Rozdział 19
Gabriel
Co zrobiłem nie tak?
Jestem beznadziejnym ojcem.
Nie zauważyłem, że moja córka chciała się zabić.
Teraz nie zauważyłem, że mój syn zakochał się w swojej przyrodniej siostrze.
Kurwa ojciec roku.
-Adrien, wpuść mnie- powiedziałem poraz kolejny do drzwi - Nie będę Ci prawił morałów, chce porozmawiać.
Westnąłem, to bez sensu, mówiłem do drzwi..do pierdolonych drzwi.
Tyle lat temu rzuciłem palenie ale teraz marzyłem o fajce. Ale nie mogłem, Emilly by mnie zabiła jakby poczuła. To dopiero początek ciąży a juz ma humorki.
Nagle zobaczyłem, że Adrien otworzył drzwi.
-Adrien... - spojrzałem na chłopaka. Widziałem, ze płakał - synu...dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Bałem sie..nie wiedziałem co robić. Tato ja nie chciałem, nie mogłem nad tym zapanować - rozpłakał się. Doskonale go rozumiałem..
-Synu, ja nie mam do Ciebie pretensji, nad emocjami, czy uczuciami nie zapaujemy. Możemy je maskować, ukrywać, dusić w sobie, ale nie możemy ich zmienić.
Chłopak spojrzał na mnie bezradnie
-Rozumiesz mnie tato?
-Doskonale Cię rozumiem synu - odpowiedziałem i przytuliłem Adriena.
-Tato, ale co ja mam teraz zrobić?
-Jeszcze nie wiem, ale obiecuje coś wymyślić. Na razie...może po prostu unikaj Avril, aż cos wymyśle, dobrze?
-Dobrze tato.
Może jednak nie jestem takim chujowym ojcem?
Tak chociaż trochę?
Avril
Czekała mnie teraz rozmowa z Gabrielem, wiedziałam, że się wścieknie, będzie wykład, że jestem za młoda, że najpierw szkoła, jakaś praca a potem ślub. Bla bla bla.
Zakład, że tak będzie?
Westchnełam a Luka spojrzał na mnie.
- Coś nie tak? Nie cieszysz się?
-Ciesze, bardzo się cieszę - powiedziałam i pocałowałam chłopaka - Tylko myślę co powie Gabriel...do pełnoletności jeszcze trochę mi zostało.
-To raptem ponad rok, damy rade kochanie.
Dlatego go kochałam, wieczny optymista.
-Taki jesteś mądry, to się zamień, ja będę mieszkała u Ciebie a Ty u mnie -zażartowałam
-W życiu - zaśmiał się niebieskooki
-No widzisz mądralo - pocałowałam go.
Zatrzymaliśmy się przed "moim" domem.
-Muszę tam iść?
-Musisz kochanie, musisz - objął mnie - chcesz mogę iść z Tobą i razem z nim porozmawiamy.
-Mógłbyś?
-Oczywiście moja księżniczko.
No dobra, przedstawienie czas zacząć.
Gabriel był w swoim gabinecie, oczywiście ze swoja żoną.
Kurwa, jak na złość...
-Yyy...masz chwile?- zapytałam, ciągle nie umiałam mówić do niego ''tato"
-Tak, słucham Cię. Co do Adriena, to rozmawiałem z nim.
-Nie, nie chodzi o niego...
-Panie Agreste, poprosiłem Pana córkę o rękę.
-Słucham?! Przecież Wy macie po 17 lat, macie najpierw skończyć szkoły, może jakieś studia - a nie mówiłam że tak będzie? - praca, stabilizacja a potem ślub.
-Przestań Gabryś - odezwała się Emilly, co mnie zaskoczyło - ile mieliśmy my jak się pobieraliśmy.
-Em to zupełnie inna sprawa - Ojciec nie dawał za wygraną
-Ale proszę Cię, to są najlepsze lata na ich miłość, spójrz są młodzi, zakochani i szczęśliwi.
Śmiesznie się patrzyło na te scenę..chociaż śmiesznie to złe słowo.. To było rozczulające. Chciałabym żeby nasza miłość z Luką była ciągle tak silna jak ich.
-Jak już coś uzgodnicie to dajcie znać, dobra? - powiedziałam i wyszlyśmy z chłopakiem.
Mineliśmy na schodach Adriena, zauważyłam, że Luka się spiął. Miałam zamiar minąć blondyna bez słowa jednak nie dane mi było.
-Gratulacje - rzucił oschle
-Dzięki - odpowiedziałam
-Ciesz się póki możesz - powiedział Adrien do Luki
-Adrien! - skarciłam go
-Jeszcze będzie moja ! - krzyknął blondyn
-Oszalałeś?! Jesteśmy rodzeństwem!
-Gówno mnie to obchodzi!
Probowałam powstrzymać Lukę ale nie dałam rady i chłopak uderzył Adriena.
-Luka! Po co to zrobiłeś?!
-Jeszcze go broń - powiedział niebieskooki
-Ja go nie bronie ale to nie było konieczne. Adrien idź do kuchni i przyłóż lód, a Ty do mnie do pokoju.
Blondyn tylko pokrecił głową na zgodę i poszedł. Ja razem z Luka poszłam do pokoju.
Spojrzałam na chłopaka, był zły.
-Luka..- zaczęłam
-Wiem, wiem, jestem zazdrosny, wybacz ale...nie mogłem nad tym zapanować. Kocham Cię Av i to było silniejsze ode mnie.
-Adrien to mój brat, w życiu go tak nie pokocham. Tylko Ty jesteś moją jedyną miłością - powiedziałam i pocałowałam chłopaka.
Leżeliśmy na łóżku i nagle wypaliłam
-Chciałbyś zostać ojcem?
Chłopak spojrzał na mnie najpierw jakby nie zrozumiał pytania a później aż usiadł z wrażenia
-Skąd to pytanie? Czyli Ty...?
-Co? Nie - nagle zrozumiałam o co mu chodziło i się zaśmiałam- nie, nie jestem w ciąży. Tak po prostu sobie myślę.
-Cóż, bardzo chce założyć z Tobą rodzinę, chciałbym mieć dwójkę dzieci.
Spojrzałam mu w oczy
- Również bym chciała
Pocałowałam go
-Kiedyś będziemy mieli, obiecuje Ci - powiedział chłopak i wtulił się we mnie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro