś mądry? Okey, oko za oko.
-Idź już lepiej. - powiedziałam oschle.
Chłopak westchnal ale nie protestował.
-Pamiętaj, że Cie kocham - powiedział i chciał mnie pocałować, jednak ja się odsunełam.
Następnego dnia
Avril
Ubłagałam Gabriela żebym mogła wyjść dzisiaj na spacer, zgodził się, wiec poszłam się wyszykować.
Ubrałam się w długą sukienkę włosy zostawiłam rozpuszczone. Pomalowałam się i wyszłam
Adrien mi powiedział jakie maja plany na dzisiaj, nie podobał mu się mój pomysł ale cóż..
Przyszłam z Adrienem na barkę rodziny Couffaine.
Zobaczyłam minę Luki gdy mnie zobaczył, kopara mu opadła, i dobrze.
Teraz druga część planu.
Podeszłam do jego przyjaciela z klasy którego mi przedstawił jakiś czas temu.
Wiedziałam że na mnie leciał
-Hej Tom, co tam słychać? - powiedziałam do niego z uśmiechem.
-Wow, Avril wygladasz oszałamiająco.
-Dziękuje, pewnie mówisz to każdej -zaśmiałam się
-Może, ale Tobie mowie to w 100% szczerze - uśmiechnął się - Luka na nas patrzy, jakby chciał mnie zabić.
-Przejmujesz się? Przecież nie robimy nic złego - powiedziałam figlarnie
-A może byś chciała? -zapytał z uśmiechem
-Czego byś chciała? -zapytał ze złością Luka
-O witaj kochanie, tak sobie rozmawiamy z Tomem.
-Widzę - wycedził przez zęby - możemy porozmawiać ?
-Oczywiście, wybacz Tom, później dokończymy - powiedziałam z uśmiechem i puściłam mu oczko.
Luka szarpnał mnie za rękę i pociągnął pod pokład do swojego pokoju.
-Ała, to boli -syknełam
-Możesz mi wytłumaczyć co Ty odpierdalasz?!
-Ja? Zupełnie to samo nic co Ty z Marinette!
-Jezu Avril serio?
Nie odpowiedziałam chłopakowi. Dalej mnie to bolało, cholernie bolało.
Może i to była moja wina bo mogłam nie brać Miraculum ale kurwa ja mogłam umrzeć a on sobie gruchał z tym owadem.
-Avril... - westchnał - przecież kocham tylko Ciebie...
-Taaa...ja tez kocham tylko Ciebie i co? Jednak poczułeś się zazdrosny prawda?! Prawda!?
Nie mógł zaprzeczyć wiedziałam to.
-Wracam do domu - powiedziałam
-Chcesz się dalej kłócić, serio?
-Nie chce, dlatego wychodze.
-Chociaż Cie odprowadze
-Nie chce, sama trafie
-Avril!
Krzyknął za mną jednak ja już wyszlam.
Zeszłam z barki i uslyszałam kroki
-Powiedziałam Ci że masz mi dać spokój! - krzyknełam ale nie na Luke, to był Tom -Jezu, przepraszam, myslalam ze to...
-Luka? Co kłopoty w raju? - uśmiechnął się
-Coś w tym stylu, nieważne, wracam do domu.
Ruszyłam gdy chłopak pobiegł za mną.
-Mogę Cie odprowadzić? Taka piękna kobieta nie powinna wracać sama - powiedział i pocałował mnie w rękę
-Jeżeli chcesz - wzruszyłam ramionami
-Chce - powiedział z uśmiechem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro