Rozdział IV
Muzyka
Vitalic - Poison Lips
Hux
Jego usta były niczym nikotyna. Przyjemne, ale cholernie niebezpieczne, uzależniające. Stop. Gorsze niż nikotyna.
To był mój pierwszy pocałunek w życiu. Stop. Pierwsza miłość, głębsze uczucie.
Bardzo nieumiejętnie próbowałem go całować, bardziej przypominało to lizanie po twarzy niż pocałunki.
Ku memu zdziwieniu, nawet długo po tym zdarzeniu nie żywiłem do niego nawet cienia urazy. A wrzucił mnie do wody, naruszył przestrzeń osobistą i skradł mój pierwszy pocałunek.
Nigdy nie myślałem, że oszaleję na kogoś punkcie w tak krótkim czasie.
- Cholero... - zaśmiałem się, ponownie liżąc jego usta.
Brunet w odpowiedzi jedynie przejechał ręką przez moje włosy i spojrzał mi z góry w oczy.
- Nie mogłem się doczekać, aż to zrobię - szepnął brunet - Patrz, perfidna kradzież twojego pierwszego usta-usta nie była taka trud...
Przerwał mu krzyk Rey:
- Eeee, chłopaki, nie chcę was martwić, ale ten koleś za mną ma chyba ochotę zadzwonić na milicję.
- Kurwa - mruknął Ben, robiąc wymach włosami - Powiedz mu, że postawię mu flaszkę czy co.
- CO?! - dziewczyna zdecydowanie nie podzielała rozumowania Kylo.
- Ta, ode mnie też dostanie - mruknąłem.
Wspomniany mężczyzna w skarpetach i sandałach jedynie się naburmuszył i mrucząc coś wściekle pod nosen odszedł, ale na szczęście nie na komisariat.
- To co Rey, wchodzisz się popluskać? - zaśmiał się Ben po chwili, wyciągając do niej rękę.
- MAM DOSYĆ, CHAMIE! - wściekła się szatynka - Najpierw zapraszasz mnie na wieczór do Sopotu na molo, szykuję najlepszą kieckę, a ty bierzesz mnie PKS-em! Dobra, to jeszcze mogłam znieść, ale potem okazuje się, że tak naprawdę chciałeś się spotkać z jakimś rudym kościotrupem, z którym potem się obściskujesz?! MAM DOŚĆ! ... P-pieprzcie się!
- Rey, spokojnie... - krzyknął do niej brunet, próbując ją uspokoić.
- JESTEM SPOKOJNA! - wrzasnęła Rey i uciekła z naszego pola widzenia.
Chłopak chwilę milczał. Wyglądał, jakby nagle dostał amnezji i zapomniał, jak się nazywa, a ja z trudem powstrzymywałem się od śmiechu.
- Kurwa - wydukał cicho Kylo, stojąc jak słup soli - Nie przewidywałem tego. Dziewczyny...
- Ta... To trochę nie w porządku, że ją tak okłamałeś... - wcale tak nie myślałem, po prostu nie chciałem wyjść na totalnego egoistę.
- Mhm... - westchnął Kylo, wdrapując się z powrotem na drewnianą konstrukcję molo. Wykończony padł na deski.
- Jestem taki moookry... - jęknął brunet, otrzepując włosy z wody.
- Nie narzekaj, ja się w ogóle nie rozebrałem! - skarciłem go za karygodny czyn z uśmiechem.
W odpowiedzi Solo jedynie prychnął niczym koń, zupełnie jakby miał to gdzieś. Albo kłótnia z Rey w ogóle go nie obchodziła, albo przynajmniej zgrywał obojętnego.
Po kilkunastu minutach jak gdyby nigdy nic się nie stało, Kylo oświadczył, że musi się napić, po czym po prostu wyciągnął ze swojego plecaka butelkę wina "Truskawkowy Sad" i wziął zamaszysty łyk.
- Czyli taka jest twoja definicja "romantycznej randki", co? - mruknąłem. Kylo chyba już miał zamiar przeprosić mnie za to, ale ja wyrwałem mu butelkę z ręki i dodałem - Przynajmniej się podziel tym winiaczem.
*****
Siedzieliśmy, albo raczej trzymaliśmy się ostatkami sił na tyłkach na chłodnych deskach. Byliśmy pijani. Bardzo pijani. Bo oczywiście, wpadliśmy na "genialny" pomysł, żeby dokupić butelkę Żytniej. Tak oto spadliśmy na samo dno, dosłownie i w przenośni. Nasze romantyczne chwile w stosunkowo krótkim czasie zdążyły się przeistoczyć w jakiś kabaret. Przynajmniej z perspektywy czasu tak o tym myślę. W pewnym momencie Kylo zebrało się na jakieś narzekania.
- Ty masz wszystko - prychnął brunet, ciskając jakiś śmieć w taflę wody - Markowe dżinsy, Walkmana, dobre papierosy. A co ja mam? Zniszczone marzenia, adapter po matce i ojca w pierdlu.
Chwilę milczałem, nie wiedziałem co powiedzieć. Sprawa była trochę drażliwa, a jednocześnie byłem pijany, więc nie bardzo miałem głowę, by się zabrać za odpowiedź. Dlatego rzuciłem się na niego, niczym zwierzę i znów zacząłem całować, tym razem po całym ciele. On natomiast... Malinka za malinką, głupi sadysta. Tym razem w naszych pocałunkach nie było takiej szcerej czułości, jak poprzednio. Był to bardziej wielki pokaz pożądania względem drugiej osoby, albo namiętna walka samców alfa o dominację. Alkohol...
Po dłuższej chwili takich przepychanek zaprzestaliśmy. Ben głównie dlatego, że złapała go potrzeba, za przeproszeniem, "wyrzygania się", a ja padałem z sił.
- Kurwa - zaklął Kylo chwilę po swoim spotkaniu z kółkiem gospodyń wiejskich (piją, jedzą i haftują) - Jest już po północy.
Reszta wydarzeń zaczęła dziać się zbyt szybko, by mój pijany umysł mógł je zarejestrować.
*****
S
iedzieliśmy z kamiennymi (na ile pozwalał nasz stan upojenia) twarzami na tylnej kanapie Dużego Fiata wuja Kylo, trzymając się w geście otuchy za ręce. Żaden z nas, łącznie z mężczyzną nie wydał z siebie prawie żadnego dźwięku. Czułem, że obaj będziemy mieli przerąbane. A tym bardziej Kylo.
Reszta brawury, jaką wręcz pęczniał brunet jeszcze kilka bezpowrotnie wyparowała, gdy dowiedział się, że wujek odsyła go do Poznania.
Gdy usłyszałem tę wiadomość, poczułem ten dziwny ścisk w klatce piersiowej.
Jedyne, co byłem w stanie zrobić, to napisać, co prawda dosyć niewyraźnie i na paragonie ze sklepu, adres mojego mieszkania w Gdańsku i Poznaniu i wcisnąć ten papier chłopakowi w rękę.
*****
Siedziałem w swoim pokoju. Od wejścia do domu nie zdołałem wydusić z siebie ani słowa. Ojciec na mnie nakrzyczał, nawet mnie kopnął, ale ja pozostawałem nieugięty. Matka jedynie zrobiła mi herbaty, której i tak nie wypiłem i powiedziała, że się zawiodła.
Próbowałem zasnąć, ale każde moje podejście zostawało udaremnione przez przywoływany w myślach obraz twarzy Kylo. Nie rozpaczałem, bo wiedziałem, że prędzej, czy później, znów się spotkamy. Ten Solo był zbyt uparty, żeby sobie od tak odpuścić.
*****
Drogi Armitage
Chciałem Ci tylko powiedzieć, że bez Ciebie czuję się cholernie pusty. Wszędzie, gdzie spoglądam, zaczynam wiedzieć Twoją twarz. Proszę, wracaj szybko. Błagam. Błagam. Błagam.
Chyba zaczynam wariować.
Nie. To ja przyjadę do Ciebie. Po prostu czekaj. Nie odpisuj, mama ma wgląd w moją pocztę.
Twój na zawsze
Kylo Ren
...........
HUEHUEHUE
SKŁAMAŁAM.
MAM INTERNET.
BUAHAHAHA.
Zwrot akcji uhuhu. Jak myślicie, co się zdarzy?
A tak off topic.
Wiecie, że prawdopodobnie jeszcze tylko trzy/dwa rozdziały i to opko się skończy?
Oh. So sad.
O, i ten rozdział jest nieprzeciętnie krótki. ŚWIETNIE.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro