Rozdział 14
Avril
Rozejrzałam się, dom wydawał się pusty. Ruszylam w stronę mojego pokoju, miałam dziwne przeczucie, złe przeczucie. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Luke, ale nie był sam, był z tą Marinette.
-Co tu się dzieje?!- krzyknęłam
-Wybacz Avril, chciałem Ci powiedzieć, mam już dość wiecznego pilnowania Cię i Twojego użalania się nad sobą.
-Luka na racje - powiedziała dziewczyna z uśmiechem - musisz wziąć się w garść a Luka zasługuje na kogoś lepszego od Ciebie
Lepszego od Ciebie
Lepszego od Ciebie
On zasługuje na kogoś lepszego od Ciebie!
Nagle się obudziłam. Boże to był tylko sen, jaka ulga. Rozejrzałam się, byłam w swoim pokoju. Gabriel spał w fotelu. No tak poprosiłam go żeby był ze mną w nocy. Wstałam z łóżka, ciągle czułam się okropnie słaba mimo że od tamtych wydarzeń minęły dwa tygodnie.
Wyszłam z pokoju, chodziłam bez celu po domu. W jednym z pokoi było pianino, z tego co wiedziałam ten pokój był dzwiekoszczelny wiec postanowiłam coś zagrać, nic konkretnego, tak po prostu z serca. Nagle uslyszałam
-Pięknie grasz
Odwrociłam się a w drzwiach stal Gabriel.
-Obudziłam Cie? Przepraszam...
-Wybacze, jeżeli zagrasz coś dla mnie, i zaśpiewasz - uśmiechnął się .
Zastanowiłam się przez chwilę i zaczełam grać.
Nie potrzebuję dystansu
Nie potrzebuję dotyku
Nie potrzebuję odpowiedzi
Bo usłyszałam ich już wystarczająco dużo
Po prostu znajdę krzesło, jakieś odosobnione miejsce
Wkroczę w ciemność i zażądam mojej wolności
I otworzę, otworzę moje serce
Zaśpiewam jak słowik
Otworzę, otworzę swe dłonie
Gdy nikt inny nie rozumie
Po prostu zamykam oczy i liczę do dziesięciu
Biorę dwa wdechy i otwieram je
Nie mam dokąd iść bo byłam w takiej sytuacji już wcześniej
W moim umyśle jestem już blisko, ucieknę przed wszystkimi moimi lękami
Więc zamykając oczy jestem wszędzie, tylko nie tu
Nie potrzebuję gniewu, religii czy wiary
Jedno ostrze rozpaczy pozostanie na wieczność
Nie znajdziesz tego w gazecie czy w książce
To miejsce, w którym ponownie łączę się z tym, co zostało mi odebrane
I otworzę, otworzę moje serce
Zaśpiewam jak słowik
Otworzę, otworzę swe dłonie
Gdy nikt inny nie rozumie
Po prostu zamykam oczy i liczę do dziesięciu
Biorę dwa wdechy i otwieram je
Nie mam dokąd iść bo byłam w takiej sytuacji już wcześniej
W moim umyśle jestem już blisko, ucieknę przed wszystkimi moimi lękami
Więc zamykając oczy jestem wszędzie, tylko nie tu
Wyobraź sobie krainę, w której jeszcze nigdy nie byłeś
Gdzie życie jest wieczne i nieprzemijające
Przyszłość pełna szczęścia i pewności
Jesteś kochany i zgubiony tu
Od teraz i na wieczność
-Wow, jestem pod wrażeniem - powiedział Gabriel - masz na prawdę przepiękny głos, powinnas śpiewać.
-Nie, to nie dla mnie, Szajba by mi odbiła i co? - zaśmiałam się
-Ja uważam, że dałabyś mi radę, jakbys chciała mogę uruchomić kontakty
-Na razie lepiej nie, muszę ustabilizować swoje życie
-Masz rację - powiedział a ja się uśmiechnęłam.
Mężczyzna patrzył na mnie z uśmiechem
-Co? Cos nie tak? -zapytałam
-Masz jej uśmiech, wiesz o tym? - dotknął dłonią mojego policzka - i charakterek - zsśmialiśmy sie
-Tak, często to słyszę. Na prawdę kochałeś mamę?
-I to jak, jednak wiesz, nie mogłem z nią być, później pokochałem Emilly i tak wyszło.
-Rozumiem, nie mam żalu. Czasami się zastanawiałam jaki jesteś.
-I co? Jest gorzej niż myślałaś? - zapytał mnie mężczyzna
-Jest idealnie - powiedziałam i wtuliłam się do Agresta.
-Myślałaś już o Adamie?- zapytał niepewnie.
-Nie wiem, nie wiem czy dam rade zeznawać...tato
-Jeżeli byś się zgodziła mialabys pewność ze Cie nie skrzywdzi.
-Gabriel ale jak ja mu to udowodnie?
-Wiesz...nagranie z tego jak Cie napadł mam.. - powiedział niepewnie
-Skąd?
-Ktoś to przypadkiem nagrał...
-Dobra, ale na wcześniejsze nie mam dowodu...
-Po pierwsze dużo robi opinia psychologa i psychiatry ze szpitala. Druga sprawa...
-Tak?
-Ja...mam listy Twojej mamy, znalazłem je w Waszym starym domu, znaczy moi ludzie znaleźli...ona tam wszystko opisała
-Jezu...ja nawet nie miałam pojęcia o tych listach...
-Wiec..zgodzisz się? Obiecuje ze będę z Tobą
-Dobrze tato, obiecuje...
-Kocham Cie Avril
Gdy to powiedział poczułam łzy , tak pragnełam to od niego usłyszeć
-Ja Ciebie też tato - powiedziałam i wtuliłam się w ramiona mężczyzny.
Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro