Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#7 ,,[...]jestem słabym tchórzem"


Patrzyłam z wytrzeszczonymi oczami na Kyouyę. Mrugałam co po chwila to na Ootoriego, to na magazyn. Jak on mógł zrobić mi coś takiego?! A ja myślałam, że się przyjaźnimy?!

- Kyouya, kiedy to zrobiłeś? - zapytałam z wymuszonym spokojem i poprawiłam włosy z peruki, tak abym mogła widzieć całą twarz czterookiego.

- Zazwyczaj to Hikaru i Kaoru robią zdjęcia, ja jedynie zajmuję się finansami klubu - odpowiedział z swoją kamienną twarzą. Strzeliłam w niego rozjuszona gazetą, którą przeglądałam.

- Kyouya, kiedyś cię uduszę za te zdjęcia - wycedziłam i jeszcze raz uderzyłam go magazynem w ramię - Patrz na to - przyłożyłam gazetę do jego twarzy - Widzisz w nim coś nieodpowiedniego? - aura wokół nas zrobiła się cięższa.

- Nie, wszystko jest w porządku. Dobrze wyszłaś i także dobrze zarabiam na tobie. - stwierdził z lekkim uśmiechem, co dla mnie oznaczało, że się ze mnie nabija. Wziął gazetę sprzed nosa i posadził na stoliku obok.

- Może dobrze wyszłam, ale to jest przestępstwo. Nie wiesz, że bez zgody osoby, którą chce się upowszechnić, trzeba się zapytać o zgodę? I należne mi jest za to odszkodowanie - wyciągnęłam chytrze rękę, a ten mi dał tylko 281JPY*. Zrobiłam nędzarza minkę, a on się tym nie przejął.

- Zgadzasz się, abym zrobił ci kilka zdjęć? - zapytał, a mną wstrząsnęły drgawki złości. Pochyliłam głowę i zacisnęłam pięści do bólu. Moje włosy opadły na twarz, a okularnik stał, jak stał.

- Kyouya... - powiedziałam poważnym tonem - ...czy chcesz, abym cię teraz zabiła, czy wolisz pożyć dłużej? - spojrzałam spod wilka na niego. Nie widziałam dokładnie jego twarzy, ale mogłam wyczuć, że chciał ukryć przerażenie.

- Wybieram drugą opcję - chcę przeżyć.

- To masz mi już więcej nie robić takich poniżających zdjęć - wycedziłam.

- Ono nie jest poniżające. Ładnie wyszłaś. Nie widać, że jesteś dziewczyną - chciał zabrać album, lecz go tam nie było. Zdziwił się i spojrzał na mnie, ciskającą piorunami z oczów.

- Nie widzisz tego? Przecież tu ściągam swój podkoszulek (odchudzający) do klatki piersiowej. Stałam przodem. Jak to możliwe, że nie było widać tego i owego?! - oburzyłam się.

- Uspokój się, bo twoja chakra będzie napięta i nieczysta.

- Od kiedy jesteś hinduistą?!

- Peace - pokazał dwa palce w oznace pokoju i zwrócił się w drugą stronę, aby sobie odejść.

- Gbur, matoł, nie wyżyty cham... - mruknęłam z opuszczonymi brwiami, lecz on to usłyszał doskonale. Wokół niego zrobiła się mordercza aura, a wzrok - co mogłam wyczuć - zrobił się ciężki. Odwrócił się w moją stronę, lecz ja, przestraszona zmiennym nastrojem wiceprzewodniczącego, uciekłam, gdzie pieprz rośnie. Zdenerwowany Ootori, to zły Ootori. Po mnie nie było już śladu, Kyouya nie widząc mnie usiadł na jednej z kanap i zaczął robić nowy miesięcznik z zdjęciami klubowiczów.


|W DOMU|

Kiedy weszłam do swojego pokoju, zobaczyłam ojca grzebiącego mi w rzeczach. Teraz przeszukiwał szafkę z skarpetkami.

- Tato! Co ty robisz?! Dobrałeś się już do półki z bielizną?! - wykrzyknęłam, rzucając torbę w kąt. Ojciec odwrócił się z zmieszaniem na twarzy.

- Kochanie, już przyszłaś? Co tak wcześnie? - prawa powieka oka zaczęłam mi niebezpiecznie drgać.

- Co ty robisz? - ponowiłam pytanie z kamienną twarzą.

- Yy...no wiesz - podrapał się z tyłu po głowie - Chciałem ci uporządkować ubrania i rzeczy, żebyś miała schludnie. Taka niespodzianka... Um... - przełknął gulę, kiedy moja mina mówiła: przestań ściemniać, bo i tak się dowiem - Ostatnio... - wyprostował się i popatrzył na mnie surowo z zielonych oczów - ...dostałem z kilka telefonów od szkoły, że się nie pojawiasz na lekcjach. Za pierwszym razem, kiedy zadzwonili z szkoły, myślałem, że to jedna mała wpadka, lecz kiedy cię nie było z kilka tygodni, przyszedł mi pomysł, że zaczyna ci się okres buntu, dlatego przeszukałem ci rzeczy, szukając czegoś niestosownego dla ciebie i dumy naszego rodu oraz firmy - odpowiedział spokojnie. Wziął wielki wdech i zmienił się diametralnie, z surowego ojca na wybuchowego pracodawcę - Co ty sobie wyobrażasz?! Nie po to cię zapisałem do jednej z najlepszych szkół, żebyś teraz mi do niej nie chodziła! I pewnie zaniedbujesz swoje obowiązki w firmie! Powiedz, o co ci chodzi?!

- Tato! Ja chodzę do szkoły! - trzeba wyjawić prawdę, w tej chwili, nawet jeśli będzie mi kazał opuścić klub albo mnie wydziedziczyć - Przebieram się za chłopaka.

- Co? Moja jedyna córka za chłopaka?! Nie dość mamy mężczyzn w tym domu?! I jeszcze mi powiedz, że chcesz zmienić płeć! - wyrzucił ręce w górę.

- Co?! Nie! Nie chcę zmieniać płci! Wolę jaka jest!

- To o co chodzi?!

- Należę do klubu żigolaków - oświadczyłam.

- CCCOOO?! - wydarł się na cały dom, aż ptaki się spłoszyły z drzew.


|W SALONIE|

Tata tupał nogą z zniecierpliwieniem i patrzył na mnie wyczekująco. Ja siedziałam na fotelu i z spokojem piłam sobie herbatę.

- Wolisz dziewczyny? - spytał się brązowowłosy mężczyzna z pasmami siwizny.

- Nie. Pamiętam, że chcesz mieć wnuki.

- Jesteś biseksualna?

- Nie! Przestań zadawać takie głupie pytania! Jestem hetero - westchnęłam i odstawiłam filiżankę na stolik do kawy przede mną.

- Skoro jesteś hetero... To czemu udajesz chłopaka i należysz do klubu męskich prostytutek?

- Tam nie ma prostytucji! Jedynie towarzyszymy innym uczennicą, czasami też zdarzają się chłopcy... - mruknęłam na koniec.

- Koneko... - zwrócił się do mnie poważnie - ...czemu wstąpiłaś do takiego obskurnego klubu?

- Miałam już dość ciągłej rutyny, a propozycja od klubowiczów była ciekawa.

- Kto ci proponował wejście do hostów?

- ...nie mogę powiedzieć - spuściłam wzrok.

- Koneko! Gadaj mi tu natychmiast! - podniósł głos, zaciskając palce na materiale kanapy. Hamuje się, to widać. Było raz tak, ale co ja mogłam wiedzieć, że może mnie uderzyć, dlatego że nie chciałam się uczyć rosyjskiego, kiedy miałam z 11 lat.

- Mówiłam, nie mogę powiedzieć.

- Koneko! Powiedz kto chciał, abyś wstąpiła do żigolaków, póki nie dochodzi do rękoczynów!

- Mówię, że nie mogę! Jeśli ci powiem, będziesz mi kazał się z nimi nie spotykać! To była moja decyzja, nie twoja! Możesz mi odebrać posadę w firmie, możesz mnie wydziedziczyć, możesz nawet katować, ale i tak nie zdradzę swoich przyjaciół! - podniosłam się instynktownie, a w kącikach moich oczu zaczęły kumulować się łzy. Jiyū sam również się zerwał z fotela i stanął przede mną, a w całym pomieszczeniu można było usłyszeć gromkie plask.

- Masz nie pokazywać mi się, kiedy nie zmądrzejesz i nie chcę dostawać kolejnych telefonów, że uczennica Koneko Shōri nie ma na lekcjach - powiedział oschle.

Z zamglonymi oczami wybiegłam z salonu. Bolał mnie policzek i mogłam przysiądz, że będę miała po tym ślad. Przy drzwiach od pokoju stali moi zszokowani bracia. Przystanęłam przy nich i uśmiechnęłam się do nich przez łzy, żeby wiedzieli, że nic mi nie jest. Pobiegłam dalej w stronę swojego pokoju.


|NASTĘPNEGO DNIA W SZKOLE|

Szłam przez korytarz ubrana w mundurek, tym razem dziewczęcy. Chciałam się spotkać z członkami Clubu Host. Stanęłam przed wielkimi drzwiami trzeciej sali muzycznej. Położyłam dłoń na klamce od drzwi i niepewnie je pchnęłam.

- Witaj, Ogu... - zaciął się Suoh, kiedy zobaczył, że nie jestem przebrana za Oguriego.

Weszłam do sali. Kiedy szłam, wszystkie pary oczu były skierowane na mnie - zaskoczone członków klubu i niezrozumiałe uczniów (uczennic). Co tu się dziwić? Dlaczego perfekcyjna i doskonała licealistka, taka jak ja, tutaj przychodzi, do miejsca, gdzie otumania się wyglądem i urokiem kobiety? Oni nie znają powodu, ale ja wiem... Bardziej to my wiemy - ja i Kyouya, po co tu przyszłam w kobiecym ubraniu. Kątem oka widziałam, jak była rozczarowana Tsuki, która spodziewała się swojego ukochanego.

- Drogie panie, przykro nam, ale musimy zrobić sobie krótką przerwę - oznajmił Tamaki, a grupka licealistek westchnęła rozczarowana, lecz na prośbę wyszły z miejsca spotkań klubu. Kiedy zamknęły się drzwi, wszyscy hostci stawili się przede mną. Przewodniczący podbiegł do mnie i się zapytał - Koneko, czemu nie jesteś w stroju tajemniczego Oguriego?! Zapomniałaś? Nie szkodzi, mamy zapasowy mundurek - chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć mnie w stronę przebieralni. Szybko mu się wyrwałam.

- Suoh, nie zapomniałam się przebrać - oznajmiłam z spuszczoną głową.

- To o co chodzi? Czemu przyszłaś nie przebrana? Co ci się stało w policzek? - chciał dotknąć mojego siniaka na licu, ale szybko mu umknęłam.

- Byliście wspaniałymi przyjaciółmi - uśmiechnęłam się do nich - ale...nie mogę dłużej pracować w klubie hostów. Przepraszam - odwróciłam się i jakby nigdy nic poszłam przed siebie, zostawiając ich osłupiałych. Zaczęli krzyczeć za mną, żebym wróciła, ale zignorowałam to i poszłam dalej.

Kiedy wyszłam, pobiegłam do damskiej toalety, gdzie się zamknęłam na klucz. Z moich oczu zaczęły lecieć słone krople. Było mi źle, naprawdę źle. Jak ja mogłam ich tak zostawić? Samych...

Czemu poddałam się woli ojca, a nie zostałam z przyjaciółmi?

Ponieważ jestem słabym tchórzem...

Uśmiechnęłam się niemrawo przez łzy, co później przerodziło się w cichy niekontrolowany szloch.

*ok. 10PLN.

~*~

Będę powoli kończyć tą serię, bo nie chce mi się ją pisać, ale znając siebie, kiedy jeszcze raz przeczytam swoje wypociny, to będę miała nową wenę do skończenia tego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro